wtorek, 30 września 2008

Oscar Wilde "Portret Doriana Graya"


Jedyna powieść Oscara Wilde'a Portret Doriana Graya (1891) jest klasycznym przykładem estetyki angielskiej literatury końca XIX wieku. Wilde definiuje w niej artystę jako wolnego od etycznych sympatii. Zgodnie z tym założeniem, książki powinny być postrzegane tylko jako „dobrze” lub „źle napisane”, a nie jako moralne lub niemoralne. Po tej wstępnej deklaracji odnośnie do sztuki i piękna, Wilde snuje fabułę. Fabułę dość mroczną.

Dorian Gray to młody i przystojny mężczyzna, którego zamożny przyjaciel, lord Henryk, zabiera z wizytą do kochającego sztukę malarza, Basila Hallwarda. Ten tworzy obraz Doriana Graya, fascynujące dzieło, które sprawia, że ​​Dorian przestaje się starzeć - tę biologiczna funkcje przejmuje właśnie namalowany obraz. Konsekwencje są katastrofalne... 

Oscar Wilde stworzył pełną uroku opowieść, która - choć nie kończy się szczęśliwie - to jednak kończy się pięknie. Styl narracji tej historii bliższy jest dramatowi niż powieści. Wilde nie ma obsesji na punkcie szczegółowego opisywania otoczenia, jak by to robił rasowy powieściopisarz, ale zwięzłość opisu po mistrzowsku rekompensują znakomite, dowcipne dialogi, które wypełniają większość powieści. Przewijające się między nimi fraszki lorda Henryka zawierają z kolei subtelną satyrę poszczególnych warstw społecznych i obyczajów. Kobiety, Ameryka, wierność, głupota, małżeństwo, romans, człowieczeństwo i pogoda to tylko niektóre z wielu celów krytyki Wilde'a, którą czytelnicy otrzymują za pośrednictwem ostrego języka Lorda Henry'ego. 

Jednak autor nie poprzestaje wyłącznie na dialogach. Z rzadka wykorzystuje opisy, z których najlepszym jest bodaj opis krótkiej podróży Doriana Graya przez ciemne i brudne ulice, jaskrawo kontrastujące z luksusowym otoczeniem dandysa, ale które są zarazem niezwykle właściwym tłem dla jego nowego stylu życia.

Oscar Wilde nie wprowadza zbyt wielu postaci do swojej powieści. Prawie cała fabuła skupia się wokół Doriana, lorda Henryka i artysty Bazylego. Pomniejsze postaci, takie jak księżna Harley, służą do inicjowania lub rozwijania tematów, które ostatecznie stają się przedmiotem komentarzy lorda Henryka. Swoisty pakt w diabłem, który jest głównym tematem powieści, nie jest nowym zjawiskiem w literaturze. Dorian sprzedaje duszę, by zachować to, co cenił najbardziej - wspaniały wygląd. Na wstępie jest młodym, naiwnym i łatwym do manipulowania chłopcem, któremu towarzyszy Bazyli, stawiający dobro Doriana na pierwszym miejscu. Lord Henryk próbuje zdominować młodego człowieka.

Obraz Doriana Graya dotyczy więcej niż jednego tematu. Najważniejszym tematem powieści jest piękno - w tym narcystyczne uwielbienie siebie samego. Przy czym piękno (uroda) Doriana, w przeciwieństwie do sztuki Bazylego i statusu społecznego Lorda Henryka, jest bardziej podatne na rozkład z upływem czasu.

Jednak to nie ulotność piękna fizycznego sprowadza katastrofę na głównego bohatera. Raczej świadomość jego ulotności wyzwala bezgraniczny lęk przed śmiercią - strach, który powoduje zgubę Doriana. Powieść podejmuje tym samym problem samoświadomości przedstawionej w sztuce. Łączy emocjonalną reakcję osoby na jej własny wizerunek. Podczas gdy Dorian pozostaje młody i piękny, sam widok jego starzejącego się obrazu okazuje się nieznośnie bolesny. Wilde nie był moralistą, ale powieść nie jest pozbawiona pewnej obserwacji moralnej dotyczącej ulotności piękna.


 

poniedziałek, 29 września 2008

Andrzej Bursa [Nasze ognisko]

Roznieciliśmy nasze ognisko
By odgrodzić swoje wieczory
Od ludzi wszystkich jak od chorób
Niech się kołysze i błyska
Niech złote śpiewają iskry
W naszym ognisku...

