czwartek, 24 grudnia 2020

Wojciech Albiński "Antylopa szuka myśliwego"


Jak zawsze dramatycznie, mądrze i ciekawie. I jak zawsze u Albińskiego miejscem akcji jest Afryka, gdzie autor spędził niemal pół wieku. Tym razem w książce znalazły się także nieliczne wątki polskie - w szczególności w opowiadaniu „Ojciec Izydor”, którego bohaterem jest postać wzorowana, jak się zdaje, na ojcu Innocencie Bocheńskim. Bohater opowiadania zostaje zaproszony do RPA w charakterze eksperta podczas procesu trzech czarnoskórych, oskarżonych o propagowanie komunizmu. Jest 1963 r.; władze RPA liczą na to, że emigrant polityczny z Polski, znany antykomunista, pomoże im urządzić proces pokazowy. Tytułowy ojciec Izydor sprawi im jednak niespodziankę.

Każda z historii, które opowiada Albiński, mogłaby być zalążkiem powieści w stylu V.S. Naipaula czy J.M. Coetzeego. Ale Albiński jest mistrzem małych form. Jego opowiadania urzekają oszczędnym stylem i zarazem nieprawdopodobnym ładunkiem napięcia. Ten brak ozdobników sprawia, że zyskują historie - same w sobie wystarczająco dramatyczne. Młody Europejczyk ratuje Afrykankę z krwawego pogromu przypominającego wydarzenia w Ruandzie. Zdeklasowany biały nie może sobie znaleźć miejsca w RPA, gdzie po upadku apartheidu władzę przejęli czarni. Aktor, specjalista od ról białych satrapów w filmach dla czarnoskórej widowni, żyje w ciągłym strachu przed linczem. Najlepsze w zbiorze opowiadanie „Nowa, nieoczekiwana kariera” aż się prosi o rozwinięcie. Wszystkie sprawiają wrażenie niedopowiedzianych, co było może świadomym zabiegiem autora, lecz mnie pozostawiło uczucie niedosytu.