sobota, 26 grudnia 2020

Agata Tuszyńska "Oskarżona: Wiera Gran"

 

Wspaniały przykład znakomicie napisanej biografii - z bogatym tłem, nadzwyczajną dbałością o szczegóły, niezwykłym wyczuciem bohaterów. Czytając tego typu powieści za każdym razem uzmysławiam sobie jak bardzo ograbieni jesteśmy z pamięci i znajomości historii przez istniejący system edukacji, oficjalne linie kształcenia i tworzenia tego co nazywamy historią. Biografie pozwalają poznać "herstorię" i to wcale nie tylko biografie kobiet.

Agata Tuszyńska doskonale oddała stan psychiczny swojej bohaterki, jej fobie i dziwactwa, zarazem jednak wspaniale empatyzuje z bohaterką swojej książki. W sposób niesłychanie poruszający odtworzyła skalę nagonki na Wierę Gran. Prowadziła czytelnika po krętych ścieżkach przeszłości, pamięci i wspomnień osób współczesnych tej piosenkarce. Wielka szkoda, że premierę tej książki zdominowała kwestia procesu z rodziną Szpilmana. Równocześnie nie sposób zadawać sobie podobnych pytań o powody, dla których pianista unikał wyraźnego zajęcia stanowiska w czasie procesów Wiery Gran? Przecież - oprócz pomówienia, szeptanki - nie było dowodów współpracy WG z Niemcami. Tak jak nie ma dowodów na "policyjny" wątek życia Szpilmana.  
 
Faktem jest, że Szpilman grał na fortepianie w tej samej kawiarni na Lesznie 2, w centrum żydowskiego Broadway’u, gdzie Wiera Gran śpiewała swoje piosenki. Ona była gwiazdą, on akompaniatorem. O nim po latach powstał film oklaskiwany przez cały świat z podziwem za niezwykłą siłę trwania i męstwo w znoszeniu cierpienia, ją oskarżono o współpracę z nazistami, okrzyknięto kolaborantką i unicestwiono za życia. Pewnie nigdy się nie dowiemy jak było naprawdę, ale pytania formułowane przez Tuszyńską rozbijają czarno-biały ogląd zdarzeń. Po śmierci Stefanii Grodzieńskiej nikt się o dobrą pamięć o Wierze Gran nie upomni.
 
Przed wojną i w czasie wojny młodziutka Wiera była popularną wykonawczynią lirycznych piosenek. Wiele z tych utworów było prawdziwymi szlagierami, wiele z nich ona wylansowała swoim charakterystycznym niskim głosem i swoją interpretacją. Jako osiemnastolatka, począwszy od 1934 roku, zaczęła nagrywać płyty w firmie Syrena Rekord, potem także dla francuskiego Odeonu. Począwszy od 1934 do 1939, co roku ukazywały się nowe nagrania Wiery Gran. Wystąpiła też w filmie Bezdomni Aleksandra Martena, nakręconym w języku jidisz tuż przed wojną.
 
Warto zaznaczyć, że na kartach tej książki przewija się cała plejada postaci, które w naturalny sposób weszły do polskiej kultury i zostały zapamiętane, chociaż w czasach międzywojnia i II wojny światowej, nie były wcale bardziej znane ani bardziej utalentowane niż bohaterka tej biografii. Nina Andrycz, Stefania Grodzieńska, Władysław Szpilman, a także aktorzy piętnowani (a nawet zabijani) za kolaborację - jak choćby Eugeniusz Bodo, amant Igo Sym czy Kazimierz Junosza-Stępowski (słynny "Znachor"). Inni ratowali się od nędzy pracując w kawiarniach, zakładach fryzjerskich albo nawet na kolei. 

W lutym 1940 r. w kawiarni Pod Znachorem gościom usługiwali: Karol Adwentowicz, Wojciech Brydziński, Emil Chaberski. W modnym lokalu U Aktorek można było zamawiać kawę i ciastka u pań, które dawniej nieśmiało proszono o autograf. Kelnerowały tam bowiem: Elżbieta Barszczewska, Ewa Bandrowska-Turska, Mieczysława Ćwiklińska, Karolina Lubieńska, Janina Romanówna, Zofia Lindorfówna. Henryk Szletyński przekwalifikował się na konduktora EKD, kilku młodych zdolnych handlowało drewnem i miałem węglowym, zatrudniło się jako stróże i inkasenci gazowni.

Tuszyńska słusznie zadaje pytanie, czym praca dla Niemców w kawiarni lub obsłudze poczty była lepsza od pracy w teatrze. A jednak to "aktorzy nadal grający" zapamiętani zostali jako zdrajcy. Teatrzykami rządzili wówczas Stanisław Heinrich, Józef Horwath, Tymoteusz Ortym, Zygmunt Ipohorski-Lenkiewicz (zlikwidowany przez podziemie w maju 1944 r.) i Karl Grudman z Propaganda Abteilung. Z jego inicjatywy ogłoszono konkurs na sztukę ilustrującą hasło z plakatu „Żydzi – wszy – tyfus plamisty”.

