poniedziałek, 29 czerwca 2020
"Olive Kitteridge" (reż. Lisa Cholodenko)
John Boyne „W cieniu Pałacu Zimowego”
sobota, 27 czerwca 2020
Żona (reż. Björn Runge)
Tradycyjnie zaczynam od zdjęcia reżysera, czyli kogoś, kogo tak mało widać, nawet jeśli zrobi świetne kino. Ale niekwestionowaną królową tego filmu jest Glenn Close (czy zresztą mogłoby być inaczej w przypadku filmu, w którym się pojawia?). Tutaj jest wspaniała, rasowa, majestatyczna, nadzwyczaj powściągliwa, co dodatkowo ważne jest z perspektywy wydarzeń z życia bohaterki (Joan). Najwspanialej widać tę powściągliwość i dumę w filmowej scenie z żądnym sensacji dziennikarzem.
Nie wiem, jakie niedopatrzenie sprawiło, że po tylu wybitnych rolach Glenn Close nigdy nie zdobyła Oscara (pierwszą nominację otrzymała w 1982 r. za drugoplanową rolę w filmie Świat według Garpa. Zaś Żona okazała się siódmym "pewniakiem" - ponownie rozczarowującym). Obsypana dziesiątkami nagród, nie zdobyła statuetki, która jest pragnieniem każdego aktora. Niezależnie od głosów, że Oscary są przereklamowane, że bywają polityczne i nie mają wielkiego związku z dorobkiem - pozostają świętym Graalem świata filmowego.
Ten aspekt nieustannie gdzieś mi się tłukł po głowie w czasie oglądania filmu, bo podobne dyskusje toczą się wokół Nagrody Nobla. Co jest o tyle istotne, że literacki Nobel po części staje się elementem całej historii: tytułowa bohaterka (Joan) towarzyszy bowiem mężowi - Joe Castlemanowi (w tej roli Jonathan Pryce) - w podróży do Sztokholmu, gdzie pisarz ma odebrać Nagrodę. (Prywatnie ta para także jest małżeństwem).
Zasługą reżysera jest niewątpliwie nadzwyczaj skandynawski klimat opowieści. Niby nic takiego - wszak przeważająca część akcji toczy się w Sztokholmie, ale przecież większość scen rozgrywa się w zamkniętych pomieszczeniach. Nie zmienia to faktu, że nordycki chłód przenika nas nawet w trakcie ciepłych, rozczulających scen małżeńskiej radości z wielkiego osiągnięcia. (Może upały sprawiają, że jakoś lgnę do tych północnych temperatur, bo nawet czytane przeze mnie obecnie książki Jacobsena i Wassmo dzieją się tam, gdzie lato nadal jest przyjazne ludziom.)
Filmowy chłód ma znaczenie: całej opowieści towarzyszy tajemnica, którą przeczuwamy bardzo szybko, której oznaki widać nawet w zbieżności imion głównych bohaterów, trwających razem już od 40 lat. Napięcie narasta wraz z pojawieniem się wspomnianego dziennikarza i prowadzoną równolegle akcją retrospektywną, która rzuca światło na początki kariery pisarskiej Joe. Drugoplanowa, ale jednak odczuwalna, obecność syna Dawida (w tej roli Max Irons), również zdradza jakieś bolesne zadry, którym przeczą kolejne sceny czułości, wspólnej radości i oddania Joan, która jako młoda, obiecująca studentka literatury porzuciła własne ambicje na rzecz kariery i spokoju twórczego męża (wcześniej - własnego wykładowcy, który jako pierwszy rozpoznał talent przyszłej żony).
Wątek poświęcenia i wsparcia jest nadzwyczaj ważnym elementem tej historii. Dlaczego porzucamy własne marzenia, plany i ambicje? Co skłania nas do tego, żeby trwać przy drugiej osobie, która się nami karmi? Jak długo potrafimy znieść cudzy sukces wiedząc, że jest po części naszym dziełem, ale nie zyskując z tego tytułu absolutnie niczego?
