piątek, 11 marca 2005

William Wordsworth "Stonehenge"

Filarze Stonehenge! Tak dumny by dać
wskazówkę a mimo to zachować
Swe sekrety, Ty, który kochasz stać i
słyszeć
Równinę rozbrzmiewającą wiatrem
trąby powietrznej,
Więźniu bezkresnego roku osamotnionej
Natury;
Jeśli nawet widziałeś nikczemny ryk
olbrzyma
By złożyć w ofierze jego tłumy żywych
ludzi,
Czy przed twym obliczem kiedykolwiek
pojawił się nędznik,
Który w swym sercu jęczał od bólu
śmiertelniejszego
Niż ten, który przywiedziony przez burzę,
u Ciebie schronienie może zdobyć.


Pile of Stone-henge!
so proud to hint yet keep

Thy secrets, thou that lov'st to
stand and hear
The Plain resounding to the whirlwind's sweep,

Inmate of lonesome
Nature's
endless year;
Even if thou saw'st the giant wicked roar

For sacrifice its throngs
of living men,
Before thy face did ever wretch
appear,
Who in his heart had groaned with deadlier pain
Than he who, tempest-driven,
thy shelter now would gain."
Section XIV, "Guilt and Sorrow;
or Incidents upon Salisbury Plain


środa, 9 marca 2005

Antoni Libera "Madame"


Wielokrotnie nagradzana powieść Antoniego Libery, po raz pierwszy wydana w 1998, pokłosie konkursu na powieść zorganizowanego przez wydawnictwo "Znak". 

Pozornie to dość banalna powieść o inicjacji w dorosłe życie, o perypetiach młodego człowieka, doświadczającego pierwszych sukcesów i porażek w warunkach peerelowskiej rzeczywistości, a zarazem w czasach The Beatles i dzieci-kwiatów. Protagonistą jest licealista - humanista o artystycznych aspiracjach, przewyższający swych klasowych kolegów poziomem wykształcenia. Jego młodzieńcze inicjatywy są skutecznie tępione przez nauczycieli, hołdujących intelektualnej przeciętności i temu, co wpisuje się w paradygmat ideologiczny władzy. W szarzyźnie codzienności, pociechą okazują się lekcje języka francuskiego z piękną, nieprzystępną panią dyrektor. Pojawienie się tej postaci na łamach powieści wprowadza element prozy detektywistycznej, a efekt wzmocniony zostaje interesującym językiem rodem z XVIII-wiecznej powieści sentymentalnej. 

Zbieranie informacji dotyczących poplątanej przeszłości nauczycielki pozwala na poszukiwanie odniesień do otoczenia i postrzeganie jej losów przez pryzmat problemów związanych chociażby z wyjazdami naukowymi za granicę czy rewolucją w Hiszpanii. Za każdym razem niemym bohaterem opowieści staje się niesprawiedliwość i obłuda systemu komunistycznego, tłamszącego wolność jednostki. 

Pomimo, że o tej powieści mówi się, że jest pewnego rodzaju rozrachunkiem z realiami Polski Ludowej, to każdy, kto owe czasy pamięta, szybko uzna, że przekaz jest stosunkowo płytki. Liczne ogólniki (stanowiska i kariera dla partyjnych) i scenki obrazujące ówczesne realia, sprawiają wrażenie powierzchownego przekazu dla młodszego pokolenia. Rozrachunku w tym niewiele, a odrobinie goryczy, towarzyszy specyficzna nostalgia, którą trudno podzielać. Lepszy jest wątek opowieści o dorastaniu, dojrzewaniu, które ciągnie ze sobą nieuchronne rany i gorzkie lekcje.

Obraz owego dorastania chwilami nieco zostaje zakłócony erudycyjnymi wstawkami, które jakoś nie współgrają z osiemnastoletnim sposobem postrzegania świata. Gombrowicz, Conrad, Racine, Dante... - czy to na pewno jest świat dojrzewającego chłopaka? Jeśli miał to być panegiryk na cześć słowa, to się udało: bohater świetnie włada francuszczyzną, jest zadeklarowanym humanistą, nic zatem dziwnego, ze tracąc kontakt z tytułową Madame, zaczyna pisać. Żyjąc w kraju omotanym fałszywą ideologią, pośród zrodzonej z niej przeciętności, szuka azylu w literaturze i możliwości czytania dzieł w oryginale (wersji nie skażonej cenzurą). Ale zabawa literaturą towarzyszy nam w trakcie lektury nieustannie - typowa piętrowa stylizacja: kiedy bohater wyskakuje z autobusu w ucieczce przed kontrolerami, a upadając niszczy sobie ubranie, słyszy komentarz "Człowieku, po coś uciekał", czyli ostatnie zdanie Popiołu i diamentu. Sama struktura narracji tworzy jeszcze jeden filtr, o którym mówił Autor w jednym z wywiadów: "Przecież cały tekst, który czytamy, włącznie z Postscriptum, pochodzi od bohatera-narratora. To on pisze, nie ja. I on to pisze nie jako wspomnienia, lecz jako utwór literacki, który zamierza wydać. Ten aspekt bardzo komplikuje problem wiarygodności."

Sam autor tak oto wypowiedział się o formie powieści: "Madame bynajmniej nie jest próbą powrotu do przeszłości, wskrzeszaniem starych wzorów, kultywowaniem stylu, co poszedł do lamusa. Jest to bowiem  p a r o d i a.  Parodia Bildungsroman, powieści pikarejskiej i autobiografii. Zrozumiał to bardzo dobrze profesor Michał Głowiński, pisząc mi w liście: ta świadoma siebie, założona z góry tradycjonalność jest swoistą postacią nowatorstwa."

