czwartek, 6 września 2018

Tymothy Snyder "O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku"

 

Ta znakomita książka jest wynikiem reakcji autora na niezwykle burzliwą kampanię wyborczą i triumf Donalda Trumpa. Odnajdując we współczesnych wydarzeniach liczne odniesienia do przeszłości i znając skutki minionych zdarzeń, Snyder podkreśla, że :

"(…) społeczeństwa mogą się rozpaść, demokracje – upaść, etyka może się załamać, a zwykli ludzie mogą stanąć nad dołem śmierci z bronią w ręku"

Kontekst amerykański to jedynie egzemplifikacja przygnębiających tez autora. Nie sposób jednak nie zauważyć, że wszystkie zagrożenia, które tak obszernie opisuje historyk, znakomicie można odnieść do realiów Polski'PIS.

Celem autora nie jest jednak wyłącznie pesymistyczna ocena globalnej sytuacji. Snyder rozważa, co należy zrobić, aby nie dopuścić do dramatycznego rozwoju wydarzeń (stąd "lekcje" w podtytule). Trudne i enigmatyczne wskazów („wierz w prawdę!”) przeplatają się z pozornie prostymi: „dbaj o język”, „nawiązuj kontakt wzrokowy”.

Ta kieszonkowa lekcja historii powinna bezwzględnie stać się lekturą obowiązkową dla każdego myślącego człowieka. Jest znacznie prostsza w obsłudze niż Droga do niewolności - a co najmniej tak samo ważna.


wtorek, 4 września 2018

Stephen Hawking "Teoria wszystkiego, czyli krótka historia wszechświata"

 

"(...) granicę czarnej dziury - czyli horyzont zdarzeń - tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć."

Największą zaletą tej wspaniałej książki, jest jej przystępny, malowniczy i niezwykle obrazowy język, który sprawia, że nawet wśród opracowań popularyzatorskich, wyróżnia ją przystępność i autentyczna przyjemność czytania. Howking świetnie potrafi dobierać metafory, bawi się z czytelnikiem, w zwięzłej formie przedstawia najważniejsze tezy serii kilku niedługich wywiadów.

Nie należy się spodziewać, że po lekturze Teorii zrobimy doktorat z fizyki. Należy się natomiast spodziewać, że na poziomie towarzyskim nie skompromitujemy się nieznajomością takich pojęć, jak osobliwość, czy horyzont zdarzeń. Dowcip i hawkingowski dystans do siebie, świata i nauki, to walory, które dodatkowo podnoszą przyjemność z lektury Teorii.

ze pod adresem Krótkiej historii czasu. Mówiąc krótko, nigdy nie byłem największym fanem tego klasycznego dzieła, choć jednocześnie zawsze odnosiłem wrażenie, że moje dygresje są odczytywane w mylny sposób. Tak naprawdę, w żadnym miejscu nie nazwałem tego czy innych utworów Hawkinga książkami słabymi. Moje wątpliwośc
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć

niedziela, 2 września 2018

Thomas L. Friedman "Lexus i drzewo oliwne"


Autor jest dziennikarzem The New York Times, felietonistą komentującym sprawy międzynarodowe. Liczne podróże, międzynarodowe kontakty, zgromadzone fakty i zasłyszane anegdoty pozwoliły mu na stworzenie interesującej książki poświęconej kwestiom globalizacji... z perspektywy 2001 roku (to data polskiego wydania). Niestety w 2018 roku książka w oczywisty sposób musi budzić liczne wątpliwości. 

Po pierwsze - 11 września 2001 r. zmusił do weryfikacji bezkrytycznej pochwały globalizacji w duchu optymizmu „szalonych lat 90.” Świat nie przestał się zmieniać, bo rozwój teleinformatyki i znaczenie wiedzy nadal stanowią najważniejsze czynniki tworzenia wartości gospodarczej. Jednak większość hurraentuzjastycznych uwag Friedmana dotyczących mechanizmów globalizacji, kryzysów ekonomicznych i wzajemnych zależności poszczególnych gospodarek została powtórnie zweryfikowana przez światowy kryzys finansowy, rozpoczęty w 2008 roku upadkiem banku inwestycyjnego Lehman Brothers. Autor nie był też w stanie przewidzieć, że rewolucja cyfrowa, której oznaki nie były jeszcze zbyt silnie odczuwalne u progu milenium, nabierze niesłychanej dynamiki i w ciągu dekady istotnie zmieni krajobraz gospodarki światowej, a tym samym tempo i wymiary globalizacji procesów gospodarczych, społecznych i kulturowych.

