Illouz wychodzi w swoich rozważaniach od tezy, że kapitalizm ukształtował intensywną kulturę uczuć i emocji w miejscu pracy, w rodzinie i we wszelkich rodzajach więzi społecznych. Skoro stosunki ekonomiczne w coraz to większej mierze determinowane są przez czucia, to niewątpliwie również w sferze uczuć można stwierdzić istnienie silnego wpływu wszechogarniającej sfery ekonomii. Tę swoistą zależność Illouz określa jako „kapitalizm emocjonalny” i tropi go w rozmaitych dziedzinach i na różnych poziomach relacji społecznych.
Oto wybrane aspekty jej filozofii: życie emocjonalne człowieka w dobie kapitalizmu jest produktem rynku (efektem jego zamierzonego oddziaływania). Udało się to osiągnąć dzięki temu, że od początku XX w. nasze życie jest formowane i kategoryzowane przez teorię i praktykę psychologii, prowadząc w istocie do władzy psychologów. Osławiona Inteligencja emocjonalna, korzystając z najważniejszych idei nauk społecznych XX w., zbudowała własny styl argumentacji wykorzystując zasoby teoretyczne marksizmu, Freudowskiej psychoanalizy, dokonać filozoficznych Foucaulta i Bourdieu, a także korzystając obficie z ciągle trwającej dyskusji wokół nich.
Nowoczesność w socjologii jest rozpatrywana w kategoriach początków kapitalizmu, powstania demokratycznych instytucji politycznych lub siły moralnej idei indywidualizmu, socjolodzy i filozofowie mało jednak zważali na fakt, że obok znanych wszystkim pojęć wartości dodatkowej, wyzysku racjonalizacji, rozczarowania lub podziału pracy, większość wielkich socjologicznych ujęć nowoczesności zawiera inną historię, mianowicie opowieść lub relację o nadejściu nowoczesności ujętą w kategoriach emocji (np. Etyka protestantyzmu Webera, marksowa alienacja w Rękopisach ekonomiczno-filozoficznych, w której praca jest przedstawiona jako wyobcowanie, utrata rzeczywistości, utrata więzi z przedmiotem). Do tego wypada dodać, nakreślony przez Simmla, przygnębiający obraz metropolis, który zwraca uwagę na emocjonalny wymiar życia w mieście (Mentalność mieszkańców wielkich miast), twirdząc, że typowa nowoczesna postawa to „blasé” – mieszanina rezerwy, chłodu i obojętności zawsze gotowa do przejścia w nienawiść.
Truizmem jest powiedzenie, że najbardziej fundamentalny podział i rozróżnienie organizujące społeczeństwa na całym świecie – podział na mężczyzn i kobiety – opiera się na kulturach emocjonalnych (i w nich się reprodukuje). Być "prawdziwym mężczyzną" to wykazywać odwagę, beznamiętną racjonalność i opanowaną agresywność. Kobiecość natomiast wymaga uprzejmości, współczucia i pogody ducha. Hierarchia społeczna wytworzona przez podział płciowy zawiera ukryte podziały emocjonalne, bez których mężczyźni i kobiety nie byliby w stanie reprodukować swoich ról i tożsamości. Z kolei te podziały wytwarzają hierarchie emocjonalne, zgodnie z którymi beznamiętna racjonalność jest zwykle uznawana za bardziej niezawodną, obiektywną i profesjonalną niż na przykład współczucie. Ideał obiektywności, dominujący w naszej koncepcji informacji medialnej lub (ślepej) sprawiedliwości, zakłada takie właśnie "męskie" postępowanie i model emocjonalnej samokontroli.
