piątek, 18 stycznia 2019

Bolesław Leśmian "Z dłońmi tak splecionymi..."

Z dłoń­mi tak sple­cio­ny­mi, jak­byś klę­cząc, spa­ła,
W nie­do­stęp­ne mym oczom wpa­trzo­na wi­dze­nie,
Pła­czesz przez sen i wstrzą­sem wy­lę­kłe­go cia­ła
Bła­gasz o na­głą po­moc, o ry­chłe zba­wie­nie.

Jesz­cze pła­czu nie­sy­tą do pier­si cię tulę,
A ty go­isz się we mnie, niby lgną­ca rana,
A ja płacz twój ca­łu­ję, bio­dra i ko­la­na
I ra­mię i zsu­nię­tą z ra­mie­nia ko­szu­lę.

Lecz kar­mio­ny ust two­ich spła­ka­nym od­de­chem,
Nie py­tam o treść wi­dzeń. Do­pie­ro z po­ra­nia
Za­da­ję ciem­ną nocą tłu­mio­ne py­ta­nia.
Od­po­wia­dasz bez­ład­nie - ja słu­cham z uśmie­chem.