poniedziałek, 15 sierpnia 2005

Rafał Wojaczek "Kwiat zrywając, ciebie biorąc"

Kwiat zrywając, kwiat wąchając, ja zarazem
Świat mijałem będąc przy tym w swoim prawie

Ciebie biorąc, z Ciebie pijąc, ja o niebo
Już nie dbałem wiedząc przecież, że to jedno

niedziela, 14 sierpnia 2005

Richard Dawkins "Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen."


Skoro sam autor napisał: "Możecie nie czytać żadnej innej mojej książki, ale tę przeczytajcie koniecznie", to nie pozostało nic innego jak tylko się zastosować ;-) Zrobiłam to zresztą z przyjemnością, bo Dawkinsa i jego opowieści o przyrodzie i ewolucji po prostu uwielbiam.

Niewątpliwie jest to książka nieco trudniejsza od pozostałych: pierwszych dziesięć rozdziałów to w zasadzie polemika z krytykami Samolubnego genu, czyli pierwszej książki Dawkinsa, w której rozpropagował nowatorskie spojrzenie na ewolucję z punktu widzenia pojedynczego genu. Jeżeli kogoś znudzi ta część (lub nie czytał poprzedniej książki) - to warto od razu sięgnąć do czterech ostatnich rozdziałów, w których autor zawarł tytułową, a 20 lat temu rewolucyjną, hipotezę, zgodnie z którą efekt działania genów (fenotyp), nie ogranicza się wyłącznie do organizmu, który one ukształtowały, ale także przekształcane środowisko (np. pajęczynę, tamę zbudowaną przez bobry, mrowisko, termitierę itd.).

Dawkins idzie jeszcze dalej - może bowiem, to nie dany organizm i kształtujące go geny, ale np. bytujące na nim pasożyty i ich geny decydują o tym, jak układa się los poszczególnych istot. Jeżeli pasożyt jest w stanie zmusić pszczołę, aby wpadła do wody, albo mysz - aby wlazła w łapy kota, to nasze pojmowanie bytu ulega istotnemu przeobrażeniu.

Fascynujące pytania, fascynujące badania i fascynujący świat nieskończonego poszukiwania odpowiedzi!




piątek, 12 sierpnia 2005

Andrzej Bursa [Funkcja Poezji]

Poezja nie może być oderwana od życia
Poezja ma służyć życiu

Gospodyni domowa powinna:
wytrzeć kurze
wynieść śmieci
wymieść spod łóżka
wytrzepać dywan
nakarmić dziecko
pójść po zakupy
podląc kwiatki
napalić w piecu
przyrządzić obiad
wymyć rondle
wypłukać szklanki
wyprać pieluchy
zaszyć spodnie
przyszyć guzik
zacerować skarpetki
zapisać wydatki

i jeszcze
zrobić
tysiąceinnychrzeczyok-
tórychniemamypo-
jęcia
a potem lektura wielkich romantyków
i lu-lu...



czwartek, 11 sierpnia 2005

Daniel Odija "Tartak"


W 2003 roku Tartak znalazł się na liście dziewięciu najbardziej cenionych książek prozatorskich, wielokrotnie nominowany był też (i nagradzany) w prestiżowych konkursach literackich. Książka ta określana bywa jako manifest społeczny, badający współczesne obszary nędzy i beznadziei, upominający się o wykluczoną prowincję. Autor łączy w niej realistyczne, obyczajowe sprawozdania i lokalne anegdoty z filozoficznymi komentarzami wiejskiego bajarza. Trochę tu klimatu sennych obrazów, jak z Domu dziennym, domu nocnym Olgi Tokarczuk. Dzięki temu książki nie można sprowadzić do publicystycznego obrazka. 

Odija faktycznie opowiada o ponurej i biednej prowincji, pozbawionej nadziei. Ale nie jest to reporterski głos, zaangażowany społecznie i politycznie, lecz raczej przypowieść o ludziach, których przetrąciło życie, "pogrobowcach" PRL wpasowanych w ramy półrealnej baśni. Ten mityzujący styl pięknie nawiązuje do podobnych klimatów prozy Andrzeja Stasiuka, Magdaleny Tulli, Pawła Huelle, Piotra Szewca, Lidii Amejko czy Pawła Sołtysa. Klimat opowieści zręcznie podkreśla prosty język, pozbawiony patosu, pompowanego dramatyzmu i wielkich słów. Pomimo tego (dlatego?) Tartak budzi silne emocje...

Autor w uroczy sposób przechodzi z poziomu szczegółowego sprawozdania z drobnych wydarzeń, do szeroko kreślonych obrazów, wykraczających poza opisywane chwile ("nie wiedział, kiedy zacząć płakać i z tego wszystkiego zapomniał w ogóle o płaczu, a przecież było mu bardzo smutno. No i na kilka dobrych lat zapomniał, jak się płacze."), realistyczny opis miesza z baśniowym przedstawieniem, a biblijny język narracji z rzeczowością spostrzeżeń i wulgaryzmami bohaterów książki - całej panoramy dziwacznych, trochę strasznych i trochę komicznych indywiduów.


środa, 10 sierpnia 2005

Anna Świrszczyńska "Obiecał"

Uderzył ją na zabawie
pięścią w twarz.

Upadła,
ludzie złapali go za ręce,
zataczał się.

Potem wracali razem objęci wpół
Uśmiechała się szczęśliwie.
Była w ciąży, obiecał,
że się ożeni.

 

ze zbioru "Jestem baba"