Martha Nussbaum stawia tezę, że demokracja znajduje się w stanie kryzysu edukacyjnego. Polega on na tym, iż systemy edukacyjne na całym świecie, w społeczeństwach demokratycznych, coraz bardziej przesuwają swój środek ciężkości w kierunku umiejętności technicznych i zawodowych, użytkowych, kosztem humanistyki, sztuki, literatury, krytycznego myślenia, empatii.
Niebezpieczeństwo takiego nastawienia polega na tym, że o ile ważne są zdolności techniczne i naukowe, o tyle są one niewystarczające, jeżeli celem edukacji ma być nie tylko przygotowanie do pracy i generowania zysku, ale przygotowanie pełnoprawnych obywateli, zdolnych do uczestnictwa w życiu demokratycznym, do krytycznej oceny tradycji, do empatii wobec innych ludzi, i do działania w interesie wspólnym.
Nussbaum rozkłada swój argument w kilku liniach. Po pierwsze, diagnozuje kryzys. Opisuje, jak kursy humanistyczne i artystyczne są stopniowo eliminowane lub marginalizowane na wszystkich poziomach edukacji. Chodzi nie tylko o cięcia budżetowe, ale przesunięcie priorytetów — edukacja ma służyć ekonomii, a nie obywatelstwu.
Po drugie, wskazuje zasadnicze cele edukacji demokratycznej, podkreślając, że edukacja w humanistyce rozwija specyficzne zdolności: krytyczne myślenie, zdolność do dialogu, wyobraźnię narracyjną, empatię, tolerancję, szacunek dla różnic — cechy niezbędne dla obywateli świadomych swoich praw i obowiązków, a także dla zdolności spojrzenia poza własną społeczność i własne przekonania.
Po trzecie, przedstawia argumentację przeciwników humanistyki (argument ekonomiczny vs demokratyczny). Humanistyka bywa traktowana jako „zbędny dodatek”, luksus i zbytek, który należy odrzucić w imię tego, co praktyczne i dochodowe. Nussbaum wskazuje jednak, że taki wybór może okazać się krótkowzroczny: społeczeństwo skoncentrowane na użyteczności – o ile technicznie sprawne – może tracić zdolność do krytyki, refleksji moralnej.
W czwartym rzędzie autorka sięga do przykładów historycznych i międzynarodowych, głównie doświadczeń Stanów Zjednoczonych oraz Indii, w tym do reform edukacyjnych, do tradycji myślicieli takich, jak Dewey czy Tagore; pokazuje jak w różnych kontekstach humanistyka była i jest zagrożona, jakie mają miejsce zmiany w polityce edukacyjnej i jakie są ich potencjalne konsekwencje.
Po piąte, omawia emocje moralne właściwe dla rozwoju charakteru obywatelskiego. Szczególnie akcentuje rolę emocji moralnych w kształtowaniu postaw obywatela państwa demokratycznego. Kładzie nacisk na to, że edukacja humanistyczna pomaga rozwijać zdolność widzenia drugiego człowieka jako osoby – nie tylko jako środka do celu, czy funkcji do wykonania.
Ostatnim aspektem, zwieńczającym całość rozważań i swoistym manifestem, jest wezwanie do aktywnej obrony humanistyki: do zmian politycznych, społecznych, edukacyjnych. Nussbaum wykazuje, że możliwe są konkretne działania, że istnieje nadzieja, jeśli tylko podniesie się świadomość społeczna.
Mocnymi stronami książki jest jasność i siła argumentów, klarowność przykładów, analogii historycznych i porównań międzynarodowych. Zaletą jest zasięg globalny analizy (USA, Indie, Europia), która pozwala na lepsze zrozumienie, że problem humanistyki nie ma charakteru lokalnego ani marginalnego.
Bezcenna jest wrażliwość etyczna: Nussbaum zwraca uwagę na wartość ludzkiej jednostki, której nie wolno sprowadzać do użyteczności ekonomicznej. Niestety takie spojrzenie często bywa gubione w debatach edukacyjnych, które skupiają się na "zwrocie z inwestycji", konkurencyjności, współczynnikach zatrudnienia, z pominięciem perspektywy moralnej i obywatelskiej.
Niewątpliwą zaletą jest także wezwanie do refleksji decydentów politycznych (a nie tylko akademików czy humanistów) - czyli tych, którzy decydują o finansowaniu edukacji, o priorytetach narodowych, a zatem mają realny wpływ na kondycję demokracji.
Jako zarzut podnoszona bywa kwestia braku empirii w pewnych kwestiach. No cóż – książka jest manifestem, argumentem filozoficzno-etycznym i kulturowym, a nie badaniem ilościowym. I jako taka mi się szalenie podoba - przekonują mnie przykłady, studia przypadków, historia myśli i jakoś nie cierpię z powodu braku danych statystycznych.
Poważniejszym zarzutem jest natomiast pewna idealizacja humanistyki. Tymczasem nie jest to panaceum: empatia, wyobraźnia narracyjna, moralność – wszystko to ma wielką wartość, ale sztuki wyzwolone same w sobie mogą okazać się instytucjonalnie uprzywilejowane, elitarne, a treści humanistyczne nie gwarantują demokratycznych postaw. Empatia — choć ważna — może być selektywna, a tradycja, wspólnota, tożsamość lokalna także mają znaczenie, podczas gdy ekskluzywne odrzucenie pewnych kultur czy tradycji może osłabiać spójność społeczną.
Nussbaum często stawia też w opozycji ekonomię względem humanistyki/demokracji, co oczywiście jest wygodne pod względem retorycznym, ale może być zbytnim uproszczeniem w pewnych kontekstach. W praktyce często konieczne jest łączenie praktycznych umiejętności z humanistycznym wychowaniem, a decyzje edukacyjne bywają kompromisami. W praktyce trzeba jakoś pogodzić potrzeby gospodarki i potrzeby demokracji, zwłaszcza w systemach o ograniczonych zasobach.
To prowadzi do kolejnego zarzutu, dotyczącego różnic między krajami / kulturami. Doświadczenia USA czy Indii nie są automatycznie przenoszalne do innych kontekstów (np. kraje o innej tradycji edukacyjnej, innych uwarunkowaniach politycznych czy kulturowych). Kontekst lokalny, finansowanie edukacji, struktura szkolnictwa, kultura obywatelska — to wszystko wpływa na to, na ile humanistyka może być traktowana jako priorytet.
Niewątpliwie książka ta stanowi mocne ostrzeżenie przed ryzykiem, jakie niesie za sobą redukcjonizm edukacyjny nastawiony tylko na użyteczność ekonomiczną. W tym duchu może inspirować reformy edukacyjne, politykę publiczną, dyskusję społeczną, zwłaszcza w czasach, gdy globalizacja, konkurencja gospodarcza i neoliberalne podejście do edukacji, domagają się coraz wyraźniejszych priorytetów.