środa, 15 października 2025

Joan Samson "Aukcjoner" (tłum. Michał Zdancewicz)

Akcja tej fenomenalnej powieści toczy się w małym rolniczym miasteczku Harlowe w stanie New Hampshire, w połowie lat 70. XX wieku. Główni bohaterowie to rodzina Moore’ów: John, jego żona Mim, ich mała córka Hildie, i matka Johna („Ma”). Farma, którą prowadzą od pokoleń, stanowi ich dom, ich tradycję i punkt odniesienia całego ich życia. 

Spokój lokalnej społeczności zostaje zakłócony wraz z przybyciem Perly’ego Dunsmore’a — człowieka charyzmatycznego, eleganckiego i przemawiającego do wyobraźni mieszkańców. Dunsmore kupuje opuszczony dom w miasteczku, deklaruje chęć pomocy – organizuje cotygodniowe aukcje, zachęca mieszkańców, by oddawali niepotrzebne przedmioty, „stare graty”, a dochód obiecuje przeznaczyć na zwiększenie liczby szeryfów i poprawę bezpieczeństwa.

Z czasem jednak okazuje się, że motywacje Dunsmore’a rozrastają się; aukcje zaczynają być źródłem nacisku i groźby. Ci, którzy sprzeciwiają się dawaniu kolejnych rzeczy — nawet tych, które wydają się jeszcze prywatne, potrzebne — spotykają się z „wypadkami”. Pojawiają się nowe oddziały władzy (deputies), służby policyjne rosną w siłę, a presja społeczna i instytucjonalna zwiększa się. Mooresowie znajdują się na pozycji tych, którzy próbują się oprzeć, jednak ich sprzeciw jest fragmentaryczny i pełen wątpliwości. Przez to eskalacja wydarzeń wydaje się niemal nieuchronna.

Książka eksploruje kilka wątków tematycznych, które czynią ją czymś więcej niż tylko thrillerem. Po pierwsze - i ten wątek podoba mi się najbardziej - jest to swoisty traktat o władzy i manipulacji. Perly Dunsmore funkcjonuje jako figura, która stopniowo zyskuje kontrolę nad społecznością, wykorzystując kategorię dobra wspólnego i własną charyzmę, by uzasadniać coraz bardziej radykalne działania, które eweidentnie krzywdzą mieszkańców miasteczka.

Drugi ważny wątek to zagadnienie konformizmu społecznego. Mieszkańcy Harlowe stopniowo akceptują coraz to bardziej uciskające żądania, w miarę jak strach, groźby i presja społeczna oddziałują na kolejne jednostki. Chęć uniknięcia konfliktu, chęć bycia po stronie „bezpiecznej”, lęk przed byciem osamotnionym – to wszystko sprawia, że ludzie godzą się na to, co dla nich szkodliwe, za cenę własnego sumienia, bezpieczeństwa , a nawet życia sąsiadów.

Kolejny wątek to stopniowa utrata wolności. Książka znakomicie pokazuje, jak w sposób subtelny, niemal niedostrzegalny mieszkańcy tracą własność, autonomię, aż do momentu, gdy tracą jakąkolwiek możliwość sprzeciwu. Nakładanie nowych deputatów, kontrola ze strony władz działających pod auspicjami ochrony czy bezpieczeństwa – wszystko to zostaje wykorzystane jako mechanizmy władzy.

I wreszcie nieustannie spiętrzająca się groza psychologiczna – horror w tej powieści nie wynika z nadnaturalnych przyczyn (nie ma tu otworów czy duchów), lecz z ludzkiego okrucieństwa, z manipulacji, terroru psychicznego i z presji społecznej. To bardziej opowieść o tym, co może się wydarzyć, gdy społeczność pozwoli jednej osobie (lub idei) przejąć kontrolę.

Samson stosuje znakomitą narrację powoli eskalującą napięcie. Książka zaczyna się niemal sielankowo, opisami życia na farmie, zwyczajów mieszkańców, ich codziennych trosk. Później wkrada się niepokój: małe gesty, niespecyficzne groźby, dziwne wypadki. To buduje atmosferę, że coś jest nie w porządku, choć nie wiadomo dokładnie, kiedy nastąpi punkt krytyczny. Takie podejście (slow burn) działa, bo czytelnik stopniowo identyfikuje się z Moore’ami, obserwuje ich rosnące przerażenie, bezsilność oraz konflikty wewnątrz samej rodziny (Mim, John, Ma). Dzięki temu, gdy świat wykreowany przez Perly’ego osiąga swoje apogeum, uderza on tym mocniej.

