czwartek, 26 kwietnia 2018

Andrzej Bart "Rien ne va plus"



Wspaniały popis kunsztu pisarskiego! Duża dawka humoru, ironii i sarkazmu - znane już wizytówki Andrzeja Barta. Sam autor wyznaje: Moment, od którego mógłbym się nazwać pisarzem, to decyzja o napisaniu "Rien ne va plus" właśnie. (Polityka)

Literaturoznawcy wskazują, jak ważne jest zastosowanie w sztuce czegoś, co wybija odbiorcę z automatyzmu percepcji, jakiś niezwykły, przyciągający uwagę element. Na poziomie narracji może to być na przykład mówiący pies (Wierny Rusłan Gieorgija Władimowa) lub koń (Bystronogi Lwa Tołstoja). U Barta jest to niekonwencjonalna postać narratora: sieneński szlachcic Tommaso d'Arcipazzi (a raczej jego bezcielesna świadomość, której dane jest życie w portrecie), trafia do Polski, gdzie spędza przeszło dwa wieki, stając się niemal Polakiem. W czasie tych dwustu lat konterfekt d'Arcipazziego obserwuje Polaków ze ścian ich gabinetów, salonów i sypialni, niejednokrotnie doznając niespodzianek, które skłaniają go do dowcipnych komentarzy.

Rien ne va plus nasuwa nieuchronne skojarzenie z Portretem Doriana Graya Oscara Wilde’a: dusza zaklęta w obrazie, dusza człowieka rozpustnego i lubieżnego… Pojawiająca się w powieści postać hrabiego Orgaza naprowadza nas z kolei na portret inkwizytora Dona Fernanda Nina de Guevary, który pojawia się w Weselu hrabiego Orgaza Romana Jaworskiego. Skojarzenia literackie można zresztą mnożyć - czyż tytuł zaczerpnięty z krupierskiego zawołania nie przywodzi na myśl najsłynniejszej powieści Stendhala (Czerwone i czarne)? O ile jednak Stendhal nawiązywał do munduru i sutanny, o tyle w Polsce te kolory odczytujemy nieco inaczej...

Fascynująca podróż przez ostatnie dwieście lat historii naszego kraju - od uchwalenia Konstytucji 3 maja i abdykacji Stanisława Augusta aż po drugą wojnę światową, stalinizm i wypadki 1968 roku - to próba spojrzenia na życie Polaków z perspektywy włoskiego libertyna, którego teoretycznie nic nie powinno dziwić. A jednak...  D'Arcipazzi zaklęty w portrecie usiłuje przystosować się do coraz to nowej rzeczywistości i możliwie najpełniej ją zrozumieć, ale niełatwo jest nadążać za zmianami w tym przedziwnym kraju i na przestrzeni tylu dziesięcioleci obfitujących w wydarzenia i przemiany: powstania, wojny, salony i ubogie strzechy, a w szczególności wejście w drugą połowę XX w. i okres powojenny w niczym nie przypominający świata, w którym rozpoczęła się podróż portretu. 

Autor opowiada: Zamiast, jak przystało młodemu człowiekowi, opisać kłopoty z istnieniem, postanowiłem bohaterem uczynić Polskę i Polaków. Była to pułapka, bo zajęło mi to 10 lat, a przez powieść przewinęły się setki postaci. Na szczęście narratorem uczyniłem nic nierozumiejącego cudzoziemca, a więc swoje zadziwienia i naiwności mogłem do woli wkładać w jego usta.

Rien ne va plus to niekonwencjonalna powieść historyczna, wysmakowana stylistycznie, ironiczna, pełna aluzji i gier literackich. Niezwykłe przygody, zbiegi okoliczności i zwroty akcji przywodzą na myśl powieści awanturnicze, ale Rien ne va plus zachowuje raczej charakter gawędy szlacheckiej w stylu Henryka Rzewuskiego (Pamiątki Soplicy). Uważny czytelnik doszuka się także elementów epistolografii, dzienników i pamiętników, które sprzyjają autokreacji i mityzacji rzeczywistości. 

Dzięki rysowi wspomnieniowemu książka i jej narrator mogą starzeć się godnie wraz z upływającą historią - frywolne i swobodne opowiastki XVII-wieczne stopniowo poważnieją a nawet gorzknieją w zetknięciu z coraz mniej zabawnymi dziejami Polski. A'Arcipazzi dojrzewa i gorzknieje...

Książka po raz pierwszy ukazała się w 1991 r. i spotkała z bardzo dobrym przyjęciem - uhonorowano ją Nagrodą im Kościelskich oraz przełożono na język węgierski i francuski. Ja czytam ją z trzydziestoletnim opóźnieniem - niewiarygodne.