Kapitalizm ma niesamowitą siłę jeśli chodzi o zawłaszczanie i monetyzację wszelkich ludzkich odruchów i aktywności. Pisała o tym obszernie chociażby
Naomi Klein czy
Marcin Napiórkowski. Eva Illouz bierze na tapetę najintymniejszy obszar - ludzkich emocji. Obszar niesłychanie ważny dla kapitalizmu, który wszak żeruje na tym, że wszystkie nasze decyzje i wybory podejmowane są pod wpływem emocji. Mając klucz do ludzkich uczuć, można sterować całymi społeczeństwami.
Illouz wychodzi w swoich rozważaniach od tezy, że kapitalizm ukształtował intensywną kulturę uczuć i emocji w miejscu pracy, w rodzinie i we wszelkich rodzajach więzi społecznych. Skoro stosunki ekonomiczne w coraz to większej mierze determinowane są przez czucia, to niewątpliwie również w sferze uczuć można stwierdzić istnienie silnego wpływu wszechogarniającej sfery ekonomii. Tę swoistą zależność Illouz określa jako „kapitalizm emocjonalny” i tropi go w rozmaitych dziedzinach i na różnych poziomach relacji społecznych.
Oto wybrane aspekty jej filozofii: życie emocjonalne człowieka w dobie kapitalizmu jest
produktem rynku (efektem jego zamierzonego oddziaływania). Udało się to osiągnąć dzięki temu, że od początku XX w. nasze życie jest formowane i kategoryzowane przez teorię i
praktykę psychologii, prowadząc w istocie do władzy psychologów. Osławiona Inteligencja emocjonalna, korzystając z najważniejszych idei nauk społecznych XX w.,
zbudowała własny styl argumentacji wykorzystując zasoby teoretyczne marksizmu,
Freudowskiej psychoanalizy, dokonać filozoficznych Foucaulta i Bourdieu, a także korzystając obficie
z ciągle trwającej dyskusji wokół nich.
Nowoczesność w socjologii jest rozpatrywana w kategoriach
początków kapitalizmu, powstania demokratycznych instytucji politycznych lub
siły moralnej idei indywidualizmu, socjolodzy i filozofowie mało jednak zważali na fakt, że obok
znanych wszystkim pojęć wartości dodatkowej, wyzysku racjonalizacji,
rozczarowania lub podziału pracy, większość wielkich socjologicznych ujęć
nowoczesności zawiera inną historię, mianowicie opowieść lub relację o nadejściu
nowoczesności ujętą w kategoriach emocji (np. Etyka protestantyzmu Webera,
marksowa alienacja w Rękopisach ekonomiczno-filozoficznych, w której praca jest
przedstawiona jako wyobcowanie, utrata rzeczywistości, utrata więzi z
przedmiotem). Do tego wypada dodać, nakreślony przez Simmla, przygnębiający obraz metropolis,
który zwraca uwagę na emocjonalny wymiar życia w mieście (Mentalność mieszkańców
wielkich miast), twirdząc, że typowa nowoczesna postawa to „blasé” –
mieszanina rezerwy, chłodu i obojętności zawsze gotowa do przejścia w
nienawiść.
Truizmem jest powiedzenie, że najbardziej fundamentalny
podział i rozróżnienie organizujące społeczeństwa na całym świecie – podział na
mężczyzn i kobiety – opiera się na kulturach emocjonalnych (i w nich się
reprodukuje). Być "prawdziwym mężczyzną" to wykazywać odwagę, beznamiętną
racjonalność i opanowaną agresywność. Kobiecość natomiast wymaga uprzejmości,
współczucia i pogody ducha. Hierarchia społeczna wytworzona przez podział
płciowy zawiera ukryte podziały emocjonalne, bez których mężczyźni i kobiety
nie byliby w stanie reprodukować swoich ról i tożsamości. Z kolei te podziały
wytwarzają hierarchie emocjonalne, zgodnie z którymi beznamiętna racjonalność
jest zwykle uznawana za bardziej niezawodną, obiektywną i profesjonalną niż na przykład współczucie. Ideał obiektywności, dominujący w naszej koncepcji
informacji medialnej lub (ślepej) sprawiedliwości, zakłada takie właśnie "męskie"
postępowanie i model emocjonalnej samokontroli.
