piątek, 7 maja 2010

Jeanette Winterson "Zapisane na ciele"


Czy można napisać fascynującą historię miłosną, jeśli zostanie ukryta płeć jednego z kochanków? 

Próbuje tego dokonać brytyjska pisarka w swojej czwartej powieści (The Passion, 1988; Sexing the Cherry, 1990; itd.). W polskim przekładzie efekt ten niestety szybko zostaje zakłócony koniecznością użycia trybu osobowego, ale nawet wtedy tożsamość narratora pozostaje nieco splątana, jak w Orlandzie Wirginii Woolf. Wiemy, że narrator(ka) mieszka samotnie w Londynie, zajmuje się niezależnym tłumaczeniem tekstów z rosyjskiego na angielski, ma zmienne upodobania erotyczne (raz mężczyźni, raz kobiety) i potrafi walczyć w razie prowokacji. 

Kiedy decyduje się zamieszkać z miłą, mało wymagającą Jacqueline, na horyzoncie pojawia się Louise: australijska rudowłosa piękność, która przez dziesięć lat była żoną bogatego Żyda Elgina. Louise jest zauroczona postacią narratora ("byłeś najpiękniejszym stworzeniem mężczyzny lub kobiety, jakie kiedykolwiek widziałam"). Kochankowie spędzają razem pięć szczęśliwych miesięcy, zanim Elgin zdradzi wielka tajemnicę Louise, decydującą o dalszych decyzjach i kolejach losy tego przedziwnego trójkąta. 

Wydaje mi się jednak, że ani ta przedziwna tajemnica, ani zabawy tożsamością płciową nie stanowią szczególnej wartości tej powieści. Ciekawsze są znacznie prostsze pytania: czy weteran "sportów sypialnianych" może nadal stworzyć udany związek? znaleźć wielką miłość? czy wielokrotne związki i porzucenia pozwolą kiedykolwiek odnaleźć się w intymności?


 Czy patrzysz na nią i pragniesz jej? Czy patrzysz na nią i zauważasz ją?


niedziela, 2 maja 2010

Evelyn Waugh "Powrót do Brideshead"


Powieść Powrót do Brideshead, pióra (niegdyś kontrowersyjnego autora) Evelyna Waugha, ukazała się w atmosferze skandalu tuż po II wojnie światowej. Opowieść o podupadającym rodzie katolików, w krąg których próbuje się dostać młody ateista z ubogiej rodziny, oparta jest w dużej mierze na autobiograficznych wątkach z życia pisarza. Waugh - tak jak główni bohaterowie spisanej przez niego historii - studiował na Oksfordzie, gdzie nie stronił ani od zakrapianych mocno alkoholem imprez, ani od homoseksualnych przygód. Co najważniejsze, także jak postaci przez niego wykreowane przeżywał kryzys wiary.

Waugh w wielu swoich powieściach opisuje brytyjską arystokrację i wyższe sfery, które ostro ośmiesza, ale które także silnie go przyciągały. Powrót do Brideshead bywa opisywana jako wyraz nostalgii za odchodzącą w zapomnienie świetnością angielskich rodów i ich dworów. Ale jak autor sam pisze we wstępie - zbyt szybko zaczął opłakiwać kulturę angielskich dworków, która zdawała się odchodzić do przeszłości w okresie powojennym. Szybki rozwój ekonomiczny, bogacenie się społeczeństwa i w szczególności snobizm i nuworyszowska moda na staroangielskie posiadłości sprawiły, że przeżywają one powrót do świetności. Książki - takie jak Powrót... niewątpliwie temu sprzyjają. Smoking zapewne będzie dobrze leżał dopiero w trzecim pokoleniu, ale przecież nie szkodzi już dzisiaj obstalować sobie ładnego manor house.

Bogactwo postaci i dynamika przemian społecznych zarysowane są w tej niedługiej powieści z niezwykłą swadą, a język po prostu urzeka. Niektóre fragmenty są flegmatycznie sarkastyczne jakby żywcem wyjęte z Oskara Wilde'a:

"Wyobraź sobie mnie pogrążonego w samotności i ciszy. Właśnie kupiłem raczej odrażającą książkę [...], którą musiałem przeczytać przed niedzielnym wyjazdem do Garsington, gdyż wiadomo było, że wszyscy będą o niej dyskutować, a to takie strasznie banalne mówić, że nie czytało się modnej książki, jeżeli naprawdę się jej nie czytało."

