niedziela, 31 maja 2020
Christo i Reichstag
piątek, 29 maja 2020
Wisława Szymborska "Oda do starości"
Co to za życie bywa w młodości?
Nie czujesz serca, wątroby, kości,
Śpisz jak zabity, popijasz gładko
I nawet głowa boli cię rzadko.
Dopiero człeku twój wiek dojrzały
Odsłania życia urok wspaniały,
Gdy łyk powietrza z wysiłkiem łapiesz,
Rwie cię w kolanach, na schodach sapiesz,
Serce jak głupie szybko ci bije,
Lecz w każdej chwili czujesz, że ŻYJESZ!
Więc nie narzekaj z byle powodu,
Masz teraz wszystko, czego za młodu
Nie doświadczyłeś… Ale DOŻYŁEŚ!
czwartek, 28 maja 2020
Wojciech Albiński "Lidia z Kamerunu"
Barbara Pietkiewicz: Pan pisze, jakby sam nie wiedział, dlaczego zdarzyło się to, co się zdarzyło.
Wojciech Albiński: Nie można niczego wyjaśnić. Mądre interpretacje najczęściej padają plackiem. Albo, jak kto woli, na pysk.
BP: Żadnych rozwlekłych opisów.
WA: Jeśli mam opisać krzesło, to tylko dlatego, że ktoś zaraz na nim usiądzie i żeby było wiadomo, że to nie fotel.
BP: Bo inaczej po co?
WA: Chciałbym pisać dwuzdaniami. Aforyzmami. Lekkie, krótkie. Samo dzianie się. I gdzie to się dzieje. Czy są jakieś drzewa, czy tylko pustynia. I kto, jacy ludzie. I ewentualnie rezultat – czy jakieś zwłoki leżą na ziemi, czy wszyscy są szczęśliwi.
Lidia z Kamerunu jest trzecią książką Albińskiego jaką przeczytałam. Tym razem sięgałam już nie przypadkiem, jak swego czasu po Kalahari i Królestwo potrzebuje kata, ale świadoma, że na pewno warto odizolować się na kilka godzin od wszystkich i wszystkiego, i przenieść do Afryki...
Z wielkim żalem myślę o tym, że Albiński już nic nie napisze. "Najpierw żył, potem sięgał po pióro" – opisała jego fenomen Beata Stasińska z Wydawnictwa W.A.B, nawiązując do jego późnego debiutu (w wieku 68 lat).
środa, 27 maja 2020
"Hollywood" (reż. Ryan Murphy)
Akcja serialu rozgrywa się w późnych latach 40. XX wieku, pozornie bajkowych czasach rozkwitu Hollywood. Nic zatem dziwnego, że głównym
bohaterem serialu musiał zostać właśnie... amerykański przemysł filmowy i Fabryka Snów, która faktycznie jednak nie była bajkowa. Mizoginizm, rasizm, homofobia i toksyczne, upodlające relacje - to zjawiska, z którymi nie uporano się tam po dziś dzień, o czym świadczy chociażby akcja #MeToo.
Ale Ryan Murphy postanowił przenieść nas do świata baśni. Młody
aktor wyczekujący codziennie pod studiem filmowym, ambitny reżyser
chcący nakręcić film o równości rasowej, czarnoskóra
aktorka, która ma dosyć ról pokojówek, początkujący scenarzysta, którego rasa i orientacja seksualna wykluczają ze świata filmu - wszyscy oni marzą o sukcesie w Fabryce Snów. A Murphy sprawia, że marzenia mogą się ziścić. Konwencja filmu nawiązuje do tych czasów, kiedy kino dźwiękowe dopiero wyzwalało się z więzów przesadzonej, teatralnej gry aktorskiej właściwej niemym filmom. Bohaterowie i ich stany
emocjonalne są często podkreślane patetyczną muzyką, dynamiczny
montaż sprzyja komediowemu tonowi.
Estetyka także nawiązuje do lat 40. XX w. - obłędne pastelowe kolorki, pięknie wystylizowany brud życia, wiara w american dream: bieda i niedostatek to stan przejściowy, a marzenia bohaterów muszą się spełnić jeśli tylko będą tego bardzo pragnęli. Znakomite są natomiast czarno-białe wstawki imitujące kręcony przez bohaterów film, a także pieczołowicie odtworzona rzeczywistość ówczesnego Hollywood. Scenografia bezapelacyjnie jest najjaśniejszym punktem
„Hollywood”. Podczas nagrań wykorzystano takie historyczne miejsca dla
przemysłu filmowego, jak Musso & Frank Grill i Paramount lot w Los
Angeles. Na potrzeby produkcji wybudowano
replikę zburzonej w latach 80. apteki Schwabs, gdzie spotykali się
aktorzy i dealerzy branży filmowej lat 50. XX wieku. Najintensywniej wykorzystywane są trzy kolory – karmelowy, złoty i czerwony
– znakomicie odzwierciedlające złoty wiek
Hollywood. Ponadto każdej postaci przyporządkowano unikatowe kolory (np. Claire nosi stroje czerwone i czarne w kropkowe
wzory, Archie zazwyczaj odziany jest w ubrania odcieniu złotego, a
Raymond różowego).
