Akcja tej fenomenalnej powieści toczy się w małym rolniczym miasteczku Harlowe w stanie New Hampshire, w połowie lat 70. XX wieku. Główni bohaterowie to rodzina Moore’ów: John, jego żona Mim, ich mała córka Hildie, i matka Johna („Ma”). Farma, którą prowadzą od pokoleń, stanowi ich dom, ich tradycję i punkt odniesienia całego ich życia.
Spokój lokalnej społeczności zostaje zakłócony wraz z przybyciem Perly’ego Dunsmore’a — człowieka charyzmatycznego, eleganckiego i przemawiającego do wyobraźni mieszkańców. Dunsmore kupuje opuszczony dom w miasteczku, deklaruje chęć pomocy – organizuje cotygodniowe aukcje, zachęca mieszkańców, by oddawali niepotrzebne przedmioty, „stare graty”, a dochód obiecuje przeznaczyć na zwiększenie liczby szeryfów i poprawę bezpieczeństwa.
Z czasem jednak okazuje się, że motywacje Dunsmore’a rozrastają się; aukcje zaczynają być źródłem nacisku i groźby. Ci, którzy sprzeciwiają się dawaniu kolejnych rzeczy — nawet tych, które wydają się jeszcze prywatne, potrzebne — spotykają się z „wypadkami”. Pojawiają się nowe oddziały władzy (deputies), służby policyjne rosną w siłę, a presja społeczna i instytucjonalna zwiększa się. Mooresowie znajdują się na pozycji tych, którzy próbują się oprzeć, jednak ich sprzeciw jest fragmentaryczny i pełen wątpliwości. Przez to eskalacja wydarzeń wydaje się niemal nieuchronna.
Książka eksploruje kilka wątków tematycznych, które czynią ją czymś więcej niż tylko thrillerem. Po pierwsze - i ten wątek podoba mi się najbardziej - jest to swoisty traktat o władzy i manipulacji. Perly Dunsmore funkcjonuje jako figura, która stopniowo zyskuje kontrolę nad społecznością, wykorzystując kategorię dobra wspólnego i własną charyzmę, by uzasadniać coraz bardziej radykalne działania, które eweidentnie krzywdzą mieszkańców miasteczka.
Drugi ważny wątek to zagadnienie konformizmu społecznego. Mieszkańcy Harlowe stopniowo akceptują coraz to bardziej uciskające żądania, w miarę jak strach, groźby i presja społeczna oddziałują na kolejne jednostki. Chęć uniknięcia konfliktu, chęć bycia po stronie „bezpiecznej”, lęk przed byciem osamotnionym – to wszystko sprawia, że ludzie godzą się na to, co dla nich szkodliwe, za cenę własnego sumienia, bezpieczeństwa , a nawet życia sąsiadów.
Kolejny wątek to stopniowa utrata wolności. Książka znakomicie pokazuje, jak w sposób subtelny, niemal niedostrzegalny mieszkańcy tracą własność, autonomię, aż do momentu, gdy tracą jakąkolwiek możliwość sprzeciwu. Nakładanie nowych deputatów, kontrola ze strony władz działających pod auspicjami ochrony czy bezpieczeństwa – wszystko to zostaje wykorzystane jako mechanizmy władzy.
I wreszcie nieustannie spiętrzająca się groza psychologiczna – horror w tej powieści nie wynika z nadnaturalnych przyczyn (nie ma tu otworów czy duchów), lecz z ludzkiego okrucieństwa, z manipulacji, terroru psychicznego i z presji społecznej. To bardziej opowieść o tym, co może się wydarzyć, gdy społeczność pozwoli jednej osobie (lub idei) przejąć kontrolę.
Samson stosuje znakomitą narrację powoli eskalującą napięcie. Książka zaczyna się niemal sielankowo, opisami życia na farmie, zwyczajów mieszkańców, ich codziennych trosk. Później wkrada się niepokój: małe gesty, niespecyficzne groźby, dziwne wypadki. To buduje atmosferę, że coś jest nie w porządku, choć nie wiadomo dokładnie, kiedy nastąpi punkt krytyczny. Takie podejście (slow burn) działa, bo czytelnik stopniowo identyfikuje się z Moore’ami, obserwuje ich rosnące przerażenie, bezsilność oraz konflikty wewnątrz samej rodziny (Mim, John, Ma). Dzięki temu, gdy świat wykreowany przez Perly’ego osiąga swoje apogeum, uderza on tym mocniej.
Chwilami jednak narracja nadmiernie zwalnia i sprawia wrażenie zbyt przewidywalnej: już stosunkowo wcześnie domyślamy się, jakie Perly ma intencje, i że mieszkańcy będą coraz bardziej uciskani, a tymczasem bohaterowie pozostają bierni, brak im inicjatywy. Odnoszę też wrażenie, że wiele dialogów i refleksji powtarza się, co niepotrzebnie wydłuża lekturę i osłabia tempo w środku powieści.
Niemniej zachwycają te najmocniejsze trony, czyli atmosfera powieści – intensywna i tym bardziej napięta, że ma się wrażenie, że przedstawiane wydarzenia mogłyby się faktycznie zdarzyć. Sens realności i grozy tkwi w detalach (jak mieszkańcy reagują na presję, jakie mechanizmy społeczne się ujawniają).
Interesującym tropem jest możliwość odczytywania tej książki jako metafory władzy, populizmu, autorytaryzmu, a tym samym ostrzeżenia przed tym, jak społeczeństwo może być manipulowane przez jednostkę, która oferuje porządek czy bezpieczeństwo w zamian za wolność.
Świetny jest realizm postaci - szczególnie Moore’ów, z ich wewnętrznymi konfliktami: między oporem a chęcią zachowania normalności; między troską o rodzinę a poczuciem winy, że się „pozwala” na coś złego. Matka Johna („Ma”) bywa postacią silną, ostro kontrastującą z bierną zgodą innych.
Jak dla mnie - świetny thriller, który pozwala na eskapizm i myślenie, a to rzadkie połączenie!