czwartek, 11 maja 2017

Jaume Cabré "Agonia dźwięków"

Odwrócenie chronologii wydarzeń sprawia, że finał historii poznajemy już na samym początku, a potem śledzimy fabułę, poszukując odpowiedzi na pytanie, co sprawiło, że doszło do procesu sądowego głównego bohatera. Tocząca się rozprawa rekonstruuje wydarzenia będące jej bezpośrednim powodem, podczas gdy czytelnik poszukuje informacji, jakie są zarzuty wobec duchownego zasiadającego na ławie oskarżonych.

Autor umiejętnie buduje napięcie, zagęszcza atmosferę poprzez niedopowiedzenia i pozostające jakby pomiędzy wierszami pytania. Duch samotnika wobec ducha samotniczki – ta pozorna symbioza, staje się milczącą wojną silnych charakterów siostry Dorotey, oraz brata Junoya. Niezwykle wymowna cisza, język nienawiści, który echem odbija się od kamiennych ścian klasztoru La Ràpita, nie służy pokrzepieniu serc, w tej trudnej drodze jaką wybrały siostry Zakonu Cysterskiego Ściślejszej Obserwacji w Całkowitym Ubóstwie. 

Brat Junoy po przybyciu do klasztoru, pozbawiony przyjemności z obcowania z muzyką i wtłoczony w dosyć monotonny tryb dnia i posługi popadł w apatię, którą przerwało pojawienie się w monasterze dwóch nowicjuszek. Młode siostry tak samo nie potrafią poddać się surowej klauzurze; wyobcowane, przytłoczone surowymi zasadami, szukają wsparcia u siebie nawzajem. Ich spowiednik wspiera ich w trudnych chwilach, niejednokrotnie występując przeciw regule zakonu. Kapłan po trochu z powodu zgoła innych wyobrażeń o sensie pokuty i wiary, niż wykazuje matka Dorotea, a po trochu powodowany frustracją odcięciem od świata muzyki (skierowanie do klasztoru, w którym panuje klauzula milczenia, bohater może traktować wręcz jako zesłanie) rozbudza drzemiące w murach klasztoru demony. Bardzo szybko staje się jasne, że między Junoy i Doroteą rozegra się najważniejszy dla fabuły konflikt. Choć oboje mają ze sobą wiele wspólnego (wrażliwość artystyczna, podświadome dążenie do ideału) i hołdują skromności oraz wierności wierze jako nadrzędnym wartościom, to mają zgoła inny punkt widzenia na to samo zjawisko. A oboje są całkowicie pewni swoich racji.

Odcięty od swej pasji, pozbawiony możliwości gry na instrumentach, wysłuchujący w każdy piątek trzydziestu kilku niemal identycznych spowiedzi (w których grzechem było np. wspomnienie dnia sprzed wstąpienia do zakonu) duchowny uważa, że źle się dzieje w La Rapita, a surowe zasady przynoszą więcej szkody niż pożytku, umartwianie się nie przybliża do świętości, efektem są choroby, halucynacje itp. Jego poglądy stoją w sprzeczności ze statusem zakonu i ideami, którym wierna jest ambitna siostra Dorothea. Junoy twierdzi (jak Św. Tomasz z Akwinu), że zło jest brakiem dobra neguje istnienie diabła. Uważa, że:

“Rapiteńskie ubóstwo jest jałowe. Jest … podszyte ambicją, wyuzdaniem, bo zrobiłyście z niego cel sam w sobie, a nie środek na drodze do świętości. Co z tego, że będziemy ubodzy, jeśli ograniczenia stłamszą w nas ducha?” (s. 214)

Junoy nie zgadza się z karą nałożoną na dwie nowicjuszki, Rozalię i Clarę, dziewczęta zagubione w zakonnej rzeczywistości, samotne w swych rozterkach, obawach, cierpieniach. Nieuchronny staje się konflikt między zasadniczą matką przełożoną i spowiednikiem.

Autor doskonale rysuje też sylwetki innych bohaterów, nie tylko pary antagonistów. Uwagę przykuwa bez wątpienia  ponadstuletnia siostra Margarida, która wbrew oczekiwaniom innych mniszek, w tym szczególnie matki przełożonej, nie zamierza umrzeć i mimo ślepoty widzi więcej niż wszyscy pozostali mieszkańcy Rapity. Albo  biskup Maurycy, którego ambicja doprowadziła "do nadciśnienia, nadkwasoty i bezsenności".