Chwilami jednak narracja nadmiernie zwalnia i sprawia wrażenie zbyt przewidywalnej: już stosunkowo wcześnie domyślamy się, jakie Perly ma intencje, i że mieszkańcy będą coraz bardziej uciskani, a tymczasem bohaterowie pozostają bierni, brak im inicjatywy. Odnoszę też wrażenie, że wiele dialogów i refleksji powtarza się, co niepotrzebnie wydłuża lekturę i osłabia tempo w środku powieści.

Niemniej zachwycają te najmocniejsze trony, czyli atmosfera powieści – intensywna i tym bardziej napięta, że ma się wrażenie, że przedstawiane wydarzenia mogłyby się faktycznie zdarzyć. Sens realności i grozy tkwi w detalach (jak mieszkańcy reagują na presję, jakie mechanizmy społeczne się ujawniają).

Interesującym tropem jest możliwość odczytywania tej książki jako metafory władzy, populizmu, autorytaryzmu, a tym samym ostrzeżenia przed tym, jak społeczeństwo może być manipulowane przez jednostkę, która oferuje porządek czy bezpieczeństwo w zamian za wolność.

Świetny jest realizm postaci - szczególnie Moore’ów, z ich wewnętrznymi konfliktami: między oporem a chęcią zachowania normalności; między troską o rodzinę a poczuciem winy, że się „pozwala” na coś złego. Matka Johna („Ma”) bywa postacią silną, ostro kontrastującą z bierną zgodą innych.

Jak dla mnie - świetny thriller, który pozwala na eskapizm i myślenie, a to rzadkie połączenie!




poniedziałek, 13 października 2025

Caroline Alexander "Bunt na Bounty. Historia prawdziwa" (tłum. Fabian Tryl)

Reinterpretacja jednego z najbardziej znanych buntów morskich w historii: rebelii załogi HMS "Bounty" przeciw porucznikowi Williamowi Blighowi w 1789 roku. Alexander stawia pytania: ile plotki, ile legendy, ile zwykłego ludzkiego konfliktu stoi za mitami, które przez wieki kształtowały narrację o Christianie i Blighu.

Książka dzieli się mniej więcej na trzy segmenty. Pierwszy to przygotowania i rejs "Bounty" — geneza misji, charakterystyka ludzi na pokładzie, ich wcześniejsze losy, kontekst polityczny i społeczny Imperium Brytyjskiego w końcu XVIII wieku. Alexander dokładnie szkicuje warunki życia na okręcie, hierarchię i stosunki między oficjelami i załogą.

Druga część to pobyt na Tahiti i bunt — dobrze opisane momenty przejścia od względnego spokoju i kontaktu kulturalnego z rdzenną ludnością do momentu, w którym napięcia eskalują. Tahiti jawi się jako miejsce kontrastu: raj tropikalny, element pokusy, ale też katalizator problemów: tęsknoty za swobodą, napięć społecznych, konfliktu charakterów, pijaństwa. Moment samej rebelii oraz dramatyczna podróż Bligha i wiernych mu ludzi w łodzi ratunkowej również są ukazane mocno, choć z pewnymi zastrzeżeniami co do głębokości emocjonalnej tych opisów.

Wreszcie trzecia część to procesy sądowe i los buntowników. Alexander poświęca znaczącą część książki sądowi wojennemu nad tymi, którzy zostali schwytani, zwłaszcza nad Peterem Heywoodem. Rozważa, jak różne narracje (oficjalne, rodzinne, prasowe) przyczyniły się do ukształtowania legendy Christiana jako bohatera romantycznego, a Bligha jako tyrana. Również wątki dalszych losów osadzają opowieść w perspektywie kulturowej i moralnej.

