piątek, 20 października 2017

Dominik Rutkowski "Zadry"

 

Michał Wójcik nazwał Rutkowskiego "Homerem pegeeru" i "Tukidydesem Polski B". I kto wie, czy to nie jest najbardziej trafiony komentarz. Ale idąc tym tropem trzeba chyba jeszcze dorzucić Szekspira polskiej prowincji, a wprawny czytelnik doszuka się zapewne jeszcze więcej odniesień do literatury światowej, którymi manewruje Rutkowski.

Fakt faktem, że wycisnąć poezję z rzeczywistości PGR-owskiej i po-PGR-wskiej wsi - i to w dodatku tak mistrzowsko - potrafi chyba tylko ten autor! Po nieudanym pierwszym podejściu do jego twórczości (Złe dzieci) podchodziłam do Zadr z dużą nieufnością, ale przeczytałam - z zachwytem. 

Przedziwna to literatura - na granicy reportażu i poezji, dobrej powieści kryminalnej i powieści po prostu. Sugestywne opisy miejsc i postaci sprawiają, że z całą mocą i wstrętem wspomniałam koszmar PRL-u i żałość pierwszych lat budzącego się kapitalizmu. Istny wehikuł czasu. Przytłacza obraz rodzin trawionych alkoholizmem, a jeszcze bardziej - kombinatorów, którzy bez skrupułów wykorzystują naiwność, głupotę, brak dobrej organizacji pracy i ludzkie słabości.

Liczne przeskoki w czasie nadają powieści ciekawą dynamikę i pozwalają rysować pełnokrwiste postaci. Napięcie utrzymujące się przez całą powieść nie pozwala żywić złudzeń co do jej zakończenia, więc tym większe jest zaskoczenie, kiedy nagły zwrot akcji przywraca nam nadzieję na inny niż się spodziewamy rozwój wydarzeń.

Poranieni, słabi, bezradni albo niegodziwi bohaterowie tej książki są niezwykle ludzcy, a jednocześnie bardzo dalecy - świat znany nam z codzienności ulic wielkich miast odbiega od problemów zapomnianych politycznie, gospodarczo i kulturowo enklaw, które tkwią w marazmie. Zdumiewa - choć nie powinno - że tam też jest miłość, czułość i wrażliwość na drugiego człowieka. Czy wystarczy tego człowieczeństwa, żeby postawić takie małe światy na nogi?



sobota, 14 października 2017

Remigiusz Mróz "Czarna Madonna"


Nie! Nie ma w tej książce nic "mocnego" - jest tandetna, banalna, wtórna, a jeśli spodziewacie się ciekawie poprowadzonych przynajmniej wątków biblijno-religijnych - to i tutaj czeka Was rozczarowanie. Nie jestem wielbicielką Kinga, ale czasem coś czytuję i jego styl potrafi wciągać. Mróz nie ma z Kingiem nic wspólnego i tyle jeśli chodzi o nadmierne porównania.

Książka okazała się dla mnie ważna - po kilku nieudanych próbach, ostatecznie przesądziła o moim rozstaniu z Remigiuszem Mrozem.