Siedzimy wieczorami
Coś niedobrze się dzieje
Płomień gaśnie ciemnieje
Kopeć oczernił pokój
Pyta żona: Co ci kochany?
- A daj mi spokój...

Ja wiem czemu smutno mój drogi
My lubimy bardzo czworonogi
Zwierzę najlepszy przyjaciel
Już na ulicy jestem jednym skokiem
Przemierzam całe miasto szerokie
Wracam
Z ogromnym kotem pod pachą

Siedzimy wieczorami
Coś niedobrze się dzieje
Kot straszy bursztynowym okiem
Płomień gaśnie ciemnieje
Przeglądamy... malarstwo włoskie...
Rany Boskie... jak nudno...
No - mówię - rady nie ma...
Widać się do siebie nie nadajemy
Koniec z naszym ogniskiem
Ale sprośmy jeszcze na ostatek
Wszystkich naszych starych kamratów
Ze szkolnej ławy
Z popijawy...
Zrobimy zabawę...

Przyszli goście
Każdy opowiada
Barwna talia się rozkłada
Z prostych opowieści
Chwalimy życie z całej mocy
Śpiewamy pieśni do północy

Pierwsza Goście już za progiem
No i cóż moja droga
I nam trzeba zabierać walizki
Ale popatrz... popatrz
Jak się kołysze i błyska
Wielkim ogniem... słoneczną iskrą
Nasze ognisko...
I nasz kot jest bardzo piękny z tym bursztynowym okiem



niedziela, 28 września 2008

Ulrich Beck "Władza i przeciwwładza w epoce globalnej: nowa ekonomia polityki światowej"



W miarę narastania skali zjawisk globalnych przyrasta też liczba opracowań poświęconych analizie źródeł, przejawów i następstw kształtowania się światowego rynku produkcji, wymiany towarów i usług, ożywiającego jednocześnie rozwój rynku finansowego. Przeważają wśród nich studia i opracowania ekonomistów oraz materiały i dokumenty przygotowywane przez ekspertów polityki zrównoważonego rozwoju. Cichną natomiast scenariusze zapowiadające zwycięski marsz demokracji we współczesnym świecie, co jest następstwem międzynarodowego terroryzmu, międzynarodowej przestępczości, pustynnieniu gleb na olbrzymich połaciach Ziemi, nowych epidemii i chorób cywilizacyjnych, wojen lokalnych i regionalnych, podziału świata i kontynentów na regiony ubogie i zamożne itd. Dramatycznemu przyspieszeniu uległy też procesy unifikacyjne w skali świata, zyskując zarazem wieloaspektowy i wręcz całościowy wymiar, obejmując poza gospodarką także przemiany polityczne i kulturowe. Globalizacja nie może dłużej pozostawać wyłącznie domeną badań ekonomicznych - pojawiają się w niej liczni reprezentanci pozostałych nauk społecznych, zwłaszcza socjologii i politologii.

Ulrich Beck, obok Jurgena Habermasa, Anthony Giddensa, Immanuela Wallersteina, należy do grona socjologów zajmujących się nowoczesnym społeczeństwem i problemami globalizacji. Nawet nieświadomi tego, nierzadko posługujemy się pojęciami i wyobrażeniami, które kilkadziesiąt lat temu formułowali Alvin Toffler, Samuel Huntington, Francis Fukuyama czy właśnie Ulrich Beck. Ich poglądy są nie tylko przedmiotem naukowych rozważań, ale nadają też ton w przekazie medialnym.

We Władzy i przeciwwładzy... Beck przedstawia szeroki zestaw argumentów, świadczących nie tyle o kontynuacji polityki państw w dotychczasowych formach, co o jej przemieszczaniu się do przestrzeni globalnej. Książka jest rozwinięciem koncepcji tzw. późnej nowoczesności, a słowem-kluczem jest przedrostek „trans”, odnoszący się do przejścia do wyraźniejszej, skrajnej nowoczesności, przejście od nowoczesności pierwszej, którą cechowało zamknięcie w granicach narodowych do drugiej - kosmopolitycznej. Beck - wzorem Baumanna - unika przedrostka "post" zakłada, że coś się skończyło, a przyszłość stanowi wielka niewiadomą.

Beck zaznacza od samego początku swoich rozważań, że „nie ma takiej drogi, która pozwoliłaby uniknąć redefinicji polityki państwowej” (s. 28) i „dlatego kluczowe pytanie (…) brzmi: w jaki sposób można idee, teorie i instytucje państwa wyzwolić z narodowej ograniczoności i otworzyć na epokę kosmopolityczną?” (s. 29). Podkreśla, że istnieje potrzeba redefinicji polityki państwowej, a alternatywy poszukuje w kosmopolityzmie. Nie opowiada się więc za wyborem mniejszego lub większego zakresu suwerenności albo kryterium interesu narodowego. Odrzuca dychotomiczny podział na państwa narodowe versus polityka (władza) w przestrzeni globalnej. W zamian przyjmuje dyrektywę metodologiczną „nowego racjonalizmu kosmopolitycznego” (s. 16), która oznacza przyjęcie optyki globalnej i reguł, które ją wyznaczają. Beck odrzuca zarówno pośrednią drogę komunitarystów do polityczności globalnej poprzez państwa narodowe, jak i mitologizowanie państwa narodowego, które określa mianem szkodliwego metodologicznie nacjonalizmu.

Beck mówi o końcu pierwszej nowoczesności (trwała od XIX w. do lat sześćdziesiątych XX w.), w której dominowały państwa narodowe, a ryzyko było obliczalne, i przejściu do nowej epoki - drugiej nowoczesności o nieobliczalnym ryzyku, której cechą jest kosmopolityzm. Podobnie Habermas w Postnarodowej konstelacji (1998) oddziela państwo od społeczeństwa, a nowoczesne państwo narodowe uważa za etap na drodze do ponadnarodowej Unii Europejskiej. Beck mówi o kryzysie państwa narodowego w epoce globalnej (nawiązując do Arjuna Appadurai, Johna W. Meyera i Martina Albrowa) i o miejscu państwa narodowego w nowym porządku społecznym.

Tytułowy podział na władzę i przeciwwładzę to podział w globalnej przestrzeni politycznej, uwzględniający także aspekty ekonomiczne i kulturowe. Władza oznacza możliwości wykorzystania zasobów (kapitał, strumienie finansowe), ale przynależna jest nadal przede wszystkim do międzynarodowych korporacji. Beck zwraca uwagę w tym kontekście na definicyjną zmianę pojęcia władzy relacyjnej na władzę jako efektywną zdolność osiągania celów. Przeciwwładza to z kolei powoli tworząca się infrastruktura globalnego społeczeństwa obywatelskiego, ożywiana zasobami społeczności lokalnych (regionalnych, subregionalnych), organizacji pozarządowych, a także demokratycznych rządów i społeczeństw obywatelskich.

Naczelnymi ideami domagającymi się wyzwolenia z narodowej ograniczoności są według Becka prawa człowieka i demokracja. Podstawą działania ma być „uznanie inności Innego” oraz „kosmopolityczna świadomość wartości i samoświadomość” (s. 67). Beck proponuje teorię „metagry”, która kieruje się „logiką zmiany reguł” (s. 22). "Władza" jest niezależna, kreatywna i ma charakter kosmopolityczny, wirtualny. Z tego względu na to przeciwwładza nie może ograniczać się do państwa narodowego, które nie byłoby w stanie sprostać sile i możliwościom zjawisk globalnych - zarówno tych, których inicjatorami są korporacje transnarodowe, jak i tych, które sprowokowane zostały przez zjawiska przyrodnicze lub społeczne.

Rozproszona władza ekonomiczna ma wprawdzie imponujące zasoby, pomnażane przez mobilność kapitału, nowoczesne środki komunikowania i funkcjonalne struktury międzynarodowych korporacji. Ale siła metawładzy paradoksalnie jest względnie słaba z powodu braku zakorzenienia i ciągłego poszukiwania ponadprawnego konsensu. W rezultacie „Gra o metawładzę zawdzięcza swą treść, dynamikę, formy przebiegu i nie dające się przewidywać efekty temu oto, że w jej trakcie znoszone są, przesuwane i na nowo określane granice kompetencji rozstrzygających, kto może o czym decydować” (s. 115). To zaś rodzi ryzyko cywilizacyjne i finansowe, których ograniczeniu powinny służyć obywatelskie formy legitymizacji władzy globalnej wraz z towarzyszącym im monitoringiem i kontrolą rozproszonej władzy korporacji międzynarodowych i grup interesu.

Beck przedstawia w związku z tym projekt ładu kosmopolitycznego, będąc świadomym, że jest to niełatwe wyzwanie - idea „kosmopolityzmu” niesie negatywne konotacje. Kosmopolita w powszechnym odczuciu to człowiek bez ojczyzny, zdradzający narodową tożsamość. Tymczasem Beck nie postrzega kosmopolityzmu jako beznarodowości - wręcz przeciwnie, widzi w nim akceptację równości i różności, poczucie odpowiedzialności wobec całego globu (s. 137), splot zasad tolerancji i jedności w wielości. Podkreśla, że w państwie kosmopolitycznym istnieją odrębne narodowe tożsamości. W liście otwartym Europa ma przyszłość (2005) Beck i Giddensem podkreślali, że z kosmopolitycznego punktu widzenia różnorodność nie jest problemem, tylko rozwiązaniem. Tak rozumiany kosmopolityzm jest kategorią pozytywną i tylko na nim możliwe jest oparcie społeczeństwa światowego, w ramach którego społeczności są zespolone glokalnie.

Autor podkreśla, że nie ma na razie żadnej siły politycznej, która opowiadałaby się wprost za kosmopolitycznym ustrojem, ale zarazem nie ma powrotu do wygodnych i izolowanych państw narodowych. W nowym obrazie rola państw narodowych jest zmienna i zróżnicowana. Może sprzyjać wzmacnianiu lub osłabianiu władzy bądź przeciwwładzy w przestrzeni globalnej, a kierunek i natężenie tej polityki zależy m.in. od poziomu ukształtowania się i aktywności społeczeństwa obywatelskiego w danym kraju. Końcowy wniosek jest bardzo praktyczny - ocena rozwoju demokratycznych procesów politycznych w świecie zależy w decydującym stopniu od odporności państw narodowych na próby narzucania im egoistycznych strategii międzynarodowych korporacji i grup interesu. Innym aspektem oceny jest przekonanie o innowacyjności i funkcjonalności współczesnej demokracji, która jest zarazem szansą na jej trwanie i nowe impulsy dzięki przemieszczaniu się do przestrzeni globalnej.

Według Becka, teza o końcu polityki jest słuszna w przypadku polityki narodowej. Koniec polityki narodowej jest jednocześnie początkiem polityki światowej. W dzisiejszym świecie myślenie narodowe i izolacjonizm bywają najgorszym wrogiem narodów i ich interesów.

Autor podjął próbę możliwie całościowej i spójnej konceptualizacji badanego zjawiska. I tak, strategie kapitału w gospodarce światowej usystematyzował jako strategie autarkii (z wydzielonymi strategiami uzurpacji, innowacji, glokalizacji, wyjścia z rynku, suwerenności ekonomicznej), najbardziej skrótowo ujęte strategie substytucji (np. raju podatkowego), strategie monopolizacji (monopolu na ekonomiczną racjonalność bądź dyplomacji wewnątrzgospodarczej), strategie prewencyjnej dominacji (państw „łajdackich” i neoliberalizacji państwa). Jeszcze bardziej rozwinięta jest typologia 6 strategii państw w przestrzeni globalnej obejmująca w poszczególnych typach łączenie około 25 wariantów zachowań, w tym strategie nieodzowności, niezastępowalności, unikania monopoli światowych, specjalizacji bądź hegemonii i transnacjonalizacji państwa, repolityzacji polityki, kosmopolityzacji państwa. Wykaz strategii społeczeństwa obywatelskiego jest znacznie krótszy - obejmuje jedynie strategie: dramatyzacji ryzyka, demokratyzacji i kosmopolityzacji (s. 306–311).

Do opisu nowej rzeczywistości Beck używa terminu „realizm kosmopolityczny”, w centrum którego znajduje się nowa koncepcja granic. O ile w pierwszej nowoczesności były one wyraźnie wytyczone, w ponowoczesności zostały usunięte, a w drugiej nowoczesności - podważone. Zanika rozróżnienie między tym, co narodowe, a tym, co międzynarodowe, powstają nowe granice i nowe rozróżnienia. Transnarodowość oznacza, że granice narodowe się rozmywają i splatają w nowe całości Świadomość ryzyka, wspólnota doświadczeń przełamuje granice, ludzie łączą się ponad granicami narodowymi, a dwoista struktura ryzyka daje szansę samoaktywizacji społeczeństwa.

"Spojrzenie kosmopolityczne nie zastępuje ani nie ruguje spojrzenia narodowego, natomiast obie logiki współistnieją ze sobą, zarazem splatając swe przestrzenie i je odróżniając” (s. 333). Polityczne procesy globalizacyjne są nie tyle rezultatem obiektywnych praw, co wywoływanej skalą zagrożeń i uświadamianej potrzeby konsensualnego i społecznie legitymizowanego przeciwdziałania.



sobota, 27 września 2008

Wystan Hugh Auden "Atlantyda"

Uparłszy się, że popłyniesz
Przez morze ku Atlantydzie
Odkrywasz, że w tamte strony
Co można było przewidzieć
Statek Wariatów jedynie
Kursuje, gdyż silne cyklony
Przewiduje prognoza na sezon;
Musisz więc cały swój rezon
Wysilić na burdy i bzdury,
Aż dzięki nim może ujdziesz
Za jednego z Chłopaków, który
Też lubuje się w bibie i bujdzie.

