Niesamowita, wspaniała książka! A w zasadzie długi, czuły i miejscami bolesny portret miejsca, które nie chce wejść w żadne gotowe ramy. Jego autor wchodzi w rolę przewodnika i archeologa pamięci: odkopuje rodzinne opowieści, lokalne anegdoty i historie, które w całej Polsce bywały marginalizowane lub upraszczane. Książka jest z jednej strony opowieścią o korzeniach (osobistych i zbiorowych), z drugiej — próbą napisania historii regionu, którego przeszłość składa się z nachodzących na siebie warstw kultur, języków i lojalności. Rokita nie buduje chłodnej monografii; pisze reportażem, który skrzy się dygresją, humorem i autentycznym zdumieniem nad własnym odkrywaniem tożsamości.
Już sam tytuł — "Kajś" — brzmi jak miejscowa nazwa, jak śląski punkt odniesienia:
"Bo Górny Śląsk nie daje się łatwo zdefiniować. Trudno wyznaczyć ramy jego historycznego tła, ograniczyć go do konkretnego terytorium, nadać mu bezdyskusyjne cechy. Śląsk może być regionalną tożsamością lub narodowością. Spadkiem po przodkach lub życiowym wyborem. Mentalnie rozciąga się między Polską a Niemcami, kopalniami a zielonymi wioskami. Raz jest bliżej, raz dalej. Jest „kajś”, czyli gdzieś."
"Kajś" stał się impulsem do dyskusji o tym, czym jest polskość na pograniczach. Siłą książki jest balans między mikroświatem a makrohistorią. Rokita zaczyna od rodzinnych portretów, od imion i miejsc (warto wspomnieć, że w książce pojawiają się konkretne postaci i nazwy ulic, które nadają opowieści dotyk realności), a potem rozkłada te jednostkowe losy na szersze procesy: migracje, przymusowe zmiany granic, prześladowania, służbę w armiach przeciwko sobie. W rozmowach i analizach prowadzonych przez autora pojawia się także prowokująca statystyka o skali mobilizacji śląskich mieszkańców w różnych armiach i formacjach — to gest, który ma zmusić czytelnika do myślenia poza schematami „my — oni”.
Ten wspaniały reportaż literacki o wyraźnym rytmie, krojony jest na krótkie rozdziały, pełen skrótów, metafor i błyskotliwych obserwacji. Autor potrafi być równocześnie dociekliwy, czuły i sceptyczny — nie idealizuje ani miejsca, ani swoich bohaterów. Dzięki temu opowieść nie popada w folklorystyczną egzaltację, nie staje się też zimną analizą bez emocji. Rokita potrafi łączyć anegdotę z kontekstem historycznym bez efektu sztuczności.
Chwilami jednak książka jest nierówna: czasem narracja urywa się w pół zdania, gdy wątek rodzinny zostaje raptownie przerwany przez szeroką historyczną panoramę — co dla jednych czytelników jest intrygującym skokiem myśli, dla innych — chaosem, który utrudnia pełne skoncentrowanie się na którymś z planów. Ta fragmentaryczność do mnie przemawia: imituje przecież narastanie tożsamości z kawałków pamięci. Ale może być męcząca, jeśli czytelnik oczekuje jednorodnej narracji.
„Przez większość życia uważałem Ślązaków za jaskiniowców z kilofem i roladą. Swoją śląskość wypierałem. W podstawówce pani Chmiel grała nam na akordeonie Rotę, a ja nie miałem pojęcia, że ów plujący w twarz Niemiec z pieśni był moim przodkiem.”
Rokita pokazuje, że Śląsk nie jest ani w pełni „polski”, ani „niemiecki”, ani „autonomiczny” w prostych kategoriach. To teren, który przez stulecia był przedmiotem negocjacji, asymilacji i zapominania. Autor proponuje metodę prostą, a trudną zarazem: słuchać lokalnych głosów, rekonstruować historie z fragmentów, przyjmować niewygodne fakty i opowiadać je bez nadmiernej dumy ani pogardy. Dzięki temu "Kajś" staje się lekcją o tym, jak pisać wspólne dzieje w epoce polaryzacji.
Dla czytelnika spoza Śląska lektura tej książki jest jak otwarcie okna na skomplikowaną, a przez to bardziej prawdziwą historię Polski. Dla mieszkańców regionu — często aktem rozpoznania, remisji pamięci i zmierzenia się z pamięcią rodzinną. Warto też wspomnieć, że wydawnictwo zadbało o edycję także w wersji śląskiej — gest symboliczny, który przypomina, że język i nazwy mają tu ogromne znaczenie.
Największym atutem książki jest uczciwość — autor nie oferuje końcowych odpowiedzi, tylko sposób patrzenia. Jeśli szukacie reportażu, który łączy literacką wrażliwość z rzetelnym dreszczykiem historycznej analizy, "Kajś" zasługuje na miejsce na półce i na długą rozmowę po lekturze. Książka do długiego smakowania, licznych przemyśleń i ciekawych dyskusji!