Siłą książki są liczne źródła i znakomita dokumentacja (dzienniki pokładowe, listyw, akta sądowe, relacje osób postronnych). To pozwala na wielowymiarowy obraz wydarzeń, często sprzeczny z tradycyjnym, romantycznym ujęciem historii. Autorka odrzuca uproszczenia, nie wybiera prostego podejścia „dobry kontra zły”, lecz stara się pokazać ludzi z krwi i kości — Christiana, Bligha i resztę załogi — z ich wadami, motywacjami, sprzecznościami. Niektóre mity zostają podważone — np. obraz Bligha jako bezwzględnego potwora, bądź Christiana jako bezsprzecznie niewinnego zbuntowanego bohatera. Atutem książki są także barwne opisy miejsc i kontekstu (Tahiti, Pacyfik, życie na okręcie). Dają one czytelnikowi poczucie przestrzeni, oddechu, egzotyki. Również fragmenty dotyczące Pitcairn i losów potomków buntowników są interesujące, humanizujące bohaterów, stawiające pytania o odpowiedzialność, pamięć, moralność. 

Na tym tle słabiej wypadają takie aspekty jak choćby rozłożenie akcentów: środkowa część książki — opis procesów sądowych i działań prawnych — jest bardzo szczegółowa, momentami strasznie nużąca. Słabo wykorzystany został też motyw przeżyć Bligha podczas podróży łodzią - choć ta część historii jest bardzo dramatyczna. Frustrujący jest także ostatecznie brak jednoznacznej odpowiedzi.

Jest to niewątpliwie książka dla pasjonatów, fanów historii morskiej, literatury faktu i dramatów moralnych. Dla czytelników preferujących bardziej zwarte narracje — wymagać może zbyt dużo cierpliwości przy opisie procesów.



sobota, 11 października 2025

Bonnie Garmus "Lekcje chemii" (tłum. Marek Cieślik)

 

Akcja powieści toczy się w latach 50. i 60. XX wieku w Kalifornii. Główną bohaterką jest Elizabeth Zott, utalentowana chemiczka, która zostaje zwolniona z pracy w laboratorium z powodu seksistowskich uprzedzeń. Zostaje prowadzącą popularnego programu kulinarnego „Supper at Six”, w którym łączy gotowanie z nauką, zachęcając kobiety do myślenia krytycznego i samodzielności. W książce pojawia się również postać psa o imieniu Six-Thirty, który pełni rolę narratora, dodając historii humorystycznego i surrealistycznego charakteru. Tyle jeśli chodzi o streszczenie w telegraficznym skrócie.

Garmus posługuje się prostym, ale błyskotliwym stylem, który sprawia, że książka jest przystępna i angażująca. Jej doświadczenie jako copywriterki widać w precyzyjnie skonstruowanych zdaniach i umiejętnym budowaniu napięcia. Narracja jest pełna ironii i sarkazmu, co nadaje powieści lekkości, mimo poruszanych poważnych tematów. „Lekcje chemii” poruszają bowiem kwestie seksizmu, nierówności płci i walki o miejsce kobiet w nauce i społeczeństwie. Elizabeth Zott staje się symbolem oporu wobec patriarchalnych struktur, a jej historia jest inspiracją do refleksji nad rolą kobiet w historii nauki. Powieść łączy elementy dramatu, komedii i satyry społecznej, tworząc wielowymiarową opowieść o sile jednostki w obliczu systemowych niesprawiedliwości. 

Książka zyskała nadzwyczajną popularność, co skłoniło także i mnie do jej przeczytania, ale nie do końca podzielam liczne zachwyty. Niewątpliwie jest błyskotliwa i zabawna, a osoby, które dotychczas nie miały czasu zastanowić się nad opresyjnym patriarchatem, być może skłoni do refleksji w tym zakresie. Jest też zaraźliwie absurdalna - co bardzo sobie cenię. Nie da się ukryć, że zręcznie łączy elementy literackie z ważnym przesłaniem społecznym. Dzięki oryginalnej narracji, wyrazistym postaciom i poruszanym tematom może trafić do szerokiego grona odbiorców i zarazić myśleniem nawet tych nieprzekonanych. W mojej opinii niektóre tezy zostały tam jednak wyłożone nieco zbyt łopatologicznie, co bywa irytujące.



czwartek, 9 października 2025

Ander Izagirre "Potosí. Góra, która zjada ludzi" (tłum. Jerzy Wołk-Łaniewski)

Poruszający reportaż, który przenosi czytelnika w serce Boliwii, do miasta Potosí, gdzie historia spotyka się z brutalną teraźniejszością. Izagirre, hiszpański dziennikarz i reportażysta, znany z głębokich analiz społecznych, w tej książce ukazuje nie tylko tragiczną sytuację mieszkańców Potosí, ale także mechanizmy wyzysku, które trwają od czasów kolonialnych po współczesność.