Następstwem takiego ujęcia stał się podział na emocjonalną sferę prywatną i
bezemocjonalną sferę publiczną/zawodową. Nowa kultura uczuciowości nie
oznacza jednak, że wycofaliśmy się do
wnętrza skorupy życia prywatnego - wręcz przeciwnie, nigdy prywatne ja nie było
tak publicznie przedstawiane i wprzęgane do dyskursów i ocen sfer ekonomicznych
i politycznych, jak to się dzieje współcześnie. Kapitalizm emocjonalny jest kulturą, w której dyskursy
emocjonalne i ekonomiczne oraz praktyki kształtują siebie nawzajem, wytwarzając szeroki, znaczący ruch, w którym emocje stanowią istotny
aspekt zachowań ekonomicznych, w którym życie uczuciowe – zwłaszcza klas
średnich – respektuje logikę stosunków ekonomicznych i wymiany. Oparta na rynku
oferta kulturowa kształtuje i przenika stosunki międzyosobowe i emocjonalne,
podczas gdy stosunki międzyosobowe znajdują się w epicentrum stosunków
ekonomicznych.
Pod wpływem Freuda powstał nowy, terapeutyczny styl emocjonalny, który
dominował w amerykańskim krajobrazie kulturowym przez cały XX w. W tym duchu w latach 1920 rozwinęło się pisarstwo porad życiowych, które –
podobnie jak film – wyłania się jako przemysł kulturalny i okazuje się
najtrwalszą platformą propagowania idei psychologicznych i wypracowania norm
emocjonalnych. Rośnie lawinowo po r. 1939, kiedy ukazują się - przystępne cenowo i łatwe do kupienia - publikacje z serii Pocket Book.
Eva Illouz rzeczowo omawia charakter owej literatury
poradnikowej: musi ona mieć charakter ogólny, zachować styl/język przypominający
język prawa, nadający jej autorytet i umożliwiający formułowanie niby prawnych
przepisów; musi stale zmieniać omawiane problemy (a przynajmniej ich nazwy), aby jako towar być stale atrakcyjną i móc trafiać
do różnych czytelników (dywersyfikacja!), musi być obojętna moralnie (nikogo nie urażać, nikogo nie zniechęcać), proponować
neutralną perspektywę na problemy związane z seksualnością i zachowaniem się w
relacjach społecznych. Musi być wiarygodna (legalne źródło, autorytet naukowy). Stała się dzięki
temu – podobnie jak psychologia i psychoanaliza – kopalnią czystego złota – aura jej
naukowości mogła być bardzo zindywidualizowana. Wiązała teorię i opowieść, więc
mimo pozorów naukowości, świetnie nadawała się do tygodników. Wtopiła się w neoliberalny wymóg stałej
efektywności działania i pełnej sprawności psychofizycznej.
Ale jak do tego doszło? Gdzie tu kapitalizm?
Eva Illouz przedstawia spójną historię procesu włączenia uczuć w tryby machiny neoliberalnej. Lata 1880-1920 to złoty wiek kapitalizmu, w którym ustalił się
system fabryczny, kapitał został scentralizowany, produkcja unormowana,
organizacje zbiurokratyzowane, a siła robocza stała się częścią wielkich firm.
Rzucał się w oczy wzrost ogromnych korporacji (dziesiątki tysięcy zatrudnionych), które
stały się zbiurokratyzowane i zintegrowane hierarchicznie. Amerykańskie firmy
miały największy na świecie udział pracowników administracyjnych (18/100
pracowników produkcji).
Nic dziwnego, że równolegle do ich ekspansji postępowała konsolidacja teorii zarządzania,
których zadaniem była systematyzacja i racjonalizacja procesu produkcji. System
zarządzania zwielokrotnił miejsca kontroli, które przeszły z rąk kapitalistów w
ręce menedżerów/technokratów, którzy dla ustalenia swej władzy używali retoryki
nauki, racjonalności i ogólnego dobrobytu.
Ideologia zarządzania postrzegała
miejsce pracy jak system, w którym indywidualność pracownika należało wyplenić
i w którym ogólne zasady i prawa powinny być sformalizowane i stosowane wobec
pracownika i procesu pracy. W przeciwieństwie do kapitalisty-krwiopijcy, menedżera
przedstawiano jako osobę racjonalną, odpowiedzialną i praktyczną, nosiciela
nowych zasad unifikacji i racjonalizacji, myślącą o robotniku jak o maszynie, a
o zakładzie, jak o bezosobowym systemie, który ma dobrze funkcjonować.
