Czy można robić raban o gwałt, skoro na „na świecie głodują dzieci, w Syrii toczy się wojna, nie każdy ma
smartfona”? Jak porównać skalę krzywdy, jeśli świat potrafi zafundować najstraszliwsze rodzaje przemocy, a młoda rozrywkowa kobieta spędza wieczory w barach i nawet nie zauważa, że ktoś jej dosypał coś do drinka.
Czy młody homoseksualista Kwame (Paapa Essiedu), który umawia się z kim popadnie za pośrednictwem apki i podkreśla, że "kręci go wszystko", przypadkiem nie prowokuje i sam sobie nie "zasłużył"? Czy usunięcie zabezpieczenia w czasie upojnego wieczory bez wiedzy partnerki to przemoc? A spontaniczny trójkąt, którego chciała spróbować Terry (Weruche Opia) i w którym przypadkiem poznani partnerzy okazują się całkiem nieprzypadkowi - wręcz przeciwnie zastosowali "ustawkę"?
Większość z nas nie zadaje sobie tych pytań, nie zazna tych upokarzających sytuacji i nawet nie wie, że w systemach prawnych niektórych państw są one zdefiniowane jako przestępstwa. Że poczucie upokorzenia, naruszenie naszej intymności, pozbawienie nas prawa wyboru - nawet jeśli sprawiają wrażenie wydumanych problemów pierwszego świata - zwyczajnie podlegają ściganiu. Ale że zarazem sami możemy mniej lub bardziej świadomie naruszyć cudzą przestrzeń, przekonani, że to tylko wygłup, pikantna przyprawa, która miała urozmaicić sferę seksualną, albo złe odczytanie sygnałów, na które byliśmy nie dość wrażliwi.
Michaela Coel (reżyserka i odtwórczyni głównej roli) celowo celebruje długą scenę, w której obserwujemy Arabellę odurzoną narkotykami i alkoholem, ledwie trzymającą się na nogach, z trudem docierającą do drzwi baru, gubiącą klucze i telefon. Ta scena obliczona jest nasz nasz dyskomfort. Poczucie, że dziewczyna igra z ogniem, "prosi się o kłopoty". Od tego już tylko krok do stwierdzenia, że może i stała się ofiarą gwałtu, ale jakoś jednak zasłużyła na swój los...
„Nie czułabym się komfortowo, gdybym serial o wykorzystywaniu i utracie
władzy robiła, straciwszy wszystkie swoje prawa”
– mówiła reżyserka, tłumacząc tym samym dlaczego o własnym doświadczeniu gwałtu, chciała opowiedzieć na własnych zasadach, odrzucając intratny kontrakt Netfliksa na wyłączność. Niektóre sceny wbijają w fotel. I wcale nie chodzi o sceny gwałtu - wręcz przeciwnie: obserwujemy jak bohaterka (nie)radzi sobie z traumą, próbujemy dociec, dlaczego zachowuje się aż tak irracjonalnie, dlaczego nie pozwala sobie pomóc. Trudno pojąć jej stan i bezradność, jeśli z dystansu bezpiecznego miejsca przed telewizorem usiłujemy pojąć ból, poczucie utraty bezpieczeństwa, lęku przed kolejnym związkiem, zbliżeniem, nawet przyjaźnią.
Nie ma jednego wzoru zachowania ofiary po napaści seksualnej. Coel próbuje nam to pokazać, wytrącając nas z poczucia tych, którzy może i chcą zrozumieć i pomóc, ale w rzeczywistości nic nie rozumieją. No bo jak powinna się zachowywać ofiara gwałtu, żeby jej uwierzono? Co zrobić z prześladującymi obrazami? Mglistym wspomnieniu przemocy? Zacząć się grzecznie ubierać - tak, jak chcieliby tego strażnicy moralności - czy właśnie pozostać sobą, wierząc, że to nie ofiara zawiniła? Arabella cierpi na bezsenność, a jednocześnie próbuje żartować, kpić i bagatelizować sytuację. Sama powątpiewa, czy to co się stało, faktycznie miało miejsce.
Podobna problematyka pojawiła się już w znakomitym serialu Niewiarygodne. Tam jednak obraz był wyraźnie czarno-biały, wiedzieliśmy, kto jest zły i jak bardzo skrzywdzone zostały ofiary. Tu mamy do czynienia z czymś w rodzaju szarej strefy gwałtu - wszystko jest mgliste, nie mamy pewności, czy podobne zachowania nie mogłyby się zdarzyć w naszych relacjach z partnerami. Może sami bywamy sprawcami przemocy i nawet o tym nie wiemy? W przypadku Mogę cię zniszczyć sceny
wizyt u terapeutki, spotkań z grupą wsparcia czy kilkukrotnych pobytów
na komisariacie, które wydają się pełnić marginalną rolę w rozwoju fabuły, okazują się tymi momentami, gdy dochodzi do głosu dojrzałe,
świadome „ja” bohaterki.
Koszmarne doświadczenie Arabelli uwalnia lawinę innych problemów i staje się pretekstem do poruszenia znacznie większej liczby ważnych tematów: seksualność, tożsamość
(seksualna), gwałt i jego konsekwencje, niemoc twórcza, samorealizacja,
uzależnienia, będące ucieczką przed rzeczywistością, ale także przepiękna wartość przyjaźni i cała gama innych relacji międzyludzkich. Coel zadaje pytania o to, gdzie przebiegają granice wyzwolenia i winy oraz bycia wykorzystanym.
Dlaczego spotyka nas to, co nam się przytrafia? Czy jesteśmy "urodzonymi ofiarami" - jak to podejrzewa w swoim przypadku Arabella? A może wszystko jest konsekwencją naszych
wyborów? Jak społeczeństwo postrzega kobiety i mężczyzn? Czarnych i białych? Czy mamy szansę
być równi? Czy istnieje jakakolwiek szansa, abyśmy mogli żyć, tak jak chcemy i nie być narażonymi na
niegodziwość, pogardę, ostracyzm?
Poza ładunkiem emocjonalnym, ten serial oferuje wspaniałe doznania estetyczne: jest pięknie zrealizowany, liczba kreacji, kostiumów i fantazja scenograficzna są tak wysmakowane, że w zestawieniu z nimi warszawskie ulice wydają się konserwatywnie nudne i nijakie. Genialna jest odyseja Arabelli wędrującej nocą przez miasto i kręcącej Instastories - scena, która dynamicznie i brawurowo prowadzi ją do trudnej decyzji o skasowaniu profilu.