"Wobec ogromu zawiści, z jaką spotykał się na każdym kroku uzmysłowił sobie, że marzenie o dojściu do papieskiej godności było dziecinną mrzonką. Ale nadal uważał, że może dobrze przysłużyć się Kościołowi swoimi predyspozycjami, które sprowadzały się głównie do tego, że umiał wyczuć, czyjej sutanny w danym momencie opłacało się uczepić".

Ciszę przerywa Adela, później znana jako siostra Clara – nowicjuszka, której nieposkromione serce szukało uwolnienia. Młoda dziewczyna pozornie szczęśliwa z drogi, którą obrała, odnajduje bratnią duszę w postaci siostry Rosalii, która czuje się równie samotna wśród obcości murów klasztoru. Złamanie reguł Zwyczajnika, doprowadza do lawin wydarzeń, których ofiarą staje się brat Junoy, a najwyższą cenę przyjdzie zapłacić jednej z sióstr.

Wszystko to – misterna fabuła, zręczny dowcip, ciekawe postaci – pozwoliło autorowi na wyłożenie swoich przekonań, skłonienie czytelnika do refleksji na temat życiowych postaw i wyborów, wiary – w jej postaci ascetycznej i radosnej. Powieść może przypominać nieco Imię róży Umberto Eco, którego akcja również jest umiejscowiona w klasztorze. Natomiast atmosferą i tematyką może przywodzić na myśl Diabły z Loudin Aldousa Huxleya. Na pewno ciekawym zabiegiem było przyjęcie formy procesu sądowego; co pozwala na bezpośrednią konfrontację bohaterów. Choć prawdą jest, że sympatia autora najwyraźniej pozostaje tyko przy jednej ze stron.

Styl Cabre jest bardzo charakterystyczny, wymaga od czytelnika  skupienia nad tekstem, bowiem jednym zdaniu mamy do czynienia z połączeniem narracji odautorskiej z wypowiedzią bohatera. Oto przykład:

“Przemierzały ciemny korytarz w całkowitej ciszy, przerażone naruszeniem nakazu milczenia, ale z ważnego powodu, tak mi się wydaje, ojcze, bo siostra Clara skarżyła się, że jest chora i nie mogłam zostawić jej samej; ależ oczywiście, córko, dobrze zrobiłaś.”

To opowieść o żądzy władzy, dumie, ambicji, fanatyzmie i ich skutkach. O konflikcie między różnymi postawami, sprzecznymi poglądami. O decyzjach, wyborach i ich skutkach. O religii i wypaczeniu idei. O poszukiwaniu sensu życia, dobru i złu, muzyce i ciszy. O cierpieniu, ludzkiej podłości, o stłamszeniu pasji. Być może nawet rację mają Ci, którzy twierdzą, że „Agonia dźwięków” to filozoficzno-religijny traktat. Co pewne – podany w jednocześnie wyszukany i przyjemny sposób. Warto spróbować, choć nie jest to lektura łatwa.


 

środa, 10 maja 2017

"Nieracjonalny mężczyzna" (Irrational Man) reż. Woody Allen


Po pierwsze - jak to często bywa u Allena - dobór aktorów jest tyleż nieoczywisty, co świetny. Dość ekscentryczny, ale znakomity Joaquim Phoenix i niezwykle ciekawa Emma Stone, która być może stanie się kolejną muzą reżysera. Phoenix nie sprawia wrażenia amanta, toteż powierzenie mu roli uwodziciela (profesor filozofii Abe Lucasa), na którego przyjazd czeka pół kampusu (w tym zarówno studentki, jak i znudzone wykładowczynie lub żony wykładowców) było ryzykownym zabiegiem. Trudno też uznać, żeby bohater silił się na kokieterię - może kobietom faktycznie wystarczają same wyobrażenia ;-)

Sama historia - z pozoru banalna – to rozkwitający romans pomiędzy wykładowcą a studentką Jill. Przypadkowe wydarzenie staje się przyczyną nieoczekiwanej wolty, która sprawia, że całość nabiera wyrafinowanego smaku. Ślepa uliczka w jaką Allen wpuszcza widzów (gmatwanina cytatów z filozofii i złudzenie, że chodzi o jakieś wielkie metafory) nagle prowadzi do sensacyjnej igraszki ("wyda się, czy nie wyda?"), co sprawia, że całość jest lekka i zabawna, ale niebanalnie zgrabna i elegancka. Nie warto zatem w Nieracjonalnym mężczyźnie doszukiwać się drugiego dna i odpowiedzi na pytania egzystencjalne (choć stanowią one znaczącą część tematów poruszanych przez bohaterów).