Upadek muru berlińskiego i zakończenie zimnej wojny niewątpliwie stanowią początek nowej epoki – globalizacji, która "oznacza nieuchronną integrację rynków państw i technologii, dzięki której jednostki, przedsiębiorstwa, państwa mogą docierać do świata szerzej, taniej i głębiej”. Wolnorynkowy kapitalizm i powszechna otwartość państw na handel międzynarodowy, a także komputeryzacja, cyfryzacja, miniaturyzacja, komunikacja satelitarna i Internet umożliwiają nieosiągalne wcześniej tempo przepływów informacji, ludzi i towarów - a także problemów gospodarczych i społecznych.

Uczciwie natomiast trzeba przyznać, że Friedman pomstuje w książce na powolny rozwój e-państwa, w którym można kupić samochód przez Internet, ale potem należy odczekać w 6-godzinnej kolejce, aby go zarejestrować. Wskazuje także, że ważnym miernikiem tempa rozwoju państwa powinien się stać nowy zestaw wskaźników, w tym "megabity per capita", czyli całkowita szerokość pasma podzielona przez liczbę jego potencjalnych użytkowników. Tym co nas czeka w przyszłości jest Evernet - świat w którym będziemy mieli nieustanny dostęp do sieci za pomocą różnorakiego hardwearu, otoczeni w dodatku przez urządzenia codziennego użytku wyposażone w odpowiednie, komunikujące się ze sobą i z nami, sensory.

Ciekawe jest spostrzeżenie Friedmana, że udział państw w światowej gospodarce i dołączenie do "elektronicznego stada" (miliony inwestorów, którzy za jednym kliknięciem myszy przenoszą kapitał z jednego miejsca świata do drugiego") prowadzi do traktowania kraju jako spółki giełdowej. Jej udziałowcami są nie tylko obywatele, ale też pozostali członkowie elektronicznego stada. Państwo w pewnym sensie wchodzi "na giełdę", której "akcjonariusze" mieszkają na całym świecie. Politycy to członkowie zarządu krajów-spółek, a doradcy ds. zagranicznych są jak agencje kredytowo-ratingowe. Żartobliwym przykładem, jaki podaje Friedman, jest w tym przypadku jego rozmowa z premierem Tajlandii Chuanem Leekpai, w której Friedman zasugerował, że "jeden dolar to jeden głos": każdy dolar wydany w USA na akcje tajskich przedsiębiorstwa, produkt (lub półprodukt) z Tajlandii oznacza wzmocnienie lub spadek siły rządu Tajlandii.

W druga stronę działania też są możliwe: wejście Microsoftu do Chin pierwotnie zostało przyjęte z dużym oburzeniem, ponieważ system operacyjny Windows 3.1 został przetłumaczony na język chiński na Tajwanie (nieco inny język i inne kody komputerowe). Władze chińskie z tego powodu blokowały Windowsom 95 wejście na swój rynek do czasu, aż Bill Gates nie powierzył ww zadań chińskiemu wykonawcy.

Trudno jednak zgodzić się z bezkrytycznym podziwem Friedmana dla kapitalizmu wolnorynkowego - XXI wiek wykazał, jakie straszliwe konsekwencje mogą stać się jego pokłosiem w obszarze nierówności społecznych, a co za tym idzie w triumfalnym pochodzie populizmu, etatyzacji gospodarek i wstrząsów społeczno-politycznych. Pewnym usprawiedliwieniem może być inny pogląd autora, że "w systemie globalizacji państwo liczy się bardziej a nie mniej" - niestety w tym obszarze nie podał ani przykładów, ani wzorców, ani nawet anegdot. Zaznaczył natomiast, że dla wielu pracowników na całym świecie zmieniła się tylko forma ucisku: komisarzy ludowych zastąpili kapitaliści, którzy przenoszą produkcję z kraju do kraju, stale szukając miejsc, gdzie ludzie zgodzą się pracować za głodowe pensje w przerażających warunkach. "Dla niektórych pracowników skrzypienie butów Nike jest równie przerażające jak sierp i młot". Wygląda na to, że na razie globalizacja to wyłącznie wolna amerykanka, a przecież w chwili publikacji książki nawet nie spodziewaliśmy się, w jaką siłę mogą wzrosnąć korporacje transnarodowe, w tym platformy cyfrowe.

Autor znajduje jednak także mechanizmy globalne (cyfrowe?), które mogą wspierać przeciwdziałanie szerzeniu się ubóstwa. Jako przykład podaje działalność organizacji PlaNet Finance (www.planetfinance.org) Jacques'a Attali, której celem jest połączenie wszystkich (ok. 7 tys.) organizacji zajmujących się mikrokredytowaniem w jedną sieć o wspólnych zasobach wiedzy i możliwościach organizacyjnych.