Tło historyczne i symbolika Cerro Rico są w mojej opinii najsilniejszymi punktami tej książki, bo to one nadają jej charakter uniwersalny - poprzez skojarzenie z setkami podobnych miejsc, których losy potoczyły się podobnie. Potosí, niegdyś jedno z najbogatszych miast świata, zawdzięczało swoje bogactwo górze Cerro Rico, z której przez wieki wydobywano srebro. W XVI wieku miasto było większe od Londynu, a jego zamożność finansowała potęgę hiszpańskiego imperium kolonialnego. Jednak współcześnie Potosí to jedno z najbiedniejszych miejsc w Ameryce Łacińskiej, a sama góra, wyeksploatowana do granic możliwości, niegdyś nazywana „bogatą górą”, teraz określana jest mianem „góry, która zjada ludzi”. Tytuł książki Izagirre doskonale oddaje tragizm sytuacji – góra, która niegdyś dawała życie, teraz pochłania je w brutalny sposób.

Izagirre prowadzi narrację z perspektywy Alicii, czternastoletniej dziewczynki, która pracuje w ciemnych, niebezpiecznych kopalniach, by utrzymać swoją rodzinę. Jej codzienne życie to nieustanna walka o przetrwanie w warunkach skrajnej biedy i przemocy. Poprzez jej historię autor ukazuje nie tylko dramat dzieci górników, ale także szerszy obraz społeczeństwa, w którym przemoc, alkoholizm i patriarchalne normy są na porządku dziennym.

Izagirre nie skupia się jednak wyłącznie na Alicii. Przedstawia także historie innych mieszkańców Potosí: górników, ich rodzin, przedstawicieli Kościoła i polityków, którzy w różny sposób są związani z tym miejscem. Każda z tych postaci wnosi coś do całości obrazu – od nadziei po rozpacz, od buntu po rezygnację.

Język tego reportażu jest prosty, ale głęboki. Pozwala on poczuć się częścią opowiadanej historii. Styl opowieści jest bezpośredni, bez upiększeń, co sprawia, że przedstawiane wydarzenia stają się jeszcze bardziej wstrząsające. Autor nie boi się poruszać trudnych tematów, takich jak wyzysk, korupcja, przemoc czy nierówności społeczne, co czyni książkę ważnym głosem w debacie o współczesnym świecie.

„Potosí...” jest tyleż książka o historii, co o współczesności. Izagirre pokazuje, jak kolonializm nie skończył się wraz z uzyskaniem niepodległości przez Boliwię, ale trwa nadal w formie neokolonialnego wyzysku. Międzynarodowe korporacje, wspierane przez lokalnych polityków i Kościół, nadal eksploatują zasoby naturalne kraju, nie dbając o dobro jego mieszkańców. Autor ukazuje, jak ten system prowadzi do anarchii, przemocy i beznadziei, w której żyją ludzie w Potosí.

Książka jest także głosem w sprawie wyzysku dzieci – Alicia i jej rówieśnicy zmuszeni są do pracy w niebezpiecznych warunkach, by pomóc swoim rodzinom. Izagirre nie ocenia, ale pokazuje ich rzeczywistość, zmuszając czytelnika do refleksji nad sprawiedliwością społeczną i odpowiedzialnością globalnego społeczeństwa. Trudno wobec tych wątków zachować obojętność. 

Izagirre stworzył dzieło literackie, które łączy reportaż z literaturą piękną, a osobistą historię z uniwersalnym przesłaniem. To opowieść o ludziach, którzy mimo przeciwności losu walczą o godność i lepsze życie. Książka ta jest nie tylko świadectwem tragicznej historii Potosí, ale i apelem o sprawiedliwość i zmianę.



wtorek, 7 października 2025

Barbara Demick "Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej " (tłum. Agnieszka Nowakowska)

Poruszająca, znakomita i bardzo ważna książka. Aż trudno uwierzyć, jak mało wiemy o Korei Północnej - na przykład o tym, że formalnie nadal pozostaje ona w stanie wojny (zawieszonej od 1953 r.) ze Stanami Zjednoczonymi. Przejmujące losy jej mieszkańców odbiegają znacząco od tego, co było udziałem obywateli europejskich demoludów - niewyobrażalny głód i ścisła izolacja, skrajna indoktrynacja, wspierana kulturą songbun, to zjawiska, których nie doświadczali ludzie nawet w takich reżimach jak Albania czy Rumunia. W podziw wprawia dociekliwość autorki i odwaga jej rozmówców. Warto, bardzo warto przeczytać!  