 


 

 

sobota, 13 lutego 2010

Andrzej Bursa [Pedagogika]


Z dziećmi trzeba surowo
Zamiast płaszcza łach
Ubierz łach
Zapnij łach
Szanuj łach
Ten łach to moja praca
Moje wyprute żyły
Ten łach
Moje stracone złudzenia
Moje niedoszłe posłannictwo
Moje złamane życie
Moja martwa perspektywa
Wszystko ten łach
Ubierz łach
Zapnij łach
Szanuj łach



środa, 10 lutego 2010

Anne Fadiman "Ex-libris. Wyznania czytelnika"

  

"Dziewiętnaście funtów starych książek to przysmak co najmniej dziewiętnaście razy większy niż funt świeżego kawioru."

Wielokrotnie nagradzana dziennikarka i redaktorka Anne Fadiman pochodzi z "książkowej rodziny". O uroku zebranych, niezwykle osobistych esejów o książkach i miłości do książek decyduje sposób, w jaki autorka adhezyjnie, od niechcenia, żartobliwie opisuje swoją rodzinę poprzez książki i bibliomanię. Pierwszy esej - o kompulsywnej miłości oddanego czytelnika do korekty - otwiera się w sposób powieściowy, gdy rodzice Fadiman i ich dorosłe dzieci zasiadają do obiadu w restauracji i kontemplują pełną błędów kartę. W innym eseju Fadiman komentuje różnorodne sposoby posługiwania się książką: sposoby jej czytania, stosowania zakładek, zaginania rogów, notowania, opatrywania fiszkami itd. Niektóre z opisów przepełnia zdziwienie, oburzenia, kpina lub żartobliwa wyrozumiałość. 

Esej Moja dziwna półka opisuje najbardziej zaskakującą  - czasem intymną - część biblioteki każdego bibliomana, poświęconą żarliwemu hobby, jakim np. dla George'a Orwella były „czasopisma damskie z lat sześćdziesiątych XIX wieku, które lubił czytać w swojej wannie”. Na osobistej półce Fadiman znajdują się tomy o historii polarnych eksploracji, a ona sama przytacza opowieści zawarte w niektórych z nich w zadziwiająco żywym, pełnym zaangażowania tonie. 

Niektóre z esejów wydają się zbyt krótkie, zwięzłe, nawet nieśmiałe i pozbawione intelektualnych ozdobników. Fadiman inteligentnie bawi się książkami, flirtuje z czytelnikiem za ich pośrednictwem - i jest autentycznie zabawna. Styl tej książki przypomina nieco kapitalne eseje Wisławy Szymborskiej z tomu Lektury obowiązkowe albo szkice Tadeusza Nyczka. Potwierdza to trochę stara prawdę, że najlepszymi czytelnikami są... pisarze. Fadiman pisze jednak nie tylko o książkach, ale także opowieść o samym czytaniu: o tym, ile radości wnosi w nasze życie obcowanie z ukochaną książką, o wyczekiwaniu na określone wydanie i moment premiery wyczekiwanej książki, jej dotykanie, wąchanie, przeglądanie (jeden z moich ulubionych esejów: Tak nie wolno obchodzić się z książką). Nie sposób nie zgodzić się z autorką, że czytanie jest czynnością intymną, a bliski kontakt z książką czymś niepowtarzalnym, nie do podrobienia.

Kontekst kulturowy tego zbioru jest jednak wyraźnie amerykański, co z trudem pozwalają oswoić przypisy na końcu każdego eseju. Książka broni się jednak świetnym stylem pisarskim i oczywistą dla każdego bibliofila - pełna miłości fascynacją literaturą w jej najbardziej fizycznej postaci.

 



Stanisław Barańczak "Kwestia rytmu"

W dzieciństwie nigdy nie umiał maszerować w nogę,
w każdym pochodzie było to samo: zanadto skupiony
na konieczności zachowania rytmu, usztywniał krok,
wypadał z szyku i, jak w koszmarnym śnie,
wszystkie spojrzenia kierowały się na niego.

Po latach, na patriotycznej mszy,
nagle uświadamia sobie ze zgrozą, że nie umie się przeżegnać.
Nie wie, którą ręką i w którą stronę; robił to tyle razy,
ale zawsze odruchowo, bez zastanowienia.
Wszyscy wokół wykonują ten gest, jednocześnie i płynnie, jak w balecie,
teraz można by to naśladować, ale jest o sekundę za późno,
jego nieprzynależność byłaby jeszcze bardziej widoczna,
rytm jeszcze wyraźniej zakłócony.
Stoi z opuszczonymi rękami i choć spojrzenia
biegną w stronę ołtarza, jest znowu tak,
jakby wszyscy patrzyli tylko na niego.

Dlaczego właściwie nigdy nie nauczył się na pamięć
tekstu tej pieśni, znanej każdemu od wieków?
Porusza niemo i rytmicznie ustami, aby przynajmniej
wyglądać jak należy, myśląc z rozpaczą: nieprawda,
mimo wszystko jestem z nimi, po ich stronie.

