Wielokrotnie nagradzana powieść Antoniego Libery, po raz pierwszy wydana w
1998, pokłosie konkursu na powieść zorganizowanego przez
wydawnictwo "Znak".
Pozornie to dość banalna powieść o inicjacji w dorosłe życie, o perypetiach młodego człowieka,
doświadczającego pierwszych sukcesów i porażek
w warunkach peerelowskiej rzeczywistości, a zarazem w czasach The Beatles i dzieci-kwiatów. Protagonistą jest licealista - humanista o
artystycznych aspiracjach, przewyższający swych klasowych kolegów
poziomem wykształcenia. Jego młodzieńcze inicjatywy są skutecznie tępione przez
nauczycieli, hołdujących intelektualnej przeciętności i temu, co wpisuje
się w paradygmat ideologiczny władzy. W szarzyźnie codzienności, pociechą okazują się lekcje
języka francuskiego z piękną, nieprzystępną panią dyrektor. Pojawienie się tej postaci na łamach powieści wprowadza element prozy detektywistycznej, a efekt wzmocniony zostaje interesującym językiem rodem z XVIII-wiecznej powieści sentymentalnej.
Zbieranie informacji dotyczących poplątanej przeszłości nauczycielki pozwala na poszukiwanie odniesień do otoczenia i postrzeganie jej losów przez pryzmat problemów związanych chociażby z wyjazdami
naukowymi za granicę czy rewolucją w Hiszpanii. Za
każdym razem niemym bohaterem opowieści staje się niesprawiedliwość i obłuda systemu
komunistycznego, tłamszącego wolność jednostki.
Pomimo, że o tej powieści mówi się, że jest pewnego rodzaju rozrachunkiem z
realiami Polski Ludowej, to każdy, kto owe czasy pamięta, szybko uzna, że przekaz jest stosunkowo płytki. Liczne ogólniki (stanowiska i kariera
dla partyjnych) i scenki obrazujące ówczesne realia, sprawiają wrażenie powierzchownego przekazu dla młodszego pokolenia. Rozrachunku w tym niewiele, a odrobinie goryczy, towarzyszy specyficzna nostalgia, którą trudno podzielać. Lepszy jest wątek opowieści o dorastaniu,
dojrzewaniu, które ciągnie ze sobą nieuchronne rany i gorzkie lekcje.
Obraz owego dorastania chwilami nieco zostaje zakłócony erudycyjnymi wstawkami, które jakoś nie współgrają z osiemnastoletnim sposobem postrzegania świata. Gombrowicz, Conrad, Racine, Dante... - czy to na pewno jest świat dojrzewającego chłopaka? Jeśli miał to być panegiryk na cześć słowa, to się udało: bohater świetnie włada francuszczyzną, jest zadeklarowanym humanistą,
nic zatem dziwnego, ze tracąc kontakt z tytułową Madame, zaczyna pisać. Żyjąc w kraju omotanym
fałszywą ideologią, pośród zrodzonej z niej przeciętności, szuka azylu w literaturze i możliwości czytania dzieł w oryginale (wersji nie skażonej cenzurą). Ale zabawa literaturą towarzyszy nam w trakcie lektury nieustannie - typowa piętrowa stylizacja: kiedy bohater
wyskakuje z autobusu w ucieczce przed kontrolerami, a upadając niszczy
sobie ubranie, słyszy komentarz "Człowieku, po coś uciekał", czyli
ostatnie zdanie Popiołu i diamentu. Sama
struktura narracji tworzy jeszcze jeden filtr, o którym mówił Autor w jednym z
wywiadów: "Przecież cały tekst, który czytamy,
włącznie z Postscriptum, pochodzi od bohatera-narratora. To on pisze,
nie ja. I on to pisze nie jako wspomnienia, lecz jako utwór literacki,
który zamierza wydać. Ten aspekt bardzo komplikuje problem
wiarygodności."
Sam autor tak oto wypowiedział się o formie powieści:
"Madame bynajmniej nie jest próbą powrotu do przeszłości,
wskrzeszaniem starych wzorów, kultywowaniem stylu, co poszedł do lamusa.
Jest to bowiem p a r o d i a. Parodia Bildungsroman, powieści
pikarejskiej i autobiografii. Zrozumiał to bardzo dobrze profesor Michał
Głowiński, pisząc mi w liście: ta świadoma siebie, założona z góry
tradycjonalność jest swoistą postacią nowatorstwa."
Najważniejszy jest zatem język tej powieści, stylistycznie nienaganny, plastyczny, będący
popisem wirtuozerii leksykalnej jej autora, dający gwarancję
obcowania z dobrą literaturą. Pojawiają się w niej złożone a poprawnie użyte metafory szachowe,
piętrowe aluzje literackie, rytmizacja na wzór epickiego heksametru
(choć jest to epika raczej na wzór poematu heroikomicznego niż Iliady),
ironia określana przez krytyków mianem "nabokovowskiej" oraz z lekka
archaizowany język, dający się porównać z przedwojenną powieścią
obyczajową ("owego wieczoru, wyposażony w lornetkę, przyszedłem był do
teatru"). Również prezentowany przez bohatera styl kontaktu z ludźmi
jest mocno teatralny - tym wyraźniej zresztą, im bardziej zależy mu na
wywarciu wrażenia na kulturalnym rozmówcy.