Od pocz. XX w. tak wyobrażony menedżer zabiega u psychologa
eksperymentalnego o znalezienie rozwiązania problemu z dyscypliną i wydajnością
pracy wewnątrz korporacji. Psycholodzy mieli już wówczas na kocie spore doświadczenie w leczeniu żołnierzy z traum
powojennych.Frustracja robotników stała się nowym polem eksperymentalnym (sam osławiony F. Taylor opowiadał o swoim szoku na widok
gniewu okazywanego przez wielu fabrycznych robotników).
Skoro więzi rodzinne wnoszone są do miejsca pracy w sposób
naturalny, a wyrażenie "emocjonalna blokada" stosowane przez psychologów stawia
afekt i psychoanalityczną wyobraźnię dokładnie w centrum stosunków pracy i
wydajności, to pozostał już tylko krok do tego, by język emocjonalności i język skuteczności produkcyjnej uległy ostatecznemu spleceniu o zaczęły się wzajemnie kształtować.
Wymagało to pewnych zmian. Trzeba było skonstruować nowe definicje męskości, które nie
wywodziły się bezpośrednio z racjonalnego i "bezdusznego" procesu pracy. Jako pierwsi musieli je zrewidować
menedżerowie i zawalczyć o tzw. atrybuty kobiece: zwracanie uwagi na uczucia,
kontrolowanie złości, współczujące słuchanie innych. Ten nowy typ męskości nie
był pozbawiony sprzeczności, jako że nadal zakładano odrzucenie atrybutów kobiecości,
a jednak był on bliższy kobiecemu, nieśmiałemu zainteresowaniu emocjami
własnymi oraz innych, niż to kiedykolwiek miało miejsce w przemysłowym zakładzie pracy. Dyskurs psychologiczny miał olbrzymie powodzenie,
ponieważ w środowisku powstawania zawodów psychologowie oferowali język, w
którym można było mówić o osobach, emocjach i motywacjach, który odpowiadał
wielkiej skali przekształceń amerykańskich miejsc pracy. Język ten
odpowiadał interesom właścicieli korporacji i menedżerom. Wydawało się wręcz, że
psychologowie obiecywali zwiększenie zysków, zwalczanie niepokojów wśród
robotników, organizowanie stosunków menedżer-robotnik w sposób
niekonfrontacyjny oraz neutralizowanie walki klasowej przez jej odrzucanie.
W ogromnie popularnej książce Jak zdobyć przyjaciół i
zjednać sobie ludzi Dale Carnegie pisał w 1937 r.:
(...) jeżeli lektura tej książki
sprawi choćby tyle, że będziesz się zawsze starał rozpatrywać sprawy z pkt
widzenia drugiej osoby, patrzeć na rzeczy zarówno jej, jak i swoimi oczami,
jeśli nauczysz się tylko tej jednej rzeczy, szybko przekonasz się, że stanie
się ona punktem zwrotnym twojej kariery” (s. 211).
To była nowa potrzeba rynku pracy. Aby być komunikatywnym trzeba umieć interpretować zachowania
innych i ich emocje. Empatię można skutecznie przeżywać tylko wtedy, gdy się
opanuje odczytywanie skomplikowanej sieci sygnałów i znaków, za pomocą których
inni swoje Ja zarazem ukrywają i odsłaniają. Stąd popularność tytułów typu Znaki i sygnały, Jak rozpoznawać znaki i tropy, Znaczenia kryjące się pod
słowami. Komunikacja jest kulturowym repertuarem, który ma
sprzyjać współpracy, zapobiegać konfliktom lub je rozwiązywać oraz wspierać
poczucie własnego Ja i tożsamości.
Według Evy Illouz, psychologom udało się pogodzić
dwa niezgodne ze sobą aspekty filozofii Adama Smitha – Teorię uczuć moralnych i
Bogactwo narodów – gdyż przez rozwijanie umiejętności
empatii i słuchania można popierać własny interes i zawodową kompetencję (rozumianą jako zdolność respektowania innych i zwracania się do innych z
empatią).
