Moje dotychczasowe spotkania z twórczością Magdaleny Parys (Książę) to (znakomita skądinąd) literatura szpiegowsko-historyczna (lub na odwrót, jak kto woli). Tym razem z zaskoczeniem odkrywam nowy talent Autorki: zdolność niesłychanego skupienia i uważnego spojrzenia na drobiazgi, detale, prozaiczne wydarzenia, które w swoim zagęszczeniu tworzą linię życia dojrzewającego dziecka, dzieje rodziny, a wreszcie układankę, która wypełnia kolejny fragment historii, a nawet herstorii, jeśli uwzględnić fakt, że nie chodzi w niej o bohaterów, wielkie bitwy, pomniki i heroizm, lecz o codzienne zmagania z nieubłaganym losem, w którym pomimo starań większości z nas pozostaje głównie poddanie się biegowi zdarzeń.
Autorka nie boi się wpleść w te na pół dziecinne rozważania trudnych i nie zawsze zrozumiałych dla dziecka kwestii: dlaczego rok '68 jest owiany dziwną tajemnicą? dlaczego ojciec dziecka nie zawsze jest mężem mamy? dlaczego słowo Żyd lub Niemiec budzi emocje? i dlaczego odmienne emocje?
W tej historii przeszłość przeplata się z teraźniejszością, a wszystko to jest zasługą pamięci. Raz jest to pamięć dziecka, wspomnienia, które kształtują naszą osobowość już od najmłodszych lat, przeżywane najintensywniej, wszystkimi zmysłami. Innym razem to pamięć rodzinna, na którą składają się wspomnienia wszystkich bohaterów tej powieści, nierzadko sprzeczne względem siebie, czasem komplementarne, ale prawie zawsze chaotyczne, co świetnie oddaje nielinearna fabuła książki.
Forma opowieści jest niezwykła, fragmentaryczna, jak typowe wspomnienia człowieka, który ze strzępków i obrazów przeszłości próbuje złożyć sensowny i kompletny obraz. Na początku może wydawać się to trudne z odbiorze, ale po kilku rozdziałach odnajdujemy w tym smak i zabawę. Historia codzienności wydaje się wówczas jeszcze bardziej wiarygodna: nieuporządkowana, pozornie błaha, a przecież tak niesłychanie bliska i osobiście ważna (pod tym względem Rika przypomina nieco Nieważkość Julii Fiedorczuk i Stramera Mikołaja Łozińskiego
Biała Rika jest opowieścią o poszukiwaniu własnej tożsamości poprzez wspomnienia, ale także opowieścią o kobiecości, o rozdarciu i tęsknocie za rodzinnym domem, o wykorzenieniu i utracie. Jako mieszkanka poniemieckiego miasta, urodzona w tym samym czasie, co Autorka powieści, czytałam tę książkę bez wytchnienia, zachwycona sposobem ujęcia niełatwych losów rodzin dzielonych przez historię i granice, zagubionych w różnych wymiarach tożsamości i szans prawdziwego osiedlenia. Trudno sobie wyobrazić, jakim kosztem emocjonalnym musiała być okupiona ta powieść - jestem zachwycona, że powstała i odczuwam ulgę, że ktoś potrafił tak znakomicie wyrazić to, co sama odczuwam, zwalniając mnie z tego zadania.