środa, 30 sierpnia 2006

Genowefa Jakubowska-Fijałkowska "Spanikowałam"

 nadciśnienie

dwa razy pogotowie (wtedy umierała Anielka)
lekarz ratownicy medyczni

wenflon jak stokrotka z niebieską łodygą
bolał w żyłę na dłoni

relanium i coś tam jeszcze

mierzenie ciśnienia
czekanie lekarza na poprawę

(czarny kot cały czas leżał mi na kolanach)

potem poszłam w panice do kardiologa (prywatnie)

zapytał: pani wiek
w tym roku skończę 70 lat

a ten chuj powiedział mi:
o to jest pani w wieku poborowym

i skasował 150 złotych
coś tam mi przepisał na cholesterol

 


 

wtorek, 29 sierpnia 2006

Arturo Pérez-Reverte "Huzar"

Huzar to jedna z tych historii, które psują zabawę miłośnikom bohaterskich czynów wojennych i marzeń o chwale. Powieść powstała, gdy Pérez-Reverte był jeszcze dziennikarzem i z pewnością nie sądził, że zostanie bestsellerowym pisarzem. A jednak w tej historii odnajdujemy to, co najlepsze z rewelacyjnego stylu autora.

Fabuła przenosi nas w czasy wojen napoleońskich. Głównym bohaterem jest Frederic Glüntz, młody i niedoświadczony francuski oficer stacjonującego w Hiszpanii 4 Pułku Huzarów. Niedoświadczony i naiwny Glüntz idzie na wojnę z głową pełną całkowicie błędnych romantycznych pomysłów. Będzie walczyć o honor i honorowo, sięgnie po chwałę i sławę, zostanie bohaterem i czeka go triumfalny powrót do domu. Rzeczywistość bezlitośnie zdewastuje te marzenia już w trakcie pierwszej bitwy.

Błoto, krew i gówno. To była wojna, to było to, dobry Boże. To było wszystko.

Huzar, który występuje w tej historii, jest najeźdźcą, Francuzem walczącym z Hiszpanami. A jednak autor empatyzuje z nim przypisując mu sumę wszystkich możliwych młodzieńczych rozczarowań.

Nie jest to powieść historyczna - opisana bitwa wcale nie miała miejsca. A jednak autor dba o szczegóły historyczne i miejsce akcji, bardziej niż w jakiejkolwiek opowieści wojennej. Huzar jest jednak przede wszystkim opowieścią psychologiczną: przejściem od młodości do dojrzałości, w tym przypadku – przejściem traumatycznym. A przy tym jest to doskonałe ćwiczenie dla młodych ludzi, od których roi się w Internecie, którzy wzywają do chwycenia za broń w każdej najbardziej dziwacznej sprawie, przekonani, że wojna przypomina strzelanki. W tym wyobrażeniach nie różnią się od bohatera Huzara

 


 

poniedziałek, 28 sierpnia 2006

Anna Świrszczyńska "Śmierć"

Rodzimy życie
w asyście śmierci.
Ona milcząc
stoi pod zegarem
na porodówce.
 

Słucha jęków,
liczy
przypływy i odpływy bólu,
śledzi
palce położnej, odkręcające kurek
rurki z tlenem.
 

Czujna jak aktor,
co oczekuje
wejścia na scenę.




niedziela, 27 sierpnia 2006

Tomasz Szlendak "Leniwe maskotki, rekiny na smyczy. W co kultura konsumpcyjna przemieniła mężczyzn i kobiety"

  

Lekko i ze swadą przedstawiona garść obserwacji socjologicznych dotyczących zachowań nabywczych kobiet i mężczyzn (a także dzieci), wpływowi współczesnej kultury na pozycje społeczną i zachowania poszczególnych płci.  Miejscami ta opowieść wydaje się lekko trącić stereotypami lub nie potwierdzonymi niczym opiniami samego autora. O ile uznać, że to pozycja popularyzatorska - to można się z tym pogodzić. Gorzej jeśli moi studenci cytują niektóre fragmenty z przekonaniem, że to źródło naukowe... 

Niektóre opinie są wprost wyssane z palca, choć niewątpliwie oddają poglądy samego autora: np. komentarze nt. zamiłowania kobiet do zakupów i rzekomej niechęci mężczyzn. Jeśli mamy w głowie galerie handlowe ze sklepami odzieżowymi, to może faktycznie przeciętny mężczyzna się w nich nie odnajduje - a kobieta owszem. Jeśli jednak uznać, że zakupy dotyczą także przyborów do majsterkowania albo sprzętu sportowego - to chętnie poradziłabym się autor, jak wyciągnąć moich mężczyzn z OBI albo Decathlona ;-)

O komentarzach na temat feminizmu szkoda nawet wspominać, podobnie jak na temat rzekomych naturalnych predyspozycji kobiet (i braku takowych u mężczyzn) do uspokajania dziecka. Niestety wiele komentarzy jest nieuprawnionych i krzywdzących dla obu stron - a to już socjologowi nie uchodzi...

