Powieść Bret Easton Ellis American Psycho z 1991 roku opowiada o graczu z Wall Street i seryjnym mordercy, którego życie jest fetyszem rzucającej się w oczy konsumpcji. Patrick Bateman - zwróćcie uwagę na odniesienie do Normana Batesa z Psychozy - jest szczytowym efektem kultury konsumpcyjnej, skoncentrowanym na pedantycznym doborze przedmiotów stanowiących emanację jego stylu bycia i wizerunku człowieka sukcesu: od portfeli ze skóry gazeli po mokasyny z krokodyla. Staje się tym samym est metaforą samouwielbienia yuppie, osiągalnego dzięki prezydenturze Reagana w latach osiemdziesiątych XX w.
Bateman, grany przez Christiana Bale'a, jest jednym wielkim hologramem we wszechświecie lokowania produktu. Warto podkreślić znakomity dobór odtwórcy głównej roli - Bale ze swoim androgynicznym wyglądem a zarazem nadmiernie maczystowskim stylem bycia, w sobie coś bardzo złowrogiego.
Czas powstania tego filmu to początek lat dziewięćdziesiątych, szczytowy okres światowej mizoginii i morderczych instynktów drapieżnego kapitalizmu. Od tego czasu wiele się zmieniło: rynek nie jest już prawie wyłączną prowincją gentryfikowanych yuppies i samców alfa; bardziej przypomina narodową rozrywkę "kto chce zostać milionerem?", dzięki czemu nawet drobni gracze mogą wejść do gry. Zachłanność snobów, która jest tak zabawnie koszmarna zarówno w książce, jak i w filmie, nie wygląda już tak groźnie (chociaż nieustający wzrost zainteresowania nowymi modelami smartfonów daje szansę na realizację jakiegoś American Psycho II).
Początkowo film sprawia wrażenie satyry na środowisko amerykańskich kropobonzów, określoną mentalność, doprowadzającą do frustracji i alienacji w zimnym świecie nowojorskiej elity finansowej lat 80-tych. To właśnie w tym środowisk wzrasta a potem funkcjonuje główny bohater, Patrick Bateman (Christian Bale). Eleganccy, do przesady zadbani i potwornie zblazowani młodzi biznesmeni, w pogoni za utrzymaniem zewnętrznych oznak odniesionego sukcesu i przynależności do wyższych sfer, popadają w śmieszność. Dbałość o pozory i utrzymanie właściwego miejsca w hermetycznym świecie lśniących gmachów i wytwornych lokali, przestrzegają specyficznych reguł stylu i towarzyskiej autoprezentacji (genialna scena "bitwy na wizytówki!). Do granic absurdu doprowadzają rywalizację o pozycję i prestiż, których przejawem są wszelkie, nawet najbardziej błahe, artefakty, idealna sylwetka czy zadbana cera i właściwa fryzura.
Ale nie sposób zaklasyfikować tego filmu wyłącznie w kategorii satyry - chłodna komedia przeradza się stopniowo w krwawy thriller, z rozszalałym psychopatą w roli głównej, który z błyskiem w oku i piłą mechaniczną w ręku ugania się za pół nagą, przerażoną kobietą. Ze zderzenia tych dwóch wątków - karykatury środowiska przedsiębiorców giełdowych i paranoicznej psychiki jednego z nich, powstaje obraz, w którym dość szybko zaczynamy dostrzegać podobieństwo do Portretu Doriana Greya.
Sugestia, że wszystkie potworności rozgrywają się wyłącznie w psychice bohatera (zniknięcie ciał w końcówce filmu, kompletny brak reakcji otoczenia na dokonywane zbrodnie) zdaje się ilustrować iluzoryczność świata bogatych snobów oraz ich wszelkich działań. Patrick Bateman, wypielęgnowany, wymuskany yuppie, obszernie relacjonuje początek każdego swojego dnia: troskliwe zabiegi o dobry wygląd, o ciało, które - jak sam podkreśla - jest jedynie powłoką, kryjącą pustkę.