Transhumanizm jest fascynujący, więc zawsze chętnie sięgam po książki popularnonaukowe, które z równą śmiałością, jak i naiwnością wskazują możliwe scenariusze rozwoju szczególnego związku świata ludzi i maszyn. Naiwność jest nieuchronna, bo w czasach, kiedy niełatwo jest przewidzieć, co nas czeka w perspektywie 5-10 lat (nawet przy niezłym zasobie wiedzy), przewidywanie przyszłości wykraczającej poza nasze życie można porównać raczej do wróżenia z fusów. Niemniej - fascynującego wróżenia! Jeśli do tego dodać, że Homo deus jest napisany lekko i z wielkim optymizmem, nie sposób sobie odmówić lektury.
czwartek, 30 stycznia 2020
Yuval Noah Harari "Homo deus. Krótka historia jutra"
Transhumanizm jest fascynujący, więc zawsze chętnie sięgam po książki popularnonaukowe, które z równą śmiałością, jak i naiwnością wskazują możliwe scenariusze rozwoju szczególnego związku świata ludzi i maszyn. Naiwność jest nieuchronna, bo w czasach, kiedy niełatwo jest przewidzieć, co nas czeka w perspektywie 5-10 lat (nawet przy niezłym zasobie wiedzy), przewidywanie przyszłości wykraczającej poza nasze życie można porównać raczej do wróżenia z fusów. Niemniej - fascynującego wróżenia! Jeśli do tego dodać, że Homo deus jest napisany lekko i z wielkim optymizmem, nie sposób sobie odmówić lektury.
czwartek, 23 stycznia 2020
Jack Kerouac "Wino ciemnych zaułków"
Wiedzieć że wszystko jest i tak nieistotne
Wiedzieć że nie ma tak naprawdę różnicy
pomiędzy bogatym a biednym
Wiedzieć że wieczność nie jest ani pijana
ani trzeźwa, wiedzieć to za młodu
i być poetą
Mogłem pójść w biznesy i puszyć się
I wierzyć że Boga to obchodziło
Zamiast tego kucam w samotnych alejkach
I nikt mnie nie widzi, tylko mą pustą butelkę
a widzą to że jest pusta
Robiłem to na polach kukurydzy i cmentarzach
Wiedzieć że śmierć nie wydaje żadnego dźwięku
Wiedzieć że kolby kukurydzy rozmawiają (pomiędzy
sobą zgrzytając starymi ramionami)
Siedząc w alejkach czając neony
I obserwując sprzątaczy z katedry
Wyżymających swe szmaty pod schodami kościoła
Siedząc i pijąc wino
A na trakcie kolejowym będąc błogosławionym
Być milionerem i wtedy woleć
Kręcić się z butelczyną tokaju
W drzwiach hurtowni, kierując twarz ku długim zachodom słońca
Na kolejowych polach traw
Wiedzieć że śpiący na rzece
śnią próżne sny, kucnąć
w nocy i dobrze o tym wiedzieć
Być mrocznym samotnym nerwowo-wzrocznym obserwatorem
Wirującego diamentu świata
(tłumaczenie: Marcin Walkowiak)
środa, 22 stycznia 2020
Joseph Campbell "Potęga mitu. Rozmowy Billa Moyersa z Josephem Campbellem."
poniedziałek, 20 stycznia 2020
Andrzej Bursa [Chory synek]
Wiewiórka nie przyjdzie do raczki
Mój synek jest chory... Łóżeczko
zdyszane oblepia gorączka
Ach dałbym ci księżyców tysiąc
I pałac miodowy za górą
Osiołka i parę tygrysią
Jak gdybyś już bajki rozumiał
Lecz ty nie rozumiesz biedactwo
I w główce maleńkiej coś marzysz
A żona pobiegła do miasta
Ażeby sprowadzić lekarza
Ucichły na schodach jej kroki
Gdy z synkiem zostaliśmy sami
Jak wielki nietoperz - niepokój
Szybował powoli nad nami
niedziela, 19 stycznia 2020
Bob Dylan [Ballada o cieniasie (Ballad of a Thin Man)]
Wchodzisz pan do pokoju, zadbałeś, by notes wziąć
widzisz nagą postać, pytasz: "Co to za gość?"
i choć się starasz, jesteś ogłupiały dość
co powiesz, gdy do domu wrócisz stąd?
Bo coś tu jest grane, a Pan nie wiesz, co to jest
prawda, Panie Wąs?
Łeb podnosisz pan, pytasz: "Jaki to ma sens?"