Fragmenty poświęcone gejom - szokująco stereotypowe, żeby nie powiedzieć homofobiczne! A zróżnicowany stosunek do gejów i lesbijek jest tak maczystowsko stereotypowy, że aż niestrawny. Rozdział poświęcony turystyce - a w szczególności zrzędzenie na wakacje na Krecie - po prostu dobił mnie. Jak rozumiem autor sam się wybrał na typową masówkę, uczestniczył w tym festiwalu badziewia, po czym przyjął pełen wyższości i pogardy ton wielkiego podróżnika. Żenujące!

Wiele obserwacji pozostaje jednak w ciekawej kontrze (albo uzupełnieniu) do Śmierci Zachodu Patricka Buchanana. Obie pozycje dzieli dość długi czas, ale lament Buchanana w kontekście licznych obserwacji socjologicznych sprawia wrażenie jeszcze bardziej spóźnionego i jałowego...


sobota, 26 sierpnia 2006

Konstanty Ildefons Gałczyński
Małe kina


Najlepsze te małe kina
w udręce i rozterce,
z krzesłami rozściełanymi
pluszem czerwonym jak serce.

Na dworze jeszcze widno,
a już się lampa kołysze
i cienie meandrem biegną
nad zwiastującym afiszem.

Chłopcy się drą wniebogłosy
w promieniach sztucznego światła,
sprzedają papierosy,
irysy i sznurowadła.

O, już się wieczór zaczyna!
Księżyc wyciąga ręce.
Najlepsze te małe kina
w rozterce i udręce.

Kasjerka ma loki spadziste,
króluje w budce złocistej,
więc bierzesz bilet i wchodzisz
w ciemność gdzie śpiewa film:

szeleszczą gaje kinowe,
nareszcie inne, palmowe,
a po chodniku bezkresnym
snuje się srebrny dym.

Jak tu miło się wtulić,
deszcz, zawieruchę przeczekać
i nic, i nic nie mówić,
i trwać, i nie uciekać.

Srebrzysta struga płynie
Przez umęczone serce.
Drzemiesz w tym małym kinie
jak list miłosny w kopercie:

„Ty moje śliczne śliczności!
Znów się do łóżka sam kładę.
Na jakimż spotkam cię moście?
       Twój
              Pluszowy niedźwiadek”.

Wychodzisz zatumaniony,
zasnuty, zakiniony,
przez wietrzne peryferie
wędrujesz i myślisz, że

najlepsze te małe kina,
gdzie wszystko się zapomina;
że to gospoda ubogich,
którym dzień spłynął źle.


Dedykacja:
Autorowi „Opowieści morskich”
Stanisławowi Marii Salińskiemu

1947

piątek, 25 sierpnia 2006

Antoine de Saint-Exupéry "List do zakładnika"


Być może to miłość do przyjaciela, zogniskowana w osobie Leona Wertha, nadała Listowi do zakładnika wymiar uniwersalny, uczyniła zeń niezwykłą przypowieść o przyjaźni, uśmiechu, nadziei. 



 

wtorek, 22 sierpnia 2006

Edel Rodriguez "The Black Athlete in America"



ilustracja do recenzji książki Forty Million Dollar Slaves: The Rise, Fall, and Redemption of the Black Athlete
(sylwetka artysty tutaj

niedziela, 20 sierpnia 2006

Andrzej Bursa [Kopniaki]

Przyszedł rzeczowo żeby coś osiągnąć
ale już w pierwszych drzwiach kopniak
uśmiechnął się
kopniak wydał mu się dosyć dowcipny
spróbował znowu
kopniak
postanowił iść piętro wyżej
spadł znów na parter strącony kopniakiem
przywarował grzecznie w korytarzu
kopniak
kopniak w bramie
na ulicy znowu kopniak

więc zapragnął przynajmniej poetycznej śmierci
rzucił się pod samochód

i oberwał tęgiego kopniaka od szofera.



środa, 16 sierpnia 2006

Andrzej Bart "Don Juan raz jeszcze"


Początek XVI w. - obłąkana po śmierci męża królowa Joanna wozi miesiącami po Hiszpanii ciało zmarłego małżonka, króla Filipa Pięknego. Don Juan, sprowadzony z klasztoru, gdzie schronił się po rozpustnym życiu, ma za zadanie skłonić Joannę do zakończenia podróży.