Sfera ekonomiczna, bynajmniej nie pozbawiona emocji, teraz
wprost nasiąkła afektem, tym jego rodzajem, którym kieruje imperatyw współpracy
i styl rozwiązywania konfliktów oparty na „uznaniu”. Mężczyźni mogą i powinni być tak samo zdolni jak kobiety do
wrażliwości i współczucia (…) oraz do sztuki współpracy i perswazji, kobiety
zaś powinny tak samo jak mężczyźni zyskać pewność siebie i zdolność
przewodzenia oraz opanować sztukę konkurowania i kierowania.
W latach 60. XX w. psychologia została całkowicie
zinstytucjonalizowana i stała się nieodłącznym aspektem amerykańskiej kultury
masowej. Co więcej, z czasem okazało się, że kulturowymi sojusznikami stały się feminizm i psychologia: przecież to kobiety były głównymi
konsumentkami porad terapeutycznych, toteż terapia w coraz większym
stopniu postępowała wedle schematu wspólnego z feminizmem (podstawowe
kategorie myślowe czerpała bezpośrednio z doświadczenia kobiet). Gloria Steinem
redaktorka magazynu „Ms.” w wydanej w 1992 r. autobiografii Revolution From
Within twierdziła, że bariery psychologiczne dotykały w równym stopniu kobiet z
klasy wyższej i z klasy niższej oraz, że niskie poczucie własnej godności
stanowiło główny problem trapiący kobiety. Splecione ze sobą terapia i feminizm
doprowadziły do rozległego procesu racjonalizacji intymnych relacji.
Postępowała racjonalizacja zachowań kobiety w sferze prywatnej, a co za tym idzie
- racjonalizacja wartości czyjejś osoby. Zapisanie i wycena emocji (realizowane np. w trybie testów psychologicznych w popularnych tygodnikach dla pań lub panów) sprawiły, że
emocje straciły charakter płynnego i bezrefleksyjnego przeżycia, doświadczenia
emocjonalne uległy przekształceniu w emocjonalne słowa i zbiór obserwowalnych i
manipulowalnych bytów.
Pisząc o wpływie wynalazku druku na myśl Zachodu, Walter
Ong powiadał, że ideologia piśmiennictwa była przyczyną powstania idei „czystego
tekstu” (tekst posiada ontologię i jego znaczenie można oderwać od osoby autora i
kontekstu powstania). Eva Illouz wskazuje, że kapitalizm to samo uczynił z emocjami: ideałem stały się "czyste emocje" – opisane, zobiektywizowane i
oderwane od osoby:
Seksualna nieprzystawalność, złość, kłótnia o pieniądze,
nierówny podział obowiązków domowych, nieprzystawalność osobowości, skrywane
emocje, wydarzenia z dzieciństwa – wszystko to należy zrozumieć, zwerbalizować,
przedyskutować, zakomunikować, by je w ten sposób – stricte według modelu
komunikacji rozwiązać.
i dalej:
Emocjonalna ontologia uczyniła intymne stosunki
współmierzalnymi, czyli podatnymi na depersonalizację, pozbawiła je charakteru
czegoś szczególnego i sprawiła, że się je ocenia wg abstrakcyjnych kryteriów.
Przez cały XX wiek nasila się androgynizacja kobiet i
mężczyzn. Pierwszą przyczyną jest fakt, że kapitalizm sięgnął po emocjonalne zasoby pracowników
usługowych i zmobilizował je. Drugą przyczyną stał się feminizm (towarzyszący wejściu kobiet do
obszaru siły roboczej), który wezwał kobiety, aby stały się autonomiczne,
samodzielne i świadome swoich praw w sferze prywatnej. Sfera produkcji w
centrum swoich modeli towarzyskości postawiła afekt, a intymne stosunki coraz
wyraźniej w centrum umieściły polityczny i ekonomiczny model targowania się i wymiany. Illouz akcentuje związane z tym wyzwania:
Model komunikacji, który zdominował sferę pracy i stosunków
intymnych jest pełen ambiwalencji, zawiera bowiem elementy dialogu, ale także
prawa i ekonomicznej wydajności, które niełatwo jest pogodzić z dziedziną
międzyosobowych stosunków emocjonalnych.
