Jeden z moich ulubionych reporterów, Wojciech Tochman, tym razem tworzy reportaż z wojny, która właściwie już się skończyła. To już nie odległe kraje i kultury, jak w przypadku Piania kogutów... To wojna, która była gdzieś tutaj, niedawno, za miedzą....
Obraz, jaki wyłania się z tego powojennego świata przeraża chyba bardziej niż obrazy walk, do których już nas przyzwyczaiły media i liczne filmy. Teraz już nie ma wystrzałów - pozostały traumy, napięcie i wszechobecna groza. Tak dojmujące, że kilka razy przerywałam czytanie, bo nie sposób poradzić sobie z takim nagromadzeniem okrucieństwa i jego skutków zakodowanych w ludziach, którym przecież poszczęściło się - bo przeżyli.
Jeden z najokrutniejszych i najbardziej bezwzględnych konfliktów XX w. rozegrał się praktycznie tuż obok nas, w jakże cywilizowanej Europie. W wyniku działań wojennych i
czystek etnicznych zginęło najpewniej od 97 do 200 tys. osób, a prawie 2 mln zostały uchodźcami. O szerokorozumianą autonomię walczyli bośniaccy Serbowie oraz władze
Bośni i Hercegowiny (plus sprzymierzeni z nimi Chorwaci). Codziennością (po każdej stronie konfliktu) były rzezie, gwałty i rabunki na ludności cywilnej. Łatwo i szybko zapomnieliśmy o tych wydarzeniach, choć w czasie podróży po Bałkanach do dzisiaj można zobaczyć podziurawione kulami znaki drogowe i ściany domów.
„Na ulicach widzieliśmy również dziennikarzy: reporterów,
fotoreporterów, operatorów kamer. Przyjeżdżali tu pisarze i filmowcy.
Chodzili całymi grupami albo pojedynczo. Mówili wieloma językami. (…)
Powstało tysiące depesz, reportaży, wystaw, książek, albumów, filmów
dokumentalnych i fabularnych o wojnie w Bośni. Ale kiedy wojna się
skończyła (albo, jak sądzą niektórzy, została na jakiś czas przerwana),
reporterzy spakowali kamery i natychmiast pojechali na inne wojny.”
Niby każdy z nas to wie: wojna to nie tylko okopy i zabijanie, to
także odżywające wspomnienia zabijania, koszmar zachowanych w głowie upokorzeń, zawzięte pragnienie zemsty,
które nie pozwala normalnie żyć i nieustające poczucie krzywdy, której nikt i nic nie wynagrodzi. Wspomnienie sąsiadów, którzy zdolni byli do rzeczy niewyobrażalnych, koleżanek i kolegów ze szkoły, których okrucieństwo okazało się podwójne.
Jedną z najważniejszych postaci tej książki jest dr Ewa Klonowski – znana polska antropolog
sądowa, Wrocławianka która w czasie pracy pomaga Tochmanowi zbliżyć się do mieszkańców odwiedzanych miejscowości, żeby poznać okrutne historie. Dzięki niej Tochman stał się głosem najsłabszych i najbiedniejszych, tych, których
nikt nie słucha, o których świat zapomniał, bo uznał ich rozdział za
zakończony. Rozmawiał z rodzicami identyfikującymi kości swoich dzieci. Z ludźmi, którzy nawet gotowi byliby przebaczyć, ale nie mogą pojąć, że nikt nie potrzebuje ich przebaczenia. Z
kobietami, które próbują zapomnieć o wielokrotnych gwałtach, próbują wyciąć z pamięci dni lub całe lata.
Dr Klonowski podjęła
ekshumacyjno-identyfikacyjne już w 1996 roku (za
swoje poświęcenie otrzymała m.in. honorowe obywatelstwo
Bośni i Hercegowiny, Krzyż Oficerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej
Polskiej oraz została nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla w 2005 r. ).
Niewątpliwie w dużej mierze to jej relacje z miejscowymi, niezwykła wiedza i straszliwy bagaż doświadczeń pozwoliły uczynić ten reportaż tak głębokim i przepełnionym wrażliwością.
W niektórych wsiach, jak w Rizvanoviciach, zostało tylko trochę samotnych kobiet, które nie mają dokąd pójść.
Większość ludzi uciekła od wspomnień tak daleko, jak to możliwe - choćby do USA. Jedna z bośniackich kobiet opowiada o serbskiej rodzinie, która zajęła jej dawny dom:
"Mnie otworzyła kobieta ubrana w moją sukienkę.
(...) W pokoju młodszego syna uprzejmie przypomniała mi, kto wygrał tę
wojnę i czyja teraz jest Srebrenica. Ja też uprzejmie podziękowałam i
wyszłam".
Siłą tego reportażu są właśnie takie indywidualne historie, których niewątpliwie były tysiące, ale w swojej masie tracą wyrazistość. Przytaczane oddzielnie, jedna po drugiej, uderzają ogromem bólu i pozwalają odczuć dramat przeżyć ludzi, którzy nierzadko stracili wszystko oprócz życia.
Kiedy Tochman pisze o czystkach prowadzonych na dzieciach
– o czymś, co miało miejsce ledwie dwadzieścia lat temu, tak blisko nas - to nie sposób nie pomyśleć z przerażeniem, jak niewiele potrzeba, żeby to moje dzieci padły ofiarą chorych ambicji szaleńców. Nie sposób też nie zadać sobie pytania, skąd tyle okrucieństwa w niedługim czasie po II wojnie światowej. Jak to możliwe, że nie jesteśmy zdolni niczego się nauczyć?
„Wszystko już było: obozy, baraki, selekcje, getta, kryjówki, ukrywanie
prześladowanych, opaski na rękawach, sterty butów po zgładzonych, głód,
szaber, pukanie do drzwi w nocy, zniknięcia sprzed domu, krew na
ścianach, palenie domostw, palenie stodół z ludźmi w środku, pacyfikacje
wsi, oblężone miasta, żywe tarcze, gwałty na kobietach wroga, zabijanie
inteligencji w pierwszej kolejności, kolumny tułaczy, masowe egzekucje,
masowe groby, ekshumacje masowych grobów, międzynarodowe trybunały,
zaginieni bez wieści.”
Niepowtarzalny jest styl reporterski Tochmana - jego językową wizytówką jest oszczędność słów i prostota przekazu. Ten lakoniczny styl najbardziej poraża w takich fragmentach, w których jakikolwiek komentarz byłby przerażająco banalny:
"Kto by się spodziewał: szczęście w domu Matki Mejry. Ludzie zjechali
się zewsząd, by jej dzisiaj towarzyszyć. Wielka ulga, koniec drogi. Może
wreszcie spokojny sen. Jest pogrzeb, modlitwa, grób. Dwa groby. Mejra
nikomu nie pozwala płakać: – Jeszcze Nebojsza zobaczy, musimy być godni.
Chcieliśmy z doktor Ewą Klonowski odwiedzić Nebojszę B. Mieszka niedaleko. Ale i na to Mejra nie pozwala:
– Nie trzeba, jeszcze nie czas.
Nebojsza B., ten, który kiedyś był chłopakiem Edny, córki Mejry, dziś
jest policjantem w Prijedorze.Wybuchła wojna, Nebojsza został śledczym w
Omarskiej, Edna - więźniarką. Torturował Ednę, gwałcił. W Omarskiej
widziano także Edvina, brata Edny. Torturowano go na oczach siostry.
Edna Dautović - urodzona 18 marca 1969 roku. Studentka pedagogiki. Edvin
Dautović - urodzony 13 sierpnia 1965 roku. Elektryk."