Han Kang, pisarka i noblistka koreańska, buduje powieść w trzech częściach. Narratorem każdej z nich jest ktoś inny – mąż, szwagier, siostra tytułowej wegetarianki – co pozwala pokazać Yeong-hye, główną bohaterkę, niejako z zewnątrz, przez pryzmat oczekiwań społecznych, fantazji erotycznych, konsternacji, złości i bezsilności.
Opowieść męża rozpoczyna się od traumatycznego snu Yeong-hye, w którym widzi przemoc i krew. Ten sen sprawia, że decyduje: nie będzie odtąd jadła mięsa. Ten wybór, pozornie niewinny, staje się katalizatorem konfliktu – rodzinnego, społecznego, psychicznego.
Druga część prezentuje punkt widzenia szwagra (brat męża), artysty, który z obsesyjną wrażliwością obserwuje Yeong-hye i używa jej ciała jako materiału – inspiracji w swojej sztuce, ale i obiektu erotycznego i estetycznego. To część pełna napięcia: nieodwzajemnione pragnienia, oczekiwania i przymus spojrzenia, użycia, interpretacji.
Trzecia część – perspektywa siostry Yeong-hye, In-hye – przynosi najwięcej empatii, ale też najboleśniejszego zrozumienia i rozczarowania. Siostra obserwuje upadek, rozpad własnych iluzji, napięcie między lojalnością a odrzuceniem. W niej koncentruje się refleksja nad tym, co znaczy być blisko kogoś, kto odchodzi; kim staje się osoba, która wybiera absurdalną drogę, aby przestać być „normalną”.
Han Kang pisze językiem oszczędnym, chłodnym, często delikatnym, ale jednocześnie pozbawionym zbędnego upiększenia – co czyni opisy tym bardziej przejmującymi. Mozaika obrazów (krew, sen, drzewo, światło, cielesność, suchość, pustka) sprawia, że styl balansuje między napięciem a dystansem, między subtelnym poetyzmem a bolesną konkretyzacją makabrycznych wizji.
W tej opowieści można doszukać się wielu warstw: indywidualna wolność, opór wobec narzuconych ról społecznych, granice ciała, transformacja wewnętrzna, trauma – zarówno psychiczna, jak i cielesna, reakcja otoczenia na odmienność.
Decyzja Yeong-hye staje się aktem buntu. Odmowa jedzenia mięsa, a nawet jedzenia w ogóle, zarzucenie rytuałów codzienności, opór przed podporządkowaniem oczekiwaniom rodziny, patriarchatu, norm społecznych, wywierają presję na rodzeństwo, męża, ojca – nie tyle przez słowa, ile przez milczenie, przez gest, przez rezygnację.
Zaciera się granica między zdrowiem psychicznym a „szaleństwem”: sen, wizje, odmowa jedzenia prowadzą do eskalacji. Inni widzą w tym objawy choroby – halucynacje, nie-jedzenie, izolacja. Czy Yeong-hye jest chora? Czy bunt, który zaczyna się duchowo, staje się problemem medycznym? Autorka nie ujawnia intencji, nie narzuca diagnozy, co tylko potęguje poczucie niepokoju.
Społeczeństwo koreańskie (i każde konserwatywne społeczeństwo) stanowi zbiór oczekiwań: lojalność wobec rodziny, hierarchia, milczenie. Odrzucenie tych norm prowadzi do izolacji. Yeong-hye łamie coś absolutnie podstawowego – nie tylko wspólny stół, lecz także rolę kobiety-małżonki, kobiety-córki, kobiety-siostry.
Sen o śmierci i przemocy staje się początkiem oświecenia-obrzydzenia, potem pragnienia stania się drzewem – rośliną. To metafory, ale i realne wizje, symbol przemiany, pragnienie ucieczki, zaniku granic między człowiekiem a naturą. To także pytanie o człowieczeństwo bez uczucia, bez ziemi, bez żywiołów? Dlatego, pomimo że książka porusza temat buntu jednostki wobec norm, to jest to bunt pełen bólu; opresja jest bowiem bardzo subtelna, a przemoc cicha i codzienna – nawet jeśli nie zawsze ma charakter fizyczny (a może zwłaszcza wtedy) – może zniszczyć ducha.
Oczywiście istnieje wiele możliwości interpretacyjnych: czy Yeong-hye jest po prostu chora psychicznie? Czy jej decyzja to akt duchowego oczyszczenia, czy raczej dążenie do samozniszczenia? Jak daleko sięga odpowiedzialność społeczna – rodziny, męża, artysty – za to, co się z nią dzieje, gdy milczą, gdy próbują „pomóc”, ale przez własne oczekiwania i wyobrażenia?
Ponieważ Yeong-hye rzadko mówi własnym głosem, stajemy się świadkami tego, jak inni ją definiują i ograniczają. To prowokuje czytelnika do zadawania pytań: ile wiemy o naszych bliskich? Na ile możemy im ufać? Ile wiemy o ludziach, którzy wybierają coś, co dla nas jest niepojęte? Każda narracja – męża, szwagra, siostry – odsłania inny punkt widzenia, każdy z nich coś projektuje na Yeong-hye, która w efekcie spotyka się z całkowitym brakiem zrozumienia.
Książka nie podaje gotowych odpowiedzi; ani moralnego potępienia, ani jednoznacznego rozwiązania. Yeong-hye stopniowo się oddala, ale zakończenie jest otwarte – nie wiemy, dokąd poniesie ją wizja drzew, natury, ciszy. Tę niejasność można odczytać jako odzwierciedlenie życia – protestu, który nie kończy się spektakularnie, lecz przez małe gesty, przez oddalanie się, przez zmęczenie.
Nie jest to łatwa książka. Chwilami bolesna, wręcz męcząca. Niektóre sceny mogą obrzydzać, prowokować dyskomfort – erotyzm splata się z obsesją, troska z przemocą psychiczną, cielesność z degradacją. Ponadto fragmentaryczność perspektyw sprawia, że Yeong-hye wciąż pozostaje w dużej mierze tajemnicą – to siła książki, ale też dla niektórych źródło niepokoju. Do końca książki czujemy, że nie mamy dostępu do „jej prawdziwego głosu”, do pełnej motywacji – i to może wydawać się mankamentem, jeśli ktoś oczekuje klarownej narracji psychologicznej.
„Wegetarianka” wpisuje się w nurt literatury transgresyjnej, feministycznej, psychologicznej prowokacji. Łączy lokalność – normy społeczne Korei Południowej, patriarchat, kulturowe tabu – z uniwersalnością: ciało, opresja, sen, przemiana, wolność. Jest zarówno kafkowski absurd, transformacja, odosobnienie, jak i eseistyka traumy, literatura horroru psychicznego, mity o metamorfozie. Jest to książka wymagająca, ale tak, która zostaje z czytelnikiem – zadaje pytania, wciąga w napięcie między oczekiwaniami a odrzuceniem. Zmienia patrzenie na innych, na normę, na samego siebie.