Pierwszą nagrodę zdobyła Halina Rapacka, drugą Tadeusz Wołowski, trzecią znany po wyzwoleniu społecznik. Kiedy to wyszło na jaw, tłumaczył, że specjalnie napisał sztukę marną, by nie wygrać konkursu. Usługową szmirę Rapackiej „Kwarantanna” grano w Warszawie jedynie dwa razy – publiczność protestowała, mimo interwencji granatowej policji. Po premierowym skandalu trupa chałturzystów ruszyła z „Kwarantanną” w objazd.

Podobnych wątków w książce Tuszyńskiej jest całe mnóstwo - research, jaki musiała przeprowadzić autorka wymagał wielu lat pracy. Były to zarazem ostatnie lata życia Wiery Gran - pięknej utalentowanej, ale urodzonej w bardzo złym czasie. I niesłusznie zapomnianej.

Podkreślić trzeba, że książka Agaty Tuszyńskiej ma kilka warstw. Po pierwsze jest relacją ze spotkania dwóch kobiet. Dziwne to spotkanie, niby sprawa idzie o przełamywanie nieufności, jakby gra między nimi. Gra o zaufanie. To relacje autorki z wizyt u Gran, zapis wrażeń, jakich doznawała, przebywając w maleńkim, zagraconym i zaniedbanym mieszkaniu starszej pani, to także owa gra o zaufanie między dwiema kobietami rozpisana, jak w prozie literackiej, na dialog i narrację. To literacka fikcja żywiąca się realnością. 

Przemyślana, ale też i nieco zaskakująca, strona graficzna książki to dopełnienie owego "spotkania". Paradoksalnie, są nim szczególnie zdjęcia zrobione przez autorkę już po śmierci Wiery Gran w jej mieszkaniu. Oprócz zwykłych zdjęć z przeszłości, zdjęć Wiery młodej i ładnej, zdjęć z ostatnich lat Wiery starej i zaniedbanej, kilku dokumentów i plakatów, obwolut płyt i wycinków prasowych są też inne, to właśnie fotografie z mieszkania. Często jedynie zdjęcia detali rozsiane po książce jak ozdobniki. Nie tyle zamieszczone, co wkomponowane, drzwi z zamkiem i łańcuchem, który tak trudno było sforsować, zbieranina zasuszonych roślin mających służyć do ozdoby, zagracone półki z drobiazgami, zardzewiała latarka, stara widokówka, pęk kluczy, słuchawka telefoniczna, torebka, rozdarte pudełko zapałek, sztuczne rzęsy, szminki, wieszaki, nade wszystko 9 czy 10 par zniszczonych, zabiedzonych butów. Te zdjęcia prywatnych drobiazgów, na wpół śmieci czasem, robią wrażenie, są wstrząsające. To już nie spotkanie dwóch kobiet, to świadectwo buszowania po śmierci w cudzej prywatności. To wścibstwo, które nie ma nic wspólnego ze "sprawą".

Druga warstwa książki jest już zwyczajnie biograficzna, powstała na podstawie relacji bohaterki, relacji zarówno mówionej, jak i pisanej. Tuszyńska bowiem w stopniu znacznym korzysta wprost z książki napisanej przez Wierę Gran i wydanej przez nią własnym sumptem, czasem książkę tę cytuje, w licznych fragmentach przytacza, już nie na prawach cytatu, spisane tam relacje Gran w formie prawie dosłownej. Szczególnie dużą wierność temu źródłu zachowuje, relacjonując losy swojej bohaterki od wybuchu wojny do jej wyjazdu z Polski w 1950 roku. 

Niewątpliwym sukcesem autorki w badaniu przeszłości jest dotarcie do informacji o mężu Gran (czy też partnerze, bo nie udało się ustalić, czy związek był sformalizowany), Kazimierzu Jezierskim. Ten, który ratował z getta i potem chronił Wierę Gran po aryjskiej stronie, jak się okazało sam był Żydem, co jeszcze bardziej komplikuje cały obraz ich wzajemnych relacji.

Książkę dosłownie pochłonęłam - klimat dawnej, nieistniejącej już żydowskiej, a także okupacyjnej Warszawy przypomina - także znakomitą książkę - biografię Poli Nireńskiej pióra Weroniki Kostyrko Tancerka i zagłada. Bezsprzecznie warto też uzupełnić obraz Wiery Gran o poruszającą kreację, jaką stworzyła Justyna Sieńczyłło w Teatrze Kamienica.