Następstwem takiego ujęcia stał się podział na emocjonalną sferę prywatną i bezemocjonalną sferę publiczną/zawodową. Nowa kultura uczuciowości nie oznacza jednak, że wycofaliśmy się do wnętrza skorupy życia prywatnego - wręcz przeciwnie, nigdy prywatne ja nie było tak publicznie przedstawiane i wprzęgane do dyskursów i ocen sfer ekonomicznych i politycznych, jak to się dzieje współcześnie. Kapitalizm emocjonalny jest kulturą, w której dyskursy emocjonalne i ekonomiczne oraz praktyki kształtują siebie nawzajem, wytwarzając szeroki, znaczący ruch, w którym emocje stanowią istotny aspekt zachowań ekonomicznych, w którym życie uczuciowe – zwłaszcza klas średnich – respektuje logikę stosunków ekonomicznych i wymiany. Oparta na rynku oferta kulturowa kształtuje i przenika stosunki międzyosobowe i emocjonalne, podczas gdy stosunki międzyosobowe znajdują się w epicentrum stosunków ekonomicznych.
Pod wpływem Freuda powstał nowy, terapeutyczny styl emocjonalny, który dominował w amerykańskim krajobrazie kulturowym przez cały XX w. W tym duchu w latach 1920 rozwinęło się pisarstwo porad życiowych, które – podobnie jak film – wyłania się jako przemysł kulturalny i okazuje się najtrwalszą platformą propagowania idei psychologicznych i wypracowania norm emocjonalnych. Rośnie lawinowo po r. 1939, kiedy ukazują się - przystępne cenowo i łatwe do kupienia - publikacje z serii Pocket Book.
Eva Illouz rzeczowo omawia charakter owej literatury poradnikowej: musi ona mieć charakter ogólny, zachować styl/język przypominający język prawa, nadający jej autorytet i umożliwiający formułowanie niby prawnych przepisów; musi stale zmieniać omawiane problemy (a przynajmniej ich nazwy), aby jako towar być stale atrakcyjną i móc trafiać do różnych czytelników (dywersyfikacja!), musi być obojętna moralnie (nikogo nie urażać, nikogo nie zniechęcać), proponować neutralną perspektywę na problemy związane z seksualnością i zachowaniem się w relacjach społecznych. Musi być wiarygodna (legalne źródło, autorytet naukowy). Stała się dzięki temu – podobnie jak psychologia i psychoanaliza – kopalnią czystego złota – aura jej naukowości mogła być bardzo zindywidualizowana. Wiązała teorię i opowieść, więc mimo pozorów naukowości, świetnie nadawała się do tygodników. Wtopiła się w neoliberalny wymóg stałej efektywności działania i pełnej sprawności psychofizycznej.
Ale jak do tego doszło? Gdzie tu kapitalizm?
Eva Illouz przedstawia spójną historię procesu włączenia uczuć w tryby machiny neoliberalnej. Lata 1880-1920 to złoty wiek kapitalizmu, w którym ustalił się system fabryczny, kapitał został scentralizowany, produkcja unormowana, organizacje zbiurokratyzowane, a siła robocza stała się częścią wielkich firm. Rzucał się w oczy wzrost ogromnych korporacji (dziesiątki tysięcy zatrudnionych), które stały się zbiurokratyzowane i zintegrowane hierarchicznie. Amerykańskie firmy miały największy na świecie udział pracowników administracyjnych (18/100 pracowników produkcji). Nic dziwnego, że równolegle do ich ekspansji postępowała konsolidacja teorii zarządzania, których zadaniem była systematyzacja i racjonalizacja procesu produkcji. System zarządzania zwielokrotnił miejsca kontroli, które przeszły z rąk kapitalistów w ręce menedżerów/technokratów, którzy dla ustalenia swej władzy używali retoryki nauki, racjonalności i ogólnego dobrobytu.
Ideologia zarządzania postrzegała miejsce pracy jak system, w którym indywidualność pracownika należało wyplenić i w którym ogólne zasady i prawa powinny być sformalizowane i stosowane wobec pracownika i procesu pracy. W przeciwieństwie do kapitalisty-krwiopijcy, menedżera przedstawiano jako osobę racjonalną, odpowiedzialną i praktyczną, nosiciela nowych zasad unifikacji i racjonalizacji, myślącą o robotniku jak o maszynie, a o zakładzie, jak o bezosobowym systemie, który ma dobrze funkcjonować.
