piątek, 24 marca 2023

Wisława Szymborska "Nic dwa razy"

Nic dwa razy się nie zda­rza
i nie zda­rzy. Z tej przy­czy­ny
zro­dzi­li­śmy się bez wpra­wy
i po­mrze­my bez ru­ty­ny.

Choć­by­śmy ucznia­mi byli
naj­tęp­szy­mi w szko­le świa­ta,
nie bę­dzie­my re­pe­to­wać
żad­nej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie po­wtó­rzy,
nie ma dwóch po­dob­nych nocy,
dwóch tych sa­mych po­ca­łun­ków,
dwóch jed­na­kich spoj­rzeń w oczy.

Wczo­raj, kie­dy two­je imię
ktoś wy­mó­wił przy mnie gło­śno,
tak mi było, jak­by róża
przez otwar­te wpa­dła okno.

Dziś, kie­dy je­ste­śmy ra­zem,
od­wró­ci­łam twarz ku ścia­nie.
Róża? Jak wy­glą­da róża?
Czy to kwiat? A może ka­mień?

Cze­mu ty się, zła go­dzi­no,
z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem?
Je­steś - a więc mu­sisz mi­nąć.
Mi­niesz - a więc to jest pięk­ne.

Uśmiech­nię­ci, współ­o­bję­ci
spró­bu­je­my szu­kać zgo­dy,
choć róż­ni­my się od sie­bie
jak dwie kro­ple czy­stej wody. 


Wiersz po­cho­dzi z to­mi­ku Wołanie do Yeti (1957), po raz pierw­szy zo­stał opu­bli­ko­wa­ny w cza­so­pi­śmie Twórczość (1955).



czwartek, 23 marca 2023

Michael Sandel "Tyrania merytokracji. Co się stało z dobrem wspólnym?"

 

Michael Sandel, wybitny przedstawiciel współczesnego liberalizmu (krytyczny jednak wobec pewnych jego wątków) dowodzi w Tyranii merytokracji, że tworzy ona system dziedziczenia przywilejów związanych z urodzeniem. Upodobnia to pewnym sensie merytokrację do arystokracji - tyle, że opartej na innych przywilejach. Autor, wykładowca filozofii politycznej Uniwersytetu Harvarda, przedstawia genezę merytokratycznego projektu oraz jego klęskę z pozycji amerykańskiego obywatela. Świadczyć ma o niej upadek myślenia o wspólnym dobru, społeczna polaryzacja oraz dominujące w relacjach międzyludzkich – gniew i wzajemna niechęć.

W miarę narastania nierówności i powiększania się luki dochodowej między osobami z wyższym wykształceniem a ludźmi bez niego, coraz istotniejsze stają się zarówno studia, jak i wybór uczelni. Zmienia się również styl sprawowania rodzicielstwa - zwłaszcza w środowisku profesjonalistów. Wraz z powiększaniem się luki dochodowej rośnie też strach przed upadkiem. Chcąc uniknąć ryzyka, rodzicie coraz mocniej angażują się w życie swoich dzieci - kontrolują ich czas, pilnują ocen, kierują ich aktywnościami, dbają o gromadzenie przez nie właściwych kwalifikacji z myślą o studiach. Wysyp nadopiekuńczych, nadaktywnych rodziców nie wziął się znikąd. To zrozumiała reakcja na narastanie nierówności: zamożni rodzice chcą oszczędzić dzieciom braku ekonomicznej stabilności, z którym zmaga się dziś klasa średnia. Dyplom z prestiżowej uczelni zaczął być postrzegany jako podstawowe narzędzie ułatwiające wspinaczkę po drabinie hierarchii społecznej, a jednocześnie najlepsze zabezpieczenie przed osuwaniem się w tej hierarchii.

Pojęcia civic society, civic life, civic virtue to ważne zagadnienia dla przedstawicieli nurtu komunitarian, do których autor książki należy. Można znaleźć w nich szeroką diagnozę problemów toczących zachodnie demokracje od długiego czasu - w tym analizowany od lat populizm i społeczną polaryzację, o których pisali Joseph Weiler, Yascha Mounk, Matthew Goodwin i Roger Eatwell. Nie oszczędzają też merytokracji, która miała stanowić przeciwieństwo władzy budowanej w oparciu o członków rodziny (nepotyzm), klasy (oligarchia) czy narodowość (nacjonalizm). 

