wtorek, 4 września 2018

Stephen Hawking "Teoria wszystkiego, czyli krótka historia wszechświata"

 

"(...) granicę czarnej dziury - czyli horyzont zdarzeń - tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć."

Największą zaletą tej wspaniałej książki, jest jej przystępny, malowniczy i niezwykle obrazowy język, który sprawia, że nawet wśród opracowań popularyzatorskich, wyróżnia ją przystępność i autentyczna przyjemność czytania. Howking świetnie potrafi dobierać metafory, bawi się z czytelnikiem, w zwięzłej formie przedstawia najważniejsze tezy serii kilku niedługich wywiadów.

Nie należy się spodziewać, że po lekturze Teorii zrobimy doktorat z fizyki. Należy się natomiast spodziewać, że na poziomie towarzyskim nie skompromitujemy się nieznajomością takich pojęć, jak osobliwość, czy horyzont zdarzeń. Dowcip i hawkingowski dystans do siebie, świata i nauki, to walory, które dodatkowo podnoszą przyjemność z lektury Teorii.

ze pod adresem Krótkiej historii czasu. Mówiąc krótko, nigdy nie byłem największym fanem tego klasycznego dzieła, choć jednocześnie zawsze odnosiłem wrażenie, że moje dygresje są odczytywane w mylny sposób. Tak naprawdę, w żadnym miejscu nie nazwałem tego czy innych utworów Hawkinga książkami słabymi. Moje wątpliwośc
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć
granicę czarnej dziury – czyli horyzont zdarzeń – tworzą promienie świetlne, którym niemal udało się wydostać z jej pola grawitacyjnego. Można powiedzieć, że promienie te na zawsze zawisły na krawędzi czarnej dziury. Przypomina to sytuację złodzieja, który ucieka przed policjantem i ciągle wyprzedza go o kilka kroków, ale nie jest w stanie mu umknąć