"Sterta katalogów z Instytutu Biologii Rasowej w Uppsali ma niemal pół metra wysokości. Zawiera rozmaite indeksy i definicje ludzi o krótkich i długich czaszkach. O różnych szerokościach twarzy, średnicach głowy. Przeglądam portrety i spisy osób. Podczas ostatniego wyjazdu, kiedy zbieram wywiady, słyszę, że badania rasowe przeprowadzano kilka razy na tych samych rodzinach. Badano je na północy przed przesiedleniem i na południu, już po przesiedleniu. Każdemu wykonywano zdjęcia z przodu i profilu. Pozujący musieli być rozebrani, poważni, mieć zamknięte usta. Chcę się dowiedzieć, czy jest tu moja rodzina, i ją znajduję"– pisze Elin Anna Labba, dziennikarka, była redaktorka naczelna magazynu "Nuorat".
niedziela, 31 grudnia 2023
Elin Anna Labba "Panowie nas tu przesiedlili"
piątek, 22 grudnia 2023
Richard Dawkins "Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa"
Dawkins jak zawsze w formie. Po Samolubnym genie, Rzece genów i Fenotypie rozszerzonym bez wahania sięgam po Wspinaczkę... Autor jest niezawodny w drobiazgowym objaśnianiu niedowiarkom, że cudowna złożoność życia nie wymagała ingerencji żadnych czynników nadprzyrodzonych. Podziwiam tę jego cierpliwość, choć obawiam się, że zagorzali kreacjoniści i tak omijają szerokim łukiem jego prace.
Po raz n-ty (bo chyba czyni to w każdej książce) objaśnia, że darwinizm nie jest teorią losowego przypadku lecz teorią losowych zmian i nielosowego kumulatywnego doboru naturalnego. Pozwala sobie chwilami na małe złośliwostki względem innych naukowców. Obrywa się nawet lordowi Kelvinowi, który odrzucał dowody biologiczne, bo nie zgadzały się z jego dowodami fizycznymi (obliczanie wieku Ziemi na podstawie tempa jej stygnięcia), nie dopuszczając prostego objaśnienia, że to dowody fizyczne wymagają odrzucenia (reakcje termojądrowe nie były jeszcze wówczas znane).
Z matematyczną precyzją rozbija w puch teorię "zamkniętego ogrodu" owocu figi, który miałby rzekomo świadczyć o niezwykłym kunszcie planistycznym Pana Boga. Krok po kroku, na przestrzeni kilkudziesięciu stron drobiazgowego wykładu, objaśnia ten "cud" rozkładając go na czynniki pierwsze, czy też - posługując się tytułową metaforą - kolejne etapy wspinaczki na szczyt nieprawdopodobieństwa.
Zamieszczone w książce rysunki i zdjęcia ilustrujące przykłady mimikry w świecie zwierząt są tak zdumiewające, że doprawdy dziwi potrzeba poszukiwania czegoś jeszcze bardziej cudownego. Precyzja relacji symbiotycznych zachwyca tym bardziej, że nie są przecież oparte na żadnej spisanej umowie, a wypracowane zostały w toku milionów lat i zapewne trwać będę jeszcze długo po nas (mój niezmienny podziw dla roślin stale wzrasta - tym razem za przyczyną cudownych dzbaneczników).
Dostosowania w świecie przyrody (opisywane zresztą we wspomnianym już Fenotypie rozszerzonym) czasem umykają naszej uwadze, ale Dawkins cierpliwie tropi je dla nas, wskazując na przykład, że sieć pajęcza nie jest niczym innym jak... jeszcze bardziej wydłużonym jęzorem kameleona (czyli po prostu narzędziem do łowienia owadów). Inne ciekawe porównanie nawiązuje do faktu, że sieć jest "jak przebywanie [pająka] w kilku miejscach jednocześnie": zatem pająk wyposażony w sieć jest jak "jaskółka z paszczą wieloryba" (z zachowaniem skali, kameleon, do którego porównał Dawkins pająka z siecią musiałby mieć jęzor długości 15 m). Drobiazgowe opisy pracy pająków przy budowie sieci mogłyby zresztą zawstydzić ludzkich inżynierów, a objaśnienia procesu powstawania skrzydeł czy oka tak bardzo zachwycają swoją logiką, że doprawdy trudno zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie woleliby w to miejsce wstawić jeden ruch magicznej różdżki.