Drugim dnem tej opowieści jest wątek feministyczny. Dlaczego to właśnie kobieta częściej gotowa jest poświęcić się sferze prywatnej, pozwalając partnerowi błyszczeć w świecie publicznym? Dlaczego otoczenie w naturalny sposób traktuje mężczyznę wkraczającego w krąg światła jupiterów, a nadal traktuje jako kuriozum kobietę, która próbuje tego dokonać?
(Ten wątek - w innej, półżartobliwej konwencji - wybrzmiewa także w ostatnim odcinku serialu Valeria w postaciach tytułowej bohaterki i jej przyjaciółki Carmen. Pierwsza z nich otrzymuje propozycję publikacji powieści erotycznej - ale pod nazwiskiem fikcyjnego mężczyzny. Druga zaś rezygnuje z obiecującego awansu, żeby móc pracować z ukochanym, tym bardziej, że obawia się, iż jej awans oznaczałby dla niego sytuację nie do zniesienia.)
Doskonała prezentacja splotu tych dwóch postaw byłaby niemożliwa bez znakomitego warsztatu obojga aktorów, ale Glenn Close po prostu zjadła Pryce'a. Jest w tym filmie mocno już leciwą kobietą, wcale nie seksowną, nie piękną, nawet nie nadmiernie ekspresyjną - jej rola jest wyciszona, wszystko kłębi się w niej, gdzieś głęboko w środku. I chyba dlatego jest tak szalenie prawdziwa i przekonująca.
Może skandynawskiemu stylowi brakuje nieco lekkości, ale Björn Runge okazuje się mistrzem
suspensu. Pojedyncze, zaskakujące zwroty akcji
wybijają nas z rytmu i ukazują kolejne dno opowieści, drobna retrospektywa potrafi nadać nowych barw tej historii. Postaci nie są czarno–białe i żadne z bohaterów nie potrafi w pełni utrzymać sympatii widza. Aż trudno uwierzyć, że cały ten ładunek zdarzeń i emocji rozgrywa się w tradycyjnej, starogreckiej konwencji limitu czasu.
Ciekawostką jest jeszcze fakt, że w filmie widzimy młode pokolenie, która lada chwila zastąpi światowej klasy aktorów: wspomniany Max Irons jest oczywiście synem Jeremiego Ironsa, a w roli młodej Joan (w retrospekcjach) występuje córka Glenn - Annie Stark.
Inna ciekawostka dotyczy przypadkowego, ale jednak skojarzenia Żony z doniesieniami na temat kilku nieprzyjemnych spraw związanych ze Szwedzką Akademią Królewską, a także oskarżeniem Harvey’a Weinsteina o nadużywanie swojej pozycji (i powstaniem ruchu #metoo). Bjorn Runge nie zamierzał na pewno wikłać swojego dzieła w te wątki, ale premiera Żony miała miejsce kilka dni przed wybuchem skandalu związanego z literackim Noblem. Ten fakt niewątpliwie wzmacnia feministyczny wydźwięk filmu, ale bez jego znajomości wszystkie zamierzone wątki pozostają równie czytelne.
Żona jest ważnym głosem w sprawie patriarchalnego systemu
rozporządzania rolami społecznymi, aczkolwiek daleka jestem od założenia, że pochyla się wyłącznie nad niedolą kobiet. Oczywiście suponuje pytania ściśle skorelowane z poświęceniem i miłością, które zwyczajowo znajdują odpowiedź w postaciach kobiecych. Bardzo dosadnie
portretuje zalążki feminizmu z lat 50. i nieprawdopodobne bariery, jakie pokonać musiały kobiety od tamtego czasu, dążąc do fundamentalnej zmiany swojej
pozycji w społecznej hierarchii. Równolegle jednak wskazuje, jak silnie ten sam patriarchat wikła w pewne funkcje i stereotypy mężczyzn (tu istotna okazuje się nie tylko postać Joe'go, ale także Dawida, miotającego się bezowocnie w czasie, gdy jego siostra ze spokojem i konsekwencją może realizować zadania wyznaczone jej przez społeczeństwo).