Friedman wymienia kilka zmian, które doprowadziły do globalizacji:
  • demokratyzacja technologii – rozwój Internetu i urządzeń mobilnych (te fragmenty książki są już bardzo przestarzałe)
  • demokratyzacja finansów – zmiana sposobu inwestowania i pożyczania pieniędzy od czasów pojawienia się rynku „papierów komercyjnych”.
  • demokratyzacja informacji – dzięki rozwojowi Internetu.
Zwraca uwagę, że pierwszą epokę globalizacji (sprzed I w. św.) unicestwiły wydarzenia wojenne, rewolucja październikowa i Wielki Kryzys oraz przeciągająca się aż do 1989 r. Zimna Wojna. Dopiero jej zakończenie umożliwiło otwarcie drugiej epoki globalizacji - istotnie różniej od tej pierwszej. Tym razem to nie gwałtowny spadek kosztów transportu, ale obniżanie kosztów połączeń telekomunikacyjnych sprzyja wymianie gospodarczej i przenoszeniu trendów społecznych. Odmienny jest tez układ polityczny: już nie Wielka Brytania i brytyjski funt, ale USA, dolar i amerykańska marynarka wojenna odgrywają dominująca rolę. Międzynarodowy system wolnego handlu (wspierany przez MFW, OECD i GATT) miał pozwolić odbudować światowa gospodarkę po II w. św. właśnie po to, aby tworzyć nowe miejsca pracy i nowe rynki oraz równoważyć wpływy radzieckiego komunizmu.

Po umacnianiu murów epoki zimnej wojny nastał czas ich burzenia i tworzenia sieci - ta myśl Friedmana budzi pewne wątpliwości, jako że postępująca globalizacja wywołała m.in. takie fale migracji, że najwyraźniej liczne kraje zdecydowały się zaregować stawianiem kolejnych murów - tym razem nie wschód-zachód, ale północ-południe... Trafnie natomiast postrzega Friedman globalizację, jako amerykanizację ("od Big Maków, poprzez iMaki, aż po Myszkę Miki). Doskonale identyfikuje też przeobrażenia w obszarze marketingu: "nie pytamy już, na jaki rynek mamy eksportować, ale przyglądamy się globalnym uwarunkowaniom, w których działamy, a potem decydujemy, co produkować".

Podobno wielki pisarz Jose Ortega y Gasset: kupował tanio informacje w Londynie, a sprzedawał drogo w Hiszpanii" - dzisiaj podobny mechanizm dotyczy wszelkich transakcji: od cen skupu tusz wieprzowych po dane nt. skażenia środowiska. Przejawem globalizacji są też starcie "drzewa oliwnego" z "lexusem": dziennikarka Washington Post Anne Swardson przytacza historię burmistrza St. Pierre-de-Trivisy, Philippe'a Folliota, który wprowadził w swoim mieście 100%-wą dopłatę na coca-colę w odpowiedzi na podniesienie przez USA cła na ser roquefort, produkowany wyłącznie w tym regionie Francji. Ten unikatowy ser jest zaprzeczeniem globalizacji, podczas gdy coca-colę można kupić w każdym miejscu świata i która tym samym stała się symbolem ujednolicenia gustów w skali globu.

Ale drzewo oliwne potrafi też posłużyć się lexusem: przykładem jest walka ze sprzedażą Mein Kampf w księgarni Amazon.com. Gigant sprzedaży elektronicznej utrzymywał przez długi czas, ze zakaz sprzedaży tej książki w Niemczech nie obowiązuje go (latem 1999 r. książka trafiła na listę 10 najchętniej kupowanych przez Niemców książek na platformie Amazon). Dopiero zalew e-maili od rozwścieczonych internautów wywołał właściwą reakcję sklepu internetowego.

Cyfrowe rozwiązania mogą także w zabawny sposób łączyć świat lexusa i drzewa oliwnego - jako przykład Friedman podaje rozwiązanie stosowane na pokładzie samolotów obsługujących połączenia z krajami muzułmańskimi: system nawigacji satelitarnej pozwala muzułmanom ustalić, w którym kierunku należy modlić się (położenie Mekki). Całkiem na poważnie, system nawigacji w połączeniu z czujnikami ruchu pojazdów, zużycia nawozów, wody etc., wspiera współcześnie rolnictwo, pozwalając dokładnie (co do ara) wskazać, jakie zużycie poszczególnych zasobów dotyczy każdego fragmentu upraw, jak optymalizować ich zużycie i kiedy, czym obsiewać. "Każdy używa tych samych traktorów, ma podobną ziemię i warunki dla upraw - tylko wiedzą można się odróżniać od konkurentów".