Zachwyca też fakt, że Dawkins jako przyrodnik docenia i pokazuje znaczenie współpracy przyrodników z matematykami i informatykami (o fizykach, (bio)chemikach czy psychologach chyba nawet nie trzeba wspominać), a jednocześnie potrafi zachwycić czytelnika całkiem nowym spojrzeniem na taki ekosystem jak las, który "dla nas jest jak ogromna mroczna katedra pełna łuków i sklepień rozpościerających się od ziemi aż po niedosięgły zielony strop", podczas gdy większość mieszkańców lasu żyje wśród koron drzew i widzą go zupełnie inaczej. "Dla nich las to rozległa, łagodnie falująca, zalana słońcem zielona łąka, która - czego jednak pewnie nie zauważają - wyrosła na szczudłach".
Oczywiście ten przepiękny opis nie jest nagłym zwrotem w kierunku poezji, a jedynie wstępem do uzasadnienia kolejnych procesów ewolucyjnych i dostosowawczych, ale pokazuje, że tonąc w rozważaniach naukowych Dawkins nie traci zdolności zachwytu nad otaczającym nas światem i potrafi nim zarazić czytelnika.
środa, 20 grudnia 2023
Camilla Läckberg "Kukułcze jajo"
W kategorii kryminał ta książka jest absolutnie znakomita! I - jak to zwykle bywa ze skandynawskimi kryminałami - nie stroni od ważnych wątków społecznych. Tym razem jest to sytuacja osób transpłciowych (opisana niezwykle poruszająco!), choć równolegle pojawia się cała masa "zwyczajnych" postaci z ich przywarami, zakusami i podłymi zagraniami.
Czytałam jednym tchem, a satysfakcja z dobrze odczytywanych tropów, które podrzuca co jakiś czas Läckberg, zdecydowanie wzmaga przyjemność. Bardzo polecam!
poniedziałek, 11 grudnia 2023
Rebecca F. Kuang "Yellowface" (tłum. Grzegorz Komerski)
Powieść na poły kryminalna, która zaczyna się od tragedii, a potem odsłania kolejne warstwy winy, zazdrości, ambicji i kłamstwa. Historia o tym, jak cienka może być granica między autentycznością a oszustwem, między moralnym imperatywem a chorobliwym ego. A zarazem satyryczny, momentami brutalny i niepokojący obraz literackiego świata, w którym sukces i tożsamość są jednocześnie nagrodą i pułapką.
Główna bohaterka to June Hayward, biała autorka, która od lat marzyła o literackim przełomie. Ma za sobą nieudany debiut. Tymczasem jej przyjaciółka ze studiów, Athena Liu (o chińskich korzeniach), staje się literacką gwiazdą zaraz po ukończeniu Yale. Jej książka osiąga sukces, w cieniu którego June żywi długotrwałe poczucie niesprawiedliwości i frustracji.
Kolejnym kluczowym incydentem staje się wieczór, kiedy Athena ginie tragicznie (zadławiona naleśnikiem) w obecności June. Ta błyskawicznie wykorzystuje tragedię, przejmuje rękopis niedokończonej pracy Atheny i - po naniesieniu pewnych zmian - decyduje się go opublikować. Za radą wydawnictwa robi to pod pseudonimem Juniper Song, by ułatwić marketing i ukryć swój brak azjatyckiego pochodzenia.
Od tego momentu rozpoczyna się napięcie – moralne, psychologiczne, społeczne. Nie chodzi wyłącznie o utrzymanie sekretu, ale także o reperkusje tego działania: osobiste, artystyczne, związane z opinią publiczną itd. "Yellowface" prowadzi nas przez serię krytycznych momentów, w których stajemy przed koniecznością formułowania własnych ocen – co jest usprawiedliwione, a co stanowi nadużycie lub przestępstwo; gdzie kończy się rywalizacja, a zaczyna złamanie zasad.
