sobota, 28 kwietnia 2018

Martin Amis "Strefa interesów"



Książka robi kolosalne wrażenie - mieszanina niezgody na zło i cynizmu, strachu i obojętności, bólu i kompletnego braku uczuć wbiły mnie w fotel i nie pozwoliły oderwać się od lektury przez cały dzień.

Wspaniały styl pisarski: coś z Joyce'a, ciut Nabokova, może Bellowa... Mistrzostwo "nowej nieprzyjemności".

Amis sięga po różne metafory - najbardziej oczywiste (sugerowane w tytule) jest porównanie Rzeszy w okresie klęski stalingradzkiej do plajtującej korporacji, opierającej dynamikę swego rozwoju na eksploatacji podbitych nacji w obozach koncentracyjnych opisywanych tak, jak menedżer opisywałby banał funkcjonowania przedsiębiorstwa. Bezwzględność tego porównania jest tylko jedną z prowokacji...





Odsyłam także do recenzji Wojciecha Engelkinda w Kulturze Liberalnej.