sobota, 20 czerwca 2020

Virginia Woolf "Własny pokój"




"Skóra mi cierpnie, kiedy ktoś próbuje walczyć o moje prawa" - sentencjonalnie wygłosiła kiedyś moja znajoma (zresztą naukowiec z tej, co ja, uczelni) słysząc o moich feministycznych poglądach. Osoba mająca wykształcenie. Pracująca zawodowo. Mająca prawo do głosowania. Aż mnie korci w takiej chwili, żeby zaproponować: "Ktoś dla Ciebie wywalczył te przywileje - ale przecież możesz honorowo zwrócić dyplomy, wrócić na garnuszek do rodziców lub męża i czekać, co przyniosą wybory polityczne pozostawione wyłącznie mężczyznom." Może jednak szkoda się spalać. Lepiej odesłać (zarówno czytelniczki, jak i czytelników) do eseju Własny pokój.

Bo oto - tylko i aż - dwa warunki muszą zostać spełnione, żeby kobiety mogły się realizować: powinny mieć swój pokój (przestrzeń do działania, rozumianą też dosłownie) i otrzymywać godne wynagrodzenie. To bardzo aktualne postulaty, o czym wie każda kobieta, która próbowała zająć się czymś więcej niż prowadzenie domu. Nie ważne, czy marzymy o własnych start-upach, stopniach naukowych, twórczości czy prawie do wyjścia na kawę z kim chcemy i kiedy chcemy - brak własnej przestrzeni i własnych (nie wydzielanych przez męża) środków do życia to minimalne warunki. Ich brak przez wieki czynił kobiety zakładniczkami, blokował ich rozwój a w efekcie pozwalał uważać za głupsze, słabsze, pozbawione kreatywności, odwagi i polotu.

Odpowiedni dochód ma ogromne znaczenie szczególnie w przypadku artystek, ponieważ ułatwia całkowite oddanie się niezbędnej przy tworzeniu kontemplacji i skoncentrowanie się wyłącznie na sztuce. Własny pokój gwarantuje swobodę i wolność intelektualną, której kobiety były przez wieki pozbawione; chroni też w pewnym stopniu piszące kobiety przed pobłażliwym traktowaniem przez tych, którzy dzierżą władzę, wpływy i mają pieniądze: profesorów, redaktorów, biskupów, dyrektorów, krytyków literackich, sędziów i pedlów. Virginia Woolf trafia w punkt. Jak to ona.

Cały feminizm to tylko przypisy do Virginii Woolf. Ale nie wszystkie jeszcze odrobiłyśmy lekcje feminizmu, więc wspaniale, że jeden z najsłynniejszych esejów tej autorki został wreszcie wznowiony (w świetnym tłumaczeniu Agnieszki Graf - tłumaczeniu z roku 1997, które nic a nic się nie zestarzało!). Ale to nie tylko prosty przekład - najnowsze wydanie to również nasz polski zbiór przypisów – snutych przez Sylwię Chutnik i Karolinę Sulej opowieści o współczesnych kobietach, które próbują robić swoje. Wśród nich Edyta Bartosiewicz, przez lata nieobecna na scenie, która ostatni album wydała już własnym sumptem, dzięki czemu odżyła. Nie mogło zabraknąć barwnej Katarzyny Kozyry, kultowej postaci polskiej sztuki, swego czasu krytykowanej, lżonej i wyśmiewanej za słynną „Piramidę zwierząt”. Kolejne opowieści (Magdaleny Cieleckiej, Ewy Woydyłło, Joanny Bator) są jak apel do młodych kobiet, żeby nie bały się walczyć o swoje, ale także do mężczyzn, którzy mogliby wreszcie zrobić trochę miejsca, choć wiadomo, jak trudno wyrzec się władzy. Tym samym ta książka traktuje między innymi o budowaniu, konstruowaniu, urządzaniu siebie i zastanawianiu się, na jaką wolność i twórczość nas stać. Własny pokój to bowiem także nastawiona na rozwój indywidualności utopia feministyczna, odnosząca się do marzenia o natychmiastowym wycofaniu się z relacji międzyludzkich, koncentracji na sobie, delektowaniu się samotnością oraz pracy w ciszy i skupieniu.