A nieco dokładniej:

Barbara Demick, za pomocą osobistych historii sześciorga uciekinierów z Korei Północnej, odsłania brutalną rzeczywistość tego zamkniętego państwa, ukazując nie tylko mechanizmy polityczne, ale także codzienne życie zwykłych ludzi. Jest to reportaż w formie narracyjnej. Każda z przedstawionuch historii jest inna, ale łączy je wspólne doświadczenie życia w reżimie totalitarnym i desperacka chęć ucieczki. Autorka zręcznie łączy te osobiste opowieści z tłem historycznym i politycznym, tworząc spójną i wciągającą narrację.

Demick opisuje, jak władze ingerują w najdrobniejsze aspekty życia codziennego, od wyboru zawodu po życie rodzinne. Przykładem może być historia Mi-ran, która zakochała się w chłopcu z innej klasy społecznej, co było absolutnie zabronione. Ich miłość musiała być ukrywana, a spotkania odbywały się w tajemnicy, często w ciemnościach, aby uniknąć wykrycia przez służby.

Głód lat 90. XX wieku, który pochłonął życie jednej piątej populacji, jest kolejnym dramatycznym aspektem przedstawionym w książce. Demick opisuje, jak ludzie walczyli o przetrwanie, często zmuszeni do jedzenia trawy czy korzeni. Obrazy martwych ciał na ulicach czy umierających dzieci są przerażającym świadectwem skali tragedii.

Decyzja o ucieczce z Korei Północnej była dla wielu osób aktem desperacji, ale także nadziei na lepsze życie. Demick opisuje trudności, z jakimi musieli się zmierzyć uciekinierzy – od niebezpiecznej podróży przez Chiny po adaptację w obcym kraju. Wielu z nich zmagało się z poczuciem winy za porzucenie rodziny, a także z traumą po przeżyciach w ojczyźnie. Mimo to ich historie są pełne odwagi i determinacji.

„Światu nie mamy czego zazdrościć” pokazuje, jak system totalitarny może zniszczyć jednostkę, ale także jak silna jest wola przetrwania i dążenie do wolności. Demick nie tylko przedstawia fakty, ale także zadaje pytania o to, co oznacza być człowiekiem w świecie, gdzie wszystko jest kontrolowane.



niedziela, 5 października 2025

Kamil Janicki "Cywilizacja Słowian. Prawdziwa historia największego ludu Europy"

Niezwykle ciekawa książka - zdecydowanie popularnonaukowa (zaznaczam, w razie gdyby ktoś spodziewał się Wielkiej Lechii, albo podobnych opowieści wyssanych z palca). Co ciekawe, autor w wielu miejscach podkreśla, że słowiańszczyzna nie potrzebuje tego typu fałszywych mitów i bzdurnych dopowiedzeń. Pomimo braku kultury pisanej we wczesnym okresie rozwoju, istnieją liczne przesłanki pozwalające sądzić, że słowiańszczyzna stanowiła atrakcyjny dla swoich mieszkańców obszar do życia, a model jej rozwoju - oczywiście skrajnie różny niż ten, jaki znamy z późnego antyku, czy nawet obszaru germańskiego - był zapewne w pewnych aspektach bezpieczniejszy i bardziej demokratyczny dla swoich mieszkańców. Autor jednocześnie rozwala mit o łagodności Słowian - podkreśla, jak ważnym źródłem pieniądza kruszcowego w rozwoju słowiańszczyzny był najpewniej handel niewolnikami, co oznacza, że tradycje przemocy mamy nie gorsze niż Amerykanie!

Kapitalny jest rozdział poświęcony pseudobadaniom naukowym i narastaniu mitów powszechnie podzielanych następnie przez całe pokolenia badaczy oraz powielanych do dzisiaj w podręcznikach historii. Choćby dla tego rozdziału warto sięgnąć po tę książkę! 

