wtorek, 25 lipca 2023


 

Uff - podchodziłam do tej książki jak pies do jeża. I niestety słusznie. Tej książki po prostu nie wolno czytać, bo jest zwyczajnie szkodliwa. Szkodzi na oczy i rozum. Oraz na psychikę.

Beznadziejny tytuł, do tego idiotycznie sformułowane zasady w formie tanich sloganów na skrzydełkach książki. W tekście co i rusz egzaltowane kawałki i nieznośne odniesienia do religii, co zapewne nie będzie denerwowało osób wierzących, ale dla mnie jako racjonalistki było niezmiernie natrętne. Do tego mizoginia do kwadratu: czy naprawdę porządek = mężczyzna = bezpieczeństwo, a chaos = kobieta = zagrożenie? Szkoda nawet to komentować.

Fragmentami trafia się tekst quasi-erudycyjny, z odniesieniami do... literatury i sztuki. Najczęściej odwołania i przypisy zaczerpnięte są z Biblii lub Dostojewskiego. No to ci dopiero źródła naukowe!

Zniechęcenie powraca regularnie, szczególnie, kiedy autor próbuje udowodnić, że patriarchat jest mitem i urojeniem, a problemy zawodowe kobiet, które z trudem łączą życie rodzinne z pracą odpłatną, to w rzeczywistości ich własna niemożność pogodzenia potrzeb rodzinnych z wymaganiami rynku. Autor zawzięcie udowadnia przy tym, że rynek to jakiś byt niezależny, a nie konstrukt ukształtowany właśnie przez mężczyzn, którzy mogli poświęcić się pracy zawodowej dzięki temu, że obowiązki domowe w większości przypadków biorą na siebie kobiety. Od "wybitnego psychologa" oczekiwałabym nieco więcej wiedzy ekonomicznej - mam nadzieję, że przeczyta sobie wyniki badań tegorocznej noblistki z ekonomii i kolejną publikację oczyści z głupot...