Od pocz. XX w. tak wyobrażony menedżer zabiega u psychologa eksperymentalnego o znalezienie rozwiązania problemu z dyscypliną i wydajnością pracy wewnątrz korporacji. Psycholodzy mieli już wówczas na kocie spore doświadczenie w leczeniu żołnierzy z traum powojennych.Frustracja robotników stała się nowym polem eksperymentalnym (sam osławiony F. Taylor opowiadał o swoim szoku na widok gniewu okazywanego przez wielu fabrycznych robotników).
Skoro więzi rodzinne wnoszone są do miejsca pracy w sposób naturalny, a wyrażenie "emocjonalna blokada" stosowane przez psychologów stawia afekt i psychoanalityczną wyobraźnię dokładnie w centrum stosunków pracy i wydajności, to pozostał już tylko krok do tego, by język emocjonalności i język skuteczności produkcyjnej uległy ostatecznemu spleceniu o zaczęły się wzajemnie kształtować.
Wymagało to pewnych zmian. Trzeba było skonstruować nowe definicje męskości, które nie wywodziły się bezpośrednio z racjonalnego i "bezdusznego" procesu pracy. Jako pierwsi musieli je zrewidować menedżerowie i zawalczyć o tzw. atrybuty kobiece: zwracanie uwagi na uczucia, kontrolowanie złości, współczujące słuchanie innych. Ten nowy typ męskości nie był pozbawiony sprzeczności, jako że nadal zakładano odrzucenie atrybutów kobiecości, a jednak był on bliższy kobiecemu, nieśmiałemu zainteresowaniu emocjami własnymi oraz innych, niż to kiedykolwiek miało miejsce w przemysłowym zakładzie pracy. Dyskurs psychologiczny miał olbrzymie powodzenie, ponieważ w środowisku powstawania zawodów psychologowie oferowali język, w którym można było mówić o osobach, emocjach i motywacjach, który odpowiadał wielkiej skali przekształceń amerykańskich miejsc pracy. Język ten odpowiadał interesom właścicieli korporacji i menedżerom. Wydawało się wręcz, że psychologowie obiecywali zwiększenie zysków, zwalczanie niepokojów wśród robotników, organizowanie stosunków menedżer-robotnik w sposób niekonfrontacyjny oraz neutralizowanie walki klasowej przez jej odrzucanie.
W ogromnie popularnej książce Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi Dale Carnegie pisał w 1937 r.:
(...) jeżeli lektura tej książki sprawi choćby tyle, że będziesz się zawsze starał rozpatrywać sprawy z pkt widzenia drugiej osoby, patrzeć na rzeczy zarówno jej, jak i swoimi oczami, jeśli nauczysz się tylko tej jednej rzeczy, szybko przekonasz się, że stanie się ona punktem zwrotnym twojej kariery” (s. 211).
To była nowa potrzeba rynku pracy. Aby być komunikatywnym trzeba umieć interpretować zachowania innych i ich emocje. Empatię można skutecznie przeżywać tylko wtedy, gdy się opanuje odczytywanie skomplikowanej sieci sygnałów i znaków, za pomocą których inni swoje Ja zarazem ukrywają i odsłaniają. Stąd popularność tytułów typu Znaki i sygnały, Jak rozpoznawać znaki i tropy, Znaczenia kryjące się pod słowami. Komunikacja jest kulturowym repertuarem, który ma sprzyjać współpracy, zapobiegać konfliktom lub je rozwiązywać oraz wspierać poczucie własnego Ja i tożsamości.
