Zauroczona postacią Ginczanki chętnie sięgnęłam po książkę Mikołajewskiego. Poetka od dawna fascynuje mnie swoim leśmianowskim językiem i nadzwyczajnym poczuciem humoru, a reprodukcje zdjęć, które łatwo wyszukać w necie, nie pozostawiają wątpliwości co do jej nadzwyczajnej urody.
Polsko-żydowska poetka, urodzona w Równem na Ukrainie, przyjaciółka Gombrowicza z kawiarni Ziemiańska, w czasie wojny – z powodu swojej wybitnej, lecz semickiej urody – musiała się ukrywać. Wydana gestapo w Krakowie, została rozstrzelana w 1944 r. w obozie w Płaszowie. Mikołajewski - zgodnie z tytułem książki - usiłuje podążać jej śladem, odszukując dawnych przyjaciół spierających się o kolor jej oczu, o dom rodzinny, relacje z rodzicami. Wyjeżdża na Ukrainę, żeby gdzieś znaleźć resztki wspomnień, domy, uliczki... Tekst przeplata fragmentami jej wspaniałej poezji, z której zachowały się wyłącznie wiersze przedwojenne. Te, które powstały w ukryciu, nie odnalazły się do dzisiaj.
Autor nie kryje zauroczenia Ginczanką - wspomina pierwsze wiersze, fotografie, na które udaje mu się natrafić, oczarowany jest nawet skomplikowanym życiorysem Zuzanny. Nie przejmuje się faktem, że różnorodne, pełne dziur i wątpliwości wspomnienia rozmówców nie pozwalają odtworzyć żadnej spójnej całości. Sam także przeskakuje od formy epistolograficznej (prowadzi ożywioną korespondencję z włoskim przyjacielem, który wkrótce zacznie promować Ginczankę we Włoszech), przez reportaż, do swoistego dramatu, w którym próbuje wyobrazić sobie, co dzieje się z Ginczanką w ukryciu, w ostatnim mieszkaniu przy ul. Mikołajskiej w Krakowie.
Ginczanka była postacią nadzwyczajną, inspirującą i urzekającą. Obdarzona niecodzienną urodą i darem przyciągania ludzi. W wieku dwudziestu kilku lat swobodnie obracała się w literackim światku Warszawy, mając za przyjaciół Tuwima czy Gombrowicza. Zdobywała serca czytelników i uznanie poetów. Żydowskie pochodzenie i “zły wygląd” w czasie wojny sprawiły, że została zdegradowana do roli podczłowieka. Najważniejsze stało się przeżycie.
Jej wiersze odzwierciedlają silną osobowość, niezależność i nadzwyczajną w tym wieku (27 lat) dojrzałość. A jednak po wojnie długo nikt jej nie pamiętał. Jej twórczość docierała do nielicznych. Dopiero w latach 90. pojawiły się pierwsze publikacje i filmy jej poświęcone.
Mikołajewski eksploruje historię Ginczanki z nieskrywaną miłością. Jego pogoń za bohaterką okazuje się pretekstem, by opowiedzieć o fascynacji literaturą, jej figurami mitycznymi, legendą. Emocjonalność książki i autentyczne zaangażowanie czynią Mikołajewskiego drugim bohaterem opowieści. Niestety dla mnie to wyeksponowanie postaci i uczuć autora okazało się nużące.
Zazdrość? ;-)