poniedziałek, 7 maja 2012

Elif Şafak "Czarne mleko"


Nie jest to moja ulubiona książka Elif Shafak - choć sama Shafak jest jedną z moich ulubionych pisarek (szczególnie po wspaniałych 10 minutach...). Wspaniale uniosła temat rozterek współczesnej kobiety, która usiłuje sprostać własnym marzeniom realizując się w tym, co kocha robić, nie rezygnując z macierzyństwa i małżeństwa. 

Jednak przeplatający się (mniej więcej co drugi rozdział) obraz kłócących się tożsamości przedstawionych jako malutkie swarliwe kobietki, był dla mnie skrajnie irytujący. Z ulgą za każdym razem przechodziłam do kolejnego rozdziału, w którym dla odmiany autorka pięknie przedstawiała przeróżne postaci kobiet-pisarek. Tych, które wybrały samo pisanie, porzucając myśli i plany rodzinne, jak i tych, które walczyły o prawo do pisania i jednoczesnego realizowania się w roli matki i żony. Tych, którym udało się tego dokonać - i tych, które w efekcie tej ekwilibrystyki nie czuły się spełnione ani na jednym, ani na drugim polu. Te rozdziały stanowiły z kolei coś jakby zbiór erudycyjnych mikrofelietonów poświęconych m.in. Virginii Woolf, Sylvii Plath, Doris Lessing, Simone de Beauvoir oraz tym, które żyły w cieniu swoich mężów, choć były współautorkami ich sukcesów (jak choćby żona Lwa Tołstoja - Sofija Andriejewna).

Nie ma w tej książce goryczy, że normy społeczne tego wyboru wcale nie ułatwiają, a nierzadko są przyczyną dodatkowej frustracji, choć jest ta prosta obserwacja, że pisarka - choćby nie wiem jak znakomita - pozostaje przede wszystkim kobietą, podczas gdy pisarz - choć mężczyzna - przede wszystkim odbierany jest jako twórca. 

Jako wyrobnik nauki mogłabym podać rękę Elif Shafak - choć ciągle jeszcze nie wiem, czy jestem tą która podołała, czy też tą, która przegrała karierę naukową razem z macierzyństwem...

Skrajnie irytująca jest okładka wydania, które trafiło w moje ręce. Nie jest książka o sytuacji muzułmańskich kobiet - autorka jest Turczynką, ale pisze o problemie uniwersalnym, a sama korzysta z przywileju pracy, nauczania, pisania i mieszkania w różnych krajach o różnym poziomie liberalizacji i emancypacji. W jej książce nie ma ani jednego zdania, które nie miałoby zastosowania w polskich warunkach - na tym polega siła jej pisarstwa.


O pisarstwie Simone de Beauvoir: "Podczas gdy ogół społeczeństwa nie był gotowy na krytykę macierzyństwa, kręgi intelektualistów - z definicji postępowe i wolne od uprzedzeń, nie wspominając o tym, że w przeważającej części męskie - okazały się w równym stopniu nieprzygotowane. W świecie książek panowała cisza jak makiem zasiał, gdy chodziło o takie sprawy, jak zespół napięcia przedmiesiączkowego, depresja poporodowa czy menopauza.
Również prawie nikt nie pisał o trójkącie bermudzkim "idealnej żony, pracowitej gospodyni i bezinteresownej matki", w którego wirze tak wiele kobiet traciło swoje twórcze talenty.
Kobiety zmusza się do wybierania między umysłem a ciałem.