Według Evy Illouz, psychologom udało się pogodzić dwa niezgodne ze sobą aspekty filozofii Adama Smitha – Teorię uczuć moralnych i Bogactwo narodów – gdyż przez rozwijanie umiejętności empatii i słuchania można popierać własny interes i zawodową kompetencję (rozumianą jako zdolność respektowania innych i zwracania się do innych z empatią).
Sfera ekonomiczna, bynajmniej nie pozbawiona emocji, teraz wprost nasiąkła afektem, tym jego rodzajem, którym kieruje imperatyw współpracy i styl rozwiązywania konfliktów oparty na „uznaniu”. Mężczyźni mogą i powinni być tak samo zdolni jak kobiety do wrażliwości i współczucia (…) oraz do sztuki współpracy i perswazji, kobiety zaś powinny tak samo jak mężczyźni zyskać pewność siebie i zdolność przewodzenia oraz opanować sztukę konkurowania i kierowania.
W latach 60. XX w. psychologia została całkowicie zinstytucjonalizowana i stała się nieodłącznym aspektem amerykańskiej kultury masowej. Co więcej, z czasem okazało się, że kulturowymi sojusznikami stały się feminizm i psychologia: przecież to kobiety były głównymi konsumentkami porad terapeutycznych, toteż terapia w coraz większym stopniu postępowała wedle schematu wspólnego z feminizmem (podstawowe kategorie myślowe czerpała bezpośrednio z doświadczenia kobiet). Gloria Steinem redaktorka magazynu „Ms.” w wydanej w 1992 r. autobiografii Revolution From Within twierdziła, że bariery psychologiczne dotykały w równym stopniu kobiet z klasy wyższej i z klasy niższej oraz, że niskie poczucie własnej godności stanowiło główny problem trapiący kobiety. Splecione ze sobą terapia i feminizm doprowadziły do rozległego procesu racjonalizacji intymnych relacji.
Postępowała racjonalizacja zachowań kobiety w sferze prywatnej, a co za tym idzie - racjonalizacja wartości czyjejś osoby. Zapisanie i wycena emocji (realizowane np. w trybie testów psychologicznych w popularnych tygodnikach dla pań lub panów) sprawiły, że emocje straciły charakter płynnego i bezrefleksyjnego przeżycia, doświadczenia emocjonalne uległy przekształceniu w emocjonalne słowa i zbiór obserwowalnych i manipulowalnych bytów.
Pisząc o wpływie wynalazku druku na myśl Zachodu, Walter Ong powiadał, że ideologia piśmiennictwa była przyczyną powstania idei „czystego tekstu” (tekst posiada ontologię i jego znaczenie można oderwać od osoby autora i kontekstu powstania). Eva Illouz wskazuje, że kapitalizm to samo uczynił z emocjami: ideałem stały się "czyste emocje" – opisane, zobiektywizowane i oderwane od osoby:
Seksualna nieprzystawalność, złość, kłótnia o pieniądze, nierówny podział obowiązków domowych, nieprzystawalność osobowości, skrywane emocje, wydarzenia z dzieciństwa – wszystko to należy zrozumieć, zwerbalizować, przedyskutować, zakomunikować, by je w ten sposób – stricte według modelu komunikacji rozwiązać.
i dalej:
Emocjonalna ontologia uczyniła intymne stosunki współmierzalnymi, czyli podatnymi na depersonalizację, pozbawiła je charakteru czegoś szczególnego i sprawiła, że się je ocenia wg abstrakcyjnych kryteriów.
Przez cały XX wiek nasila się androgynizacja kobiet i
mężczyzn. Pierwszą przyczyną jest fakt, że kapitalizm sięgnął po emocjonalne zasoby pracowników
usługowych i zmobilizował je. Drugą przyczyną stał się feminizm (towarzyszący wejściu kobiet do
obszaru siły roboczej), który wezwał kobiety, aby stały się autonomiczne,
samodzielne i świadome swoich praw w sferze prywatnej. Sfera produkcji w
centrum swoich modeli towarzyskości postawiła afekt, a intymne stosunki coraz
wyraźniej w centrum umieściły polityczny i ekonomiczny model targowania się i wymiany. Illouz akcentuje związane z tym wyzwania:
Model komunikacji, który zdominował sferę pracy i stosunków intymnych jest pełen ambiwalencji, zawiera bowiem elementy dialogu, ale także prawa i ekonomicznej wydajności, które niełatwo jest pogodzić z dziedziną międzyosobowych stosunków emocjonalnych.
