Wspaniały popis kunsztu pisarskiego! Duża dawka humoru, ironii i sarkazmu - znane już wizytówki Andrzeja Barta. Sam autor wyznaje:
Moment, od którego mógłbym się nazwać pisarzem, to decyzja o napisaniu "Rien ne va plus" właśnie. (
Polityka)
Literaturoznawcy wskazują, jak ważne jest zastosowanie w sztuce czegoś, co wybija odbiorcę z automatyzmu percepcji, jakiś niezwykły, przyciągający uwagę element. Na
poziomie narracji może to być na przykład mówiący pies (Wierny Rusłan Gieorgija Władimowa) lub koń (Bystronogi Lwa Tołstoja). U Barta jest to niekonwencjonalna postać narratora: sieneński szlachcic Tommaso
d'Arcipazzi (a raczej jego bezcielesna świadomość, której dane jest
życie w portrecie), trafia do Polski, gdzie spędza przeszło dwa wieki,
stając się niemal Polakiem. W czasie tych dwustu lat konterfekt d'Arcipazziego
obserwuje Polaków ze ścian ich gabinetów, salonów i sypialni,
niejednokrotnie doznając niespodzianek, które skłaniają go do dowcipnych
komentarzy.
Rien ne va plus nasuwa nieuchronne skojarzenie z Portretem Doriana Graya Oscara Wilde’a: dusza zaklęta w obrazie, dusza człowieka
rozpustnego i lubieżnego… Pojawiająca się w powieści postać hrabiego Orgaza naprowadza nas z kolei na portret inkwizytora Dona Fernanda Nina de
Guevary, który pojawia się w Weselu hrabiego Orgaza Romana Jaworskiego. Skojarzenia literackie można zresztą mnożyć - czyż tytuł zaczerpnięty z krupierskiego zawołania nie przywodzi na myśl najsłynniejszej powieści Stendhala (Czerwone i czarne)? O ile jednak Stendhal nawiązywał do munduru i sutanny, o tyle w Polsce te kolory odczytujemy nieco inaczej...
Fascynująca podróż przez ostatnie dwieście lat historii naszego kraju -
od uchwalenia Konstytucji 3 maja i abdykacji Stanisława Augusta aż po drugą wojnę światową, stalinizm i
wypadki 1968 roku - to próba spojrzenia na życie Polaków z perspektywy
włoskiego libertyna, którego teoretycznie nic nie powinno dziwić. A
jednak...
D'Arcipazzi zaklęty w portrecie usiłuje przystosować się do coraz to nowej rzeczywistości i możliwie najpełniej ją zrozumieć, ale niełatwo jest nadążać za zmianami w tym przedziwnym kraju i na przestrzeni tylu dziesięcioleci obfitujących w wydarzenia i przemiany: powstania, wojny, salony i ubogie strzechy, a w szczególności wejście w drugą połowę XX w. i okres powojenny w niczym nie przypominający świata, w którym rozpoczęła się podróż portretu.
Autor opowiada: Zamiast, jak przystało młodemu człowiekowi, opisać kłopoty z istnieniem,
postanowiłem bohaterem uczynić Polskę i Polaków. Była to pułapka, bo
zajęło mi to 10 lat, a przez powieść przewinęły się setki postaci. Na
szczęście narratorem uczyniłem nic nierozumiejącego cudzoziemca, a więc
swoje zadziwienia i naiwności mogłem do woli wkładać w jego usta.
Rien ne va plus to niekonwencjonalna powieść
historyczna, wysmakowana stylistycznie, ironiczna, pełna aluzji i gier
literackich. Niezwykłe przygody, zbiegi okoliczności i zwroty akcji przywodzą na myśl powieści awanturnicze, ale Rien ne va plus zachowuje raczej charakter gawędy szlacheckiej w stylu Henryka Rzewuskiego (Pamiątki Soplicy).
Uważny czytelnik doszuka się także elementów epistolografii, dzienników i pamiętników, które sprzyjają autokreacji i mityzacji
rzeczywistości.
Dzięki rysowi wspomnieniowemu książka i jej narrator mogą starzeć się godnie wraz z upływającą historią - frywolne i swobodne opowiastki XVII-wieczne stopniowo poważnieją a nawet gorzknieją w zetknięciu z coraz mniej zabawnymi dziejami Polski. A'Arcipazzi dojrzewa i gorzknieje...
Książka po raz pierwszy ukazała się w 1991 r. i spotkała z
bardzo dobrym przyjęciem - uhonorowano ją Nagrodą im Kościelskich oraz
przełożono na język węgierski i francuski. Ja czytam ją z trzydziestoletnim opóźnieniem - niewiarygodne.