Cała opowieść osnuta została wokół powieści Meg Wolitzer o tym samym tytule. Muszę jednak przyznać, że jak rzadko - film bije książkę na głowę i to głównie dzięki odtwórczyni roli tytułowej.
piątek, 26 czerwca 2020
Joyce Carol Oates "Czarna dziewczyna, biała dziewczyna"
czwartek, 25 czerwca 2020
Zbigniew Herbert "Jedwab duszy"
nie mówiłem z nią
ani o miłości
ani o śmierci
tylko ślepy smak
i niemy dotyk
biegały między nami
gdy pogrążeni w sobie
leżeliśmy blisko
muszę
zajrzeć do jej wnętrza
zobaczyć co nosi
w środku
gdy spała
z otwartymi ustami
zajrzałem
i co
i co
jak myślicie
co zobaczyłem
spodziewałem się
gałęzi
spodziewałem się
ptaka
spodziewałem się
domu
nad wodą wielką i cichą
A tam
na szklanej płycie
zobaczyłem parę
jedwabnych pończoch
mój Boże
kupię jej te pończochy
kupię
ale co zjawi się wtedy
na szklanej płycie
małej duszy
czy będzie to rzecz
której nie dotyka się
ani jednym palcem marzenia
środa, 24 czerwca 2020
"Wojna i pokój" (reż. Sergey Bondarchuk i inne wersje)
wtorek, 23 czerwca 2020
Nadine Gordimer "Na pewno w któryś poniedziałek"
Gdy Nadine Gordimer była dzieckiem, jej matka pracowała w sierocińcu dla czarnoskórych dzieci. Jako wchodząca w dorosłość kobieta, pisarka obserwowała rozwój II wojny światowej, a w wieku 25 lat była świadkiem legalizacji dyskryminacji rasowej w RPA. To właśnie te doświadczenia odcisnęły piętno na jej twórczości. A kwestia zależności między polityką i życiem ludzi przewija się we wszystkich jej powieściach i opowiadaniach recenzowanego zbioru. Wiele jej dzieł trafiło na indeks w RPA ze względu na poruszane w nich tematy.
Gordimer była też aktywistką zaangażowaną w walkę z dyskryminacją rasową (działała Afrykańskim Kongresie Narodowym), zaangażowana była w pomoc jego liderom, brała udział w demonstracjach a w wielu krajach wygłaszała wykłady o sytuacji politycznej w RPA. Blisko współpracowała z adwokatami Nelsona Mandeli i była jedną z pierwszych osób, z którymi przyszły prezydent spotkał się po wyjściu na wolność w 1990 roku (podobno w więzieniu Mandela czytywał jej książki).Po upadku apartheidu, Gordimer bardzo krytycznie oceniała zmiany zachodzące w RPA: była przybita skalą korupcji i często
podkreślała, że błędem władz był brak planu reform, niezbędnych po zniesieniu apartheidu. Te problemy są także przedmiotem Córki Burgera.
sobota, 20 czerwca 2020
Virginia Woolf "Własny pokój"
Społeczeństwo zaopatruje mnie w kurczaki i kawę, w łóżka i noclegi w zamian za pewną liczbę kawałków papieru, które zostawiła mi moja ciotka, a to z tej tylko przyczyny, że nosimy to samo nazwisko.
piątek, 19 czerwca 2020
Konstandinos Kawafis "Czekając na barbarzyńców" (1898)
Na cóż czekamy, zebrani na rynku?
Dziś mają tu przyjść barbarzyńcy.
Dlaczego taka bezczynność w senacie?
Senatorowie siedzą – czemuż praw nie uchwalą?
Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy.
Na cóż by się zdały prawa senatorów?
Barbarzyńcy, gdy przyjdą, ustanowią prawa.