Oczywiście kluczem jest integracja danych z różnych systemów i możliwość zarządzania wszystkimi operacjami z jednego miejsca (tak po stronie firmy, jak i nabywców). Ale people are boss-watchers - jeżeli szef nie jest przekonany do wdrożenia rozwiązań cyfrowych i opartych na wiedzy, to żadne praktyki w przedsiębiorstwie się nie przyjmą.

Krótkie ciekawe informacje:

Prędzej czy później wszyscy tyrani upadną - ci którzy każą czekać swoim klientom, upadną szybciej (reklama zamieszczona w Washington Post promująca Star Power, nowego operatora telefonicznego)

W 1998 r. jeden z właścicieli moskiewskiej galerii sztuki został przesłuchany z powodu wystawienia w swojej galerii pełnowymiarowej cukrowej postaci Lenina. Uznano to za znieważanie symboli narodowych.

To ropa naftowa a nie religijny zapał jest prawdziwą tajną bronią ajatollahów.

Reklama Pepsi "Odżyj z pokoleniem Pepsi" nieudolnie przetłumaczona na chiński jako "Dzieki Pepsi twoi przodkowie wstaną z grobu"

Po chińsku nazwe coca-cola wymawiano początkowo jako ke-kou-ke-la, co oznacza mniej więcej "Ugryź woskową kijankę" lub "kobyła wypchana woskiem" (zależnie od dialektu). Poszli po rozum do głowy i zaczeli wymawiać swoją nazwe jako ko-kou-ko-le ("szczęście w ustach").

Gracze i właściciele NBA sa dzisiaj jednymi z największych wygranych globalizacji: wpływ z transmisji meczów w znacząco większej liczbie państwa świata, poszukiwanie w tych krajach globalnych symboli umożliwiających promocje produktów (opłaty za logo i graczy NBA). NBA ma dziś telewizyjne biura reklamy w Paryżu, Barcelonie, Londynie, Taipei, Tokio, Hongkongu, Melbourne, Toronto, New Jersey, Miami (na Amerykę Łacińską) i Meksyku. 

W 1988 r., krótko przed pożegnaniem się Jordana z koszykówką, magazyn Fortune ocenił, że jego wkład w gospodarkę amerykańską od roku 1984 (początek kariery w NBA), wyniósł 10 mln dolarów (uwzględniono wpływy ze sprzedaży biletów na mecze, przychody ze sprzedaży praw do transmitowania meczów za granicę, wzrost wskaźników oglądalności programów telewizyjnych spowodowany jego grą i dochody ze sprzedaży butów Nike'a, koszulek i innych produktów, które reklamował. W Sportin News odnotowano, że wartość Jordana była niedoszacowana, skoro w marcu 1995 roku, gdy wrócił do koszykówki po 18-miesięcznym flircie z bejsbolem, wartość giełdowa pieciu reklamowanych przez niego firm (McDonalds, SaraLee, Nike, General Mills i Quaker Oats) w ciągu 2 tygodni wzrosła o 3,8 mld dolarów".

"Wolne społeczeństwo, które nie potrafi pomóc masom biedaków, nie ocali kilku bogaczy" (J.F.K)


sobota, 1 września 2018

Wystan Hugh Auden "Oxford"

 Natura najeżdża: stare gawrony w ogrodach kolegiów
Wciąż mówią, jak ruchliwe dzieci, w języku uczuć,
Obok wież rzeka wciąż płynie do morza i będzie płynęła.
Kamienie tych wież są wciąż zupełnie
Zadowolone ze swej wagi.

Skały i żywe istoty są tak mocno w sobie zakochane,
Że ich miłość własna wyklucza inne grzechy,
Przeszywają serca naszych studentów niedbałym pięknem,
Przeciwstawiają swój jedyny błąd
Ich niezliczonym wadom.

Dalej są jakieś fabryczki, później wielkie zielone hrabstwo,
Gdzie papieros pociesza złych, a hymn słabych,
Gdzie tysiące nerwusów rozpycha się i wydaje pieniądze:
Eros Paidagogos
Płacze na dziewiczym łożu.

A nad gadatliwym miastem, jak nad każdym innym,
Płaczą anioły bez przydziału. Również tu znajomość śmierci
Pochłania jak miłość, i czyste serce odmawia
Niskiemu, szorstkiemu głosowi,
Który nie zaśnie, dopóki go ktoś nie wysłucha.