Abe podkreśla, że odwieczne teoretyzowanie nad ludzką egzystencją to jedynie „werbalny onanizm” bez większego odbicia w rzeczywistości, podczas gdy to czyny definiują człowieka, a nie nabyta przez niego wiedza. Satyra na uniwersyteckie życie pozwala Allenowi wprowadzić do filmu wiele błyskotliwych dialogów, ale w odróżnieniu od innych bohaterów tego reżysera, Abe Lucas poza gadaniem, zamierza zacząć działać. Owo działanie nadaje sens i cel jego życiu, filozof zamiast pociągać z piersióweczki, odzyskuje wigor i humor, zyskuje wrażenie, że robi coś ważnego i to nie tylko dla jednej konkretnej osoby, ale całego świata. Nic dziwnego, że nie tylko nie mamy ochoty potępiać jego działań, ale sekundujemy mu i w napięciu oczekujemy szczęśliwego zakończenia.

Dobre dialogi, lekki romans i wątek kryminalny stanowią świetną mieszankę. Sam Abe jest - wbrew tytułowi – człowiekiem bardzo racjonalnym, co nie przeszkadza mu zrobić czegoś totalnie irracjonalnego. Czy nie jest to marzenie każdego z nas?

wtorek, 9 maja 2017

Stanisław Barańczak "Widokówka z tego świata"

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie,
z którego mam za darmo rozległe widoki:
gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie
tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową
ta sama mroźna próżnia
milczy swą nałogową
odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie.
Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej.
Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie
palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok.
Ale dosyć już o mnie. Powiedz, co u Ciebie
słychać, co można widzieć,
gdy się jest Tobą.

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem się w chwili
dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki;
choć jak ją nazwą, co będą mówili
o niej ci, co przewyższą nas o grubą warstwę
geologiczną stojąc
na naszym próchnie, łgarstwie,
niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją
własną mieszankę śmiecia i rozpaczy
nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija
kolejny stopień, rosnący pod stopą.
Ale dosyć już o mnie. Mów jak Tobie mija
czas-i czy czas coś znaczy,
gdy się jest Tobą.

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele,
w którym zaszyfrowane są tajne wyroki
śmierci lub dożywocia-co niewiele
różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy,
a jednak ta lektura
wciąga mnie, niedorzeczny
kryminał krwi i grozy, powieść rzeka, która
swój mętny finał poznać mi pozwoli
dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść
zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek.
Ale dosyć już o mnie. Mów jak Ty się czujesz
z moim bólem-jak boli
Ciebie Twój człowiek.

 



wtorek, 2 maja 2017

Katarzyna Kędzierska "Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce"

 

Przeczytałam tę książkę już kilka lat temu, jako jedna z pierwszych poświęconych tematyce minimalizmu. Może dzisiaj nie zrobiłaby już na mnie tak dużego wrażenia - ale te kilka lat temu uświadomienie sobie, ile czasu i wysiłku wpakowałam w bezsensowne zakupy, było dla mnie po prostu bezcenne. Nie zawsze pozytywne doświadczenia z próbami odsprzedaży niepotrzebnych przedmiotów, potwierdziły słuszną obserwację autorki, że kupić jest łatwo - ale odzyskać pieniądze, które wkładamy w niepotrzebne bibeloty, a nawet książki, które można przecież wypożyczyć w lokalnej bibliotece - to już czyste szaleństwo prowadzące jedynie do tego, że obrastamy w rzeczy. Jeszcze ciekawsze były obserwacje dotyczące utrzymywania mało wartościowych relacji "bo tak wypada" i bywania u ludzi, którym nie potrafimy odmówić. Mądra książka, z której skorzystać może każdy, niezależnie od tego czy tytułowy minimalizm zastosujemy do posiadanych przedmiotów czy całego systemu więzi z ludźmi i otoczeniem.


poniedziałek, 1 maja 2017

Agnieszka Osiecka
Poeci, poetki

Po­eci, ran­ni przez złe ko­bie­ty,
pi­szą wier­sze,
po­et­ki,
tra­fio­ne w ser­ce,
pi­szą dłu­gie sza­re war­ko­cze,
nie cze­sa­ne od ze­szłej nie­dzie­li,
pi­szą dzie­ci nie po­sła­ne do szkół,
po­kąt­ne my­szy zza szaf,
le­ka­rza, po któ­re­go nikt nie za­dzwo­nił,
bu­tel­kę,
nie wy­sta­wio­ną na mle­ko.




Agnieszka Osiecka