Rebecca F. Kuang porusza wiele ważkich tematów dotyczących kwestii tożsamości i reprezentacji, moralności i wreszcie roli mediów i presji opinii publicznej: Kto ma prawo opowiadać czyją historię? Czym jest autentyczność? Kiedy pochodzenie, wygląd czy przynależność kulturowa stają się częścią marketingu? June korzysta z pseudonimu i innych strategii, by projektować wizerunek, który nie do końca odpowiada temu, kim jest. To prowokuje pytania o performatywność tożsamości – i o to, co oznacza „być sobą” w świecie, który sprzedaje metadane (pochodzenie, rasa, doświadczenie) jako część produktu.
Kwestie moralne wbrew pozorom nie są tu oczywiste: June nie zaczyna tej historii jako osoba całkowicie zła. Jej frustracja, zazdrość są ludzkimi emocjami. Jednak książka krok po kroku śledzi, jak jej postępowanie przeradza się w ordynarne oszustwo i samookłamywanie. Kuang pozwala czytelnikowi zrozumieć motywacje June, choć nie zawsze je usprawiedliwia. Powieść prowadzona jest w pierwszej osobie – to June opowiada swoją historię. Dzięki temu narracja jest intymna i często jednostronna; czytelnik jest niejako zmuszony przyjąć perspektywę bohaterki, towarzyszyć jej w usprawiedliwieniach i próbach racjonalizacji poczynań, w momentach, gdy sama zaczyna kwestionować swoje postępowanie – dzięki czemu okazuje się bardziej złożona i niejednoznaczna.
Niezwykle ciekawy jest wątek tempa rozprzestrzeniania się plotki i podejrzeń w mediach społecznościowych, pogłębiając presję, nakręcając lęki i paranoję. June musi kalkulować, co ujawnić, co zataić – nie tyle nawet ze względu na zasady moralne, ile ze strachu przed reputacyjną katastrofą. Ważnym wątkiem powieści są także mechanizmy wydawnicze i komercjalizacja literatury. Sposób, w jaki wydawnictwa, agencie i media kreują literackie gwiazdy; jak decyzje marketingowe, pseudonimy, zdjęcia na okładkach współgrają z pragnieniem sukcesu czy sławy. "Yellowface" pokazuje, że literatura to także produkt – i że w świecie literackim status autora/autorki, pochodzenie i wygląd stają się ważnymi narzędziami sprzedaży.
Kuang operuje świetnym językiem: potrafi być ironiczny, cięty, ale też emocjonalnie angażujący. Momentami wątki przyspieszają – atmosfera napięcia rośnie – i to nie tylko w sensie fabularnym, ale psychologicznym. Czytelnik odczuwa stres, dyskomfort – bo obserwujemy bohaterkę, która ewidentnie sama sobie szkodzi, choć jednocześnie można ją zrozumieć. To sprawia, że bohaterowie książki są ambiwalentni. Athena – choć nieobecna przez dużą część fabuły – staje się dla June punktem odniesienia, a jednocześnie ogniwem konfliktu, zazdrości, aspiracji. Także wpływ mediów, redaktorów, opinii czytelników – cała otoczka literackiego świata – stanowi drugi plan, który często dominuje myśli June i wpływa na jej postępowanie.
Najmocniejszymi stronami powieści jest aktualność tematu (Kuang trafia w moment, w którym społeczna debata o reprezentacji, własności kulturowej, autentyczności głosów literackich jest niezwykle żywa) oraz złożoność postaci June (choć frustrująca i moralnie wątpliwa, generuje refleksję i prowokuje do myślenia).
Dużym plusem jest także tempo opowieści i emocjonalne napięcie oraz warstwa metatekstowa (jak działa branża literacka, jak funkcjonuje to, co „liczy się” publicznie i kto decyduje, jakie historie są słyszane). "Yellowface" stanowi swoisty komentarz i refleksję nad literaturą – czy to, co piszemy, jest nasze, nawet jeśli tematyka wydaje się „dla nas interesująca”.
