Zbiór reportaży, który jest wynikiem ciekawego polsko-niemiecko-białoruskiego projektu. Projektu, którego celem było wejście w klimat tego dalekiego-bliskiego państwa. Dalekiego, bo owianego tajemnicą skansenu totalitaryzmu, spuścizny ZSRR, władztwa kniazia Łuki. Bliskiego, bo przecież to tuż za miedzą. Tak blisko, że nawet nie warto jechać...
Jedenastka młodych, ale
doświadczonych reporterów ruszyła do białoruskich miast i wsi, by
słuchać ich mieszkańców objaśniających poplątaną codzienność.
W niektórych reportażach pojawiają się wspomniane wątki: reżim daje o sobie znać, kiedy opowieść dotyczy drastycznych kar dla młodocianych dilerów (wstrząsający Paragraf 328), policyjnej przemocy albo problemów z uzyskaniem pracy "kiedy się raz podpadło" politykom. Ale autorzy częściej próbują zmierzyć się z "egzotyką" Białorusi. Egzotyką, która przejawia się bardziej w zapomnieniu i pomijaniu, niż zachwycie i zainteresowaniu.
W tym ujęciu zaskakuje reportaż, którego bohaterowie, cudzoziemcy, dobrowolnie wybrali pracę i życie w Białorusi i co więcej - zdają się być tam szczęśliwi (tekst Kai Puto). Autorka tego reportażu uniknęła ocen i komentarzy, pozwoliła mówić wyłącznie bohaterom. Pod wpływem ich opinii, kto wie, czy z czasem nie doczekamy się mody na odkrywanie Białorusi!
Zadziwia opowieść o niedawnych mieszczuchach, anastazjowcach, którzy na skraju Puszczy Nalibockiej, w duchu
ekologii, budują nowe rodowe wspólnoty. Trochę bawi, a trochę budzi współczucie kobiecy zespół punkowy, a także dziwne losy klientem agencji matrymonialnej. Są
i potomkowie rodzin zbiegłych z Białostocczyzny w czasach ludowej Polski i straszliwe wspomnienie bandyckich czynów "Burego". Jest to tekst ważny, bo stanowi wstęp do historii o odkrywaniu przez Białorusinów swoich korzeni,
podchodzeniu do historii nie tylko przez pryzmat „wielkiej wojny ojczyźnianej” i historii
ZSRR, ale tej małej historii poszczególnych rodzin. W innym reportażu poruszają działacze walczący o zachowanie
pamięci niewygodnej dla władzy (Restauracja na grobach Julii Jurgens). Aż trudno uwierzyć, że tuż obok żyją ludzie zadowoleni z obowiązujących porządków, w tym podpierający system funkcjonariusze związku młodzieży.
Jedynie w
kilku tekstach wyróżniał się unikalny styl autora/ki. Na mnie największe wrażenie zrobiła pierwszy tekst (wspomniany Paragraf 328 Katarzyny Brejwo) i ostatni (Reportaż z Bordurii, czyli o dobrych panach Ziemowita Szczerka), choć nie sposób odmówić swoistego wdzięku rozczochranej opowieści o Witebsku (Alony Szabuni).
Z tych reportaży wyłania się społeczeństwo bardziej wyrafinowane, niż chcą
krążące o nim sądy. Zwłaszcza te cementujące wizerunek Białorusi jako
miejsca zamieszkanego jedynie przez „kniazia z zaczeską”. Wieczny
prezydent i brutalny reżim przewijają się w tych historiach, ale tylko
wtedy, gdy to konieczne. Duszna atmosfera utrzymuje się jednak nawet tam, gdzie pozornie bohaterowie osiągnęli jakiś poziom zgody na swój własny los. Bo Białoruś to kraj prosty w obsłudze. Dopóki idziesz ścieżką przewidzianą
dla obywatela, wszystko jest w porządku. Poruszasz się po Białorusi jak
po grze komputerowej. Chodzisz po czystych chodnikach, między
wymalowanymi ścianami, jeździsz po dobrze utrzymanych drogach. Nie
zarabiasz może kokosów i musisz kombinować na boku, ale jesteś
bezpieczny. (…) Ale jeśli zejdziesz z tej ścieżki, to nie chroni cię
prawo.