wtorek, 10 lipca 2018

Julian Barnes "Jedyna historia"


Pozornie banalna historia miłości młodego chłopca i dojrzałej kobiety. Historia, która szybko staje się zapisem wzajemnego wyniszczania, którego nie można powstrzymać. Rzecz nie tylko w brutalnej codzienności, z którą przyjdzie się zmierzyć kochankom, ani nawet w różnicy wieku, jaka ich dzieli. Znacznie bardziej toksyczne okazują się jednak drobiazgi, które powoli przyczyniają się do spopielenia  związku. Barnes doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że o miłości napisano już wszystko. Postanowił zatem przyjrzeć się jej ponurej stronie, przeanalizować jej destrukcyjny wpływ na życie.

Porte parole autora próbuje zrozumieć naturę miłości i katastrofy, bo, jak rozumie po latach, miłość i katastrofa są ze sobą splecione. Przy okazji portretuje Brytyjczyków, kolejne „zużyte pokolenia” – zużyte przez wojnę, alkohol (świetnie zarysowany wątek kobiecego alkoholizmu), rewolucję seksualną. „Wszyscy nosimy w sobie panikę i pandemonium, które tylko czekają, żeby wybuchnąć”. Ale  - jak to u Barnesa – nie do końca należy wierzyć narratorowi. Ta historia wyglądałaby inaczej, gdyby opowiedziała ją czterdziestoośmioletnia kochanka Paula, matka i żona, która najwięcej ryzykowała, ale i przeczuwała wszystko, co najgorsze.

Narrator przyznaje, że po latach autoanalizy i zapisanych w pamiętniku mądrości, nadal nic nie wie o życiu, oprócz tego, że każdy ma tę jedną lub więcej historii miłosnych, spełnionych lub nie.

Równie ważna jak miłość jest w tej powieści natura pamięci, do której Barnes wraca w kolejnych książkach. Tutaj dobre wspomnienia tworzą część pierwszą, a część druga to ciemna strona tej relacji. Autor przywołuje różne odcienie pamięci: od słodkich, niewinnych wspomnień po te trudne, bolesne, zostawiające w duszy duże blizny. Barnes stawia pytanie o to, czy trudna przeszłość może być jednocześnie piękna. Niewątpliwie najciekawszym fragmentem jest trzecia część Jedynej historii, która ogniskuje się na życiu Paula (narratora) po rozstaniu z ukochaną. Jest to rodzaj podsumowania, spowiedzi, próby uzyskania rozgrzeszenia ze swojego postępowania.

Wraz ze zmieniającą się treścią rozdziałów, modyfikacji ulega sposób prowadzenia narracji. Z relacji pierwszoosobowej, Barnes przechodzi w drugoosobową, by na końcu dotrzeć do frazy prowadzonej w trzeciej osobie. Ten niekonwencjonalny zabieg wpisuje się w klimat poruszanych tematów i wzmacnia ich wymowę.

Choć Jedyna historia jest stosunkowo prosta i przewidywalna, wciąga i nie pozwala o sobie zapomnieć, tym bardziej, że twórca Barnes ma dar do kreślenia interesujących zdań. Jest to opowieść subtelna, momentami poetycko piękna, a przy tym pełna przygodowej werwy i elementów nostalgicznych.