Janicki stworzył opracowanie, które łączy pasję do historii z rzetelnym podejściem naukowym. Książka wciąga od pierwszej strony, a autor nie ogranicza się do przedstawienia suchej chronologii wydarzeń. Analizuje różnorodne aspekty życia Słowian – od osadnictwa i budownictwa, przez organizację społeczną, aż po religię i obrzędy pogrzebowe. Stawia pytania o pochodzenie Słowian, ich codzienne życie oraz sposób postrzegania świata, co pozwala lepiej zrozumieć ich mentalność i kulturę.

Język jest przystępny, bez akademickiego żargonu, narracja jest płynna, lektura jest wielką przyjemnością, tym bardziej, że autor nie boi się polemizować z utrwalonymi mitami i stereotypami dotyczącymi Słowian, prezentując nowe interpretacje i odkrycia archeologiczne.


 

piątek, 3 października 2025

Byung-Chul Han "Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje" (tłum. Rafał Pokrywka)

Czytałam tę książkę z wielką przyjemnością, podobają mi się liczne odniesienia do literatury i eseistyczna forma, ale ujmuję jedną gwiadkę za... gwiazdorskie pozerstwo, bo całość podszyta jest jest nim niewąsko ;-)  Czy są po temu podstawy? O tak!

 „Społeczeństwo zmęczenia” jest krótkim, lecz głębokim esejem filozoficznym, który w sposób przenikliwy diagnozuje współczesne społeczeństwo. Han, filozof urodzony w Korei Południowej, a od lat mieszkający w Niemczech, w swojej pracy łączy wschodnie i zachodnie tradycje myślowe, oferując świeże spojrzenie na problemy współczesności.

Han rozpoczyna analizę od porównania dwóch typów społeczeństw: tradycyjnego, opartego na negatywnych nakazach („musisz”), i współczesnego, charakteryzującego się pozytywnymi imperatywami („możesz”). W przeszłości władza opierała się na zakazach i represjach, teraz natomiast dominuje presja do działania, sukcesu i samorealizacji. To przejście od „społeczeństwa dyscypliny” do „społeczeństwa osiągnięć” prowadzi do wewnętrznego przymusu, gdzie jednostka sama siebie mobilizuje do ciągłej aktywności. 

Staliśmy się zatem społeczeństwem autokontroli i pozornego wyzwolenia. Współczesny człowiek nie jest już poddawany zewnętrznej kontroli, lecz sam siebie kontroluje. Han zauważa, że w erze neoliberalnej jednostka staje się swoim własnym nadzorcą. To samodyscyplinowanie, choć pozornie stanowi wyraz wolności, w rzeczywistości jest formą zniewolenia, gdyż prowadzi do wyczerpania i wypalenia.

Han wskazuje, że współczesne choroby, takie jak depresja, ADHD czy wypalenie zawodowe, nie są wynikiem zewnętrznych zagrożeń, lecz efektem nadmiaru pozytywności. Zamiast infekcji wirusowych, mamy do czynienia z wewnętrznymi kryzysami wywołanymi przez nadmierną aktywność i brak granic. To zjawisko jest szczególnie widoczne w kulturze pracy, gdzie sukces jednostki jest mierzony jej wydajnością i efektywnością.

Książka przesiąknięta jest krytyką kultury pozytywności. Han negatywnie ocenia dominującą w kulturze współczesnej obsesję na punkcie pozytywności. Zamiast akceptować negatywne aspekty życia, takie jak ból czy porażka, dąży się do ich eliminacji. Ta nieustanna pogoń za sukcesem i szczęściem prowadzi do wypalenia i utraty autentyczności. Han zauważa, że w kulturze pozytywności jednostka staje się swoim własnym wrogiem, nieustannie dążąc do doskonałości. Tymczasem potrzebujemy kontemplacji i odpoczynku: zamiast nieustannego działania, Han proponuje chwilę zatrzymania, refleksji i bycia ze sobą. To powrót do „inspirującej zmęczenia”, które pozwala na głębsze zrozumienie siebie i świata.

„Społeczeństwo zmęczenia” znalazło szerokie odbicie w kulturze współczesnej. Jego tezy są obecne w dyskusjach na temat zdrowia psychicznego, kultury pracy czy technologii. Han stał się jednym z ważniejszych myślicieli krytycznych, a jego prace są szeroko omawiane w środowiskach akademickich i medialnych.



