wtorek, 15 grudnia 2015

John N. Gray "Herezje. Przeciwko postępowi i innym iluzjom"

 

Jedna z najlepszych książek, jakie czytałam! Pełna odniesień do polityki i do literatury, mądra i wyważona, choć poglądy Graya bywają radykalne, a język dosadny.

Świeckimi ideologiami rządzi wyparta religia. W gruncie rzeczy to, co robimy, jak myślimy i jak mesjanistycznie podchodzimy do krzewienia demokracji zdradza głębokie uwikłanie w chrześcijanistyczne podejście do świata. Gray sam przyznaje, że truizmem jest dzisiaj stwierdzenie, że komunizm, neoliberalizm czy progresywizm, to po prostu świecka religia. Dorzuca do tego kanonu dogmatów solucjonizm technologiczny.

Cały wywód oparty jest na przekonaniu, że o ile nauka rozwija się i jest to rozwój kumulatywny, który można uznać za postęp, o tyle etyka i polityka charakteryzują się raczej rozwojem cyklicznym, nierównym i na pewno nie kumulatywnym, a zatem nie sposób mówić w tym przypadku o postępie. Stworzone przez naukę technologie, nie zawsze będą (a często nie są) używane z myślą o czynieniu dobra. Znacznie częściej służą wojnom i ludzkiej próżności, jako kosztowne zabawki do wyniszczania przeciwników i brylowania w świecie.

Cały wywód przeprowadzony jest z magiczną wręcz zręcznością i wdziękiem. Trochę żal, że ta książka jest zbiorem felietonów, a nie monografią. Z perspektywy czasu felietony szybko się starzeją, bo w oczywisty sposób oscylują wokół bardzo bieżących wydarzeń. Te powstawały w okresie drugiej wojny w Zatoce - głupiej, niepotrzebnej i już wtedy szalenie kontrowersyjnej. Gray nie zostawia suchej nitki na Bushu i Blairze. Ale rykoszetem obrywa się każdemu, kto pod pozorami racjonalizmu w rzeczywistości ukrywa oczywiste wręcz mesjanistyczne ciągoty ku zbawieniu ludzkości przy pomocy prawd uniwersalnych. Niegdyś było to chrześcijaństwo, w czasach wojny w Zatoce - powszechna demokracja, a dzisiaj - w obliczu zagrożeń ekologicznych i wyczerpywania się zasobów Ziemi - solucjonizm technologiczny.

Konstatacja jest dość przygnębiająca - co nam pozostaje?



sobota, 12 grudnia 2015

Fannie Flagg "Smażone zielone pomidory"

https://m.media-amazon.com/images/M/MV5BM2IwYWJkMmYtZGRlNy00OTgzLTkxNWEtM2U5NGE5ZjIwMGJjXkEyXkFqcGdeQXVyMDUyOTUyNQ@@._V1_.jpg

Smażone zielone pomidory to powieść kultowa. Fannie Flagg opowiada w niej ponadczasową historię o kobiecej przyjaźni, braterstwie, życzliwości i małej społeczności. Lekkie, zabawne tematy przeplatają się z trudnymi i poruszającymi kwestiami; komizmowi towarzyszą ludzkie tragedie i porażki.

Jest to na wskroś amerykańska opowieść, pokazująca specyfikę oraz ducha ludzi z Alabamy. Gdzieś łączy się klimat tej opowieści z Kolorem purpury. Problemy rasizmu, klasowości, homoseksualizmu, traktowane są w niej z naturalną otwartością, choć zarazem Autorka z cała mocą przedstawia rozmaite reakcje niewielkiej społeczności, która usiłuje pogodzić ducha wspólnoty z instynktownym poczuciem zagrożenia ze strony tego, co nieznane i odbiegające od tradycji.