W przeciwieństwie do etosu zaradności, zgodnie z którym siła moralna może poprawić czyjąś pozycję społeczną i los – Freud zakładał pesymistycznie, że już sama zdolność radzenia sobie jest uwarunkowana przynależnością do klasy społecznej i - tak jak inne aspekty rozwoju psychicznego - może ulec uszkodzeniu, a kiedy się tak stanie, nie można jej odbudować czystą siłą woli. Na tym tle Illouz analizuje zjawisko wszechogarniającej terapeutycznej narracji samourzeczywistnienia, która jest przeprowadzana w całym mnóstwie sytuacji społecznych, takich jak grupy wzajemnego wsparcia, programy talk-show, punkty doradztwa, programy rehabilitacyjne, warsztaty zwiększania zysków, sesje terapeutyczne, czy wreszcie Internet.
Są to miejsca inscenizowania i nowego argumentowania własnego Ja, miejsca niezauważalne, ale niebywale rozpowszechnione aneksami do stale prowadzonej pracy dorabiania się: aranżowania własnego Ja.
Illouz analizuje nawet tak pozornie trywialne zjawiska jak "warsztaty dorabiania się" (celem prowadzenia badań wzięła w nich nawet udział), zwracając uwagę, że pytania i testy, które są tam na wstępie prowadzone, dotyczą wszystkiego, co nas blokuje i rzekomo utrudnia zarabianie. Podkreśla, że etos terapeutyczny, rozprzestrzeniając się za pomocą rynku, przesunął się z pozycji systemu poznania na pozycję czegoś, co Raymond Williams nazwał „strukturą uczuć”. Oznacza ona dwa przeciwstawne zjawiska: uczucie wskazuje na rodzaj niesprecyzowanego przeżycia, definiuje kim jesteśmy bez umożliwienia wyartykułowania tego, kim jesteśmy. Pojęcie struktura zaś wskazuje na coś systematycznego a nie przypadkowego.
Jednocześnie autorka dostrzega wielką zmianę, jaka zaszła w obszarze wzorcowych narracji autobiograficznych. XIX-wieczne narracje autobiograficzne były interesujące, bo pokazywały karierę od "pucybuta do milionera". Współczesne autobiografie są dokładnie przeciwne: pokazują psychiczną mękę pośrodku sławy. Tak skrojona biografia terapeutyczna jest prawie idealnym towarem – nie wymaga żadnych nakładów finansowych lub tylko niewielkich, wymaga tylko, aby dana osoba pozwoliła nam zajrzeć w ciemne zakamarki swej psyche i zechciała opowiedzieć nam swoją historię. Opowiadanie jest towarem produkowanym i obrabianym oraz rozpowszechnianym przez masę profesjonalistów (terapeuci, psychiatrzy, lekarze, konsultanci) i media (redaktorzy, magazyny, talk-shows). Stąd krytyk sztuki, Robert Hughes, mówi, że nasza kultura jest coraz bardziej kulturą konfesjonału, w której panuje demokracja bólu – można nie być bogatym ani znanym, ale każdy musi cierpieć. Kiedy tryumfuje (lata 1980) świadomość samego siebie i skrajny indywidualizm – narasta potrzeba pokazywania swoich cierpień. Dopiero wtedy możliwe jest pełne wyrażanie samego siebie.
