Piękna Lucynda to najlepsza komedia wybitnego twórcy teatralnego i kabaretowego XX w. Mariana Hemara, który jest także autorem piosenek i muzyki. Prapremiera światowa sztuki odbyła się w 1967 r. na Scenie Polskiej w Londynie.
Piękna Lucynda jest błyskotliwym pastiszem „Natrętów” Józefa Bielawskiego, pierwszej polskiej komedii napisanej w języku ojczystym w 1765 roku.
Lucynda jest zabawą ramotką, ale ramotką ważną w dziejach
polskiego teatru, nawiązuje bowiem do teatralnych poszukiwań Stanisława
Augusta, który próbował upodobnić świat polskiej sztuki do Zachodu. Hemar pociął oryginalny tekst,
wyrzucił część postaci natrętów nachodzących dom hrabiego Adama, zakochanego w pięknej Lucyndzie. Zamiast tego naszpikował sztukę XX-wiecznymi wstawkami, kupletami i słownymi zabawami.
Kabarecista - jak sam siebie określał autor - wykorzystał oś banalnej w gruncie rzeczy historyjki, żeby pobawić się różnymi gatunkami komedii – od salonowej, poprzez wodewil po żarty rodem z rasowego kabaretu. Bawi się z formą, gatunkiem i tradycją, za którą skrywa się kunsztowne piękno i wzruszająca poezja minionych epok teatru literackiego.
Spektakl w Teatrze 6. piętro to teatralny majstersztyk! Wypełniony przepięknymi arietkami i zabawnymi układami tanecznymi, stylizowany na XVIII-wieczną inscenizację z najprawdziwszą budką
suflera (tu niespodzianka dla widzów na koniec przedstawienia), rampą, czerwoną kurtyną i malowanymi prospektami, dzięki
którym na ciasnej scenie teatru udaje się stworzyć kilka miejsc akcji. Ta niezwykle pomysłowa scenografia to dzieło Wojciecha Stefaniaka (na zakończenie jest stopniowo odsłaniana, aby widzowie mogli poznać jej szczegóły).
Całości dopełniają fantastyczne, utrzymane w operetkowej konwencji, kostiumy Beaty Harasimowicz.
Ważnym bohaterem jest oczywiście muzyka (kierownictwo muzyczne - Tomasz Szymuś). Ta jednak nie jest wcale stylizowana na wiek XVIII, ale pod wodewilowe retro (komponował
sam Hemar). Perfekcji wykonania partii wokalnych raczej bym się nie doszukiwała - ale uznałam to za jeden z elementów tworzenia dystansu do całej tej materii ;-)
Postaci - grane przez fenomenalnych aktorów - są niezwykle barwne, wręcz soczyste. Obok nestorów polskiego teatru (Magdalena Zawadzka, Dorota Stalińska, Hanna Śleszyńska, Kazimierz Kaczor, Krzysztof Tyniec, Piotr Gąsowski, Sylwester Maciejewski) wystąpili dobrze już znani aktorzy młodszego pokolenia (Joanna Liszowska, Adrianna Kalska, Rafał
Królikowski, Jarosław Gajewski i Mikołaj Roznerski).
Parodiując pociesznego starca, Podkomorzego, Piotr Gąsowski wciela się w postać z komedii dell arte, zachowując jednak lekkość, nie popadając w nieznośną błazenadę, która tak często utożsamiana bywa w teatrach z komedią.
Podobną równowagę zachowuje fantastyczny Rafał Królikowski - niby szarżujący pajac, ale jednak zgrabnie bawiący się własną
postacią, z zachowaniem stosownego dystansu. Muzy (Zawadzka, Stalińska i Śleszyńska) prowadzą nas przez całe przedstawienie niczym mistrzynie ceremonii, dając poczucie, że do tego widowiska zaglądamy niejako z zewnątrz. Dzięki nim zachowujemy dystans do całej sztuki, rozumiemy jej prześmiewczy charakter i jednocześnie innowacyjny zamysł Hemara, który potraktował całość jako żart sceniczny.
Lucynda czerpie głównie z kabaretowego międzywojnia, ale sięga też do literackiej przeszłości - na szczęście bez patriotycznego dydaktyzmu. Wzrusza jednak finał, w którym Muzy tłumaczą, że bez „Natrętów” nie byłoby
teatralnego dalszego ciągu: oświeceniowego, romantycznego,
postromantycznego...
Po raz pierwszy sztuka została wystawiona w Polsce przez Eugeniusza Korina w Teatrze Nowym w Poznaniu. Był grana przez 13 sezonów, oklaskiwany na stojąco w kraju i zagranicą, między innymi w Niemczech, Rosji, Holandii i Anglii, stanowiąc kolejny rekord frekwencyjny.
Profesor Aleksander Bardini określił tę realizację jako „arcydzieło gatunku”. Teraz Eugeniusz "Żenia" Korin wystawia Lucyndę w Warszawie. I wie, jak to zrobić - ostatecznie jest nie tylko jednym z kilku już Rosjan tworzących kulturę teatralną w Polsce, ale
też jednym z lepszych, od dawna już, naszych reżyserów. Do współtworzenia 6
Piętra przystępował z deklaracją, że teatr bez widzów nie ma sensu.
***
Autor sztuki -
Marian Hemar
(ur. 6.04.1901 we Lwowie, zm. 11.02.1972 w
Dorking) - poeta, satyryk, dramaturg, tłumacz poezji, autor
tekstów ponad dwóch tysięcy piosenek - stał się Mickiewiczem emigracji polskiej XX wieku.
Przed wojną uważany był za człowieka niepoważnego, kabareciarza; jego
teksty powojenne, prócz tych lekkich, należały do najważniejszych
dokonań polskiej literatury emigracyjnej. To on stworzył takie przeboje, jak: "Upić się warto", "Mały gigolo", "Kiedy znów
zakwitną białe bzy" i "Czy pani Marta jest grzechu warta". W czasach PRL znali go ci, którzy słuchali
RWE, gdzie przez ponad 20 lat miał swoją 15-minutową audycję "Kabaret Mariana Hemara". Jego
ważną część stanowiła zawsze aktualna fraszka polityczna, zjadliwa i
świetnie napisana, która w dużej mierze sprawiła, że Hemar
długo pozostawał na indeksie.