W przeciwieństwie do etosu zaradności, zgodnie z którym siła
moralna może poprawić czyjąś pozycję społeczną i los – Freud zakładał pesymistycznie,
że już sama zdolność radzenia sobie jest uwarunkowana przynależnością do klasy
społecznej i - tak jak inne aspekty rozwoju psychicznego - może ulec uszkodzeniu, a
kiedy się tak stanie, nie można jej odbudować czystą siłą woli. Na tym tle Illouz analizuje zjawisko wszechogarniającej terapeutycznej narracji samourzeczywistnienia, która jest przeprowadzana w całym mnóstwie sytuacji
społecznych, takich jak grupy wzajemnego wsparcia, programy talk-show, punkty
doradztwa, programy rehabilitacyjne, warsztaty zwiększania zysków, sesje
terapeutyczne, czy wreszcie Internet.
Są to miejsca inscenizowania i nowego
argumentowania własnego Ja, miejsca niezauważalne, ale niebywale
rozpowszechnione aneksami do stale prowadzonej pracy dorabiania się:
aranżowania własnego Ja.
Illouz analizuje nawet tak pozornie trywialne zjawiska jak "warsztaty dorabiania się" (celem prowadzenia badań wzięła w nich nawet udział), zwracając uwagę, że pytania i testy, które są tam na wstępie prowadzone, dotyczą wszystkiego, co nas blokuje i rzekomo utrudnia
zarabianie. Podkreśla, że etos terapeutyczny, rozprzestrzeniając się za pomocą rynku,
przesunął się z pozycji systemu poznania
na pozycję czegoś, co Raymond
Williams nazwał „strukturą uczuć”. Oznacza ona dwa przeciwstawne zjawiska:
uczucie wskazuje na rodzaj niesprecyzowanego przeżycia, definiuje kim jesteśmy
bez umożliwienia wyartykułowania tego, kim jesteśmy. Pojęcie struktura zaś
wskazuje na coś systematycznego a nie przypadkowego.
Jednocześnie autorka dostrzega wielką zmianę, jaka zaszła w obszarze wzorcowych narracji autobiograficznych. XIX-wieczne narracje autobiograficzne były interesujące, bo
pokazywały karierę od "pucybuta do milionera". Współczesne autobiografie są
dokładnie przeciwne: pokazują psychiczną mękę pośrodku sławy. Tak skrojona biografia terapeutyczna
jest prawie idealnym towarem – nie wymaga żadnych nakładów finansowych lub
tylko niewielkich, wymaga tylko, aby dana osoba pozwoliła nam zajrzeć w ciemne
zakamarki swej psyche i zechciała opowiedzieć nam swoją historię. Opowiadanie
jest towarem produkowanym i obrabianym oraz rozpowszechnianym przez masę
profesjonalistów (terapeuci, psychiatrzy, lekarze, konsultanci) i media
(redaktorzy, magazyny, talk-shows). Stąd krytyk sztuki, Robert Hughes, mówi, że nasza kultura jest
coraz bardziej kulturą konfesjonału, w której panuje demokracja bólu – można
nie być bogatym ani znanym, ale każdy musi cierpieć. Kiedy tryumfuje (lata 1980) świadomość samego siebie i skrajny indywidualizm
– narasta potrzeba pokazywania swoich cierpień. Dopiero wtedy możliwe jest
pełne wyrażanie samego siebie.
Illouz zwraca uwagę, że to właśnie "lepsze samopoczucie" jest podstawowym towarem promowanym i
sprzedawanym na rynku. Ale zadziała ono tylko wówczas, gdy najpierw ktoś jest chory - wymaga uleczenia. Niezbywalna rola psychologii w kapitalizmie staje się w tym kontekście bardzo czytelna.
Zachowania
emocjonalne stały się szczególnie ważne dla zachowań ekonomicznych, kiedy w latach 90.
XX w. pojawiło się pojęcie inteligencji emocjonalnej. Pojęcie to wprowadził Daniel Goleman, którego książka
sformalizowała to, co dojrzewało przez cały wiek XX – inteligencja emocjonalna stała się centralnym
punktem amerykańskiej, a z czasem europejskiej, kultury.