Ktoś pokazuje cię palcem mówiąc: "O, to ten"
ty pytasz: "Co ja?", a ktoś inny: "Ale co ma sens?"
wołasz: "Boże, sam tu jestem, co za los!"
Ale coś jest grane i pan nie wiesz, co to jest
prawda, panie Wąs?
Na występ cudaka z biletem w dłoni gnasz
ledwie się pan odezwiesz, jesteś z nim twarzą w twarz
on mówi: "Jesteś świrem i jak się z tym masz?"
odpowiadasz: "Wykluczone", gdy on daje ci dżoint
i coś tu jest grane, a Pan nie wiesz, co to jest
prawda, Panie Wąs?
Masz pan mnóstwo cynków
od znajomych troglodytów
bo na nich liczysz
gdy młodzi krzyczą, że nie masz racji
szacunek umarł, mimo to
wyraźnie mówią ci, że chcą
żebyś dał Pan dużą kasę
na zwalniająca z podatku dobroczynną fundację
Akademicy cię lubią za twój wygląd i bon ton
z mecenasami omawiasz przekręty, powódź i trąd
ostatniego z pisarzy znasz na pamięć każdy tom
oczytany jesteś pan jak mało kto
Ale coś tu jest grane, a Pan nie wiesz, co to jest
prawda, Panie Wąs?
Połykacz mieczy klęka, robi krzyża znak
stuka obcasami, a widząc, żeś pan zbladł
bez ostrzeżenia pyta: "No i jak?"
i dodaje: "Zwracam gardło, oddaję, com wziął"
i pan wiesz, że coś tu jest grane, lecz Pan nie wiesz, co to jest
prawda, Panie Wąs?
Jednooki karzeł wrzeszczy słowo: "JUŻ!"
pan pytasz: "Dlaczego?", a on na to mówi: "Cóż"
pan pytasz: "O co chodzi?", on krzyczy: "Weź się rusz,
ty krowo, dawaj mleka, albo won"
a pan wiesz, że coś tu jest grane, lecz Pan nie wiesz, co to jest
prawda, Panie Wąs?
Wchodzisz pan do pokoju niczym wielbłąd i marszczysz brwi
do kieszeni oczy odkładasz, a nos na ziemię koło drzwi
ustawa by się przydała, co by zabroniła ci
bez słuchawek samopas chodzić wciąż
bo coś tu jest grane i pan nie wiesz, co to jest
prawda, panie Wąs?
(tłum. Filip Łobodziński, Bob Dylan. Duszny kraj)
sobota, 18 stycznia 2020
Jeremy Rifkin "Społeczeństwo zerowych kosztów krańcowych"
czwartek, 16 stycznia 2020
Duma i uprzedzenie (reż. Joe Wright)
Dla zagorzałych fanów powieści Jane Austen istnieje tylko jedna ekranizacja Dumy i uprzedzenia, czyli zrealizowany w 1995 roku serial telewizyjny, z brawurową rolą Colina Firtha. Film Joe Wrighta traktuje temat daleko mniej pieczołowicie i dość swobodnie postępuje z oryginałem, przenosząc na ekran tylko najważniejsze z wątków opisanych w powieści. Ale takie są prawa produkcji kinowej.
Trzeba natomiast przyznać, że film zrealizowany został bardzo umiejętnie, ogląda się go z wielką przyjemnością, jako typowo rozrywkową pozycję. Niewątpliwie ginie nieco znaczący wątek uprzedmiotowienia kobiet w XIX w., który sprawił, że Jane Austen do dzisiaj pozostaje jedną z ikon feminizmu (podobnie jak Tołstoj z Anną Kareniną), zyskujemy za to wspaniały obraz XIX-wiecznych konwenansów i znakomity wgląd w jakość ówczesnych warunków życia.
"Dworkowe" sceny, w których świnie niemalże ładują się do salonu Państwa Bennet, a urocza Elżbieta (świetna rola Keiry Knightley) kołysze się na huśtawce tuż obok zabłoconego podwórka, zmieniają nieco nasze pojęcie o statusie społecznym bohaterek powieści. Czym innym bowiem jest czytać o tym, że były to niezamożne panny, dla których korzystne zamążpójście było kwestią przetrwania, a czym innym zobaczyć, jak wyglądały warunki życia pozornie uprzywilejowanej (bądź co bądź szlacheckiej, choć prowincjonalnej) angielskiej rodziny. Realizm zachowany został także w obrazach ówczesnych ulic, karczmy, gospody - doprawdy fakt, że ówczesne panny stale chodziły w długich sukniach, zdumiewa mnie teraz podwójnie. Zachwyt budzą natomiast przepiękne angielskie i szkockie pejzaże!