Jednak proces zawłaszczania dostępu do edukacji postępujący wraz z neoliberalizmem sprawił, że pogłębia się na naszych oczach przepaść między uprzywilejowanymi członkami społeczeństwa, których stać na zdobycie dyplomu (nie zawsze w toku uczciwej rywalizacji), a tymi, którzy nawet mając dyplom - pozostaną na zawsze w szeregach prekariatu. Książka Sandela, jak i sama postawa autora, wpisują się w nurt dyskusji o zagadnieniach, które nierzadko świadomie pomijamy w ocenach dzisiejszych systemów politycznych i społecznych – dotyczy tak moralności w polityce, jak i etycznych granic rynku.

Merytokracja miała gwarantować mobilność społeczną i ukrócić przywileje klasowe, tymczasem jej patologie spowodowały obniżenie mobilności i wytworzenie nowej klasy społecznej. O ironio, ziścił się tym samym dystopijny sen Michael Younga, autora książki The Rise of Meritocracy (1958), która jest futurystyczną wizją procesu tworzenia się merytokracji w Wielkiej Brytanii - kraju rządzonego przez doskonale wykształconych specjalistów, stawiających inteligencję i przygotowanie merytoryczne ponad inne wartości. Ta wizja w wielu aspektach przypomina Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya i Rok 1984 George'a Orwella.

Poprzez swój pozornie demokratyczny charakter awansu społecznego, eksploatowany ponad miarę w przemówieniach przywódców politycznych (w tym cytowanego przez autora Baracka Obamę, w słowach „Dasz radę, jeśli spróbujesz”) merytokracja organizowała społeczną motywację okresu neoliberalnych przemian II połowy XX wieku (Thatcher w Wielkiej Brytanii, Reagan w Stanach Zjednoczonych). Jednak kontekst amerykański wnosi niepokojący wgląd do smutnej rzeczywistości procesów rekrutacji na wyższe uczelnie, które naznaczone są oszustwami i mętnymi zasadami sponsoringu rodzicielskiego, w efekcie których szanse na dostanie się na prestiżowy Uniwersytet z czołówki Ivy League mają jedynie studenci pochodzący z najzamożniejszych rodzin. 

Sandell nie poprzestaje jednak na fotografii amerykańskiej współczesności: w jednym z najciekawszych rozdziałów wskazuje na najgłębsze korzenie współczesnej, XX-wiecznej wersji merytokracji, których poszukuje w protestanckiej etyce pracy, prowidencjalizmie, Bożej łasce i drodze prowadzącej do zbawienia poprzez ciężką pracę i życiowe powodzenie. Przywołuje także charakterystyczny dla amerykańskiej teologii sukcesu sen „od pucybuta do milionera”, który ochoczo czerpał z religijnych źródeł  ("America is great because America is good") i który utożsamił indywidualny sukces i zasługi z ciężką pracą oraz zawdzięczaniem wszystkiego sobie samemu. Sandel szeroko czerpie także z rozważań Platona, Arystotelesa, Kanta czy Hegla.

Jednak w ujęciu komunitarian, to kim jesteśmy, to nie tylko kwestia indywidualnego wyboru, ale także pochodna kontekstu znaczeniowego wspólnot, w których wychowywaliśmy się, dorastaliśmy i funkcjonujemy. W zamierzeniu autora to tło pozwala w pełni dostrzec, że fundamentalne dla społeczeństwa obywatelskiego zagadnienia sprawiedliwości i dobra wspólnego są naruszane przez imperatywy merytokracji i przyczyniają się do głębokich rozwarstwień, które nie służą autentycznemu rozwojowi.

Wychowana na kulcie owej ciężkiej pracy, rozwoju, postępu i rywalizacji mam poczucie, że ta książka jest jedną z najważniejszych jakie przeczytałam. Nie tylko obaliła moją wiarę w dogmat edukacji jako czynnika spójności społecznej, ale przede wszystkim wyraziście pokazała, jak merytokracja ugruntowała drogę poczuciu upodlenia i poniżenia, które stało się doświadczeniem codzienności tych, którym nie dane było nawet otrzeć się o tzw. dobre wykształcenie. Tym, którzy zasilili szeregi elektoratu populistów. Tych, których stworzyliśmy w swoim aroganckim przekonaniu o wyższości moralnej ludzi wykształconych. Moralność w polityce i etyczne granice rynku okazują się być zagadnieniami fundamentalnymi: to od nich zależy kształt rynków finansowych, postawa względem dóbr doczesnych, a w konsekwencji nasze codzienne relacje międzyludzkie. Ale wyższość moralna w żaden sposób nie jest skorelowana z wykształceniem.