środa, 1 października 2025

Gabor Maté, Daniel Maté "Mit normalności. Trauma, choroba i zdrowienie w toksycznej kulturze" (tłum. Piotr Cieślak)

Gábor Maté, lekarz i popularyzator koncepcji związku pomiędzy traumą a zdrowiem somatycznym, stawia prostą, a zarazem prowokacyjną tezę: wiele współczesnych chorób przewlekłych i zaburzeń psychicznych nie jest jedynie wynikiem „błędów biologicznych”, lecz konsekwencją urazów rozwojowych i toksycznych warunków społecznych. Książka jest jednocześnie manifestem medycznym, autobiograficznym świadectwem i krytyką kulturową. Maté próbuje przekroczyć podziały między medycyną, psychologią i socjologią, aby pokazać, jak styl życia i struktury społeczne kształtują zdrowie jednostek.

Struktura książki łączy studia przypadków, przegląd badań naukowych i rozważania teoretyczne. Maté zaczyna od przykładów klinicznych — opowiada o pacjentach, których dolegliwości (np. choroby autoimmunologiczne, przewlekły ból, uzależnienia) można interpretować jako reakcję na stres i wcześniejsze doświadczenia emocjonalne. Na tej podstawie twierdzi, że „normalne” w rozumieniu społecznym nie zawsze znaczy „zdrowe”. Wręcz przeciwnie — wiele zjawisk, które przyjmujemy za normalne w naszych kulturach (wysoka presja, izolacja, zaniedbanie emocjonalne dzieci), ma charakter patogenny.

Silnym elementem książki jest krytyka paradygmatu medykalizacji psychiatrii oraz systemowych ułomności współczesnej medycyny. Maté zarzuca dominującemu modelowi medycznemu, że zbyt szybko redukuje cierpienie do niewłaściwie rozumianej chemii mózgu, zamiast badać kontekst życia pacjenta. Krytyka ta nie jest antynaukowa — autor odwołuje się do badań nad wpływem przewlekłego stresu na układ immunologiczny i neurobiologię rozwoju — ale jest wyraźnie normatywna: domaga się innego, bardziej holistycznego podejścia do zdrowia.

Zaletą książki jest przystępny język i liczne praktyczne przykłady. Maté potrafi opisać skomplikowane mechanizmy (np. jak wczesny stres wpływa na regulację układu nerwowego) bez popadania w hermetyczny żargon naukowy. Dzięki temu tekst jest napisany w sposób przystępny i trafia nie tylko do specjalistów, lecz także do czytelników szukających sensownego wytłumaczenia własnych objawów czy doświadczeń emocjonalnych. W moim odczuciu jednak, natłok anegdot i osobistych historii powoduje, że łatwo zgubić granicę między empirią a interpretacją kliniczną.

Najbardziej kontrowersyjnym aspektem książki jest bezpośrednie łączenie traumy z szerokim spektrum chorób somatycznych. Maté formułuje hipotezę, że urazy rozwojowe i chroniczny stres modyfikują ekspresję genów, działanie układu immunologicznego i funkcjonowanie osi HPA (hypothalamic–pituitary–adrenal), co może przyczyniać się do powstawania chorób przewlekłych. Dla części czytelników, w tym naukowców, takie uogólnienia będą pociągające i inspirujące; inni wskażą na potrzebę bardziej selektywnego i ostrożnego użycia danych empirycznych, by nie mylić korelacji z przyczynowością.

Maté nie zatrzymuje się na diagnozie; dużo miejsca poświęca także temu, co nazywa „uzdrowieniem” — czyli praktykom terapeutycznym, zmianom kulturowym i społecznym, które mogłyby zmniejszyć skalę problemu. Proponuje model „trauma-conscious society”, w którym opieka zdrowotna, system edukacji i prawo biorą pod uwagę wpływ wczesnych doświadczeń oraz społecznych uwarunkowań. To wezwanie do empatii i reform — ambitne, ale nie zawsze konkretne w zakresie politycznych i systemowych rozwiązań.

Sądzę, że nawet osoby sympatyzujące z ideą integracji zdrowia psychicznego i fizycznego, zwrócą uwagę, że Maté ma skłonność do zbyt szerokich uogólnień i czasami pomija alternatywne wyjaśnienia chorób. Niemniej jego książka jest cenna jako katalizator dyskusji nad rolą społecznych determinant zdrowia i tym, co naprawdę uważamy za „normalne”.