dzień zaczyna się czasem od bólu za mostkiem
i szumu w uszach
wychodzisz do miasta aby go rozproszyć
ziemia głośno liczy kroki
chwytając każdy w zamrożony bruk
z twojego oczytania zostaje garstka przypomnień
pojęcia na końcu języka wiedza o segmentacji
rynków sekwencjach DNA kolejności planet
nic by zająć myśli
gdy nie masz żadnej pewności znów zaczynasz wróżyć
jak w dzieciństwie z liczby kroków do
liczby kroków od
myślisz o sylabach i taktach piosenek
z wyraźnymi pauzami na głęboki wdech
jeszcze panujesz nad rytmem ale czujesz
jak w słońcu koło południa rozmraża się chodnik
i wygasza kroki
wycisza ulice
a więc to tylko przesilenie
więc jeszcze raz się pozbierasz
wszystko sobie przypomnisz