wtorek, 11 marca 2014

John N. Gray "Fałszywy świt. Urojenia globalnego kapitalizmu"


Po przeczytaniu Herezji nie mogłam nie poszukiwać kolejnych (także starszych, ale mi nieznanych) książek Johna Graya. Są one warte uwagi choćby ze względu na intelektualną drogę, jaką pokonał autor: jeszcze u progu lat 80. ub. wieku uznawany był za kontynuatora myśli Isaaha Berlina i Friedricha von Hayeka. Stał się wówczas jednym z ideologów brytyjskiej Nowej Prawicy, która wyniosła do władzy Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii, a w USA przyniosła rozwój reganomiki. Jednak rozpad dawnego bloku sowieckiego i koniec zimnej wojny, wywołały potężne przeobrażenia w zakresie geopolityki oraz (nie zawsze udaną) transformację gospodarczą krajów dawnego bloku wschodniego, a w ślad za nimi -  rozczarowanie neoliberalizmem. Gray zaczął zwracać się przeciwko oświeceniowemu humanizmowi, który leży u podstaw tych zmian. W Słomianych psach pisze:

Ludzie uważają się za wolne, świadome istoty, podczas gdy w rzeczywistości są zwierzętami żyjącymi w świecie złudzeń. Jednocześnie bez przerwy starają się uciec od tego, co uważają za własną naturę. Ich religie to próby odrzucenia wolności, której nigdy nie posiadali. W dwudziestym wieku tę samą rolę odgrywały utopie lewicy i prawicy (s. 109-110 wydania polskiego)

Może nieco to egzaltowane i schopenhauerowskie, ale świadczy o zwrocie w kierunku antyglobalizmu, niechęci do prometejskiego neokonserwatyzmu i związanej z nim demolatrii. Fałszywy świt powstał pod koniec ubiegłego wieku (jeszcze przed atakiem na WTC i wojną z terroryzmem, przed globalnym kryzysem finansowym i rzecz jasna przed wojną w Ukrainie). Tym bardziej zaskakuje nieustająca aktualność tej książki, trafna diagnoza imperializmu rosyjskiego, przekonanie, że niewłaściwie przeprowadzona transformacja gospodarcza i polityczna byłego bloku wschodniego (w szczególności Rosji), stoi u podstaw izolacji Rosji i zarazem jej nieustającej agresji. 

Fałszywy świt wymaga jednak pewnego dystansu. Niewątpliwie jest to manifest zawiedzionego neoliberała, który z czasem popadnie w sceptycyzm obecny w Herezjach. Jednak już w tej książce wyczuwalny jest nie tylko atak na ideę globalnego kapitalizmu, lecz na całą myśl oświeceniową, wiarę w postęp i ekonomiczno-polityczne dogmaty. Jednym z tych dogmatów jest idea samoregulującego się rynku, który - zdaniem Graya - nie może istnieć sam z siebie bez gwarancji państwa, które zapewni mu przetrwanie. Gospodarka kapitalistyczna pozostaje co prawda najbardziej wydajnym i uczciwym systemem ekonomicznym, ale wymaga nieustającego wsparcia instytucji, która sprawi, że reguły rynku będą przestrzegane, umowy - dotrzymywane, monopole - ograniczane itd. Nawiązując do Hobbesa i w tonie Patricka Buchanana (Śmierć Zachodu), Gray pisze, że zanik państwa nie doprowadzi do dwa razy bardziej wolnego rynku, ale wojny wszystkich ze wszystkimi. Wolny rynek nie zastąpi państwa, lecz jest wytworem silnego państwa (silnego - w sensie możliwości realizowania swoich planów). 

Wiara w spontaniczną organizację społeczną, która nie prowadziłaby do bellum omnium contra omnes jest naiwnością, o której pisało wielu liberałów, ale Gray (podobnie, jak Daniel Bell w Kulturowych sprzecznościach kapitalizmu) idzie w swojej krytyce dalej, pisząc, że nieograniczony wolny rynek niszczy wartości, na których został zbudowany (liberalizm w swej ostatecznej fazie zwraca się przeciwko wolności). Nieograniczona wolność i pełna emancypacja człowieka (uwolnienie go od wszelkich ograniczeń tradycji, kultury, natury) staje się ostatecznie źródłem zniewolenia. Podobnie jak ideologia komunistyczna (której celem była zmiana natury ludzkiej i dokonanie absolutnej syntezy wolności, równości i braterstwa), tak współczesne projekty emancypacyjne ostatecznie służą jedynie powiększaniu zakresu politycznej kontroli - tak, jak to się stało w zdewastowanym społeczeństwie USA (Samobójstwo supermocarstwa).

Istotą wizji oświeceniowej (na wzór religijnej) jest przekonanie, że człowiek jest w stanie zbudować ziemski raj. Wizja ta zakłada wiarę w mądrą politykę i postęp (techniczny i moralny). Sfera pracy i produkcji - zgodnie z tą wizją - jest w ludzkiej egzystencji zasadnicza pod każdym względem (determinuje ją i stawia za cel). Ileż w tym czynników upodabniających podejście lewicowe i konserwatywne! Gray dekonstruuje ten tok myślenia nie tylko w Fałszywym świcie, ale także Herezjach i Czarnej mszy. Miażdży zarazem dychotomię socjalizmu i liberalizmu. Na tym nie koniec - okazuje się sceptykiem względem ,,ekologizmu" i jego rojeń o człowieku jako podstawowym źródle klimatycznej katastrofy i ratunku dla Planety, gdyż owe rojenia są co najwyżej rewersem typowo oświeceniowej wiary w zdolność panowania człowieka nad przyrodą. Mit polityki zrównoważonego rozwoju jest wszak takim samym mitem, jak mit wolnego rynku tak bezlitośnie demaskowany przez Graya.

Grayowska krytyka leseferyzmu wskazuje, że ani socjaldemokracja w europejskim stylu, ani tym bardziej komunizm czy centralne planowanie, nie są żadną alternatywą dla wolnego rynku - wszystkie te oświeceniowe projekty powinny być traktowane z jednakową podejrzliwością ze względu na swój progresywizm i prometeizm. 
 
Ale czy on sam jest w stanie pozbyć się oświeceniowej spuścizny europejskiej kultury?