Dlaczego nasz cesarz zbudził się tak wcześnie
i zasiadł – w największej z bram naszego miasta –
na tronie, w majestacie, z koroną na głowie?
Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy.
Cesarz czeka u bramy, aby tam powitać
ich naczelnika. Nawet przygotował
obszerne pismo, które chce mu wręczyć –
a wypisał w nim wiele godności i tytułów.
Czemu dwaj konsulowie nasi i pretorzy
przyszli dzisiaj w szkarłatnych, haftowanych togach?
Po co te bransolety, z tyloma ametystami,
i te pierścienie z blaskiem przepysznych szmaragdów?
Czemu trzymają w rękach drogocenne laski,
tak pięknie srebrem inkrustowane i złotem?
Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy,
a takie rzeczy barbarzyńców olśniewają.
Czemu retorzy świetni nie przychodzą, jak zwykle,
by wygłaszać oracje, które ułożyli?
Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy,
a ich nudzą deklamacje i przemowy.
Dlaczego wszystkich nagle ogarnął niepokój?
Skąd zamieszanie? (Twarze jakże spoważniały.)
Dlaczego tak szybko pustoszeją ulice
i place? Wszyscy do domu wracają zamyśleni.
Dlatego że noc zapadła, a barbarzyńcy nie przyszli.
Jacyś nasi, co właśnie od granicy przybyli,
mówią, że już nie ma żadnych barbarzyńców.
Bez barbarzyńców – cóż poczniemy teraz?
Ci ludzie byli jakimś rozwiązaniem.
(przeł. Z. Kubiak)
czwartek, 18 czerwca 2020
Aldous Huxley "Nowy wspaniały świat"
(…) Każdy mężczyzna, kobieta i dziecko obowiązani byli skonsumować rocznie tyle a tyle. W interesie przemysłu. Jedynym skutkiem… „Lepszy nowy wzór niż łatanie dziur. Dużo łat, nędzny świat; dużo łat (…)
Jako szczęśliwy, ciężko pracujący, należycie konsumujący obywatel jest on bez zarzutu.
środa, 17 czerwca 2020
Oniegin (1999) reż. Martha Fiennes
Allen Ginsberg "Ameryko"
Ameryko, oddałem ci wszystko i jestem teraz nikim.
Ameryko, dwa dolary dwadzieścia siedem centów 17 stycznia 1956.
Nie mogę znieść samego siebie.
Ameryko, kiedy skończymy wojnę ludzi ?
Pieprz się sama swoją bombą atomową.
Nędznie się czuje, daj mi spokój.
Nie zacznę mego poematu dopóki nie będę przy zdrowych zmysłach.
Ameryko, kiedy staniesz się anielska?
Kiedy się rozbierzesz?
Kiedy spojrzysz na siebie poprzez grób?
Kiedy staniesz się warta miliona twych trockistów?
Ameryko, czemu twe biblioteki są pełne łez?
Ameryko, kiedy wyślesz swe jajka do Indii?
Niedobrze mi od twych obłąkanych potrzeb.
Twa maszyneria to dla mnie zbyt wiele.
Sprawiłaś, że chcę zostać świętym.
Musi być jakiś inny sposób zakończenia tego sporu.
Burroughs jest w Tangerze nie sądzę by wrócił to złowrogie.
Czy to ty jesteś złowroga czy to głupi kawał?
Próbuję dojść do sedna.
Nie porzucę swych obsesji.
Ameryko, nie nalegaj wiem co robię.
Ameryko opadają kwiatu śliw.
Nie czytam gazet od miesięcy, codziennie kogoś sądzą za morderstwo.
Ameryko, czuję sentyment do Wobblies.
Ameryko, jako dziecko byłem komunistą nie żałuję.
Marihuanę palę przy każdej okazji.
Siedzę w domu od wielu dni i gapię się na róże w pokoju.
Kiedy jadę do chińskiej dzielnicy upijam się, ale nie śpię z nikim.
Zdecydowałem się będą kłopoty.
Powinnaś mnie zobaczyć, jak czytam Marksa.