Najważniejszy jest zatem język tej powieści, stylistycznie nienaganny, plastyczny, będący popisem wirtuozerii leksykalnej jej autora, dający gwarancję obcowania z dobrą literaturą. Pojawiają się w niej złożone a poprawnie użyte metafory szachowe, piętrowe aluzje literackie, rytmizacja na wzór epickiego heksametru (choć jest to epika raczej na wzór poematu heroikomicznego niż Iliady), ironia określana przez krytyków mianem "nabokovowskiej" oraz z lekka archaizowany język, dający się porównać z przedwojenną powieścią obyczajową ("owego wieczoru, wyposażony w lornetkę, przyszedłem był do teatru"). Również prezentowany przez bohatera styl kontaktu z ludźmi jest mocno teatralny - tym wyraźniej zresztą, im bardziej zależy mu na wywarciu wrażenia na kulturalnym rozmówcy.



wtorek, 8 marca 2005

Anna Świrszczyńska "Chłopka"

Dźwiga na plecach
dom, ogród, pole,
krowy, świnie, cielęta, dzieci.

Jej grzbiet dziwi się,
że nie pęknie.
Jej ręce dziwią się,
że nie odpadną.
Ona się nie dziwi.

Podpiera ją jak krwawy kij
umarła harowaczka
jej umarłej matki.
Prababkę
bili batem.

Ten bat
błyszczy nad nią w chmurze
zamiast słońca.

 

 

ze zbioru "Jestem baba"


 

poniedziałek, 7 marca 2005

American psycho (reż. Mary Harron)

 

Powieść Bret Easton Ellis American Psycho z 1991 roku opowiada o graczu z Wall Street i seryjnym mordercy, którego życie jest fetyszem rzucającej się w oczy konsumpcji. Patrick Bateman - zwróćcie uwagę na odniesienie do Normana Batesa z Psychozy - jest szczytowym efektem kultury konsumpcyjnej, skoncentrowanym na pedantycznym doborze przedmiotów stanowiących emanację jego stylu bycia i wizerunku człowieka sukcesu: od portfeli ze skóry gazeli po mokasyny z krokodyla. Staje się tym samym est metaforą samouwielbienia yuppie, osiągalnego dzięki prezydenturze Reagana w latach osiemdziesiątych XX w. 

Bateman, grany przez Christiana Bale'a, jest jednym wielkim hologramem we wszechświecie lokowania produktu. Warto podkreślić znakomity dobór odtwórcy głównej roli - Bale ze swoim androgynicznym wyglądem a zarazem nadmiernie maczystowskim stylem bycia, w sobie coś bardzo złowrogiego. 

Czas powstania tego filmu to początek lat dziewięćdziesiątych, szczytowy okres światowej mizoginii i morderczych instynktów drapieżnego kapitalizmu. Od tego czasu wiele się zmieniło: rynek nie jest już prawie wyłączną prowincją gentryfikowanych yuppies i samców alfa; bardziej przypomina narodową rozrywkę "kto chce zostać milionerem?", dzięki czemu nawet drobni gracze mogą wejść do gry. Zachłanność snobów, która jest tak zabawnie koszmarna zarówno w książce, jak i w filmie, nie wygląda już tak groźnie (chociaż nieustający wzrost zainteresowania nowymi modelami smartfonów daje szansę na realizację jakiegoś American Psycho II).

Początkowo film sprawia wrażenie satyry na środowisko amerykańskich kropobonzów, określoną mentalność, doprowadzającą do frustracji i alienacji w zimnym świecie nowojorskiej elity finansowej lat 80-tych. To właśnie w tym środowisk wzrasta a potem funkcjonuje główny bohater, Patrick Bateman (Christian Bale). Eleganccy, do przesady zadbani i potwornie zblazowani młodzi biznesmeni, w pogoni za utrzymaniem zewnętrznych oznak odniesionego sukcesu i przynależności do wyższych sfer, popadają w śmieszność. Dbałość o pozory i utrzymanie właściwego miejsca w hermetycznym świecie lśniących gmachów i wytwornych lokali, przestrzegają specyficznych reguł stylu i towarzyskiej autoprezentacji (genialna scena "bitwy na wizytówki!). Do granic absurdu doprowadzają rywalizację o pozycję i prestiż, których przejawem są wszelkie, nawet najbardziej błahe, artefakty, idealna sylwetka czy zadbana cera i właściwa fryzura.

 

Ale nie sposób zaklasyfikować tego filmu wyłącznie w kategorii satyry - chłodna komedia przeradza się stopniowo w krwawy thriller, z rozszalałym psychopatą w roli głównej, który z błyskiem w oku i piłą mechaniczną w ręku ugania się za pół nagą, przerażoną kobietą. Ze zderzenia tych dwóch wątków - karykatury środowiska przedsiębiorców giełdowych i paranoicznej psychiki jednego z nich, powstaje obraz, w którym dość szybko zaczynamy dostrzegać podobieństwo do Portretu Doriana Greya

Sugestia, że wszystkie potworności rozgrywają się wyłącznie w psychice bohatera (zniknięcie ciał w końcówce filmu, kompletny brak reakcji otoczenia na dokonywane zbrodnie) zdaje się ilustrować iluzoryczność świata bogatych snobów oraz ich wszelkich działań. Patrick Bateman, wypielęgnowany, wymuskany yuppie, obszernie relacjonuje początek każdego swojego dnia: troskliwe zabiegi o dobry wygląd, o ciało, które - jak sam podkreśla - jest jedynie powłoką, kryjącą pustkę.