wtorek, 5 lipca 2005

Anna Świrszczyńska "Dzieci się zadziwią"

Cicho
zamknęły się drzwi za odchodzącym.
Nie obudziły się
śpiące dzieci,

One dopiero rankiem się zadziwią,
że tak cicho
zawalił się w nocy
ich dom.

 

ze zbioru "Jestem baba"


 

poniedziałek, 4 lipca 2005

Wojciech Żukrowski "Kamienne tablice"

 

Wspaniała powieść, epicka, wzruszająca, mądra i nieustannie aktualna, pomimo że to, co wydarzyło się w 1956 r. na Węgrzech miało się już nigdy nie powtórzyć. Z dzisiejszej perspektywy, kiedy Węgrzy budują na granicy płot chroniący ich przed napływem uchodźców, coraz bardziej przekonuję się, jak niewielkie znaczenie mają rzekome lekcje, jakich udziela nam Historia.

Akcja powieści rozgrywa się w latach 1955–56, a tytuł nawiązuje do dziesięciu przykazań mojżeszowych i licznych dylematów moralnych, przed którymi stają bohaterowie książki. Radca kulturalny ambasady węgierskiej w Indiach, István Terey, to zarazem alter ego pisarza. Dawniej żołnierz walczący po stronie sojuszniczych Niemiec przeciw Armii Czerwonej, stał się - po 1945 r. - zwolennikiem nowego ustroju, mocno zainteresowanym wypaczeniami kultu jednostki Rákosiego. Terey jest też znanym poetą, który usiłuje trzymać się z dala od komunistycznego Związku Pisarzy Węgierskich: 

„Jedni koledzy ostrzegali przed drugimi, padały słowa jak kamienie: agent, szpicel, donosiciel. Wtedy powtarzał się dowcip o tym, że chcąc zostać członkiem Związku Pisarzy, trzeba wydać dwie książki i trzech kolegów.” 

Poglądy i brak należytego zaangażowania politycznego oraz przekonania religijne Tereya powodują, że nie może uzyskać pozwolenia na przyjazd żony i synów na placówkę. 

Polityczny i moralny galimatias stłoczony na kartach Kamiennych tablic nie ogranicza się jednak do wydarzeń roku 1956, choć głównymi bohaterami powieści są ówcześni dyplomaci ambasady węgierskiej w Indiach oraz ich intrygi polityczne i miłosne. W powieści Istvan nawiązuje płomienny romans z australijską lekarką Margit, podczas gdy w Budapeszcie - odległym i nierealnym jak sen - czeka żona i dzieci. Kiedy w kraju wybucha powstanie, poeta dodatkowo musi sobie odpowiedzieć, w co właściwie wierzy i za kogo powinien trzymać kciuki.

Rok 1956 był przełomowy dla całego bloku socjalistycznego, choć oczywiście każdy z wchodzących w jego skład demoludów przeżywał konsekwencje "odwilży" we właściwy sobie i niepowtarzalny sposób. W Polsce na blisko dekadę zapanował nader specyficzny okres, który poeta i dramaturg Tadeusz Różewicz określił w jednej ze swoich sztuk mianem "małej stabilizacji". Termin ów powszechnie się przyjął, a oznaczał - ni mniej, ni więcej - dość daleko posuniętą liberalizację na wielu społecznych polach. W sensie politycznym była to, jak się szybko okazało, fikcja, ale dla zwykłych ludzi powiało optymizmem. Chyba tylko w ten sposób można wytłumaczyć, jak to możliwe, że Żukrowski wydał tak nieprawomyślna książkę, która w dodatku okazała się sukcesem artystycznym i hitem wydawniczym. Już w PRL ukazało się jej 12 wznowień (łącznie ponad milion egzemplarzy).  

Po objęciu władzy w listopadzie 1956 r. przy pomocy wojsk radzieckich János Kádár prawie natychmiast określił wydarzenia na Węgrzech jako „kontrrewolucję zorganizowaną przez zewnętrzne i wewnętrzne siły reakcyjne” - zgodnie z obowiązującą wówczas linią polityczna partii i właściwą tamtym czasom nowomową. Według Gomułki węgierskie powstanie wybuchło dlatego, że stalinowska dyktatura Mátyása Rákosiego po 1948 r. zrujnowała Węgrów. Być może z tego powodu Żukrowski miał odwagę tak zdecydowanie nawiązać do tamtych wydarzeń, zawierając w powieści skrajnie niepochlebny opis elit rządzących w okresie Rákosiego. 
 
Z oczywistych powodów Żukrowski nie mógł otwartym tekstem pisać o polskich dyplomatach, ani odnosić się do takich wydarzeń jak poznański Czerwiec '56. Posłużył się zatem alegorią: Polacy zmienili się w Węgrów, a robotnicze zamieszki - w powstanie w Budapeszcie. 
 
Postać zamordowanego przez Kádára Imre Nagya była przedstawiona w sposób niezwykle stonowany („człowiek z sercem”, który nie jest przywódcą „kontrrewolucji”, lecz tym, który popełnił błąd, kiedy na początku listopada 1956 r. „władza wymknęła się mu z rąk, fala go poniosła, decydowała ulica”). Ale polityczna wymowa powieści zdominowała jej dalsze losy. Przywódcy polscy tak surowo trzymali się zakazu zagranicznych wydań Kamiennych tablic, że dopiero w 1997 r. ukazały się w języku obcym (po rosyjsku, znacznie później po angielsku). W Czechosłowacji cenzura zareagowała na czas blokując kolportaż książki, ale najciekawsze jest to, że Kamienne tablice nigdy nie ukazały się po węgiersku.
 
Dla mnie ta książka pozostaje nie tylko ważnym zapisem wydarzeń upiornej epoki, ale przede wszystkim wspaniałą powieścią o trudnych wyborach.