Illouz zwraca uwagę, że to właśnie "lepsze samopoczucie" jest podstawowym towarem promowanym i
sprzedawanym na rynku. Ale zadziała ono tylko wówczas, gdy najpierw ktoś jest chory - wymaga uleczenia. Niezbywalna rola psychologii w kapitalizmie staje się w tym kontekście bardzo czytelna.
Zachowania emocjonalne stały się szczególnie ważne dla zachowań ekonomicznych, kiedy w latach 90. XX w. pojawiło się pojęcie inteligencji emocjonalnej. Pojęcie to wprowadził Daniel Goleman, którego książka sformalizowała to, co dojrzewało przez cały wiek XX – inteligencja emocjonalna stała się centralnym punktem amerykańskiej, a z czasem europejskiej, kultury.
Jest to typ społecznej inteligencji, która wiąże się ze zdolnością do monitorowania emocji własnych i cudzych, rozróżniania ich i używania takich formacji do kierowania własnym myśleniem i działaniem. Jest bez wapienia rodzajem kompetencji wymaganej w biznesie, w którym prezentacja własnego Ja jest kluczowa dla ekonomicznej wydajności. Jest wreszcie wynikiem procesu intensywnej profesjonalizacji psychologów, którzy odnieśli nadzwyczajny sukces w dążeniu do monopolu na definicje i reguły życia emocjonalnego i poczynili ustalenia na rzecz kwantyfikacji i zarządzania życiem uczuciowym.
Brutalna prawda jest jednak taka, że w świecie realnym rynek partnerów pozostaje wirtualny (są tylko opcje, że kogoś kiedyś możemy poznać), a w internecie rynek ów jest możliwy do zobaczenia, realny i dosłowny. Tym samym technika internetowa zwiększa instrumentalizację interakcji romansowych przez premiowanie wartości, jaką ludzie nadają sobie i innym na zorganizowanym rynku. Racjonalizacja, totalna administracja, instrumentalizacja, reifikacja, fetyszyzacja, utowarowienie i heideggerowskie "wciśnięcie w ramę". „Kapitalizm emocjonalny” wykształcił kulturę emocjonalną, w której nacisk na uczucia rozbija tradycyjny podział na pozbawioną emocji sferę publiczna i naładowaną uczuciem sferę prywatną. Następuje przemieszanie i złączenie (niekiedy przeciw sobie) dyskursów i praktyk emocjonalnych z ekonomicznymi - uczucia stają się elementem zachowania ekonomicznego, a życie emocjonalne, zwłaszcza warstw średnich, podporządkowuje się logice ekonomii. Konsekwencją jest urzeczowienie sfery uczuciowej i emocjonalizacja sfery publicznej.
Ostatecznie autorka łączy wszystkie wątki w krótkim podsumowaniu:
Ta sama logika czyni z emocji nową formę kapitału, która sprawiła, że stosunki wewnątrz korporacji stają się bardziej przejrzyste. Jest to ta sama formacja kulturowa, która sprawiła, że kobiety domagają się równego z mężczyznami statusu w sferze publicznej i prywatnej i która sprawia, że więzi intymne są beznamiętne, zracjonalizowane i podatne na prostacki utylitaryzm. Nie chodzi nawet oto, że technika internetowa zubaża życie osobiste i uczuciowe, ale o to, że stwarzając bezprecedensowe możliwości zawierania znajomości i stosunków, pozbawia ludzi emocjonalnych i cielesnych zasobów, które dotąd pomagały kontynuować i rozwijać te znajomości i stosunki.(...) Wszak intuicja to zakumulowane doświadczenie kulturowe i społeczne, które wymaga kontaktu z ciałem.
Illouz ukazuje przebieg procesu, który prowadzi do tego, że uczucia stają się jednostkami sterowanymi, ocenianymi, dyskutowanymi i sprzedawanymi. Opisywany przez nią proces robi z nas "hiperracjonalnych głupców", drobiazgowo analizujących wszystkie dostępne dane, każdy detal, aż nie jesteśmy w stanie podjąć rzeczowej decyzji.