Woolf sytuuje problem twórczości kobiet w kontekście ich pozycji społecznej, wielowiekowego ubóstwa, braku możliwości podejmowania działalności publicznej, izolacji w domu i zależności od ojca/męża/brata. Problem podziału ról płciowych autorka ukazuje odwołując się do metafor przestrzennych. Postulowany własny pokój został przeciwstawiony niechętnej kobietom przestrzeni uczelni wyższej (ironicznie określanych jako Oxbridge), zamkniętej przed szukającą wiedzy oraz wspólnoty protagonistką uczelnianej bibliotece, a także świątyni. Istotną kwestię w opisie historii literatury kobiet stanowi brak formalnego wykształcenia (czego przykładem jest sama Woolf), usunięcie ich z historii, co uniemożliwia budowanie tradycji kobiecego pisania, niemożność samodzielnego, niezależnego życia oraz podróżowania, anonimowość pisarstwa kobiet, protekcjonalne traktowanie autorek: ich wyśmiewanie, formułowanie pod ich adresem szyderstw i jawna wrogość krytyki literackiej oraz otoczenia.

Przejmujący jest opis uczty, jakim Autorka zaczyna swój esej. Uczty, na którą stać tylko zamożnych. I jej zestawienie ze skromną kolacją, na jaką pozwolisz sobie, kiedy musisz oszczędzać. Minęło już prawie 100 lat od pierwszej publikacji Własnego pokoju, a samodzielność finansowa i pieniądze to nadal trudny temat. Nie umiemy negocjować, nie czujemy, że zasługujemy na odpowiednie wynagrodzenie, wstydzimy się zażądać podwyżki. A jeśli zdecydujemy się na twardą postawę w tych kwestiach, zazwyczaj spotkamy się z brakiem akceptacji, nierzadko także ze strony innych kobiet. Może obrazoburczo zabrzmi Woolf, która stwierdza, że być może pieniądze są nawet ważniejsze niż prawa obywatelskie dla kobiet. To mężczyźni nauczyli nas, ze mając pieniądze można gwizdać na prawo. Stać nas wtedy na adwokata, aborcję za granicą, zmianę mieszkania, jeśli mąż okaże się bydlakiem - nie potrzebujemy wtedy opieki państwa, policji, czy łaskawej zgody na dysponowanie własnym ciałem. I wieczne czekanie aż ktoś zauważy nasze potrzeby. Po prostu je zaspokoimy. Tu idee, barykady wzniosłe cele - a tu prymitywna kasa? Owszem, odpowiada Virginia Woolf - kasa prędzej da nam wolność. Mężczyźni dobrze wiedzieli co robią, dając nam prawa wyborcze i zachowując kontrolę nad płacami.

Virginia Woolf jako autorka eseju o kobiecej twórczości miała niekwestionowaną pozycję literacką i nie występowała bynajmniej w roli kobiety wykluczonej ze społecznego i artystycznego życia. Wiedziała, że zawdzięcza to w znacznej części rodzinnemu spadkowi, pisząc ironicznie o swojej sytuacji:
Społeczeństwo zaopatruje mnie w kurczaki i kawę, w łóżka i noclegi w zamian za pewną liczbę kawałków papieru, które zostawiła mi moja ciotka, a to z tej tylko przyczyny, że nosimy to samo nazwisko.
Warto sięgnąć po Własny pokój także wtedy, kiedy cenisz i lubisz czytywać wielkie XIX-wieczne pisarki, zwłaszcza te, które pisały przed publikacją eseju w 1929 roku. Zyskasz głębsze zrozumienie presji, uprzedzeń i bólu, jakich musiały doznawać, tworząc swoje dzieła. A kobiety z klasy średniej? Przez stulecia nie miały w zasadzie nic do powiedzenia - żadnych wierszy ani listów. Wyłącznie przedstawicielki  klas uprzywilejowanych (Lady Winchilsea i Małgorzata, księżna Newcastle) mogły pozwolić sobie na pozostawienie czegoś więcej niż receptury dań. Nieco później Aphra Behn zerwała z tradycją i zarabiała na życie swoimi sztukami i sprytem. Przełom XVIII i XIX wieku przyniósł postaci kobiet, które, o dziwo, przyjęły za swoje nowe medium powieść. Trzy lub cztery samotne panny żyjące na łonie swoich rodzin porzuciły niewolnicze naśladowanie męskich umysłów i naukę oraz cerowanie skarpet i haftowanie monogramów, i patrząc na ograniczoną scenę, która ich dotyczy, zapisały to we własnych kobiecych słowach. Fanny Burney połączyła kobiecy dowcip z poważną twórczością. Za nią podążyła Jane Austen, rodzina Brontës i Marian Evans (panna, która odważyła się żyć z mężem innej kobiety lekceważąc powszechne społeczne oburzenie). Jak argumentowała Rachel Cusk jeszcze w 2009 roku, Własny pokój jest jedną z niewielu książek, które „ukształtowały dyskurs kobiecego pisarstwa XX wieku”.

