Zapewne powinnam skoncentrować się na realistycznych i przerażających obrazach niewolniczej poniewierki, straszliwej przemocy jaka towarzyszyła im od chwili uprowadzenia z afrykańskich wiosek, poprzez morderczy transport do wybrzeży Ameryki, straszliwy los na plantacjach bawełny, po upodlenie związane z przymusowym rozmnażaniem, a następnie bezwzględnym pozbawianiem dzieci. Ale ilekroć trafiam na porównanie losy tych ludzi do losu bydła, to uświadamiam sobie, jak niewiele zmieniło się w naszym podejściu do kwestii wyzysku słabszych i bezbronnych. Czy przemoc międzygatunkowa istotnie różni się od tej bratobójczej?
Jednak powróćmy do powieści. Obrazy tragedii losu niewolników nie szokują zapewne tak bardzo, jak świadomość, że nawet ucieczka - i to ucieczka zakończona względnym bezpieczeństwem, znalezieniem nowej przystani, pracy i znośnych warunków egzystencji - nie była rozwiązaniem problemu rasizmu, który wlókł się za tymi ludźmi wraz z kolorem ich skóry. W wielu recenzjach książka Whiteheada zestawiana jest bardzo trafnie z Podróżami do wielu odległych narodów świata Jonathana Swifta. Jednemu z głównych bohaterów - Ceasarowi - przyświeca lektura Podróży Guliwera.
Faktycznie rozpaczliwa podróż-ucieczka głównej bohaterki, Cory - to podróż przez niezwykle różnorodną Amerykę: pełną sprzeczności, zróżnicowanych praw i zasad społecznych, odmiennych norm i warunków życia. Od krajobrazu po wnętrze ludzkie - wszystko zmienia się i za każdym razem przemoc i rasizm nabierają innych barw i odcieni. Niezmienne pozostaje tylko to, że są i towarzyszą zbiegom bez końca. Cora musi uczyć się żyć i przetrwać w każdym stanie od nowa, w każdym nieco inaczej. Zrozumienie Ameryki z jej bolesną, naznaczoną rasizmem i niewolnictwem przeszłością to zadanie niełatwe, ale ta książkowa podróż pozwala wiele zobaczyć z nowej, nieznanej perspektywy.
Wstrząsające okazuje się chociażby zestawienie troski mieszkańców Południowej Karoliny o dobrostan byłych niewolników z zamiarem wykorzystania ich w eksperymentach medycznych oraz dążeniem do ograniczenia ich płodności drogą przymusowych sterylizacji czarnych kobiet. Wstrząsający dreszcz, kiedy wspominam lekturę Higienistów Zaremby-Bielawskiego - tutaj eugenika przybiera jeszcze inny odcień - odcień skóry.
Karolina Północna pozbawiona jest widoku czarnych twarzy - wszyscy zostali powieszeni w Alei Wolności. W Indianie zbiegli niewolnicy próbują sami uprawiać ziemię i żyć tak jak na farmach, ale w poczuciu, że ludźmi wolnymi. Niestety - do czasu gdy ich samodzielność nie zacznie uwierać białych...
Symbolika tytułu dotyczy także efektów
pracy, ale też samodzielności i osamotnienia czarnych Amerykanów. To oni zbudowali dla białych wszystko co na
powierzchni ziemi (nawet Biały Dom) - dla siebie zbudowali jedynie kolej
podziemną.
Plejada postaci przewijających się na kartach tej powieści to zarazem plejada ludzkich losów i ludzkiej odporności na niedolę lub skłonności do akceptacji własnego losu. Zadziwia ta różnorodność podejść, a zarazem łatwość, a jaką człowieka można zmiażdżyć, zniszczyć, pozbawiać godności i zdolności sprzeciwu. Zadziwia też fakt, że są i tacy, którzy potrafią walczyć i podnosić się wbrew strasznemu cierpieniu. I przygnębia konkluzja, że jeśli cokolwiek, kiedykolwiek miałoby się zmienić, to nie dzięki białym...
"Skradzione ciała pracowały na skradzionej ziemi. To silnik, który nigdy się nie zatrzyma, z głodnym kotłem dokarmianym krwią."
Mit Stanów Zjednoczonych oparty na pionierach, wysiłku, odwadze i wolności zostaje zdemontowany do prawdy o okrucieństwie, niegodziwości, wyzysku i gwałcie. To Ameryka McCarthy'ego z Krwawego Południka i wyzysk żywcem wyjęty z eseju Svena Lindqvista. To Ameryka, w której przemoc tak czy owak pozostaje usankcjonowana, nawet jeśli przywdziewa nieco inny strój, ukrywa się za innym systemem praw i wartości. Ameryka, w której króluje fałszywa tolerancja, pozory równości obywateli i nadal nie sposób doszukać się zrębów jakiejkolwiek odpowiedzialności za niesprawiedliwą machinę systemu.
Przewija się w tej powieści duch Nędzników Victora Hugo i Umiłowanej Toni Morrison, a także Niewidzialnego człowieka Ralpha Ellisona. Pojawia się odwieczny wątek lęku przed Innymi i poniżenia, które ukoić może jedynie poniżanie jeszcze słabszych. Wątki publicznych egzekucji, ludobójstwa czy ukrywania zbiegów na strychu przywodzą na myśl zbrodnie Holocaustu i wolę przetrwania uznanych za niższą rasę. Jest to opowieść niezwykle widowiskowa, pełna rozmachu, złożona z licznych, nawarstwiających się struktur narracyjnych - powieść prawdziwie epicka, w takim znaczeniu, jakie przymiotnik ten miał w czasach, kiedy jeszcze czytywano powieści ;-)