Zadie Smith "Widzi mi się"
Jaume Cabré "Podróż zimowa"
(…) czytelnik opowiadań musi być bardziej aktywny niż czytelnik powieści. Ograniczona rozpiętość (…) zmusza pisarza do skrótów, do uznania za domyślne tego, co się wydarzyło wcześniej, do zarysowania jednym pociągnięciem pióra charakterystyki psychologicznej czy opisu fizycznego… Pisarz musi wysilić inteligencję, ale czytelnik też. Pisarz sugeruje nastrój, perypetie, pejzaż, klimat, a czytelnik uzupełnia te elementy w trakcie czytania. A ponieważ jest fizyczną niemożliwością umieszczenie wszystkiego w granicach opowiadania, wspomnienie lektury jak echo (podobnie jak bezpośrednie wspomnienie utworu muzycznego) pozwala czytelnikowi uzupełnić wymiar moralny każdego opowiadania, jeśli faktycznie go posiada.
Uregulował wysokość taboretu, niedostosowanego do jego wzrostu. A przecież pół godziny temu sam wszystko sprawdził. Nie, teraz jest za wysoko. Mam wrażenie, że jest niestabilny, nieprawdaż? Cholera. Teraz dobrze. Nie. Tak. Wyciągnął chusteczkę z kieszeni i przetarł dłonie. Przy okazji przeciągnął chusteczką po nieskazitelnych klawiszach, jakby chciał zetrzeć z nich pot poprzednich konsternacji. Podciągnął mankiety koszuli. Jestem jedną wielką agonią.
wtorek, 26 maja 2020
Tomas Tranströmer "Szyny"
Druga w nocy, księżyc. Pociąg przystanął
pośrodku równiny. Daleko światełka miasta
mrugają, zimne, na horyzoncie.
Jak kiedyś ktoś zabrnie tak daleko w sen,
że, wróciwszy do pokoju,
już nigdy sobie nie przypomni, że był tam.
I jak kiedyś ktoś tak pogrąży się w chorobę,
że dni dawniej przeżyte są jak rój światełek
zimnych, wątłych, na horyzoncie.
Pociąg stoi zupełnie nieruchomo.
Druga. Pełnia księżyca, parę gwiazd.
przeł. Czesław Miłosz
piątek, 22 maja 2020
Salvador Dali „Chrystus św. Jana od Krzyża"
Reza Aslan "Zelota. Życie i Czasy Jezusa z Nazaretu"
Ale rozczaruje się każdy, kto będzie szukał w tej książce wyłącznie biografii Jezusa historycznego. Dzięki pracy Autora doceniamy, jakiej ekwilibrystyki intelektualnej wymagało stworzenie - powstałych długo po śmierci Jezusa - pism (Ewangelii i Dziejów Apostolskich). Upadek Jerozolimy, utopione we krwi żydowskie powstania i ostateczne utwierdzenie hegemonii Rzymu wymagało od Żydów nadzwyczajnej zręczności, aby nadal móc trzymać się własnej wiary, oddawać cześć Bogu i jednocześnie uniknąć represji ze strony Rzymu. Historycznie dopiero wtedy pojawiła się nieodzowna potrzeba rozdzielenia tego, co cesarskie od tego, co boskie. Cytaty, którymi tak często posługujemy się przekonani o pokojowym nauczaniu Chrystusa, w rzeczywistości pojawiły się (włożone w jego usta) dopiero w Ewangeliach.
Ta swoista dekonstrukcja dziejów pisma, odczytywana powinna być zgodnie z ważnym założeniem poczynionym przez samego Autora: „Koncepcja historii jako krytycznej analizy dających się zbadać i zweryfikować wydarzeń z przeszłości jest nowożytnym wynalazkiem; idea ta byłaby zupełnie obca autorom Ewangelii, dla których historia była kwestią ujawniania nie faktów, lecz prawd". I dalej: „mniej niż to, co się dzieje, interesowało ich, co to znaczy. (...) Nieistotne jest, jak współcześni odbierają cudowne czyny Jezusa. Wiemy tylko, jak postrzegali je ludzie w jego czasach. Na tym polega prawda historyczna”. Zaskakujące dla mnie było odkrycie, że idea śmierci i zmartwychwstania była nieznana w judaizmie i starożytności, że niedopuszczalna była koncepcja „boga-człowieka”, a Ewangeliści mieli nikłe pojęcie o żydowskim Prawie i zwyczajach.
Przerazić może natomiast skuteczność ich wysiłków. Jak pisze Aslan (omawiając zabiegi "wybielające" Piłata): "(...) ułożona przez Marka wyłącznie w celu ewangelizacji historia, która miała zdjąć z Rzymu odpowiedzialność za śmierć Jezusa, z czasem nabiera absurdalnego wydźwięku, stając się zarzewiem liczącego sobie dwa tysiące lat chrześcijańskiego antysemityzmu".