Mój psychoanalityk uważa, że jestem zupełnie zdrów.
Nie będę odmawiał Ojcze Nasz.
Miewam mistyczne wizje i kosmiczne wibracje.
Ameryko, wciąż jeszcze ci nie powiedziałem, co zrobiłaś Wujkowi Maksowi,
gdy przybył z Rosji.
Mówię do ciebie.
Czy pozwolisz, by twoim życiem emocjonalnym rządził Time Magazine?
Mam obsesję na punkcie Time Magazine.
Czytam go co tydzień.
Jego okładka gapi się we mnie gdy przemykam się obok narożnego
sklepiku.
Czytam go w suterenie biblioteki publicznej w Berkeley.
Poucza mnie stale o odpowiedzialności. Ludzie interesu są bardzo serio.
Producenci filmowi są bardzo serio. Oprócz mnie każdy jest bardzo
serio.
Wydaje mi się, że jestem Ameryką.
Znów mówię do siebie.
Azja powstaje przeciwko mnie.
Nie mam szansy Chińczyka.
Lepiej rozważę me narodowe zasoby.
Me narodowe zasoby składają się z dwóch petów z marihuaną, milionów
genitalii, nie nadającej się do druku prywatnej literatury, która pędzi 1900
mil na godzino oraz dwudziestu pięciu tysięcy szpitali wariatów.
Pomijam moje więzienia i miliony pokrzywdzonych, co żyją w moich
doniczkach oświetlonych pięcioma setkami słońc.
Zniosłem domy publiczne we Francji, teraz trzeba wziąć się za Tanger.
Moją ambicją jest zostać prezydentem, choć jestem katolikiem.
Ameryko, jak mogę pisać świętą litanię wobec twego głupiego nastroju?
Będę mówił jak Henry Ford moje strofy są tak indywidualne jak jego samo-
chody a nawet każda z nich jest innej płci,
Ameryko, sprzedam ci moje strofy za 2500 $ daję 500 $ za twoją starą
strofę.
Ameryko, uwolnij Toma Mooneya.
Ameryko, uratuj hiszpańskich lojalistów
Ameryko, Sacco i Vanzetti nie mogą umrzeć
Ameryko, jestem chłopcami ze Scottsboro.
Ameryko, gdy miałem siedem lat mamusia zabrała mnie na spotkanie
komu-nistycznej komórki do biletu dawali garść soczewicy bilet kosztował
piątkę przemówienia były darmowe każdy był anielski i współczuł
robotnikom wszystko było takie szczere nie masz pojęcia jaka to była
dobra rzecz partia w roku 1935 Scott Nearing był wielkim starym
człowiekiem prawdziwy Mensch Matka Bloor rozczuliła mnie do łez kiedyś
zoba-czyłem Izraela Amtera. Każdy tam chyba był szpiegiem
Ameryko, tak naprawdę to nie chcesz iść na wojnę.
Ameryko, to ci źli Rosjanie.
Ci Rosjanie ci Rosjanie i ci Chińczycy. I ci Rosjanie.
Rosja chce nas pożreć żywcem. Rosja szaleje za władzą. Chce nam za-
brać auta z garaży.
Chce pogrzebać Chicago. Potrzeba jej Red Readers Digest. Ona chce
naszych fabryk aut na Syberii. Jej wielka biurokracja prowadzi na-sze
stacje benzynowe.
To źle. Uf. Nauczy Indian czytać. Potrzebne jej wielkie czarne murzyny.
Ha. Każe nam pracować szesnaście godzin na dobę. Ratunku.
Ameryko, to całkiem poważne.
Ameryko, takie mam wrażenie patrząc w telewizor.
Ameryko, czy to w porządku?
Lepiej zabiorę się do pracy.
To prawda nie chcę służyć w armii ani pracować przy tokarce fabryki części
precyzyjnych. I tak jestem krótkowidzem oraz psychopatą.
Ameryko, zakasuję me pedalskie rękawy.