Zastrzeżenia budzić mogą budzić natomiast momentami przeciągnięte fragmenty – pewne epizody, zwłaszcza rozważania wewnętrzne June, tendencje do powtarzania wątku winy czy obsesyjnych myśli, spowalniają akcję i zmniejszają napięcie. Niektóre drogi prowadzące do finału pozostają niedopowiedziane, co może być świadomym zabiegiem autorki, ale też może budzić poczucie niedosytu.
Mimo pozorów typowo rozrywkowej powieści sensacyjnej, "Yellowface" to powieść skłaniająca do refleksji nad własnymi oczekiwaniami i wartościami, o tym, co znaczy moralność, kiedy stoisz przed pokusą sukcesu, i co naprawdę oznacza sukces w świecie, który się nieustannie ocenia. Jej siła tkwi zatem głównie w prowokacji i ataku na to, co często ignorujemy (ambicja, ból bycia niewidzialnym, presja bycia podziwianym).
sobota, 9 grudnia 2023
Jakub Żulczyk "Ślepnąc od świateł"
Może nieco zbyt rozwlekła jest ta książka - to już chyba stała przywara Żulczyka, ale i tak kocham jego opowieści niezmiennie. A może to zabieg zamierzony? Otóż pokonujemy ulice Wawy wraz z luksusowym handlarzem narkotyków. Obraz miasta, jaki wyłania się z tych wędrówek jest tak odpychający, że cały czas sekundujemy marzeniom dilera, który planuje ucieczkę na drugą półkulę. Im dłużej ciągnie się ta wędrówka, im więcej przeszkód staje w poprzek tym planom, tym głębsza niechęć do miasta i jego mieszkańców.
Cały czas wiemy, że to się nie zdarzy - Jacuś nigdzie nie wyjedzie, nie wyrwie się w tego kręgu piekła. Jego klienci (politycy, dziennikarze, ludzie biznesu, bogate panie domu itp.) odrzucają tak samo, jak ulice opisywanej Warszawy. Nie ma w tej opowieści ani jednej postaci, z jaką chciałoby się utożsamić. Chciałoby się, żeby to wszystko zniknęło.
Efekt tej książki jest tak przygnębiający, że lepiej nie czytać jej w ponury grudniowy warszawski dzień...
czwartek, 7 grudnia 2023
Aleksandra Młynarczyk-Gemza "Zapiski wariatki"
Dla równowagi po niezbyt udanym Osobistym przewodniku po depresji Jastruna, sięgam po - nomen omen - zwariowane Zapiski wariatki. Ten styl znacznie bardziej do mnie przemawia. Pomimo, że i tutaj mowa o osobistych doświadczeniach i nierównej walce z chorobą, jest próba zdystansowania się przez sarkazm.
Nie czuję, żeby to pomniejszało problem - każdy walczy taką bronią, jaka jest dostępna. Nie potrzeba wielkiej przenikliwości, żeby wyobrazić sobie, że pobyty w szpitalu nie były piknikiem, a kolejne rozczarowania w pracy lub kontaktach ze współlokator(k)ami były kosztowne emocjonalnie. W opowieściach ezoterycznych widzę raczej ironię niż pełne namaszczenia odwoływanie się do new age. I jak zwykle zastanawia mnie, ile straciłyby prace pani Oli (o ile w ogóle powstałyby), gdyby funkcjonowała, jak każda inna przykładna obywatelka?
wtorek, 5 grudnia 2023
Tomasz Jastrun "Osobisty przewodnik po depresji"
niedziela, 3 grudnia 2023
Sylvia Plath "Garnitur na każdą okazję"
Książeczka wcale nie tylko dla dzieci, choć napisana z taką intencją. Cudownie ciepła i pełna wrażliwości. Opowieść o tym, że warto być sobą, że marzenia są ważne i warto się ich trzymać.
W połączeniu z przepiękną szatą graficzną Agnieszki Skopińskiej tworzy pogodne antidotum na smętny grudniowy, pochmurny dzień.