"(...) granicę czarnej dziury - czyli horyzont zdarzeń - tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć."
Największą zaletą tej wspaniałej książki, jest jej przystępny, malowniczy i niezwykle obrazowy język, który sprawia, że nawet wśród opracowań popularyzatorskich, wyróżnia ją przystępność i autentyczna przyjemność czytania. Howking świetnie potrafi dobierać metafory, bawi się z czytelnikiem, w zwięzłej formie przedstawia najważniejsze tezy serii kilku niedługich wywiadów.
Nie należy się spodziewać, że po lekturze Teorii zrobimy doktorat z fizyki. Należy się natomiast spodziewać, że na poziomie towarzyskim nie skompromitujemy się nieznajomością takich pojęć, jak osobliwość, czy horyzont zdarzeń. Dowcip i hawkingowski dystans do siebie, świata i nauki, to walory, które dodatkowo podnoszą przyjemność z lektury Teorii.
ze pod adresem Krótkiej historii czasu.
Mówiąc krótko, nigdy nie byłem największym fanem tego klasycznego
dzieła, choć jednocześnie zawsze odnosiłem wrażenie, że moje dygresje są
odczytywane w mylny sposób. Tak naprawdę, w żadnym miejscu nie nazwałem tego czy innych utworów Hawkinga książkami słabymi. Moje wątpliwośc
granicę czarnej dziury –
czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało
się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie
te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację
złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka
kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury
– czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal
udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że
promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to
sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza
go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury
– czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal
udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że
promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to
sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza
go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury
– czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal
udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że
promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to
sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza
go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury
– czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal
udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że
promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to
sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza
go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury
– czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal
udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że
promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to
sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza
go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć