czwartek, 31 stycznia 2019

Bruno Jasieński
But w butonierce


Zmar­no­wa­łem po­de­szwy w ca­ło­dzien­nych spie­sze­niach,
Te­raz je­stem sło­necz­ny, sie­bie­pew­ny i rad.
Idę mło­dy, ge­nial­ny, trzy­mam ręce w kie­sze­niach,
Sta­wiam kro­ki mi­lo­we, za­ma­szy­ste, jak świat.

Nie za­trzy­mam się ni­g­dzie na roz­sta­jach, na wior­stach,
Bo mnie nie­sie coś wiecz­nie, mo­to­rycz­nie i przed.
Mi­jam stra­chy na wró­ble w ele­ganc­kich win­dhor­stach,
Wszyst­kim kła­niam się grzecz­nie i po­pra­wiam im pled.

W par­ko­cie­niu kro­kiet­ni - ja­kiś me­eting pa­nień­ski.
Dys­ku­tu­ją o sztu­ce, ob­ja­wia­jąc swój traf.
One jesz­cze nie wie­dzą, że gdy na­stał Ja­sień­ski,
Bez­pow­rot­nie umar­li i Tet­ma­jer i Staff.

One jesz­cze nie wie­dzą, one jesz­cze nie wie­rzą.
Po­ezyj­ność, fu­tu­ryzm - nie­wia­do­ma i X.
Chodź­my bie­gać, pa­nien­ki, niech się głów­ki oświe­żą -
Bę­dzie le­piej sma­ko­wać po­obied­ni jour-fixe.

Prze­le­cia­ło gdzieś auto w bia­łych kłę­bach ben­zy­ny,
Za­fur­ko­tał na wie­trze trze­po­cą­cy się szal.
Po­je­cha­ła mi baj­ka poza góry do­li­ny
nic ja­koś mi nie żal, a po­win­no być żal...

Tak mi do­brze, tak mojo, aż re­cho­ce się ser­ce.
Same nogi mnie nio­są gdzieś - i po co mi, gdzie?
Idę mło­dy, ge­nial­ny, nio­sę BUT W BU­TO­NIER­CE,
Tym co za mną nie zdą­żą echo­po­wiem: " Adieu! "



Koniecznie przeczytaj o niesamowitej postaci Bruna Jasieńskiego.

środa, 30 stycznia 2019

Sławomir Koper "Królowe salonów II RP"



Lekka i przyjemna opowieść o życiu prywatnym elit II Rzeczpospolitej. Tym razem Sławomir Koper sięga po postaci wspaniałych kobiet: niezwykłych Polek, które zrobiły wielką światową karierę w latach 20. i 30. XX wieku - a więc w czasach, które nie były kobietom zbyt przychylne.

Wszystkie bohaterki to piękne, inteligentne, niezwykle uzdolnione artystki (a przy tym bajecznie bogate). Wśród nich Pola Negri, która miała u stóp całe Hollywood, z Charlie Chaplinem i Rudolfem Valentino, którzy byli jej kochankami.

Następnie wspaniała malarka Tamara Łempicka (w rzeczywistości Maria Gurwik-Górska) z jej niepowtarzalnym stylem (art-deco), który zachwyca do dzisiaj. Niesamowita Olga Boznańska, która osunęła się ostatecznie w ubóstwo, czy Messalka (Lucyna Messal), która mieszkała w kamienicy do dzisiaj zachowanej na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.


Poetka i sekretarka Marszałka - Kazimiera Iłłakowiczówna, czy wreszcie Halina Konopacka (Leonarda Kazimiera Konopacka-Matuszewska-Szczerbińska) - najpiękniejsza polska sportsmenka, która swoimi wynikami nie gorzej promowała Polskę niż współcześnie Małysz czy Kowalczyk (wybrane rekordy Haliny: rzut dyskiem 39,62 m, rzut oszczepem 34,83 m, pchnięcie kulą 11,33 m, skok wzwyż 138 cm, skok w dal 512 cm).


 


 


poniedziałek, 28 stycznia 2019

Maria Konopnicka
Capri


Ca­pri? Wi­dzia­łam. Świat tam wy­ku­ty ze ska­ły.
Brzeg dzi­ki, po­szar­pa­ny, sa­mot­ny i pu­sty.
Pół­na­gi, skra­wym szma­tem prze­wią­za­ny chu­s­ty,
Ry­bak z por­tu Ca­re­ny ogień pali mały.

Trzesz­czą kol­cza­ste su­chych alo­esów chru­sty,
Gru­by liść ża­rem tle­je, jak pa­py­rus bia­ły,
Na któ­rym daw­ne wie­ki ze wstrę­tem spi­sa­ły
Ty­be­riu­szo­wej krwa­wy pa­mięt­nik roz­pu­sty.

Siądź w ło­dzi, przy ogni­sku, na sie­ci tych pęku,
Nad ci­szą mo­drej toni zniż czo­ło na ręku
I słu­chaj, co ci pra­wi ry­bak drżą­cy, sta­ry...

Ty­be­riusz?... Au­gu­stus?... Nie, on o nich nie wie!
Lecz pa­trząc mrocz­nym okiem w ga­sną­ce za­rze­wie
Głód i nę­dzę swą skar­ży... To jego ce­za­ry!


Maria Konopnicka

niedziela, 27 stycznia 2019


Swietłana Aleksijewicz
Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy


Książki Aleksijewicz zawsze przytłaczają, a jednocześnie nie sposób się od nich oderwać. Niezmiennie zadziwia mnie, że ponad 70 lat po wojnie, ktoś jest w stanie napisać o niej tak, że wszystkie obrazy stają przed oczami nawet tym, którzy wojny szczęśliwie nie doświadczyli. 

Ostatni świadkowie to zbiór 102 wspomnień z okresu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, jak nazywana jest wojna niemiecko-rosyjska w rosyjskiej historiografia. Rozmówcy Aleksijewicz wywodzą się z różnych warstw społecznych. Czytamy wspomnienia emerytów, robotników i sklepikarzy, dyrektorów fabryk, ludzi kultury i nauki. Autorka - jak zawsze - cierpliwie pyta, nie pogania, nie ingeruje, słucha uważnie każdego słowa. Rozumie, że ci ludzie wracają myślami do najstraszliwszych chwil swojego życia: kiedy jako małe dzieci zobaczyli po raz pierwszy śmierć, kiedy stracili rodziców, głodowali, przeżywali najstraszliwszy rodzaj samotności, jakiej doświadczyć może tylko małe dziecko pozbawione wszelkiej miłości i czułości. Niektórzy załamują się i nie potrafią dokończyć opowieści, inni znajdują ulgę w rozmowie. 

Wszyscy mówią o śmierci, choć każdy innymi słowami. Niektórzy z nich przyznają, że dopiero po latach zrozumieli, co się im przydarzyło - jako dzieci nie rozumieli większości wydarzeń. Sami zdumiewają się tym, że przetrwali: ukryci w norach, szopach, lasach, na bagnach, jedząc trawę i łyko.Wspominają nieludzkie cierpienie i strach, wszechobecne pożary, odór gnijących ciał ludzi i zwierząt.

Wielokrotnie odkładałam tę książkę. Nie sposób tego przyswoić, ani zrozumieć.


sobota, 26 stycznia 2019

Leopold Staff "Kochanka"

Przyj­dę do cie­bie w pół­noc ciem­ną, z no­wiem...
Dro­gę przez pół­mrok wska­że mi tę­sk­no­ta...
A ty, choć o swym przyj­ściu nie po­wiem,
Wyj­dziesz i sama otwo­rzysz mi wro­ta.

Choć ciem­no bę­dzie, nie spy­tasz, kto je­stem...
Do­tkniesz mej dło­ni i za­raz się do­wiesz...
W głę­bo­kiej ci­szy o nic słów sze­le­stem
Nie spy­tam cie­bie - a ty mi od­po­wiesz...

Ci­cho mnie w bla­de po­ca­łu­jesz skro­nie,
A choć nie wy­znam ci, że mnie coś tło­czy,
Ty mi utu­lisz gło­wę na swym ło­nie
I sama w wiecz­ny sen za­mkniesz mi oczy...



czwartek, 24 stycznia 2019

Josif Brodski "Giną ludzie"

W chwi­li, kie­dy przy ko­la­cji
bro­nisz nie­do­rzecz­nych ra­cji
żal za głup­stwem to­piąc w wó­dzie -
giną lu­dzie.

W prze­cu­dow­nych sta­rych mia­stach
strach w co­dzien­ny pej­zaż wra­sta
śniąc o oca­le­nia cu­dzie -
giną lu­dzie.

W wio­skach, któ­rych wca­le nie ma,
bo śmierć przez nie prze­szła nie­ma -
wie­rząc swej na­dziei złu­dzie
giną lu­dzie.

Giną lu­dzie gdy gło­su­jesz
za spo­ko­jem - i pró­bu­jesz
bunt su­mie­nia zbić dok­try­ną -
obcy giną.

W chwi­li, gdy roz­ryw­ki żą­dasz,
w te­le­wi­zji mecz oglą­dasz,
lud się pła­wisz w słod­kiej nu­dzie -
giną lu­dzie.

Oto nowa jest idea:
jesz­cze ludz­kość nie zgi­nę­ła,
cho­ciaż w Ka­ino­wym tru­dzie
giną lu­dzie.

Wiel­biąc każ­de przy­ka­za­nie,
za­pis świę­tych praw w Ko­ra­nie,
Ewan­ge­lii i Tal­mu­dzie
giną lu­dzie.

Wśród wy­znaw­ców każ­dej wia­ry
są mor­der­cy i ofia­ry -
twe mil­cze­nie wska­że te­raz
kogo wspie­rasz.


środa, 23 stycznia 2019

Víctor del Árbol "Niezagojone rany"


Wątek kryminalno-sensacyjny jest niezwykle zawikłany - jak to u Arbola. Zaczyna się jednak dość prosto - światowej sławy skrzypaczka Gloria Tagger zleca Eduardowi Quintanie namalowanie portretu Arthura Fernándeza, wpływowego przedsiębiorcy winnego tragicznej śmierci jej syna. Zlecenie trafia do Eduarda nieprzypadkowo, gdyż kilkanaście lat wcześniej stracił on w wypadku samochodowym żonę i córkę. Gloria wierzy, że jedynie osoba, która doświadczyła podobnej jak ona traumy, będzie w stanie sportretować sprawcę jej cierpienia. Faktyczne relacje między poszczególnymi postaciami i wydarzeniami okazują się jednak znacznie bardziej złożone.
Całość tonie w dusznej atmosferze tajemnic i niedomówień. Tragedie malarza, skrzypaczki, marszandki, przedsiębiorcy, reżysera filmowego, płatnego mordercy, chińskiego stręczyciela, agenta tajnej policji i wielu innych postaci stanowią elementy inteligentnie rozplanowanej łamigłówki. Całość wymaga niezłego skupienia, ale też skutecznie trzyma w napięciu.
Tym razem autor bardzo zdystansował się od wątków historycznych i tak chętnie podejmowanego w innych powieściach motywu hiszpańskiej wojny domowej (choć w postaci Guzmana przywołuje echo niegdysiejszych wydarzeń). Książka jest zdecydowanie mniej refleksyjna niż inne powieści Arbola - ale gwarantuje świetną rozrywkę i totalny eskapizm w świat przygód i tajemnic.
 

wtorek, 22 stycznia 2019

Tadeusz Boy-Żeleński
Wszystko jest głupie


Wszyst­ko jest głu­pie, co ro­dzi się z my­śli,
A nie z ka­pry­śnych słów zgod­ne­go dźwię­ku;
Wszyst­ko jest kłam­stwem, cze­go nie na­kry­śli
Pió­ro bez­wol­nie chwie­ją­ce się w ręku;

Wszyst­ko jest nudą, co nie jest ma­rze­niem,
Za świa­tem ba­śni na­iw­ną tę­sk­no­tą -
Wszyst­ko jest zgrzy­tem, co nie jest wes­tchnie­niem
Z ser­ca do ser­ca wio­ną­cym piesz­czo­tą...



piątek, 18 stycznia 2019

Bolesław Leśmian "Z dłońmi tak splecionymi..."

Z dłoń­mi tak sple­cio­ny­mi, jak­byś klę­cząc, spa­ła,
W nie­do­stęp­ne mym oczom wpa­trzo­na wi­dze­nie,
Pła­czesz przez sen i wstrzą­sem wy­lę­kłe­go cia­ła
Bła­gasz o na­głą po­moc, o ry­chłe zba­wie­nie.

Jesz­cze pła­czu nie­sy­tą do pier­si cię tulę,
A ty go­isz się we mnie, niby lgną­ca rana,
A ja płacz twój ca­łu­ję, bio­dra i ko­la­na
I ra­mię i zsu­nię­tą z ra­mie­nia ko­szu­lę.

Lecz kar­mio­ny ust two­ich spła­ka­nym od­de­chem,
Nie py­tam o treść wi­dzeń. Do­pie­ro z po­ra­nia
Za­da­ję ciem­ną nocą tłu­mio­ne py­ta­nia.
Od­po­wia­dasz bez­ład­nie - ja słu­cham z uśmie­chem.


czwartek, 17 stycznia 2019


Władimir Sorokin
 Bro


Druga część trylogii Sorokina, która jednak opowiada o wydarzeniach wcześniejszych. Jej główny bohater, Sniegiriow, syn właściciela największej w Rosji cukrowni, urodził się dokładnie wtedy, gdy spore połacie Syberii zniszczył tajemniczy obiekt, powszechnie znany jako meteoryt tunguski, znany nam już z Lodu. Wspomniane wydarzenie przesądza o całym życiu Saszy.

Opisane w Bro wydarzenia nawiązują do licznych wątków Lodu. Sorokin tym razem mocno koncentruje sie na systemie funkcjonowania tajemniczej sekty, obnażając mechanizmy, których doszukać się możemy także i we współczesnych instytucjach - nie tylko religijnych. Relacje znane ze świata polityki, struktur mafijnych czy nawet dysfunkcyjnych rodzin, nakładają się tu jedna na drugą, tworząc zagmatwany system, w którym człowiek musi znakomicie dostosować się do reguł, aby po prostu trwać. Bro daje też odpowiedź na pytanie nurtujące nas podczas lektury poprzedniego tomu trylogii: co tak naprawdę połączyło ową tajemnicza instytucję z sowieckim totalitaryzmem. 
Według tytułowego bohatera ludzie nieuchronnie dążą do zniszczenia świata, w którym żyją i siebie nawzajem. Każdy chce wydrzeć światu jak najwięcej dla siebie. Powstanie rasy ludzkiej jest wynikiem błędu popełnionego przez świetliste istoty tysiące lat temu. Tylko człowiek mógł stworzyć takie systemy, jak totalitaryzmy niemiecki i radziecki, dopuszczające się wszelkich zbrodni w imię wielkich idei. Gdzieś miedzy wierszami pobrzmiewa także współczucie dla zwierząt (na pewno większe niż dla zwykłych ludzi) i matriksowska wizja ludzkości funkcjonującej na wzór wirusów.
Bez wątpienia Bro jest lepszą powieścią niż Lód: Sorokin wykorzystał go do rozważań nad naturą ustroju totalitarnego wskazując, że jego podstawa jest niechęć do indywidualizmu i pogarda dla zwykłego człowieka, nierzadko tkwiąca w religii. Autor gra z rozmaitymi ideami filozoficznymi, prądami myślowymi. Od koncepcji romantycznych, przez Nietzschego i Schopenhauera, aż po gnozę i filozofię Wschodu (zjednoczenie się ze światłością, mantra...) Czyni to z ogromną lekkością, dając nierzadko dowód wielkiej erudycji. Główny bohater zgorszony obłędem w jakim żyją ludzie, sam chce stworzyć w gruncie rzeczy system oparty na bardzo podobnych zasadach, nie wahając się poświęcić ludzi w imię idei, która wydaje mu się jedynie słuszna.
I tu także nieoczywistą bohaterka powieści pozostaje Rosja - tym razem nie dla ilustracji jej przekroju społecznego, ale raczej perspektywy historycznej: od ostatnich lat istnienia caratu po wojnę niemiecko-radziecką. Pomimo silnie akcentowanej warstwy fantastycznej, zarówno Lód, jak i Bro pozostają powieściami realistycznymi. Stanowią także trafną diagnozę wielkich chorób, które dotknęły ludzkość w XX wieku – fanatyzmu i totalitaryzmu, ale obie chwilami sprawiają wrażenie dość płytkich. Nadal nie widzę tu wielkiej literatury, a tylko sprawnie napisaną powieść popkulturową.


środa, 16 stycznia 2019

Jan Lechoń "Bajka warszawska"

Wczo­raj nocą (wszyst­ko ści­śle
Z naj­lep­sze­go źró­dła wiem)
Szedł je­go­mość przez Po­wi­śle
Za Sta­re­go Mia­sta tłem.

W me­lo­ni­ku, kurt­ka krót­ka,
Wśród nad­brzeż­nych znik­nął traw.
Wzrok za­mglo­ny, siwa bród­ka:
Krót­ko mó­wiąc: Po­ldzio Staff.

Sen­na Wi­sła na­gle drgnę­ła,
I w księ­źy­cu, z srebr­nych wód
Cud­na pan­na wy­pły­nę­ła
Z ry­bią łu­ską koło ud.

I szep­nę­ła: "Mój chłop­czy­ku,
Nic się nie bój! Daj mi dłoń!
Tak jak sto­isz, w me­lo­ni­ku
Pójdź gdzie miesz­kam, w Wi­sły toń.

"Co się wa­hasz? Nikt cię nie zji,
Znasz mnie prze­cież z two­ich snów.
Po­ga­da­my o po­ezji,
I do mia­sta wró­cisz znów.

"Po­ma­rzy­my o prze­szło­ści,
Co pod gru­zem mia­sta śpi.
Nie mam, wi­dzisz, zna­jo­mo­ści
Wśród tych lu­dzi z no­wych dni".

Chlup­nął Po­ldzio, i spod fali
Wyj­rzał tyl­ko jego nos.
Po czym całą noc ga­da­li
Za­pla­ta­ni w nim­fy włos.

A nad ra­nem, gdy świt ście­ra
Mro­ki z sen­nych nie­ba lic,
Po­ldzio znów był u Fu­kie­ra
Su­chy jak­by ni­g­dy nic.


poniedziałek, 14 stycznia 2019

Cyprian Kamil Norwid
Posiedzenie (Fraszka)


Z ogromnej sali wyniesiono śmiecie
I kurz otarto z krzeseł - weszli męże
I siedli z szmerem, jak w pochwy oręże,
I ogłosili... cóż?... że są w komplecie!!
- I siedzą... siedzą... aż tam gdzieś na świecie
Wariat wynajdzie parę, a artysta
Podrzędny - promień słoneczny utrwali,
A nieuczony jakiś tam dentysta
Od wszech boleści człowieka ocali...
A Akademie milczą... lecz w komplecie.



sobota, 12 stycznia 2019

Jacek Kaczmarski [Ilu nas w bólu]

Ilu nas w bólu – tylu w nadziei,
Ilu nas płacze – tylu się śmieje,
Ilu nas więdnie – tylu rozkwita,
Ilu się żegna – tylu się wita.
Ilu nas w ciszy – tylu w kolędzie,
Ilu nas żyje – tylu nie będzie.
Ilu nas mężnych – tylu się trwoży,
Ilu się pyszni – tylu się korzy,
Ilu się plami – tylu oczyszcza,
Ilu się tworzy – tylu wyniszcza.
Ilu nas w ciszy – tylu w kolędzie,
Ilu nas żyje – tylu nie będzie.
Ilu nas jadło – tylu zgłodniało,
Ilu nas padło – tylu powstało,
Ilu nas śniło – tylu zbudzonych,
Ilu się wzbiło – tylu strąconych.
Ilu nas w ciszy – tylu w kolędzie,
Ilu nas żyje – tylu nie będzie.
Ilu nas w cnocie – tylu w podłości,
Ilu nas w blasku – tylu w ciemności,
Ilu w przepychu – tylu w łachmanach
I wszyscy przyszli powitać Pana.
Każdy był kiedyś dzieckiem w kołysce,
Zmiłuj się nad nami – Jezu Chryste…
Ilu nas w ciszy – tylu w kolędzie,
Ilu nas żyje – tylu nie będzie.




czwartek, 10 stycznia 2019

Magda Czapińska
Zamiast 


Ty, Panie tyle czasu masz,
Mieszkanie w chmurach i błękicie
A ja na głowie mnóstwo spraw
I na to wszystko jedno życie.
A skoro wszystko lepiej wiesz
Bo patrzysz na nas z lotu ptaka
To powiedz czemu tak mi jest,
Że czasem tylko siąść i płakać
Ja się nie skarżę na swój los
Potulna jestem jak baranek
I tylko mam nadzieję, że...
że chyba wiesz, co robisz, Panie.
Ile mam grzechów? któż to wie...
A do liczenia nie mam głowy
Wszystkie darujesz mi i tak
Nie jesteś przecież drobiazgowy
Lecz czemu mnie do raju bram
Prowadzisz drogą taką krętą
I czemu wciąż doświadczasz tak
Jak gdybyś chciał uczynić świętą.
Nie chcę się skarżyć na swój los
Nie proszę więcej, niż dać możesz
I ciągle mam nadzieję, że...
Że chyba wiesz, co robisz, Boże.
To życie minie jak zły sen
Jak tragifarsa, komediodramat
A gdy się zbudzę, westchnę - cóż
To wszystko było chyba... zamiast
Lecz póki co w zamęcie trwam
Liczę na palcach lata szare
I tylko czasem przemknie myśl
Przecież nie jestem tu za karę.
Dziś czuję się, jak mrówka gdy
Czyjś but tratuje jej mrowisko
Czemu mi dałeś wiarę w cud
A potem odebrałeś wszystko.
Ja się nie skarżę na swój los
Choć wiem, jak będzie jutro rano
Tyle powiedzieć chciałam ci
Zamiast... pacierza na dobranoc



środa, 9 stycznia 2019

Victor del Árbol "Milion kropli"


Z dużym opóźnieniem sięgam po tę książkę (premiera w 2017r.), ale zarówno autor, jak i podejmowana przez niego zazwyczaj tematyka wojny domowej w Hiszpanii każą mi nadrobić to opóźnienie. I warto!

Tym razem Árbol sięga jeszcze głębiej do przeszłości niż w innych książkach i znacznie dalej, bo aż do Rosji lat 30. XX w. Dzięki temu i tak już zagmatwane dzieje Hiszpanii i niejednoznaczny wymiar postaci historycznych związanych z wojną domową, sięgają apogeum złożoności. Kolejny raz okazuje się, że polska mania dźwigania krzyża narodów okazuje się czystą uzurpacją: poraża kłębowisko losów hiszpańskich komunistów i falangistów, policjantów skompromitowanych współpracą z reżimem Franco i bojowników o wolność, gotowych oddać najbliższych w zamian za szansę przeżycia, walczących o wolność w kolaboracji z NKWD i walczących z komuną w kolaboracji z faszystami. Trudno wyobrazić sobie trudniejsze moralnie wybory i naiwnie sądzić, że można je będzie kiedykolwiek osądzić.

Ale powieść - jak zwykle u Árbola - to nie moralitet lecz fantastycznie skrojona sensacja z wątkami kryminalnymi. Stopniowo rozgryzamy powiązania między poszczególnymi postaciami, których tożsamości autor (jak zwykle zresztą) długo nie zdradza, przeciągając napięcie i serwując kolejne wolty. Każdy zwrot akcji, który pozornie zbliża nas do rozwiązania zagadki, okazuje się obnażać kolejne ludzkie intencje, a zarazem słabości i ułomności. Bohaterowie, którym współczuliśmy, zaczynają stopniowo budzić niechęć, tylko po to, żeby po uchyleniu kolejnego rąbka tajemnicy, zyskać ponownie nasze zrozumienie.

Klimat powieści jest jak zawsze przesycony melancholią - zastanawiam się, czy to wpływ flamenco czy bliskość morza czynią literaturę hiszpańską tak szczególną. Ostatecznie, jak uważa jedna z bohaterek, "wystarczy popatrzeć na morze by zniknąć za horyzontem". Tym razem jednak pisarz serwuje znacznie szersze spektrum opisów: sugestywne obrazy Syberii, scen wojennych, dramatu pokonanego Berlina, obozu na plażach Argeles, które dały szczególne "schronienie" hiszpańskim uchodźcom - to wszystko odmalowane przy pomocy wyrazistych, przytłaczających scen, sugestywne, jak najlepsze kino.

Postać młodego Siaki pozwala wprowadzić nawet obraz Afryki i tamtejszych bratobójczych walk, boleśnie skonfrontowanych z europejską obojętnością i dyletanctwem ("dla większości ludzi Afryka była tylko ciemnożółtą plamą na mapie. Wszystkie granice i państwa wyglądały tak samo. Miejsce nieszczęść, głodu, chorób i wojen.")

W wielu miejscach tonęłam w tych opisach i wątkach pobocznych, z przyjemnością wracając potem do zasadniczej historii, a potem znowu oddalając się w czasie i przestrzeni. Eskapizm w pełnym tego słowa znaczeniu!!!


wtorek, 8 stycznia 2019

Ernest Bryll
Boże Narodzenie


Kiedy dziecko się rodzi i na świat przychodzi
Jest jak Bóg, co powietrzem nagle się zakrztusił
I poczuł, że ma ciało, że w ciemnościach brodzi
Że boi się człowiekiem być. I że być musi

Wokół radość. Kolędy szeleszczące złotko
Najbliżsi jak pasterze wpatrują się w Niego
I śmiech matki - bo dziecko przeciąga się słodko

A ono się układa do krzyża swojego




poniedziałek, 7 stycznia 2019

Wisława Szymborska "Dłoń"

Dwadzieścia siedem kości,
trzydzieści pięć mięśni,
około dwóch tysięcy komórek nerwowych
w każdej opuszce naszych pięciu palców.
To zupełnie wystarczy,
żeby napisać „Mein Kampf”
albo „Chatkę Puchatka”.

(Wystarczy, 2011)