Jednak Tyrania merytokracji to nie tylko lekcja pokory. Opisując otaczającą nas rzeczywistość, której kształt wyznaczają nierówności społeczne i majątkowe, erozja wspólnego dobra i kierunku, w jakim zmierzają projekty polityczne, autor formułuje wskazówki, co należy zrobić, aby ten stan rzeczy zmienić i kierować się ku dobru, do którego droga prowadzi przez poszerzenie spojrzenia na więcej niż indywidualny sukces. 

 



środa, 22 marca 2023

Anna Świrszczyńska "Największa miłość"

Ma sześćdziesiąt lat. Przeżywa
największą miłość swego życia.

Chodzi z miłym pod rękę,
wiatr rozwiewa ich siwe włosy.

Jej miły mówi:
- Masz włosy jak perły.

Jej dzieci mówią:
- Stara wariatka.  

 

 

 

 



poniedziałek, 13 marca 2023

Kacper Pobłocki "Chamstwo"

Niezależnie od wartości merytorycznych tej książki, należy podkreślić jej niezwykły, wysmakowany styl i wspaniały literacki język, co wcale nie jest normą w przypadku książek historycznych. To sprawia, że mimo nadzwyczajnej objętości, książkę Kacpra Pobłockiego można uznać za znakomity esej. Esej o przemocy utrwalanej przez wieki i ciążącej do dzisiaj wielu społeczeństwom - bo nie tylko o Polsce tu mowa.

Rewolucja pracowitości, która miała miejsce na obszarze całej Euroazji w latach 1600-1800, wywołała gwałtowny skok produktywności oparty na wzroście bicia i terroru. Polska pańszczyzna była na tym tle nie tyle archaizmem, co wpisywała się wręcz ogólnoświatowy trend. Pobłocki analizuje ten systemowy mechanizm rozwoju gospodarek w oparciu o powszechną przemoc z perspektywy polskiej pańszczyzny, ale zaznacza wielokrotnie, że tego samego mechanizmu należy doszukiwać się w każdej formie wyzysku: robotników, służących a nawet członków rodziny.

Nawet z momentem narodzin współczesnej etnologii, socjologii czy historii, obowiązujące paradygmaty nie pozwalały spojrzeć na chłopstwo z jego własnej perspektywy. Chłopi do początków XIX w. nie pozostawili po sobie większej liczby świadectw (dokumentów), które własnoręcznie by spisali, a nawet prezentowałyby ich punkt widzenia (np. zeznania sądowe). Większość tego, co wiemy o chłopach, pochodzi raczej ze źródeł, których autorami byli przedstawiciele szlachty, mieszczaństwa czy inteligencji.

Nowy nurt, jaki pojawił się w polskiej antropologii i historiografii, daje wreszcie głos najsłabszym, pomijanym i systemowo pozbawionym głosu. Wcześniej powstały już dwie inne, odmienne od klasycznych, historie Polski: Ludowa historia Polski Adama Leszczyńskiego i Bękarty pańszczyzny Michała Rauszera. Ale w podobnym duchu utrzymane był jeszcze wcześniejsze Służące do wszystkiego Joanny Kuciel-Frydryszak (2018) i Aleja włókniarek Marty Madejskiej (2018). A w chwili, kiedy czytam Chamstwo, dostępna jest także Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa Kamila Janickiego. I choć każda z tych książek ma innych bohaterów i inną metodę opowiadania, to ich wartością pozostaje zmiana perspektywy. Spojrzenie na historię oczami przedstawicieli podporządkowanych klas i grup społecznych. 

Pobłocki mocno rysuje obraz Polszczy, jako kraju szubienic. Chamstwo poraża opisem państwa, w którym kaźń chłopów stała na porządku dziennym, a którą limitowało wyłącznie zapotrzebowanie na darmową siłę roboczą. Za najdrobniejsze (realne czy urojone) przewinienia i niesubordynację chłostano, zakuwano w dyby czy obcinano uszy. Do tego jeszcze dochodziły nadużycia seksualne.

Pobłocki ciekawie rozwija wątek magii i ludowych wyobrażeń, które miały stanowić antidotum na nieuleczalny stan rzeczy. A także wątek patriarchatu, który ów stan uzasadniał i konserwował. Wiele wątków charakterystycznych dla dzisiejszych relacji gospodarczych, społecznych i politycznych, nabiera nieco innego wyrazu, kiedy zestawimy je z obserwacjami poczynionymi przez autora Chamstwa. Pobłocki przypomina, że opowieść o przeszłości, którą nazywamy historią, może zaburzyć proporcje, do których nawykliśmy. W ciele, w języku, w trwaniu patriarchalnych struktur znajdują swoje przejawy wyparte formy przemocy, na których bazuje do dzisiaj system licznych ludzkich relacji.