Jeśli nigdy nie zastanawiałaś się kosztem sukcesu kobiet, pisarek, to Własny pokój jest dowodem na to, że takie przywileje, jak możliwość pisania, nie przychodziły im łatwo. Pozbawione zacisznego gabinetu pisarki tworzą w przestrzeni salonu, gdzie narażone są na wtargnięcie innych osób i konieczność przerwania pracy. Własny pokój z drzwiami zamykanymi na klucz gwarantuje całkowitą niezależność oraz niepodległość ciała i umysłu; umożliwia pisarkom wypracowanie własnego rytmu pracy; chroni ich upragnioną samotność; koi gniew wynikający z dyskryminacji, który niejednokrotnie przeszkadza im w stworzeniu przekonującej kreacji artystycznej; pozwala wypracować indywidualny rytm zdania, styl oraz formę literacką, gdyż te dostępne w tradycji literackiej nie nadają się do opowiedzenia doświadczeń kobiet i ich wzajemnych relacji, w tym wspólnej pracy zawodowej i przyjaźni między kobietami. Choć Woolf nie pisze bezpośrednio o miłości między kobietami, aluzyjnie nawiązuje do jednej z najważniejszych książek o miłości lesbijskiej napisanej przez Radclyffe Hall Well of Loneliness (1928) i do procesu, który wytyczono autorce za obrazę moralności (przeciwko temu procesowi Woolf wraz z innymi pisarzami gorąco protestowała).

Pierwsze pisarki cierpliwie wydreptywały sobie miejsce wśród twórców, a w tym czasie, jak zawsze, mężczyźni korzystali ze swobody. Laboratoria, kantory, dżungle, budowanie imperiów, zarabianie pieniędzy, kategoryzowanie świata, nadawanie rangi ludziom, przedmiotom i zdarzeniom, tworzenie sztuki i nauki, epopeje, historie i dysertacje; wino, tytoń i spotkania w klubach poza kręgiem rodzinnym, po to, by wymienić męskie doświadczenia i opinie.

Autorka wskazuje na patriarchalną organizację społeczeństwa, którą podtrzymuje podział na prywatne/kobiece i publiczne/męskie. Narracyjne maski konstruowane w eseju wytwarzają napięcie między prywatnym zwierzeniem a publicznym wykładem, umożliwiają tym samym subwersywną grę, która polega także na odwracaniu schematów ról płciowych i wyobrażaniu sobie świata mężczyzn, w którym byliby oni pozbawieni własności, możliwości zdobywania wiedzy, podróżowania, a w literaturze przedstawiani wyłącznie w roli kochanka. Własny pokój to także rewolucyjna zmiana w sferze prywatnej, zakładająca realną i metaforyczną przebudowę domu oraz przeobrażenie życia rodzinnego

Dopiero rewolucja przemysłowa wyprowadziła kobiety z pieleszy domowych - potrzebne były każde ręce do pracy, więc- jak w czasie każdej rewolucji - mężczyźni odpuścili, dali im nieco wolności, po to, żeby osiągnąć inne - rzecz jasna ważniejsze - cele. Jak trójgłowe cielę (porównanie Autorki) pojawiają się kobiety kontrolujące własne pieniądze, a po wojnie - nawet kobiety podejmujące męskie zawody.

Woolf nie zachęca do rewanżu ani pogardy wobec płci przeciwnej. Radzi kobietom chwytać za pióra i spokojnie spisywać swoje obserwacje, nie marnując talentu na strach, dyskryminację i nienawiść. Radzi im opisywać rzeczywistość z dowcipem i dystansem. Ale bez wątpienia zachęca je, aby kreowały same siebie i nie pozwoliły innym decydować, jaką rolę zechcą zagrać we własnym życiu.