Poruszająca opowieść dla młodszych czytelników, która w subtelny, poetycki sposób przybliża realia wojny na Ukrainie, ale też podkreśla wartości uniwersalne: przyjaźń, nadzieję i moc wyobraźni. To lektura, którą można by określić jako hybrydę wojennego realizmu z magiczną wrażliwością – idealna dla tych, którzy zaczynają odkrywać, że świat bywa okrutny, ale nie zawsze jest pozbawiony piękna.
Akcja rozgrywa się w 2015 roku, niedaleko Doniecka – rejonu objętego napięciem, ostrzałami i okupacją. Bohaterami są: Ustym - dziewięcioletni chłopiec, którego dom, szkoła, codzienność zostają stopniowo odcięte od normalności przez działania wojenne; Mistrz - żołnierz-ochotnik z wielką wyobraźnią; oraz Es – zagubiony, mówiący dron, który utracił łączność z bazą. Es staje się pomostem pomiędzy Ustym i Mistrzem. Chociaż Ustym i Mistrz nigdy się nie poznają bezpośrednio, Es staje się ich wspólnym przyjacielem i przewodnikiem w świecie, w którym wiele rzeczy zostało utraconych, ale wciąż można marzyć.
Narracja prowadzona jest z kilku perspektyw – przeskoki między dzieckiem, żołnierzem i dronem – co daje możliwość zobaczenia wojny z różnych punktów widzenia: intymnego, emocjonalnego, a także obserwacyjnego, obiektywnego. Obecność drona pozwala autorce na wykreowanie dystansu i refleksji – dron widzi wiele z góry, obserwuje zmiany, zagrożenia, ale też piękno – i pomaga czytelnikowi uświadomić sobie, jak to jest, gdy część świata zostaje zamknięta, staje się niedostępna.
Kluczowym symbolem w tej opowieści jest dom – jest zarówno miejscem bezpieczeństwa, jak i zagrożenia. Dom, który Ustym znał – szkoła, zabawki, codzienne życie – zaczyna się zmieniać: z przestrzeni znanej i bezpiecznej w coś, co zostało zniszczone przez wojnę. Okazuje się, że obraz domu może stać się w tym samym stopniu markerem bezpieczeństwa, jak i niebezpieczeństwa (dom przemieniony, opuszczony, zniszczony).
Jednakchoć tło opowieści jest brutalne – pola minowe, ostrzały, okupacja – Rusina nie skupia się wyłącznie na cierpieniu. Książka pokazuje, że w obliczu zagrożenia człowiek nadal potrafi marzyć, tęsknić, tworzyć przyjaźnie. Dron-przyjaciel symbolizuje też coś więcej: pragnienie wolności – wolności przynajmniej myśli, wyobraźni – gdy rzeczywistość nakłada ograniczenia. To, co wojna zabiera, często jest materialne; to, co pozostaje, czasem jest niematerialne: wspomnienia, spojrzenie, obraz nieba nad głową, dialog, marzenie o normalności.
Niezwykle interesujący jest język tej opowieści. Autorka balansuje między prostym, przejrzystym językiem, odpowiednim dla młodszego odbiorcy, a obrazami poetyckimi, pełnymi metafor i subtelnych symboli (jak morela nocą, noc jako czas, kiedy rozkwitają rzeczy, które w świetle dnia mogą być niewidoczne). Język nie jest przesadnie słodki, nie unika ciemności, ale też nie epatuje brutalnością – daje przestrzeń dla refleksji i empatii.
Oryginalna jest perspektywa drona: jako istoty nie-ludzkiej, ale zdolnej do bycia łącznikiem między Ustym a Mistrzem. Ta perspektywa pozwala zobaczyć świat tak, jak dziecko może go sobie wyobrazić – z dystansu, czasem w oderwaniu od ludzkiego cierpienia, ale przepełnionym pragnieniem normalności. Takie ujęcie pozwala na umiejętne łączenie ciężaru wojny z nadzieją: książka nie gra na prostych emocjach, nie daje fałszywego pocieszenia, ale też nie rezygnuje z piękna, marzeń, z możliwości, że coś w ciemności może zakwitnąć. Mimo trudnej tematyki tekst jest zrozumiały, ale nie infantylny. Książka nie kończy się triumfem nad złem, ale pozostawia czytelnika z myślami, z pytaniami. Dla niektórych może to być niedosyt; inni uznają to za realistyczne i uczciwe.
Książka Olhy Rusiny staje się częścią szerszego nurtu literatury dziecięcej i młodzieżowej ukraińskiej, który od czasu rozpoczęcia pełnoskalowej wojny stara się zmierzyć z realiami wojennej traumy z jednej strony oraz oporu, codziennej walki o zachowanie godności, człowieczeństwa i pamięci - z drugiej. Książka uczy, że czasem to, co niematerialne – marzenie, wspomnienie, przyjaźń, obserwacja – może być siłą większą niż to, co materialne. I że wyobraźnia nie jest ucieczką, ale sposobem przetrwania: daje przestrzeń, w której można być sobą, nawet jeśli wszystko wokół człowieka się rozpada.
„Morele..." to książka, która zostaje w pamięci. Nie dlatego, że odpowiada na wszystkie pytania, ale dlatego, że stawia je w sposób, który jest zarówno delikatny, jak i zdecydowany. Daje nadzieję, nie banalizując tragedii, zachęca do patrzenia, do empatii, do wyobrażania sobie lepszego świata – nawet jeśli obecny świat boli.