Nie sposób nie poświęcić kilku słów znakomitej obsadzie: poza wianuszkiem panien Bennet (Rosamund Pike, Jena Malone, Carey Mulligan, Tulalah Riley) jest fenomenalna Brenda Blethyn w roli Pani Bennet oraz równie genialny w roli jej męża Donald Sutherland. Jak zwykle wspaniała i rasowa Judi Dench musiała otrzymać rolę arystokratycznej ciotki Pana Darcy'ego, którego z kolei zagrał Matthew Macfadyen (niestety daleko mu do Colina Firtha ze wspomnianej starszej adaptacji). W roli mdłego Pana Bingleya wystąpił Simon Woods, za to świetny w roli Pana Collinsa okazał się Tom Hollander. Dla samej obsady warto ten film obejrzeć!
środa, 15 stycznia 2020
Stowarzyszenie Reporterów Rekolektyw "Ojczyzna dobrej jakości. Reportaże z Białorusi."
wtorek, 14 stycznia 2020
Konstanty Ildefons Gałczyński "Ulica Towarowa"
i ręką wiatru porusza ufarbowane wstążeczki.
W ogóle tu jest inaczej i gwiazdy są jak poprzeczki,
i jest naprawdę wesoło, gdy księżyc wschodzi nad kinem.
Anioły proletariackie, dziewczyny, wychodzą z fabryk,
blondynki smukłe i smaczne, w oczach z ukrytym szafirem;
jedzą pestki i piją wodę sodową niezgrabnie,
pierś pokazując słońcu, piękną jak lirę.
A kiedy wieczór znowu wyłoni się z mandolin,
a księżyc, co był nad kinem, za elektrownią schowa,
mgłami i alkoholem ulica Towarowa
rośnie i boli.
„Głos Literacki”, 1929 nr 20
poniedziałek, 13 stycznia 2020
Jacek Kaczmarski "Księdzu Jankowskiemu po jego kazaniu w kościele Świętej Brygidy w Gdańsku 11.6.95"
To mnie z kościoła ksiądz wypędza,
Mnie – od Kościoła ksiądz oddziela.
Mnie ksiądz obraża i poniża;
W ludzkie popioły plując słowem
Podważa sens – jedyny – KRZYŻA,
W który wciąż może wierzyć – Człowiek.
Niech księdzu Bóg, Święta Brygida
Odpuszczą winę w swej dobroci.
Ja – Polak – Rosjanina, Żyda
Przepraszam za to, co ksiądz głosi.
niedziela, 12 stycznia 2020
Katarzyna Kobylarczyk "Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty."
Kobylarczyk potrafi jednak krytycznie ocenić przyjezdnych przyjmując okazjonalnie, lecz bardzo trafnie, perspektywę gospodarzy: Cudzoziemcy są szaleni z natury, mają wiecznie rozregulowane zegarki, boży głupcy, nigdy nie widzą, kiedy jeść, kiedy spać, kiedy podróżować. Popełniają zatem absurdalne pomyłki: Spójrz na zegarek, jest święta pora sjesty, wszyscy śpią, przypatrz się dobrze wskazówkom, jesteś o jakieś tysiąc sto lat spóźniony, znów pomyliłeś daty i miejsca, niczego tu nie znajdziesz, zabłądziłeś wśród bladożółtych kamieni. Rozczulająca w tym kontekście wydaje się tabliczka wypatrzona przez autorkę w jakiejś kawiarni: "To jest lokal dla ludzi na wakacjach. Pracują tylko dwie osoby. Nie spiesz się sam i nie poganiaj innych". Świadoma jest także tego, że zniknięcia najeźdźców-barbarzyńców nikt nie zauważa: Nie byli stąd, a to całkiem, jakby wcale ich nie było.
sobota, 11 stycznia 2020
Rafał Wojaczek "Powieść nocy zimowej"
haiku [...]
[...]
w zupełnej ciszy
trzepot motylich skrzydeł
rozkrusza skałę
piątek, 10 stycznia 2020
John Boyne "Drabina do nieba"
Pomimo że wcale nie zaczyna się śmiesznie (chyba, że ubawiłaś się czytając Prousta!), to generalnie jest to dość zabawna książka, której akcja toczy się w światku literackich gierek, układów, hierarchii. Postaci rzeczywistych pisarzy mieszają się z prawdziwymi (Gore Vidal!). Główny bohater, Maurice Swift, jest przystojnym, przebojowym mężczyzną (poznajemy go jako bardzo młodego chłopaka), którego wielkim i w zasadzie jedynym marzeniem jest sława pisarska. Dzięki kradzieży pierwszej historii Maurice przebojem wkracza na literackie salony, ale to nie oznacza, że uda mu się tam utrzymać. Ma niezłe pióro i pięknie pisze - ale jest kompletnie pozbawiony pomysłowości, co blokuje go na etapie wymyślania fabuły. Rozwiązuje ten problem w sposób bardzo niekonwencjonalny, a polowanie na dobre pomysły staje się treścią jego życia.
