niedziela, 11 grudnia 2016

Natalia Fiedorczuk "Jak pokochać centra handlowe"

 

Jak pokochać centra handlowe jest ciekawym debiutem Natalii Fiedorczuk. Książka niewątpliwie stanowi bezlitosny obraz codzienności polskiego macierzyństwa, któremu niestety zbyt często towarzyszy bezradność, rozpad i niemożność poradzenia sobie z życiem. 

W tym ujęciu książkę można uznać za wyraz emocjonalnych stanów znacznie większej części osób, aniżeli tylko matki, czy rodzice. Obserwowanie ludzi, którym świat rozpada się na kawałki pozwala dostrzec wiele wspólnych zachowań i nieudolnych prób radzenia sobie z sytuacją. To nie musi być spektakularny alkoholizm - to mogą być zachowania powszechnie uznawane za pożądane i chwalebne. Ot na przykład kompulsywne sprzątanie, nadzwyczajna staranność w przygotowywaniu posiłków dla rodziny, chorobliwa dbałość o garderobę. 

Jest w tej opowieści sporo autoironii, ale dominuje rozgoryczenie. Docenić należy za to kompletny brak sentymentalizmu, z jakim często opowiada się o doświadczeniach rodzicielskich. Codzienne pielgrzymki do tytułowych centrów handlowych stają się odskocznią od samotnego sprzątania i gotowania, miejscem ucieczki, w którym można wypić kawę i oglądać luksusowe wystawy, miejscem w którym można bezkarnie przysiąść i nic nie robić. Jednocześnie te same centra handlowe - jako jedyne miejsce spacerowo-rozrywkowe, same w sobie staję się kresem świata dostępnego dla młodej matki. Ich regularne odwiedzanie ma w sobie coś z rytuału, a zarazem jest nieuniknione jak żmudna wspinaczka Syzyfa.

Książka nie jest poradnikiem, ale literacką opowieścią o bohaterce w kryzysie - bohaterce, która miota się usiłując pogodzić resztki własnych aspiracji, oczekiwania otoczenia i elementarne potrzeby dziecka. Wyobcowanie, poczucie winy, powielania ról uchodzących za kobiece i niezbywalne... I brak - kompletny brak - zakończenia. Niestety nie istnieje „warsztat samochodowy dla zepsutych kobiet”