Jest to typ społecznej inteligencji, która wiąże się ze
zdolnością do monitorowania emocji własnych i cudzych, rozróżniania ich i
używania takich formacji do kierowania własnym myśleniem i działaniem. Jest bez wapienia rodzajem kompetencji wymaganej w biznesie, w którym prezentacja własnego
Ja jest kluczowa dla ekonomicznej wydajności. Jest wreszcie wynikiem procesu intensywnej
profesjonalizacji psychologów, którzy odnieśli nadzwyczajny sukces w dążeniu do
monopolu na definicje i reguły życia emocjonalnego i poczynili ustalenia na
rzecz kwantyfikacji i zarządzania życiem uczuciowym.
Ostatnim wreszcie wątkiem (wykładem) Evy Illouz staje się internetowa kultura randkowania i tworzenia związków. Autorka wskazuje, że Internet "uwalnia nas" od powłoki cielesnej, co w pierwszym odruchu jesteśmy skłonni doceniać – można być bardziej
autentycznym i prawdziwym, bo nie obciąża nas ciało i jego liczne wady. Internet ożywił stary kartezjański dualizm (ciało i umysł), z tym, że jedynym rzeczywistym loco myśli i
tożsamości uczynił umysł. Sposób realizacji spotkań/nawiązywania relacji internetowych podporządkowany jest prawu wielkich liczb, podobnie jak produkcja przemysłowa i
gospodarka przełomu XIX i XX w. Zagadnieniem centralnym staje się efektywny sposób obsługi rosnącej liczby interakcji. Kłania się zatem idea szybkiego kapitalizmu Bena Aggera: technika kapitalistyczna
skłania do redukcji czasu w celu zwiększenia wydajności ekonomicznej, a zarazem
kapitalizm prowadzi do zburzenia granic i odebrania ludziom prywatnej
przestrzeni i prywatnego czasu. W miarę jak technika i towar kolonializują
czas i przestrzeń te dwie kwestie splatają się w szybkim kapitalizmie.
Brutalna prawda jest jednak taka, że w świecie realnym rynek partnerów pozostaje wirtualny (są tylko opcje, że kogoś kiedyś możemy poznać), a w
internecie rynek ów jest możliwy do zobaczenia, realny i dosłowny. Tym samym technika internetowa zwiększa instrumentalizację interakcji
romansowych przez premiowanie wartości, jaką ludzie nadają sobie i innym na
zorganizowanym rynku. Racjonalizacja, totalna administracja,
instrumentalizacja, reifikacja, fetyszyzacja, utowarowienie i heideggerowskie
"wciśnięcie w ramę". „Kapitalizm emocjonalny” wykształcił kulturę emocjonalną, w której
nacisk na uczucia rozbija tradycyjny podział na pozbawioną emocji sferę
publiczna i naładowaną uczuciem sferę prywatną. Następuje przemieszanie i
złączenie (niekiedy przeciw sobie) dyskursów i praktyk emocjonalnych z
ekonomicznymi - uczucia stają się elementem zachowania ekonomicznego, a
życie emocjonalne, zwłaszcza warstw średnich, podporządkowuje się logice
ekonomii. Konsekwencją jest urzeczowienie sfery uczuciowej i
emocjonalizacja sfery publicznej.
Ostatecznie autorka łączy wszystkie wątki w krótkim podsumowaniu:
Ta sama logika czyni z emocji nową formę kapitału, która
sprawiła, że stosunki wewnątrz korporacji stają się bardziej przejrzyste. Jest
to ta sama formacja kulturowa, która sprawiła, że kobiety domagają się równego z
mężczyznami statusu w sferze publicznej i prywatnej i która sprawia, że więzi
intymne są beznamiętne, zracjonalizowane i podatne na prostacki utylitaryzm.
Nie chodzi nawet oto, że technika internetowa zubaża życie osobiste i uczuciowe,
ale o to, że stwarzając bezprecedensowe możliwości zawierania znajomości i
stosunków, pozbawia ludzi emocjonalnych i cielesnych zasobów, które dotąd
pomagały kontynuować i rozwijać te znajomości i stosunki.(...) Wszak intuicja to zakumulowane doświadczenie kulturowe i społeczne, które wymaga kontaktu z ciałem.
Illouz ukazuje przebieg procesu, który prowadzi do tego, że uczucia stają się jednostkami sterowanymi, ocenianymi, dyskutowanymi i sprzedawanymi. Opisywany przez nią proces robi z nas "hiperracjonalnych
głupców", drobiazgowo analizujących wszystkie dostępne dane, każdy detal, aż nie jesteśmy w stanie podjąć
rzeczowej decyzji.