Trudno napisać cokolwiek więcej nie spojlerując powieści - warto jednak dodać, że w trakcie tej lektury nastrój zmieniał mi się tysiąc razy. Fantastycznym zabiegiem jest zmiana postaci narratora w każdej części powieści, przy zachowaniu osoby głównego bohatera. Natomiast stałym moim odczuciem było niewiarygodne zaciekawienie. Tym razem książka mnie pożarła, a nie ja ją!
czwartek, 9 stycznia 2020
Wisława Szymborska "Cebula"
Ona nie ma wnętrzności.
Jest sobą na wskroś cebula
do stopnia cebuliczności.
Cebulasta na zewnątrz,
cebulowa do rdzenia,
mogłaby wejrzeć w siebie
cebula bez przerażenia.
W nas obczyzna i dzikość
ledwie skórą przykryta,
inferno w nas interny,
anatomia gwałtowna,
a w cebuli cebula,
nie pokrętne jelita.
Ona wielekroć naga,
do głębi itympodobna.
Byt niesprzeczny cebula,
udany cebula twór.
W jednej po prostu druga,
w większej mniejsza zawarta,
a w następnej kolejna,
czyli trzecia i czwarta.
Dośrodkowa fuga.
Echo złożone w chór.
Cebula, to ja rozumiem:
najnadobniejszy brzuch świata.
Sam się aureolami
na własną chwałę oplata.
W nas – tłuszcze, nerwy, żyły,
śluzy i sekretności.
I jest nam odmówiony
idiotyzm doskonałości.
(Wielka liczba, 1976)
środa, 8 stycznia 2020
Josif Brodski "Przestroga"
Podróżując po Azji, nocując w obcych domach,
składach, teremach, łaźniach, gdzie każda zakopcona
szyba okienna trzyma w ryzach wolne przestworze,
chowaj się pod kożuchem, szukaj miejsca, gdzie możesz
położyć głowę w kącie, bowiem w takich warunkach
trudniej machnąć siekierą. Szczególnie gdy po trunkach
głowa jest ociężała, w mrokach pewnie by padła
pod ciosami topora. Wpisuj więc koło w kwadrat.
II
Strzeż się kości jarzmowych rozstawionych szeroko,
tak jak księżyc, dziobatych, przedkładaj modre oko
nad piwne, zwłaszcza kiedy droga w gęstwinę skręci.
W oczach ważny jest wykrój, gdyż w ostatnim momencie
lepiej niż ciepłe palto, zobaczyć (od razu powiem,
że zimno) to, co bardziej przejrzyste, jasne, bowiem
lód zawsze może pękać, a w tym przeręblu lepiej
poruszać się, niż w kłamstwie, które jak miód się lepi.
III
Bierz izbę, gdzie w podwórzu pieluszki wiszą rządkiem.
Tylko z tym się zadawaj, kto ma pod pięćdziesiątkę.
Chłop w tym wieku wie dosyć o losie, by nie zabrać
czegoś na twój rachunek, podobnie zresztą baba.
Ukryj pieniądze, zaszyj w kołnierzu płaszcza, który
masz na sobie, a jeśli wędrujesz do figury –
w szwie spodni, nigdy w butach: (I nie wierz w radę żadną)
znajdą, bo w Azji buty to pierwsze, co kradną.
IV
W górę wspinaj się wolno, pełznij kiedy jest ślisko.
Góry wspaniałe z dala, a bezsensowne z bliska
są formą postawionej na sztorc powierzchni. Mogą
łudzić horyzontalnie zakręcającą drogą.
Ona jest wertykalna. W górach gdy stoisz – leżysz,
leżąc – stoisz dowodząc, że – aż trudno uwierzyć –
tylko spadając jesteś niezależny. Strach przy tym
zwyciężasz, zawrót głowy i nad górami zachwyty.
V
Na okrzyk „Ej tam, chłopcze!” bądź głuchym i niemową.
Nawet znając języki nie powiedz ani słowa.