Ta książka to postmodernistyczny przykład ambitnej literatury przygodowej, coraz rzadziej pojawiającej się w Polsce. Trochę pachnie Umberto Eco, z nutką Pereza-Reverte i Maurice'a Druona, może jeszcze szczyptą Dana Browna, bo sporo tu przymrużenia oka. Smakowity język powieści przywodzi z kolei na myśl Pamiętnik znaleziony w Saragossie.  Ciekawe zresztą, że Bart osiągnął to podobieństwo praktycznie w ogóle nie używając archaizmów. Niektóre postaci przywodzą na myśl bohaterów sienkiewiczowskiej Trylogii - oczywiście odpowiednio odbrązowionych (np. Castor - Longinus Podbipięta).

Wielka Historia - pomimo faktycznych nawiązań do szaleństwa królowej Joanny - nie stanowi jednak najważniejszego atrybutu powieści. Bart dba o realia historyczne, ale cały smak nadaje książce jego ironiczny dystans - jedna z pierwszych scen (casting mnichów) jest po prostu komiczna! Język i styl opowieści, a w szczególności poczucie humoru autora sprawiają, że trudno wprost uwierzyć, iż rzecz dotyczy wydarzeń sprzed 500 lat! Bardzo współczesne są nagłe zwroty akcji, ale wymyślne intrygi i pomysłowe pojedynki pięknie nawiązują do romansów spod znaku płaszcza i szpady.

Przeplatają się tu intrygi polityczne, wątki sensacyjne, kryminalne i awanturnicze. Zadaniem Don Juana (prowadzonego przez papieskiego agenta) jest wykonanie polecenia Rzym (papież nie chce skandalu, do którego nieuchronnie prowadzi szaleństwo Joanny). Hiszpańskim inkwizytorom - wręcz przeciwnie - odpowiadałoby uznanie królowej za szaloną, bo pozwoliłoby to osadzić na tronie jej małoletniego syna, co z kolei uczyniłoby jej ojca, Ferdynanda II, regentem. Takie rozwiązanie nie w smak byłoby posłowi angielskiemu, którego zadaniem jest skłonienie Joanny do poślubienia Henryka VII, co umocniłoby pozycję Anglii.

Uwodzi tło powieści: mroczne, przeklęte, gotyckie wnętrza, sale tortur, średniowieczne, hiszpańskie dukty, zamki i klasztory, pobrzmiewające śpiewem mnichów i pełne grozy i terroru Świętej Inkwizycji, tawerny pełne rzezimieszków, a z drugiej strony wiedz tajemna, pracownie alchemiczne i biblioteka prawie jak z Imienia róży. Dzieje i sens życia zajmują skromne miejsce w tej opowieści, a i to wyłącznie w kontekście ironicznym - Bart nie przepada za metafizycznymi glutami w stylu Coelho.

Nie oznacza to jednak, że w Don Juanie brakuje wątków intelektualnych - niektóre z prowadzonych dysput brzmią bardzo aktualnie nawet 500 lat później i autentycznie wciągają. Jednym z ciekawszych rozważań jest trop eklezjalny: konfrontacja dwóch wizji Kościoła katolickiego (liberalna i konserwatywna) - stąd liczne odniesienia do ważnego okresu w dziejach Hiszpanii, obfitującego w takie wydarzenia, jak wszechwładza Torquemady, wypędzenie Żydów, rozgromienie Maurów. Można też interpretować Don Juana raz jeszcze jako rzecz o atawistycznej skłonności ludzi do sprawowania władzy. Jeszcze inny obraz to krytyką dyskursu patriarchalnego poprzez czystą kpinę z męskich bohaterów tej powieści. Last but not least: dystans do schematycznego postrzegania naszych ról społecznych.

Porównanie do stylu Maurice'a Druona (Królowie przeklęci) nasuwa się głównie ze względu na postać narratora, który jest figurą tyleż tajemniczą, co zabawną: chętnie demonstrowaną wszechwiedzę łączy zręcznie z brakiem przekonania co do ostatecznego przebiegu opisywanych zdarzeń ("Nawet nie przyszłoby mi do głowy, że nigdy już nic nie powie" - komentuje śmierć jednego z bohaterów). Bart chętnie też bawi się także czasem, przeskakując ze Średniowiecza do czasów współczesnych i wzmianek o opowiadaniach Hemingwaya czy zdezelowanym landroverze.

Oj warto, warto!