czwartek, 11 września 2025

Mariana Leky "Sen o okapi" (tłum. Agnieszka Walczy)

„Sen o okapi” to powieść, która — choć zaczyna się od jednego, dziwacznego snu — rozrasta się w opowieść o całej wspólnocie, o lęku przed nieuchronnym i o sposobach, w jakie ludzie próbują nadać sens losowi. Centralnym motywem jest sen Selmy: za każdym razem, gdy przyśni jej się okapi, ktoś w miasteczku nieuchronnie umiera. Ten pozornie fantastyczny element działa tu jak katalizator — ujawnia więzi między bohaterami, ich sekrety i to, co pozostaje nierozmówione.

Leky korzysta z estetyki bliskiej realizmowi magicznemu, ale bez pompy: magia i przesąd przenikają się z codziennością i prostymi gestami mieszkańców małej niemieckiej miejscowości. Narracja potrafi być i zabawna, i przejmująca — autorka balansuje między humorem a melancholią, między drobnymi, intymnymi scenami a tragedią, która zbiorowym echem rozchodzi się po wiosce. Ten klimat i taki poziom realizmu przemieszanego z sowizdrzalskim podejściem do doświadczania świata przywodzi mi na myśl prozę Myśliwskiego, w szczególności wspaniały "Kamień na kamieniu", ale też szerzej - jego czułe podejście do kultury chłopskiej. Ta powieść w podobny sposób z czułym uśmiechem opowiada o tym, jak społeczność radzi sobie z ryzykiem straty, jak mity i rytuały stają się mechanizmem przetrwania, i jak pamięć osobista splata się z opowieściami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie.

Siłą książki jest kreacja postaci: Selma, narratorzy i liczne postaci drugoplanowe tworzą mozaikę ludzkich losów — pełnych czułości, żalu, irytacji, nagłych gestów dobroci. Leky daje głos zwyczajnym ludziom, ich codziennym lękom i radościom, a jednocześnie nie moralizuje. Zamiast tego proponuje empatyczne spojrzenie, które pozwala czytelnikowi zrozumieć, dlaczego mieszkańcy wierzą w sen jako omen, i jak to przekonanie wpływa na ich decyzje.

Przekład Agnieszki Walczy zachowuje lekkość i finezję oryginału — co ważne, bo język Leky potrafi być oszczędny, a jednocześnie nasycony subtelnymi obserwacjami. W przekładach zagranicznych zauważano, że książka przyciąga czytelników tym, że łączy elementy bajki, realizmu i obyczajowej powieści o dorastaniu i stracie; to także powieść o pamięci i o tym, co widzimy „stąd”, z naszej perspektywy (tytuł oryginału to "Was man von hier aus sehen kann", zachowany w angielskim "What You Can See From Here").

Nie jest to jednak opowieść idealna: tempo miejscami zwalnia, a mnogość postaci i epizodów może sprawić, że czytelnik poczuje się nieco rozproszony. Dla mnie jednak to wada drugorzędna, powiedzmy — cena, jaką płaci się za bogactwo świata przedstawionego. Jest to książka dla osób rozmiłowanych w literaturze budującej nastrój i pozwalającej zatrzymać się nad drobiazgami życia, która oferuje dużo do odkrycia.

Pomimo, że jest to książka osadzona w konkretnym miejscu i czasie, przemawia bardzo uniwersalnie (tu znowu podobieństwo do prozy Myśliwskiego, pozornie tylko zamkniętej w chłopskim mikroświecie): o strachu przed utratą, o tym, jak wspólnota może leczyć rany, o potrzebie opowieści, które pomagają oswajać śmierć. Leky nie daje prostych odpowiedzi; zamiast tego daje literacką przestrzeń, w której czytelnik może poczuć, powąchać i zobaczyć świat małej społeczności — świat pełen dziwów, ale też zwyczajnej ludzkiej dobroci. Jest w tym wiele ciepła i niebanalnej melancholii.