Staraj się nie wyróżniać z profilu, z przodu. Twarzy
czasem po prostu nie myj. Jeżeli ci się zdarzy
widzieć, jak ktoś zarzyna psa, nie marszcz się. A pety
gaś plując na nie. Co do ubrań – musisz niestety
nosić szare, bieliznę też barwy ziemi: mniej
groźna będzie pokusa, by cię zakopać w niej.
VI
Stanąwszy na pustyni, ułóż strzałkę z kamieni,
aby po przebudzeniu nie zmylić i nie zmienić
kierunku dalszej drogi. Na pustkowiu demony
nocą dręczą wędrowca. Ten, kto słucha ich mowy,
może łatwo zabłądzić: krok w bok i amen, finis.
Przywidzenia i duchy w domu i na pustyni.
Sam przekonasz się o tym – wśród piasków się poruszasz –
gdy zostanie po tobie już tylko sama dusza.
VII
Nikt nie wie na pewno i to sprawę zamyka.
Patrząc w szerokie plecy krzepkiego przewodnika
myśl, że spoglądasz w przyszłość, spróbuj – rzecz oczywista
w miarę możności – stale utrzymać pewien dystans.
Życie to przestrzeń między dziś a jutrem, to znaczy
przyszłością. I przyspieszać kroku należy raczej
tylko w takim wypadku, kiedy ktoś goni cię:
złodzieje lub morderca, zbój, przyszłość itp.
VIII
W woni szmat, palonego nawozu mdłym odorze
ceń obojętność rzeczy wobec dalekich spojrzeń.
Sam zacieraj sylwetkę – będzie nieosiągalna
dla binokli i wspomnień, rubla albo żandarma.
Gdy kaszlesz w chmurach kurzu, brniesz w błocie drogą śliską,
jakie to ma znaczenie, kim okażesz się z bliska.
I tak jest chyba lepiej, że jakiś człowiek z nożem,
wziąć ciebie za obcego nawet zdążyć nie może.
IX
Rzeki w Azji się zdają dłuższe niż w innych częściach
świata, mętniejsze; nanos osadza się w nich gęściej.
Zaczerpniesz dłońmi wodę – muł je powala obie.
A potem ten, kto wypił, martwi się, że to zrobił.
Nie wierz odbiciu. Rzekę przepływać możesz, lecz nie
czym innym, tylko tratwą zrobioną własnoręcznie.
Wiedz, że blask ognia nocą po rzece płynąc powie,
że jesteś tam, na brzegu i wyda cię wrogowi.
X
O tych miejscach nikomu nie donoś nawet w liście,
z czym zetknąłeś się w drodze. Ale szeleszcząc liściem,
mów o sobie, uczuciach, itp., bo zostaną
te listy przechwycone być może. A już samo
przesuwanie w dół pióra po kartce – z adresatem
zwiększa rozłąkę, nigdy nie uda ci się zatem
usiąść ani położyć – wbrew listom – z tym, którego
już więcej nie zobaczysz. Wszystko jedno dlaczego.
XI
Gdy stoisz na wyżynie, kiedy spoglądasz na nią,
pod przepastną kopułą Azji – w błękicie anioł
lub lotnik czasem znaczy ślady krochmalem białym –
to mimo woli zadrżysz, czując jak jesteś mały.
Wiedz: przestrzeń, której zdaje się, że nie chce niczego,
w istocie potrzebuje tam spojrzenia mocnego
z boku, według kryterium pustki i czeka długo.
Tylko ty jesteś w stanie przyjść do niej z tą przysługą.
1987
piątek, 3 stycznia 2020
Patrick White "Voss"
czwartek, 2 stycznia 2020
Tomasz Różycki "Sklepy całodobowe"
Nie zna się na pieniądzach. Zawsze ma za dużo
albo zbyt mało monet, lecz to nieistotne,
ponieważ liczy się wyprawa: cztery schodki
i wzdłuż grządek do furtki, ominąć kałużę,
akacje i garaże, przejść obok śmietnika
do tunelu, razem jakieś pięćdziesiąt metrów.
Ogon szczura czy nowy napis w ciemnym przejściu
albo wiosna: za siatką nagły dżez słowika,
paniczna ucieczka wróbli. W sklepie już gotowe:
ćwiartka chleba, kostka masła, natka pietruszki,
kilka nagłówków gazet, kronika z podwórka,
kolorowe torebki. I droga z powrotem:
to samo, uważnie. Czas wciąż jeszcze krok z tyłu,
zbyt wiele go rozprasza: kręcące się mrówki,
złotko po batoniku, litery napisu
czytane od tej strony mają inne skutki.