czwartek, 28 maja 2020

Wojciech Albiński "Lidia z Kamerunu"


Albiński jest jednym z moich ulubionych prozaików. Urodził się 27 stycznia 1935 roku w Warszawie, gdzie też zmarł 6 lipca 2015 roku. Blisko trzydzieści lat mieszkał i pracował w Botswanie i RPA, jako geodeta (wytyczał tereny pod fermy, osady i kopalnie). Jako przenikliwy obserwator przemian zachodzących w Republice Południowej Afryki po obaleniu apartheidu, napisał pięć książek o codzienności kraju i wciąż obecnych tam uprzedzeniach rasowych.

W wywiadach podkreślał, że zaczął pisać opowiadania, bo nie mógł wszystkiego zapamiętać, podczas gdy w Botswanie i RPA "zebrał wiele historii i szkoda by mu było, gdyby się zmarnowały". I konsekwentnie w swoich opowiadaniach dzieli się swoim długoletnim doświadczeniem afrykańskim, czerpiąc garściami z własnego, pasjonującego życia. Wartość "Lidii z Kamerunu" podnosi jej barwny styl i piękny żywy język.

Styl pisarstwa Albińskiego świetnie ilustruje fragment wywiadu opublikowanego na łamach Polityki:

Barbara Pietkiewicz: Pan pisze, jakby sam nie wiedział, dlaczego zdarzyło się to, co się zdarzyło.

Wojciech Albiński: Nie można niczego wyjaśnić. Mądre interpretacje najczęściej padają plackiem. Albo, jak kto woli, na pysk.

BP: Żadnych rozwlekłych opisów.

WA: Jeśli mam opisać krzesło, to tylko dlatego, że ktoś zaraz na nim usiądzie i żeby było wiadomo, że to nie fotel.

BP: Bo inaczej po co?

WA: Chciałbym pisać dwuzdaniami. Aforyzmami. Lekkie, krótkie. Samo dzianie się. I gdzie to się dzieje. Czy są jakieś drzewa, czy tylko pustynia. I kto, jacy ludzie. I ewentualnie rezultat – czy jakieś zwłoki leżą na ziemi, czy wszyscy są szczęśliwi.

Lidia z Kamerunu jest trzecią książką Albińskiego jaką przeczytałam. Tym razem sięgałam już nie przypadkiem, jak swego czasu po Kalahari i Królestwo potrzebuje kata, ale świadoma, że na pewno warto odizolować się na kilka godzin od wszystkich i wszystkiego, i przenieść do Afryki...

Z wielkim żalem myślę o tym, że Albiński już nic nie napisze. "Najpierw żył, potem sięgał po pióro" – opisała jego fenomen Beata Stasińska z Wydawnictwa W.A.B, nawiązując do jego późnego debiutu (w wieku 68 lat).