W Smażonych zielonych pomidorach łączą się wątki historyczne i współczesne - niezmienny pozostaje jednak fakt, że jest to oda do kobiecości. Autorka raz sięga po staroświeckie konwencje i relacje, aby za chwilę zaskakująco współcześnie podjąć wątek kobiecej solidarności, przyjaźni, umiejętności pokonywania życiowych zakrętów i przełamywania podziałów wiekowych. Kobiecość ma w tej opowieści wiele różnych twarzy: staruszka, pulchna pani w wieku średnim, zadziorna chłopczyca (lesbijka?), wrażliwa dama, lokalna komediantka, pani lekkich obyczajów…

Ujmujący jest żywioł języka mówionego tej książki: jego spontaniczność, wielowątkowość, liczne dygresje i anegdoty, tworzące jednak spójną całość. Sporo humoru wprowadza plotkarski biuletyn lokalny „Dot Weems Informuje”. Zabawnym i sympatycznym dodatkiem są też przepisy Sipsey zamieszczone na końcu opowieści.

wtorek, 8 grudnia 2015

John Boyne "Chłopiec na szczycie góry"

 

Znakomita rzecz, ale raczej dla młodszego czytelnika - napisana wartko, ciekawie, czyta się szybko i łatwo, a przy tym nie jest trywialna - wręcz przeciwnie, porusza bardzo mocno. To literatura z ambicjami, które jednak nie przybrały tonu apodyktycznego, moralizatorskiego ani tchnącego "dydaktycznym smrodkiem" czy niepotrzebnym patosem.

Nie zamykam jej jednak całkowicie w nurcie "literatura dla młodzieży": poza atutami czystko literackimi, jak ciekawa konstrukcja narracyjna czy duża dbałość o język, Chłopiec na szczycie góry świetnie tłumaczy, czym był nazizm i dlaczego właśnie ta ideologia miała tak duży wpływ na wydarzenia II wojny światowej. Ta opowieść to niezwykle poruszająca lekcja moralności, do odrobienia dla czytelników absolutnie w każdym wieku. Pewne aluzje i konteksty zawarte w fabule, wymagają dojrzalszego punktu widzenia, z pewnością usatysfakcjonują starszego czytelnika.

 


 

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Królowa pustyni (reż. Werner Herzog)

 

Dawno nie widziałam filmu równie kiepskiego pod względem oryginalności treści, zdolności wzbudzania emocji czy choćby przykuwania uwagi rozwojem wydarzeń. I zarazem dawno nie widziałam filmu, który z taką przyjemnością się ogląda - dosłownie ogląda, bo o przeżyciach nie ma mowy. Genialne obrazy, przepiękne kadry, znakomite światło, które sprawia, że kolory, rysy twarzy, cienie na pustyni czy wnętrza nabierają przepięknej miękkości i delikatności, otulone są przedziwną aurą tajemnicy i wspaniale podkreślają charakter kultury bliskiego wschodu. Autorem zdjęć jest Peter Zeitlinger, którego włączam do kanonu swoich ulubionych twórców.


To oczywiście zbyt mało, żeby stworzyć kino - Królowa pustyni to raczej piękny album, którego jednak nie sposób odłożyć. Warto dodać - pozostając w warstwie czysto wizualnej - genialną robotę Michele Clapton, której kostiumy są wysmakowane, pełne egzotycznego uroku, a zarazem tak współczesne i swobodne, że połowę z nich z przyjemnością widziałabym na dzisiejszych ulicach miast. Praktycznie każdy kostium Nicole Kidman stanowi twórczo przetworzoną wersję ubiorów daleko- lub bliskowschodnich - dostarczając posmaku egzotyki i przygody, nie sprawiają wrażenia kiczu ani przerysowania.

Wszystko poza tym kuleje w tym filmie - Herzog nie radzi sobie z wątkami romansowymi, a prawie 5-letnia Kidman nie przekonuje w roli zakochanej po raz pierwszy w życiu młodziutkiej kobiety. Europocentryczna wizja bliskiego wschodu jest skandalicznie przestarzała, a rola kobiety w "tworzeniu królów" mało przekonywająca. Kompletnie niewiarygodny jest obraz złożoności kobiecej psychiki, który został sprowadzony do dychotomii piękna i wrażliwa, a jednak samodzielna w najtrudniejszych nawet sytuacjach. Jeśli nie rozkochają Cię obrazy - to ten film nie ma sensu.