(wiersz z tomu Atlantyda)


 

piątek, 15 stycznia 2010

Raymond Chandler "Głęboki sen"


 

Czy kogoś jeszcze rajcuje styl Chandlera? Jeszcze ciągle może się podobać barwny język, ale to już nie jest klasyka tylko oldschool. Co zostaje poza tym? Nostalgia boomersa i mokry sen incela, który wierzy, że mężczyzna musi popijać whisky, przypalać papierosy jeden od drugiego, zwracać się do przeciwnika per "dziecinko" i komentować kobiece kształty nawet wtedy, gdy ktoś go trzyma na muszce. Mizoginia i maczyzm zestarzały się u Chandlera dokładnie w tym samym stopniu, co u Hemingwaya.


 

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Stieg Larsson "Millenium"


Trylogia Millennium Stiega Larssona łączy w sobie kilka gatunków jednocześnie – Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet to klasyczny, skandynawski kryminał; Dziewczyna, która igrała z ogniem to miejski thriller, natomiast Zamek z piasku, który runął łączy oba, dodając wątek polityczny. Skala brutalności, ilości przemocy i zła regularnie wzrasta, by skumulować się w trzecim tomie i wybuchnąć przed bohaterami z potrojoną siłą. 

Larsson obala poszczególne systemy – polityczny, społeczny, rodzinny – każdy z poszczególnych elementów ma w sobie coś z konspiracji, globalnego spisku. Wszystko się tutaj łączy, odkrywa po kolei i pokazuje swoją prawdziwą twarz. Pod koniec czytelnik zostaje sam z przeświadczeniem, że nie ma na świecie czystego dobra, a wszystko nosi w sobie namiastkę zła, a przynajmniej to, co wykreował człowiek.

Absolutnie genialny cykl, który sprawił, że postać i działalność samego Larssona zdobyła należne zainteresowanie i uznanie - niestety pośmiertnie.

Wspaniale opowiada o tej trylogii Barry Forshaw - biograf Larssona:


 

 



niedziela, 3 stycznia 2010

Wystan Hugh Auden "Gdy szedłem raz wieczorem"

Gdy szedłem raz wieczorem
    Chodnikiem Bristol Street,
Tłum falował dokoła
    Łanami gęstych żyt.

A nad wezbraną rzeką,
    Gdzie kolejowy most,
Spod przęsła śpiew dobiegał,
    Zakochanego głos:

"Miłość nie kończy się nigdy.
    Będę cię kochał — ty wiesz —
Aż zrosną się Chiny z Afryką,     
    Rzeki wzbiorą po czubki wież.

Będę kochał, póki chór łososi
    Nie zaśpiewa w ulicach miast,
Prześcieradło morza nie wyschnie,
    Nie uleci gdzieś klucz siedmiu gwiazd.

Niech lata mkną jak zające:
    Ja trzymam w ramionach Kwiat
Stuleci, kwitnący bez końca,
    Pierwszą miłość, jaką zna świat."

Lecz wtem nakręcanym szumem
    Zabrzmiał miejskich zegarów las:
"O, nie daj się zwieść Czasowi,
    Nie łudź się, że pokonasz Czas.

Z nor Koszmaru, gdzie nagim błyskiem
    Sprawiedliwość oślepia mózg,
Czas śledzi was, kaszle ochryple,
    Gdy usta szukają ust.

Szparami strapień wycieka
    Życia niejasna treść:
Dzisiaj czy jutro — nieważne —
    Czas zmiecie to, co chciał zmieść.

W tak wiele zielonych dolin     
    Wiatr niesie posępny śnieg;
Czas łamie twój skok z trampoliny,
    Rwie kroków tanecznych ścieg.

Nalej wody do umywalki,
    Dłonie po przegub w nią wsadź,
Patrz w wodę i myśl, co straciłeś,
    Co wiecznie nie mogło trwać.

Lodowiec napiera na kredens,
    Przez łóżko pustynny dmie wiatr,
Rysa na dnie filiżanki
    To ścieżka na tamten świat.

Tam żebrak w banknotach się tarza,     
    Wielkolud tam drzemie wśród ziół,
Jill z Jackiem z pagórka bez końca
    Radośnie turlają się w dół.

Spoglądaj, spoglądaj w lustro,
    W twarz, w której spokoju ni krzty;
Życie jest błogosławieństwem,
    Choć błogosławisz nie ty.

Spoglądaj, spoglądaj z okna
    Przez łzy, parzące ci twarz;
Miłuj bliźniego-oszusta
    Sercem, w którym także jest fałsz."

Późny już, późny był wieczór,
    Znikły cienie zakochanych par;
Ucichły zegary; głęboki
    Nurt rzeki parł naprzód, jak parł.

Przełożył: Stanisław Barańczak