Jest to niewątpliwie projekt emancypacyjny - przez to pełen emocji i porywającej retoryki, ale dzięki temu angażujący, nie pozostawiający obojętnym. Książka ważna i niewątpliwie wskazana - jednym z nas da poczucie siły, a wielu innym, "szlachtapanom", być może pozwoli nieco utemperować język i powściągnąć pretensje.

sobota, 11 marca 2023

Oksana Zabużko "Muzeum porzuconych sekretów"

 https://static.polityka.pl/_resource/res/path/1d/a9/1da9318a-a3e9-4d66-817f-33bce10b9eda

Wydana w 2009 roku powieść po Euromajdanie, okupacji Krymu i rosyjskiej inwazji, przypomniała, że jest ona świadectwem heroicznej walki o pamięć, spoiwem jednoczącym społeczeństwo, ale także przywraca należne miejsce kobietom w ukraińskiej narracji będąc bezlitosną krytyką patriarchatu, zaś czytelnikowi zagranicznemu pozwala lepiej zrozumieć skomplikowane wybory rodaków Zabużko.

Fabuła książki opiera się na postaci Daryny Hoszczyńskiej, dziennikarki telewizyjnej, która poszukuje materiałów do filmu o wojennych i powojennych losach Ołeny Dowhan, związanej z UPA i zabitej przez służby stalinowskie w 1947 roku. Dziennikarka stara się odpowiedzieć na pytanie, czy niedawna śmierć jej przyjaciółki i malarki, Władysławy Matusewycz, była tylko nieszczęśliwym wypadkiem. Zwłaszcza że z rozbitego samochodu kobiety zniknęły jej obrazy...

Przy okazji wątku kryminalnego poznajemy skomplikowane życiorysy trzech uwikłanych w bezlitosną historię kobiet. Indywidualne losy bohaterek to zarazem historia Ukrainy w pigułce, ze wszystkimi jej ciemnymi stronami, przemilczanymi sekretami, głęboko ukrytymi wspomnieniami, do których nikt nie chce wracać. Ta książka to monumentalna saga, powieść historyczna i kryminalna w jednym. Zwroty akcji, misterna konstrukcja, historia miłosna, świetnie rozpisane postacie oraz tajemnica, którą rozwiązujemy wraz z bohaterkami wędrując przez 60 lat ukraińskiej historii sprawiają, że od lektury nie można się oderwać. 

Książka wypełniona jest Ukrainą. Autorka pokazała w niej niemal całe ostatnie stulecie, w którym kraj zmagał się między innymi z radzieckim reżimem, by zdobyć wolność, a ostatecznie szukać najlepszego sposobu, by ją wykorzystać. Powieść odzwierciedla poglądy Oksany Zabużko na losy Ukraińców, o których pisała później w Planecie Piołun. Niepodległość kraju ciągle jest szokiem dla Rosji, która nie jest w stanie się z tym faktem pogodzić oraz nie zamierza tego tak zostawić. Autorka bez kompleksów wypowiada się o wielu wydarzeniach z najnowszej historii świata, krytycznie ocenia posunięcia światowych mocarstw na arenie międzynarodowej.

„Muzeum porzuconych sekretów” nie ucieka również od komentarza na temat wewnętrznej polityki Ukrainy oraz najważniejszych wydarzeń XXI wieku. Najwięcej uwagi poświęca jednak samym Ukraińcom, a przede wszystkim wpływowi, jaki historia wywarła na ten naród jako taki. Doświadczenie Wielkiego Głodu jest w nim ciągle żywe. Bezustanne zagrożenie ze strony radzieckich służb bezpieczeństwa również pozostawiło ślady na tożsamości narodowej Ukraińców.

Wypada jednak uprzedzić, że lektura Muzeum porzuconych sekretów wymaga pełnego skupienia. To powieść monumentalna i wymagająca intelektualnie. Na niemal siedmiuset stronach dostajemy nie tylko wielowątkową, skomplikowaną fabułę. Dostajemy też historię naszpikowaną kontekstami, informacjami i wielopiętrowymi metaforami, napisaną w charakterystycznym dla Zabużko stylu, czyli długimi, ciągnącymi się nieraz przez kilka stron, zdaniami.

Muzeum porzuconych sekretów zostało okrzyknięte wydarzeniem roku (Korrespondent 2010), książka zdobyła m.in. nagrodę BBC Ukraine (2010), Angelusa (2013), a szwajcarski dziennik Tages-Anzeiger uznał ją w 2020 za jedną z dwudziestu najważniejszych powieści XXI wieku. 

Muzeum porzuconych sekretów