czwartek, 24 września 2020

Faworyta (reż. Yorgos Lanthimos)

 

Wspaniały, pyszny, wielowarstwowy film, w którym walka o władzę i walka o o prawo do samostanowienia w świecie jasno podzielonych praw i granic, stają się chwilami tożsame. Wspaniałe trio: Olivia Colman jako królowa Anna, Rachel Weisz jako jej faworyta księżna Marlborough Sarah Churchill i Emma Stone jako Abigail, krewna Sarah, a potem kolejna faworyta - wspaniale komponuje się i zarazem walczy o aktorskie przywództwo. W tej walce zdecydowanie wyróżnia się Olivia Colman - to jest jej film! Jednak pozostała obsada jest tak fantastyczna, że dwugodzinne widowisko po prostu wbija w fotel.

Pomimo że seksualna relacja raczej nie mogła mieć miejsca między pruderyjną i "zawsze sypiającą u boku męża" Anną i jej służącą (o faktach szerzej tutaj) o tyle prawdopodobne są relacje platoniczne, które równie silnie mogły wpłynąć na skuteczność wywierania wpływu na królową. Ale ten element filmu jest wbrew pozorom drugorzędny. Fantastycznie za to zilustrowana została moralna degeneracja najwyższych warstw społecznych, którą obnażali już wcześniej tacy mistrzowie, jak Fellini, Buñuel czy Lars von Trier.

Scenarzyści (debiutantka Deborah Davis) oraz pracujący wcześniej głównie w telewizji Tony McNamara) z XVIII-wiecznej opowieści o konflikcie na dworze królewskim, wspaniały, trzymający w napięciu i absolutnie ponadczasowy traktat o władzy, cynicznym wykorzystywaniu przyjaźni i bezwzględnej walce o miejsce w strukturze społecznej (fakt, że główne bohaterki są kobietami, czyni tę opowieść jeszcze bardziej poruszającą). Colman jako królowa Anna jest na przemian bezradna i wyrachowana, infantylna i buzująca agresją, budząca współczucie i postrach. Jej mimika w tym filmie po prostu oszałamia - zmienność nastrojów jest tak wielka, że z trudem można sobie wyobrazić sytuację obu faworyt, które w ciągu sekund musiały umieć dostosować się do nastrojów swojej władczyni.

Obawiając się utraty uprzywilejowanej pozycji, Sarah próbuje pozbyć się krewnej, która zyskuje coraz większy wpływ na królową - nie zdaje sobie jednak sprawy, że trafiła na nie lada przeciwniczkę. Napięcia na linii Sarah – królowa – Abigail są niemal fizycznie odczuwalne: nigdy do końca nie wiadomo, kto tu kim naprawdę manipuluje, kto jest ofiarą, komu należy współczuć, kogo potępić? Pożądanie jest równie skutecznym narzędziem kontroli jak przemoc, a czułość podszyta jest groźbą.

Znakomite jest także tło opowieści: na dworze królewskim infantylizm "mężów stanu" kroczy pod rękę z okrucieństwem, formalizm salonowych rytuałów często ustępuje miejsca wulgarnym rozrywkom i perwersji. Całość fantastycznie podkręca rozpisana m.in. na organy i instrumenty smyczkowe przeszywająca muzyka Komeila S. Hosseiniego. 

W ostatniej scenie zamyka się cały tragizm filmu: obojętny, przygaszony wzrok królowej i powolnie wpełzająca na twarz Abigail trwoga z powodu braku reakcji monarchini... Chyba najlepiej wtedy uświadamiamy sobie, że walka o władzę nie dotyczy tylko dworu, a jej orężem straszliwie często staje się umiejętne wzbudzanie pożądania.

Czuć w tym filmie fascynację "Barrym Lyndonem" (czy szerzej - Stanleyem Kubrickiem), ale są też wizytówki Yorgosa Lanthimosa: obłędne wprost zdjęcia (Robby Ryan), realizowane wyłącznie przy świetle naturalnym lub przy świecach, mikroświat ciasnych komnat i ciemnych korytarzy, zjadliwy, satyryczny styl i szczególny rodzaj humoru, żonglerka absurdem, wysublimowane karykatury, balansowanie na granicy nonsensu.

Szczególnego uroku dodaje temu obrazowi odwrócenie konwencji, której należąłoby sie spodziewać w filmie kostiumowym: rozdające w tej historii karty kobiety są w pełni samowystarczalne (i politycznie, i seksualnie), nie noszą nawet makijażu, podczas gdy łatwo manipulowani mężczyźni malują się, stroją w monstrualne peruki i wymyślne kreacje, folgując wszystkim hedonistycznym popędom.