Jeśli sztormy rzecz tam dość zwykła
Cały długi tydzień na cumie
Będą trzymać cię w jakiejś Ionii
(Starym porcie), niech ci się nasunie
Pomysł, aby pogadać na przykład
Z kimś niegłupim z miejscowym uczonym,
Który dowiódł, że Atlantyd nie ma;
Zgłębiaj logikę tych jego mniemań,
Ale zważ: pod subtelnym dowodem
Żal się kryje, prosty i bezbrzeżny;
Tak przyswoisz sobie metodę
Nieufania temu, w co się wierzy.

Jeśli potem wiatr cię pchnie ku brzegom
Najeżonej przylądkami Tracji,
Gdzie przez całą noc przedstawiciele
Jakiejś nagiej barbarzyńskiej rasy
Skaczą jak w amoku do schrypłego
Wtóru konchy, grzmiąc w gong i czynele
Na to dzikie, skaliste pustkowie
Wstąp, zrzuć odzież i tańcz też, albowiem
Celu swej podróży nie osiągniesz,
Jeśli przedtem ci się nie wyda,
Że potrafisz doszczętnie zapomnieć,
Iż istnieje gdzieś Atlantyda.

Jeśli trafisz po pewnym czasie
Tam, gdzie Korynt albo Kartagina
Nowych uciech szuka co minuta,
Przyłącz się; a gdy w barze dziewczyna
Powie, burząc ci włosy: "Głuptasie,
Atlantyda jest właśnie tutaj",
Daj jej mówić i słuchaj z uwagą
Historii jej życia; bo jaką
Masz gwarancję, że rozpoznasz jutro
Atlantydę w prawdziwej postaci,
Jeśli dziś nie zapoznasz się z butną
Armią jej tandetnych imitacji?

W końcu jednak przybijesz załóżmy
Do tak długo szukanego brzegu
I rozpoczniesz wędrówkę w głąb wyspy,
Przez obdarte lasy, zwały śniegu,
Mroźne tundry, gdzie błądzi podróżny;
Jeśli wtedy staniesz, w oczywisty
Sposób sam, opuszczony przez wszystko,
Mając za jedyne towarzystwo
Lód, głaz, ciszę, powietrze o, wspomnij
Wielkich zmarłych i uczcij Opatrzność
Za swój los wojażersko-bezdomny,
Dialektyczność jego i dziwaczność.

I człap dalej, chwiejnie, lecz rad z łaski;
A gdy nawet wreszcie na przełęczy
Już ostatniej któregoś dnia staniesz
I, padając z nóg tak cię przemęczy
Marsz w jarzące się w dolinie blaski
Atlantydy zejść nie będziesz w stanie,
Mimo wszystko bądź dumny chociażby
Z faktu, że, ostatecznie, nie każdy
To osiągnął: olśnionym oczom
Nagle udostępnione zjawienie
Atlantydy; wdzięczny, możesz spocząć:
Zobaczyłeś swe własne zbawienie.

Wszystkim mniejszym, domowym bogom
Zbierze się na płacz, lecz ty wypowiedz
Pożegnanie, postoju poniechaj,
Wypłyń w morze, niezłomny wędrowiec;
Hermes, który patronuje drogom,
Lub feniccy Kabirowie niechaj
Służą ci i maja cię w opiece;
Niech ci Stary Władca Dni obieca,
Że tym wszystkim, czego musisz dokonać,
Pokieruje w myśl własnych obliczeń,
Że powiedzie cię zapalona
W górze lampa: Jego oblicze.

 


czwartek, 25 września 2008

Anna Świrszczyńska "Szli kanałami"

Szli kanałami
niosła go na plecach
po piersi w śmierdzącym kale
w ciemności bez powietrza
potykała się o trupy
tych co się potopili
czepiała się śliskich ścian
po których pełzały szczury
mówiła: poruczniku
niech pan się trzyma za szyję
to już niedługo.
 

Szli kanałami błądzili
niosła go na plecach
dziesięć godzin.
Gdy wyszła na ulicę
pod niebo czystej nocy
sanitariuszki powiedziały:
przyniosłaś trupa.