poniedziałek, 3 grudnia 2007

Anna Świrszczyńska "Chciał ocalić syna"

Chciał ocalić jedynego syna.
Niemcy zrzucili ulotki,
żeby się poddać,
obaj poszli się poddać, ręce do góry,
w rękach ulotki.

Niemcy pognali ich przed czołgiem,
czołg ruszył do ataku na polski szpital,
zginęli od polskiej kuli,
bo chciał ocalić jedynego syna.




niedziela, 2 grudnia 2007

Zbigniew Herbert [Mój głos wewnętrzny]

Mój głos we­wnętrz­ny
ni­cze­go nie od­ra­dza

ani nie mówi tak
ani nie

jest sła­bo sły­szal­ny
i pra­wie nie­ar­ty­ku­ło­wal­ny

na­wet je­śli się bar­dzo głę­bo­ko po­chy­li
sły­chać tyl­ko ode­rwa­ne
od sen­su sy­la­by

sta­ram się go nie za­głu­szać
ob­cho­dzę się z nim do­brze

uda­ję że trak­tu­ję go na rów­ni
że mi na nim za­le­ży

cza­sa­mi na­wet
sta­ram się z nim roz­ma­wiać
- wiesz wczo­raj od­mó­wi­łem
nie ro­bi­łem tego ni­g­dy
te­raz też nie będę

- glu - glu

- no więc są­dzisz
że do­brze zro­bi­łem

- ga - go - gi

cie­szę się że się zga­dza­my

- ma - a -

- no a te­raz wy­pocz­nij
ju­tro znów po­ga­da­my

nie jest mi na nic po­trzeb­ny
mógł­bym o nim za­po­mnieć

nie mam na­dziei
tro­chę żalu
gdy leży tak
przy­kry­ty li­to­ścią
od­dy­cha cięż­ko
otwie­ra usta
i sta­ra się pod­nieść
bez­wład­ną gło­wę





sobota, 1 grudnia 2007

Haruki Murakami "Po zmierzchu"


Nocne Tokio, nocne bary i lovehotel, trochę nierealna, a trochę duszna atmosfera niezdolnego do snu miasta, które symbolizuje główna bohaterka (Mari Asai). Na to nakłada się motyw życia snem (jej siostra - Eri Asai) i permanentnej ucieczki (młody muzyk). Pełen szczegółów, chłodny styl przywodzi na myśl reportaż.

Czyta się tę mikropowieść trochę tak, jakby przed oczami przewijały się filmowe kadry: przybliżane i oddalane, mniej lub bardziej ostre. Narrator przygląda się im z różnej, nie zawsze konkretnej perspektywy, przez co czas teraźniejszy dzieje się faktycznie bardzo realnie, od zmierzchu do świtu, prawie w rytm cykania zegara, który wskazuje stosowną porę na wstępie każdego rozdziału, w postaci specjalnej grafiki. Spiętrza to napięcie i nieznośne oczekiwanie na wschód słońca, nadzieję, że będzie to chwila, która przetworzy nocną rzeczywistość w dzienne poczucie bezpieczeństwa.

Filmowe zabiegi zbliżają nieco powieść do przedziwnej mieszanki wrażeń z Alphaville, American Psycho, Mulholland Drive, Między słowami, a nawet Love Story. Liczne odniesienia do filmów i konkretnych utworów muzycznych dodatkowo potęgują to wrażenie. Nieustannie wydaje nam się, że gdzieś w tle słychać dźwięki jazzu albo koszmarne karaoke. Pobrzmiewają w tym (mniej lub bardziej prawdziwe) wątki biograficzne Murakamiego, który studiował teatrologię, potem prowadził klub jazzowy, a wreszcie zostawił pracę, żeby pisać (podobno po raz pierwszy poczuł natchnienie podczas meczu baseballowego).

Na uwagę zasługuje dość ciekawa konstrukcja bohaterów: puzonisty Takahashiego, właścicielki love hotel Kaoru i dwóch dopełniających się sióstr. Ale odnoszę wrażenie, ze Murakami nie miał kompletnego pomysłu na tę książkę - warsztatowo sprawną, ale nie mistrzowską. Popisowo natomiast wykorzystał w niej sprawdzony zestaw zabiegów: wszyscy bohaterowie są "w biegu" lub "w drodze", uciekają lub coś skrywają, znają literaturę i muzykę, żyją nierutynowo, dużo marzą i nie pracują. Wszystko ma być dziwne, niecodzienne, a Murakami na każdym kroku nam o tym przypomina ("Dzieje się coś dziwnego").

Murakami nadbudowuje opowieść innymi historiami (chociażby wspomniana wcześniej Alphaville), czaruje inspiracjami muzycznymi (poczynając od tytułowego After Dark z Five Spot After Dark i wspomnienia Curtisa Fullera). Wydaje się jednak, że ta powieść obiecuje wiele, ale daje znacznie mniej. Początkowo hipnotyzuje, ale ostatecznie pułapka ze słów i symboli (pop)kultury stanowi raczej atrakcyjną dekorację, niż wprowadzenie w nowy wymiar historii tego realizmu magicznego, który cechuje wiele powieści Murakamiego. Więcej przyjemności ostatecznie dało mi odsłuchanie wspominanych w powieści utworów: poczynając od Five spot..., poprzez The April Fools Burta Bacharacha, po Moa's Moon. Można słuchać bez czytania ;-)